Iga Świątek już w ćwierćfinale igrzysk! Co prawda Xiyu Wang postawiła się Polce, ale ta przezwyciężyła wszystkie momenty słabości i zamknęła sprawę w dwóch setach. Niestety, zbyt wolno, by obejrzeć sukces szpadzistek, które sięgnęły po brąz. Ale może one będą mogły spojrzeć na to, jak Iga będzie zdobywać swój medal?
Xiyu Wang? Zawodniczka solidna, choć bez szału. Ot, jedna z wielu tenisistek, które potrafią zagrać dobry turniej, pokonać wyżej notowaną rywalkę. Z Polkami na mieszane wspomnienia. W jedynym wygranym w karierze finale turnieju WTA – w zeszłym sezonie w Kantonie – pokonała Magdę Linette. Ale już w tym sezonie w Madrycie (choć we wcześniejszej fazie) ograła ją sama Iga Świątek. No i dziś dołożyła do tego drugą wygraną. Ale po kolei.
Co powiedziały nam dotychczasowe dwa mecze Świątek? Że na igrzyskach wcale nie musi być aż tak łatwo, ale też że jak Iga wrzuca wyższy bieg, to przeciwniczki nie nadążają. No i dziś tak właśnie było. Gdy Polka grała słabiej, to Wang potrafiła się jej postawić. Zaatakować, przycisnąć Świątek, ba, kilka razy nawet przełamać serwis. Ale kiedy Iga podnosiła poziom własnej gry, to Chinka po prostu nie była w stanie z tak grającą Polką rywalizować.
W efekcie Iga wygrała 6:3, 6:4. W sumie wynik dobrze oddaje to, co działo się na korcie. Było nieco przełamań, zmian przebiegu meczu, ale ostatecznie w kluczowych momentach to Świątek była po prostu lepsza. Skuteczniejsza. I awansowała do ćwierćfinału.
A to oznacza, że jest o jeden mecz od strefy medalowej. I kto wie, czy nie będzie to mecz najtrudniejszy. Większość jej rywalek przecież w ogóle do Paryża nie przyjechała. Aryna Sabalenka, Jelena Rybakina się tam nie pojawiły. Jelena Ostapenko – koszmar Igi – odpadła wczoraj. Z kolei dziś przerzedziła się druga strona drabinki, bo przegrały i Jasmine Paolini, i Coco Gauff. Tym samym trzy najwyżej rozstawione zawodniczki w turnieju pozostały… po stronie Polki. To ona sama, Qinwen Zheng i Danielle Collins.
Jutro Iga zagra z ostatnią z nich.
Bilans ich starć? Wyjątkowo korzystny, 6:1 dla Polki. Wszystkie mecze rozgrywały zresztą na kortach twardych, więc na mączce powinno być jeszcze lepiej. W tym sezonie Iga ograła Danielle dwukrotnie. W Australian Open po prawdziwym horrorze, z kolei w Indian Wells łatwo, tracąc tylko trzy gemy. Ale od tamtego czasu Amerykanka się poprawiła. Może złapała luz, ogłosiła przecież, że po tym sezonie kończy karierę. W Miami po raz pierwszy w życiu wygrała singlowy turniej rangi WTA 1000. Potem triumfowała też na mączce w Charleston i była w finale w Strasburgu (lepsza okazała się Madison Keys). Z drugiej strony w Roland Garros odpała w II rundzie.
A to przecież te same korty. Więc oby okazało się, że Idze – jak w Indian Wells – po prostu nie zagrozi.
Fot. Newspix
Czytaj też: