Polski boks olimpijski przeżywa spory kryzys. Ostatni raz Biało-Czerwoni przywieźli medal z igrzysk w 1992 roku, kiedy to w Barcelonie Wojciech Bartnik zdobył brąz. Niechlubną passę chce przełamać Damian Durkacz, który jako jeden z dwóch pięściarzy znad Wisły wywalczył kwalifikację do Paryża. Czy doświadczenie z Tokio zaprocentuje na francuskich ringach?
Damian Durkacz – sylwetka
Knurów zawsze za Durkaczem
W liczącym niespełna 40 tysięcy mieszkanców Knurowie od zawsze mówiło się przede wszystkim o piłce nożnej. Tamtejsza Concordia wciąż tuła się po niższych klasach rozgrywkowych, ale ma aspiracje, by wreszcie trafić do lepszych lig. Z rozrzewnieniem wspominane są czasy, kiedy w klubie przez kilka lat bramki strzegł sam Jerzy Dudek, który zresztą spędził w śląskim miasteczku również karierę juniorską. Z kolei w roku 1958 lokalny zespół objął już jako trener legendarny Gerard Cieślik. Ale teraz knurowianie znacznie bardziej emocjonują się występami swojego pięściarza, Damian Durkacza.
25-letni wychowanek Klubu Sportowego Spartan Knurów uważany jest przede wszystkim za skromnego, pracowitego chłopaka. Obecnie to już jednak doświadczony zawodnik, który ma za sobą przecież choćby udział w poprzednich igrzyskach w Tokio. Durkacz to ponadto wielokrotny mistrz Polski, a na lokalnym podwórku w swojej kategorii wagowej nie ma sobie równych. Jego osiągnięcia są dobrze znane na knurowskiej ziemi, przez co Damian po każdych sukcesach może liczyć na huczne przywitanie po powrocie do macierzystego klubu.
Tak było również w tym roku, krótko po wywalczeniu przez Durkacza przepustki olimpijskiej w kategorii do 71 kg. Nie jest to wybitnie przyjazna dla zawodników dywizja – znajduje się w niej spora liczba utalentowanych, ale i doświadczonych pięściarzy. Mimo solidnej obsady turnieju kwalifikacyjnego w Bangkoku, a przy okazji trudnych warunków panujących w stolicy Tajlandii, reprezentant Polski odprawił każdego z pięciu rywali, przeciwko którym stawał w ringu. I dokładnie tyle wystarczyło, by uzyskać bilet na paryskie igrzyska.
Knurów nie zapomniał o swoim utalentowanym pięściarzu. Ba, zorganizował mu huczne powitanie po powrocie z Bangkoku. Szczególnie zaangażowany w całe wydarzenie był Zespół Szkół Zawodowych nr 2, którego Damian jest absolwentem. Uczęszczał tam do klasy mundurowej, co zresztą miało później kluczowe znaczenie w kontekście rozpoczęcia regularnej służby wojskowej. I obecnie Durkacz to nie tylko olimpijczyk i mistrz Polski w boksie, ale też szeregowy. A od czerwca tego roku, również i honorowy obywatel Knurowa.
Początek jego kariery amatorskiej nie wyglądał zbyt obiecująco. Zawodnik ze Śląska przegrywał walki eliminacyjne w turniejach rozgrywanych w Rosji, Turcji czy na Ukrainie. Na dobrą sprawę pięściarz rozkręcać zaczął się pod koniec 2017 roku, kiedy to zdobył brąz na mistrzostwach Europy juniorów. A 2018 to już szereg ważnych wygranych w Polsce, w tym przede wszystkim krajowy czempionat zdobyty po walce z Karolem Kowalem.
Damian Durkacz i Mateusz Polski na MP seniorów w 2019 roku. Fot. Newspix
Rok później rywalizował w XXXVI Międzynarodowym Turnieju Bokserskim im. Feliksa Stamma. Tam pierwszy raz w karierze spotkał się ze starszym od niego o 6 lat Mateuszem Polskim, z którym ostatecznie na ringach nad Wisłą mierzył się trzykrotnie. I to właśnie ten pięściarz był dzięki temu w stanie dobrze poznać umiejętności Damiana Durkacza:
– Jest bardzo ambitnym fighterem, pracowitym i zdeterminowanym. Mierzyłem się z nim trzykrotnie i zawsze to były finałowe pojedynki. Jeżeli będzie w optymalnej dyspozycji, to zdobędzie upragniony medal olimpijski. Wierzę w to po ostatnich jego występach na turnieju kwalifikacyjnym w Bangkoku. Życzę mu, żeby osiągnął jak najwięcej na igrzyskach – znamy się z walk i obozów kadry narodowej, na które wspólnie jeździliśmy wielokrotnie. Damiana odbieram jako kolegę, który jest zabawny, skromny i koleżeński. Uważam, że ma bardzo mocną psychikę, a ona jest przecież kluczowa w boksie na najwyższym poziomie – komplementuje swojego ringowego rywala, ale też znajomego z kadry narodowej, Mateusz Polski.
