Reklama

„Klątwa” Wojciecha Bartnika zdjęta. „Czułem, że Julia zdobędzie ten medal” 

Błażej Gołębiewski

Autor:Błażej Gołębiewski

04 sierpnia 2024, 19:39 • 6 min czytania 8 komentarzy

Kiedy zdobywał brązowy medal na igrzyskach w Barcelonie w 1992 roku, nie przypuszczał, że jego osiągnięcie pozostanie jedynym olimpijskim sukcesem w polskim boksie przez… 32 lata. Wreszcie może odetchnąć z ulgą, bo – jak sam powiedział – mówiono o klątwie, którą miał przynieść dyscyplinie. Jak na dzisiejszy sukces Julii Szeremety spogląda Wojciech Bartnik? 

„Klątwa” Wojciecha Bartnika zdjęta. „Czułem, że Julia zdobędzie ten medal” 

BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI: Mamy medal w boksie po 32 latach, czyli po pana brązowym krążku z Barcelony w 1992. Ulga? 

WOJCIECH BARTNIK: Zdecydowanie. Gdzieś tam ciągle wymieniano to moje nazwisko, nawet mówiono o klątwie. Jaka tam klątwa! Tu trzeba po prostu mieć szczęście i umiejętności, fundamenty w postaci dobrego przygotowania. No i dzień musi być wyjątkowy, taki, żeby móc wymagać od siebie czegoś więcej. Za długo czekaliśmy na ten medal. Po drodze mogło być ich kilka, bo przecież oszukano Tomka Borowskiego [kontrowersyjna przegrana z Malikiem Beyleroglu na igrzyskach w Atlancie w 1996 roku – dop. red.], z krążkiem powinien też wrócić Andrzej Rżany. Dlatego – tak jak wspomniałem – w boksie olimpijskim niezbędnym do odniesienia sukcesu czynnikiem jest także szczęście. 

Julia Szeremeta i medal olimpijski. Zaskoczenie czy spodziewany wynik? 

Czułem, że Julia zdobędzie ten medal. Chociaż na początku najbardziej typowałem do sukcesu Damiana Durkacza, ale wiemy, jak jego pojedynek się niestety potoczył. Wśród dziewczyn liczyłem jednak mimo wszystko przynajmniej na jeden krążek. Mamy świetną grupę, bo przecież i Aneta Rygielska to bardzo dobra pięściarka, wspaniała technicznie, Ela Wójcik z kolei potrafi wygrywać walki charakterem i miałem nadzieję, że tak właśnie będzie też dzisiaj. Ostatni pojedynek miała szalenie trudny i udało się jej z niego wyjść zwycięsko, dlatego tym bardziej szkoda, że dzisiaj nie wyszło. 

Reklama

Ale Julka, no, Julka jest niesamowita. Byłem na jej walce w zeszłym roku na młodzieżowych mistrzostwach Europy i tam zdobyła tytuł, fenomenalnie się zaprezentowała. Ma ten swój styl, niektórzy mówią, że to nonszalancja, ale ona po prostu boksuje na refleksie, na zwodach, technicznie. Myśli w ringu, słucha narożnika i to jej wychodzi na dobre. 

Skoro o narożniku mowa – jak pan ocenia pracę trenera Tomasza Dylaka? 

Spotykaliśmy się na różnych turniejach i za każdym razem robił na mnie świetne wrażenie. Zawsze mówiłem, że to fachowiec i ma dobrze dobranych pomocników. Podoba mi się jego zaplecze, skompletował sobie sztab z szeregiem ludzi, którzy są naprawdę potrzebni – masażyści czy specjaliści od przygotowania motorycznego. Pozwolił też na to Polski Związek Bokserski, co trzeba zaznaczyć. I dzięki temu zbudowana została świetna droga dla dziewczyn, by te sukcesy zdobywały. 

Co dalej przed Julią na igrzyskach? 

Bardzo się cieszę, że ten medal mamy. Na razie przynajmniej brązowy, ale szczerze mówiąc wątpię, żeby na tym się Julia zatrzymała. Ma otwartą drogę do finału w mojej ocenie. Jest bardzo silna psychicznie, to widać. A przy tym ma pokorę i szacunek. Ilekroć gdzieś tam osobiście spotykałem ją na rozmaitych imprezach, na których walczyła, to zawsze była bardzo kulturalna, ułożona. Z jednej strony skromna, z drugiej – pewna siebie. I według mnie to jest idealne połączenie w boksie, które pozwoli Julii na dotarcie przynajmniej do finału turnieju olimpijskiego, a być może nawet i zdobycie złotego medalu. 

Reklama

Wojciech Bartnik. Fot. Newspix

Kolejna przeciwniczka Julii, Nesthy Petecio, to doświadczona, 32-letnia pięściarka. Kiedy zaczynała karierę, Szeremeta miała… 2 lata. Ale dziś pokazała, że i z takimi zawodniczkami radzi sobie bez problemu, bo przecież Ashleyann Lozada Motta ma 33 lata. Czego zatem możemy się spodziewać w kolejnym pojedynku Julii? 

