Reklama

Iga Świątek w trzeciej rundzie Wimbledonu

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

04 lipca 2024, 19:46 • 3 min czytania 3 komentarze

Po odpadnięciu – w dodatku z kontuzją – Huberta Hurkacza już w II rundzie Wimbledonu, liczyliśmy na to, że to koniec przykrych niespodzianek na dziś. I faktycznie, Iga Świątek, choć nie miała najłatwiejszej rywalki, to poradziła sobie z Petrą Martić w dwóch setach. Choć wcale nie grała swojego najlepszego tenisa.

Iga Świątek w trzeciej rundzie Wimbledonu

Petra Martić? Przede wszystkim doświadczenie. 33 lata na karku, setki rozegranych meczów. Kiedyś 14. zawodniczka świata, która w każdym turnieju wielkoszlemowym doszła co najmniej do IV rundy. A to wcale – wbrew pozorom – nie tak łatwa sztuka. Martić to też tenisistka wysoka, dysponująca dobrym podaniem i potrafiąca grać szybko oraz mocno. A więc w teorii taka, której trawa powinna odpowiadać i w sumie to zdaje się, że tak jest – inna sprawa, że Chorwatce tak naprawdę żadna nawierzchnia nie przeszkadza.

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl

Przeszkadza za to Iga Świątek. Mierzyły się ze sobą bowiem trzykrotnie i zawsze lepsza była Polka. I to na każdej nawierzchni. Na trawie zagrały rok temu, w trzeciej rundzie Wimbledonu. Polka wygrała wtedy 6:2, 7:5. A więc nie gładko, ale też nie z przesadnymi problemami. Wiemy też, że potem poszła za ciosem i osiągnęła najlepszy wynik w karierze na wimbledońskiej trawie, czyli ćwierćfinał.

W tym sezonie pewnie celuje w podobny – a może lepszy – rezultat. I znów to Martić stanęła jej na drodze.

Reklama

Czy był to ciekawy mecz? No nie do końca. Gry było w nim stosunkowo mało, Petra dużo wymian skracała (od pewnego momentu jeszcze bardziej, bo w połowie I seta zaliczyła interwencję medyczną), unikała biegania i dłuższego przebijania. Z kolei Iga nieco psuła, nie wszystko w jej grze funkcjonowało idealnie, ba, cały mecz wydawał się poszukiwaniem przez Polkę jej optymalnej dyspozycji. Zwłaszcza na forehandzie, który bywał loterią – raz trafiała idealnie, raz wyrzucała.

Niemniej, mimo wszystkich tych problemów, Polka grała po prostu lepiej od rywalki, bo tak to już jest, że Iga grająca na 50 procent możliwości nadal jest w stanie wygrać z większością tenisistek świata. I dziś właśnie to pokazała. W pierwszym secie długo obie grały jak równa z równą, ale w decydującym gemie Petrze zabrakło opanowania, a Polka z tego skorzystała. Wypracowała sobie piłkę setową i chwilę później faktycznie prowadziła 1:0. Druga partia miała bardzo podobny przebieg – do stanu 4:3 dla Igi było bez przełamań, a nawet break pointów. A potem Martić, mimo że prowadziła już 40:0, popełniła kilka błędów, dała się zaskoczyć Idze przy paru innych punktach i efekt był taki, że Polka ją przełamała.

Pozostało więc tylko wyserwować sobie mecz. Iga zrobiła to na pewniaka, do zera. W kolejny meczu zmierzy się z Kazaszką Julią Putincewą, 35. zawodniczką świata.

Iga Świątek – Petra Martić 6:4, 6:3

Reklama

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Tenis

Komentarze

3 komentarze

Loading...