Dobre występy przepustką do Tokio
Wspomniany 2018 rok był dla Durkacza bardzo owocny. Jego łupem padł pierwszy tytuł mistrza Polski, jeszcze młodzieżowego i w kategorii do 64 kg. Na początku 2019 Damian wziął udział w 70. Międzynarodowym Turnieju Bokserskim „Strandja” w Sofii. I poradził sobie dobrze, bo zmagania zakończył z brązowym medalem. Kilka miesięcy później uratował honor biało-czerwonej kadry na 2. Igrzyskach Europejskich. Wcześniej każdy z naszych reprezentantów… przegrał swoją premierową walkę na tym turnieju. Zwyciężył dopiero Durkacz, ale ostatecznie odpadł w ćwierćfinale. A wygrał z nim wówczas Sofiane Oumiha, który był też pogromcą Mateusza Polskiego.
Po triumfie w XXXVI Międzynarodowym Turnieju im. Feliksa Stamma w 2019 roku Damian mówił w wywiadach, że czuje się pięściarzem na poziomie czołówki europejskiej. Jeszcze na igrzyskach w Tokio walczył w kategorii do 63 kilogramów. Ale to już przeszłość. W Paryżu limity poszczególnych wag zostały nieco zmienione. Wagę 63 kg zamieniono na 63,5. Ponadto usunięto kategorię 69 i 75 kg, ale za to wprowadzono limit do 71 kilogramów. Wprawdzie Damian przyznaje, że mógłby zejść do 63,5 kg. Jednak ciągłe trzymanie wagi potrafi wykończyć nawet najlepszego pięściarza. Tym sposobem okazało się, że Damian najlepiej odnajduje się w wadze, gdzie konkurencja jest o wiele większa niż we wspomnianych już 63,5 kg. Nie męczy się tak w trakcie przygotowań, a przy tym potrafi zaskoczyć rywali swoją szybkością.
W 2020 pięściarze musieli mierzyć się nie tylko z rywalami w ramach kwalifikacji olimpijskich, ale też pandemią koronawirusa. Opóźniła ona start igrzysk, a także turniejów organizowanych dla pięściarzy chcących wspomniane przepustki wywalczyć. Należał do nich Damian Durkacz, który był w zasadzie na ostatniej prostej zmagań o bilet do Tokio – po dobrym, zwycięskim starciu w Londynie przeciwko Faridowi Walizadehowi, do wyjazdu Polak potrzebował już tylko jednej wygranej. Kwalifikacje jednak zawieszono.
Czekający na ich powrót Durkacz został w międzyczasie kolejny raz mistrzem Polski. W gronie seniorów w świetnym stylu rozprawił się z Mateuszem Wojtasińskim, odnosząc bezapelacyjne zwycięstwo 5:0. I wreszcie, w kwietniu 2021 roku, nadszedł długo wyczekiwany moment dalszej rywalizacji o wyjazd na igrzyska do Tokio. Damian pokonał w Paryżu Milana Fodora z Węgier, dzięki czemu uzyskał kwalifikację do turnieju olimpijskiego.
Durkacz miał ogromne nadzieje na medal. Los zestawił go z Gabiłem Mamiedowem, który do starcia z Polakiem przystępował jako wicemistrz Europy. Pięściarz z Knurowa stanął więc przed sporym wyzwaniem, ale zaczął z animuszem. Szybko jednak role się odwróciły, dominującą stroną w walce zaczął być Rosjanin, który w drugiej rundzie prawie rozbił Damiana. Werdykt mógł być tylko jeden – pewne zwycięstwo Mamiedowa.
A Damian? Mimo że odpadł już w pierwszym olimpijskim pojedynku, nie załamał się. Dostrzegł swoje błędy, pochylił się też nad formą rywala, z którym zresztą sparował przed igrzyskami. – Ale na przygotowaniach często najlepsi nie pokazują pełni możliwości – przyznał po swojej porażce na ringu w Tokio.