Myślę, że powinna po prostu boksować swoje, zachowywać się tak jak dzisiaj i jak wcześniej. Ten styl jest bardzo skuteczny i kompletnie nie leży rywalkom, które w tych walkach z Julią najczęściej po prostu nie istnieją, są pogubione, nie wiedzą, co robić, gdzie zaatakować. I cóż z tego doświadczenia? Ja byłem bardzo doświadczony, kiedy pojechałem na trzecie igrzyska i też mi czegoś zabrakło. Chociaż może losowanie mogło być lepsze, bo od razu trafiłem na mistrza świata (śmiech). Co do Julii, to uważam, że ma wszystko, by przejść tę kolejną przeszkodę i znaleźć się w finale. 

Z perspektywy olimpijczyka – jak trudny jest taki występ w boksie na igrzyskach? 

Bardzo trudny. Presja jest ogromna, inna, bo wiadomo, że to impreza, która jest co cztery lata. Wystarczy zresztą spojrzeć na największych sportowców, choćby na naszą Igę Świątek. Tak naprawdę w półfinale odpadła właśnie przez ten stres, emocje. A kiedy już z niej to w jakimś stopniu zeszło, to przecież w meczu o brązowy medal praktycznie zmiotła rywalkę z kortu. Pamiętam, jak to wyglądało w moim przypadku. Rozgłos medialny, wywiady, każda wygrana nakładała więcej tej presji, te oczekiwania się zwiększały. Moją siłą akurat było to, że umiałem sobie z tym poradzić, odkładałem emocje na bok, gdy wychodziłem do ringu. 

I myślę, że to jest coś, co ma też Julia Szeremeta. Widać po niej, że jest pewna siebie, pewna swoich umiejętności – i słusznie zresztą, bo te umiejętności ma ogromne.  

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl

Czy te igrzyska mogą być w jakimś stopniu przełomowe dla polskiego boksu? 

Mam nadzieję, że tak. Pamiętam słowa Tomka Dylaka, który mówił, że liczy oczywiście na medal, ale bardziej pod tym kątem rozpatruje Los Angeles i igrzyska za cztery lata. Ja zawsze optymistycznie podchodziłem do takich rozważań, natomiast Tomek jest bardziej realistą, dobrze ocenia sytuację i mierzy siły na zamiary. Czego natomiast byłem pewien, to tego, że mamy zawodniczki i zawodników gotowych do odnoszenia sukcesów olimpijskich. Potrzeba jeszcze trochę więcej, ale widzę, że trenerzy po mnie mają już lepsze warunki, więc wszystko powinno iść w dobrą, odpowiednią stronę. 

Co natomiast możemy powiedzieć o męskim boksie olimpijskim? 

No cóż, wyszło jak wyszło. Wszyscy widzieliśmy walkę Damiana Durkacza i to, jak ona się potoczyła. Czasu nie cofniemy, życie toczy się dalej, za cztery lata są kolejne igrzyska. Natomiast uważam, że podobnie jak w kadrze dziewczyn, dobrą pracę z chłopakami wykonuje sztab. Trener Grzegorz Proksa zna się na rzeczy, ma komfort pracy, którego może trochę mi zabrakło, gdy byłem szkoleniowcem. Oby na kolejnym turnieju olimpijskim było tych medali jeszcze więcej, choć oczywiście sukces Julki jest czymś absolutnie wyjątkowym i trzeba się z niego cieszyć. 

To wielka sprawa nie tylko dla samego boksu, ale i ogólnie sztuk walki oraz polskiego olimpizmu. Bardzo był już potrzebny ten medal w naszej dyscyplinie i cieszę się niezmiernie, że uda się go z Paryża przywieźć, zwłaszcza że na tegorocznych igrzyskach ogólnie troszkę tych krążków do tej pory zdobyliśmy za mało. 

ROZMAWIAŁ BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI 

Fot. Newspix.pl 

Czytaj więcej o igrzyskach:

Uwielbia boks, choć ostatni raz na poważnie bił się w podstawówce (i wygrał!). Pisanie o inseminacji krów i maszynach CNC zamienił na dziennikarstwo, co było jego marzeniem od czasów studenckich. Kiedyś notorycznie wyżywał się na gokartach, ale w samochodzie przestrzega przepisów, będąc nudziarzem za kierownicą. Zachował jednak miłość do sportów motorowych, a największą słabość ma do ich królowej – Formuły 1. Kocha też Real Madryt, mimo że pierwszą koszulką piłkarską, którą przywdział w życiu, był trykot Borussii Dortmund z Matthiasem Sammerem na plecach.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Komentarze

8 komentarzy

Loading...