I ruszył w wir treningów, by na kolejnym turnieju olimpijskim zaprezentować się lepiej.
Zawodowstwo? Najpierw medal na igrzyskach!
Po powrocie z Japonii Durkaczowi zależało, by jak dobrze pokazać się na nadchodzących mistrzostwach świata. Zaliczył jednak falstart, choć zadanie znowu miał niełatwe – w drugim starciu na imprezie rozgrywanej w Belgradzie przegrał z utalentowanym Ablaichanem Żusupowem z Kazachstanu. Ale mimo tego rok 2021 pięściarz z Knurowa zakończył w korzystny dla siebie sposób, zostając kolejny raz mistrzem kraju. Na jego drodze w finałowym pojedynku stanął nie kto inny, jak wspomniany już Mateusz Polski.
Durkacz zmienił kategorię wagową, przechodząc do limitu 67 kg, a trenerem kadry narodowej został Wojciech Bartnik. I oczywiście w dalszym ciągu Damian mógł liczyć na powołania, będąc jednym z najważniejszych nazwisk w polskim boksie olimpijskim. Współpraca przyniosła efekty w postaci złotego medalu na turnieju w Usti nad Łabą. Było to jednak przetarcie przed kluczową w 2022 roku imprezą – mistrzostwami Europy. Tam niestety Durkacz odpadł już na etapie ćwierćfinału.
W dalszym jednak ciągu doskonale radził sobie na polskich ringach. Dominował m.in. w Mielcu na mistrzostwach U-23, wygrywał także na turniejach w Kielcach czy Zabrzu. Jego dobre występy nie uszły uwadze promotorów, którzy ostrzyli sobie zęby na świetnie rokującego zawodnika.
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
Mogli jednak tylko o tym pomarzyć, bo Durkacz twardo obstawiał przy swoim, czyli pozostaniu w boksie amatorskim. Skąd taka decyzja? Zapytaliśmy o to Mateusza Polskiego, który przez kilkanaście lat również nie chciał przejść na zawodowstwo:
– Medal olimpijski. To było moje marzenie, które zawsze chciałem spełnić i myślę, że u Damiana jest tak samo. Decydują też kwestie indywidualne. Mnie urodziła się córeczka i chciałem pozostać częściej w domu, nie chciałem już wyjeżdżać tak często na kadrę, żeby nie ominąć rozwoju mojego dziecka, tych pięknych chwil. Oczywiście, dostawałem dobre propozycje przejścia na zawodowstwo, gdzie ostatecznie mnie to skusiło. W boksie zawodowym w roku robisz 5-6 walk, a w olimpijskim ciągle jesteś w gazie, przez cały rok, to są częste wyjazdy na obozy, turnieje. Boksowałem w kadrze już 12 lat i pomyślałem, że czas na zmiany, coś nowego – tłumaczy Polski, który na zawodowych ringach przegrał tylko raz – z Janem Lodzikiem, na którym w czerwcu tego roku wziął rewanż.
Mateusz Polski podczas walki w ringu w 2021 roku. Fot. Newspix
Wraz z początkiem 2024 trenerem reprezentacji olimpijskiej został utytułowany były pięściarz, Grzegorz Proksa. I to już pod jego wodzą Durkacz poleciał do Tajlandii na turniej kwalifikacyjny do igrzysk w Paryżu. Obecny był tam także stały trener Damiana, Ireneusz Przywara.
Jak wypadła współpraca na samym jej początku? Modelowo.
Pierwszym rywalem Polaka w Bangkoku był Jhonny Fernandez. Dobrze znany zresztą Damianowi, bo ten ćwiczył z nim na treningach tzw. zadaniówki. Rzutowało to na walkę – mądrze ruszający się po ringu Durkacz umiejętnie unikał silnych ciosów rywala, który ostatecznie starcie przegrał. Kolejnym przeciwnikiem był Sarkhan Alijew. Jego natomiast pięściarz z Knurowa miał okazję pokonać wcześniej w Pucharze Europy. I na turnieju w stolicy Tajlandii także rozprawił się z nim bez większych problemów.
Do uzyskania przepustki na igrzyska w Paryżu niezbędnych było jednak aż pięć zwycięstw. Durkaczowi udało się wygrać trzecią walkę z Chińczykiem Boxiongiem Zhangiem. I, jak to zwykle bywa, najtrudniejsze czekało na końcu. Najpierw przeszkodą był Wanderson Oliveira. Silny Brazylijczyk w przeszłości udowadniał moc swojego uderzenia Polakowi, pokonując go w Sofii w 2020 roku. Tym razem jednak Durkacz wziął udany rewanż na swoim pogromcy, dobrze rozgrywając przeciwnika taktycznie.
W finałowym starciu na Damiana czekał Jorge Cuellar.
Walka przeciwko Kubańczykowi to pokaz boksu w wykonaniu pięściarza z Knurowa. I co istotne, było w jego ringowych poczynaniach widać rękę trenera Proksy. Reprezentant Polski był przede wszystkim bardzo szybki, mobilny, świetnie się poruszał. Potwierdzało się to, na co sam zwracał wcześniej uwagę, mówiąc o tym, że praca na nogach to jeden z jego najważniejszych atutów.
Damian boksował z nisko opuszczonymi rękami, doskonale czując dystans. Cuellar nie mógł w żaden sposób zagrozić Durkaczowi, a ten kontynuował mądre, rozważne prowadzenie walki na swoją korzyść. Widowiskowe uniki i kontry przy fenomenalnej szybkości dały zawodnikowi z Knurowa zwycięstwo jednogłośną decyzją, a przy okazji bilet do Paryża.
Do Francji po życiowy sukces
Efekty współpracy pięściarza ze sztabem szkoleniowym są na ten moment bardzo obiecujące. Oprócz Proksy i Przywary, w przygotowaniach Polaka do nadchodzących igrzysk bierze również udział doświadczony trener, Fiodor Łapin, a także fizjoterapeuta kadry narodowej, Dominik Kęska. I to właśnie z ostatnim członkiem olimpijskiego zespołu udało nam się porozmawiać o formie Damiana Durkacza, gdy ten znajdował się już na kadrowym obozie we Francji:
– Przygotowania przebiegają bardzo dobrze. Ośrodek, w którym się znajdujemy, idealnie spełnia swoje zadanie. Mamy dostęp do kilku siłowni, nowoczesnej bieżni i odnowy biologicznej. Aura jest również bardzo sprzyjająca. Temperatura 24-27 stopni jest w sam raz. Cisza i spokój. Porównując to do zgrupowania i turnieju kwalifikacyjnego w Bangkoku, z mojej perspektywy jest dużo bardziej komfortowo. Tam było 38 stopni, wilgotność 85%, zgiełk i hałas. Tu mamy ciszę, spokój i brak niepotrzebnych bodźców zewnętrznych, które mogą utrudniać regenerację i przygotowania. Wszystko jest na miejscu. Nic nas nie rozprasza. Pozostaje tylko trenować i regenerować się pomiędzy kolejnymi treningami – zdradził nam wówczas Kęska.
We francuskim Nancy fizjoterapeuta kadry olimpijskiej miał ponadto okazję znacznie lepiej poznać Durkacza prywatnie. I potwierdza słowa Mateusza Polskiego, który określił Damiana jako skromnego, pracowitego, ale jednocześnie twardo stąpającego po ziemi człowieka.
– Jest liderem kadry. Daje fajną równowagę w ekipie. Może być przykładem dla innych, gdyż jest bardzo pracowity. Ale ma też w sobie bardzo dużo luzu. To taki śmieszek. Wynika to z tego, że jego ta ciężka praca sportowa, jaką wykonuje, nie przytłacza, nie męczy. On to kocha robić. Dlatego też czerpie z tego radość. Widać, że po prostu kręci go boks. Jemu ogrywanie przeciwników sprawia dużo radości. Damian ma też zadziorną naturę, a to konieczne w tym sporcie. Musisz być trochę niegrzeczny – w dobrym tego słowa znaczeniu. Musisz chcieć wygrać, co wbrew pozorom nie jest takie oczywiste. Bardzo dużo czasu spędzamy razem. To by nie działało, gdybyśmy się po ludzku nie lubili. No cóż, ja tych chłopaków uwielbiam. Myślę, że tworzymy fajny team, który jest dopiero na początku drogi ku dużym sukcesom – przyznaje Kęska, który ma nadzieję na powrót z Paryża przynajmniej z jednym medalem olimpijskim.
A szanse na to będą w przypadku panów dwie – oprócz Durkacza kwalifikację na igrzyska wywalczył również Mateusz Bereźnicki, który występuje w kategorii do 92 kg. Sam fakt obecności drugiego pięściarza w obozie przygotowawczym jest według Dominika Kęski bardzo istotny. Ale fizjoterapeuta kadry wskazuje również na doświadczenie Damiana, które zebrał w Tokio. I choć turniej olimpijski w Japonii nie był dla niego dobry pod względem wyniku, to faktycznie, jako zawodnik Durkacz miał wyjątkową okazję, by oswoić się z aurą wokół igrzysk i dodatkową presją, która im towarzyszy.
Damian Durkacz (71 kg) i Mateusz Bereźnicki (92 kg) przygotowują się do Igrzysk Olimpijskich podczas zgrupowania we Francji, trenując z Mistrzami Świata i Olimpijskimi. 🇵🇱🥊
– Przebywamy w Ośrodku Olimpijskim w Nancy, gdzie trenują bokserzy z blisko 20 krajów – mówi trener Proksa pic.twitter.com/cvOxcjsLkQ— Polski Związek Bokserski (@PolskiZwiazek) July 11, 2024
– Jeśli chodzi o doświadczenie Damiana z Tokio, to z pewnością będzie mu dzięki temu łatwiej w Paryżu. Klimat również będzie bardziej sprzyjający. Pamiętajmy, że w Japonii jako jedyny pięściarz reprezentował Polskę. Teraz będzie z nim Mateusz. Jedziemy też zgraną ekipą trenerską. Jest trener kadry Grzegorz Proksa, trener Fiodor Łapin, który ma ogromne doświadczenie. I jest z nami także Irek Przywara, znający Damiana od dziecka. No i jestem również ja – fizjoterapeuta, co nie było dawniej normą. Damian startuje w innej kategorii wagowej, bardziej naturalnej dla niego. Nie musi zbijać drastycznie wagi, przez co myślę, że lepiej wykorzysta swoje atuty – dodaje Dominik Kęska.
Patrząc na styl, w jakim przez turniej kwalifikacyjny w Bangkoku przeszedł Durkacz, można być dobrej myśli, jeśli chodzi o jego start na igrzyskach. Jasne, że będzie to piekielnie trudne. Pewnie, że rywale to pięściarze z najwyższej światowej półki boksu olimpijskiego. I oczywiście, nie warto też pompować balonika. Trzeba jednak mieć na uwadze postęp, jaki zrobił Damian na przestrzeni ostatnich lat. Widać ponadto, że świetnie czuje się w narodowej kadrze, ma komfort trenowania z doświadczonym, doskonale przygotowanym sztabem, który jednocześnie dobrze dogaduje się z pięściarzem.
Być może to, że Durkacz nie przeszedł na zawodowstwo, skupiając się na wywalczeniu medalu olimpijskiego, będzie przełomowe nie tylko dla jego dalszej kariery, ale i historii polskiego boksu. Wszak na krążek z igrzysk czekamy już w tej dyscyplinie 32 lata.
– Kibicom mogę doradzić, by trzymali mocno kciuki za Damiana! Jedzie tam walczyć o najwyższe cele i będzie o ten cel rywalizował z elitą. Jest w gronie dwudziestu najlepszych pięściarzy na świecie w swojej kategorii. Będzie świetnie przygotowany i wiem, że da z siebie wszystko. Z ekscytacją wyczekujemy losowania i pierwszego pojedynku. Będziemy przygotowani na sto procent – zapewnia Kęska.
Czy to jednak wystarczy, by przełamać złą passę biało-czerwonych pięściarzy na igrzyskach? Pozostaje wierzyć i – zgodnie z zaleceniami kadrowego fizjoterapeuty – trzymać za Durkacza kciuki.
A tym samym za cały polski boks, któremu zdecydowanie przydałby się wreszcie kolejny medalista olimpijski.
BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI
Fot. Newspix.pl
Czytaj więcej o boksie:
- Okolie niczym mroczny lord, Różański załamany po klęsce. Reportaż z Rzeszowa
- Najlepszy na lata lub na… chwilę. Historie niekwestionowanych mistrzów w boksie
- Herbie Hide i najszybsza obrona pasa wagi ciężkiej w historii
- Próba samobójcza, uzależnienia i przyjaciel z kartelu. Mroczne strony Tysona Fury’ego
- Oleksandr Usyk. Tańczący z gigantami