Jak donosi Szymon Jadczak z „WP Sportowe Fakty” Radosław Gilewicz został skazany prawomocnym wyrokiem za próbę oszustwa medycznego. Były reprezentant Polski, a obecnie komentator sportowy, chciał wyłudzić pieniądze z odszkodowania.
Do zdarzenia doszło w lipcu 2020 roku. Radosław Gilewicz, schodząc ze schodów, poślizgnął się i uderzył barkiem w balustradę. Z bolącą ręką wybrał się do lokalnej przychodni, gdzie po wykonaniu zdjęcia RTG, stwierdzono niegroźny uraz barku. Nie tego oczekiwał były reprezentant Polski, dlatego udał się do zaznajomionego ortopedy Bogumiła P., który nie tylko trudnił się leczeniem ludzi, ale również pomagał im wyłudzać pieniądze od ubezpieczycieli, fałszując problemy zdrowotne swoich pacjentów. Tak było też z Gilewiczem.
Rozpoznanie byłego napastnika, a obecnie komentatora, wykazało złamanie barku z przemieszczeniem. Z tego powodu wystąpił do ubezpieczyciela – firmy Saltus o odszkodowanie w wysokości 30 tys. złotych. Wtedy zaczęły się problemy Gilewicza, który w momencie popełnienia przestępstwa pozostawał asystentem Jerzego Brzęczka w sztabie reprezentacji Polski.
– Lekarz orzecznik Saltusa zmiażdżył wniosek Gilewicza. Po pierwsze uznał, że wygojenie złamania uwidocznionego na zdjęciu byłoby niemożliwe bez pozostawienia zmian pourazowych. Po drugie proces leczenia przez lekarza Bogumiła P. jest niewiarygodny, m.in. z powodu braku kolejnych zdjęć kontrolnych. Po trzecie zdjęcie dostarczone przez Gilewicza było zrobione w nieprofesjonalnym formacie, a szpital, który miał go zrobić, nic o tym nie wiedział. A na koniec były piłkarz odmówił poddania się badaniom weryfikującym. Ubezpieczyciel odmówił wypłaty ubezpieczenia, a w lipcu 2022 r. prokurator postanowił postawić Radosławowi Gilewiczowi zarzuty oszustwa i posługiwania się dokumentami stwierdzającymi nieprawdę – przedstawił wszystko w swoim artykule Szymon Jadczak z „WP Sportowe Fakty”.
Gilewicz początkowo nie przyznawał się do winy, ale na kolejnej rozprawie powiedział, że do oszustwa został namówiony przez kolegę. Sąd w Tychach skazał go na 40 tys. zł grzywny i zwrot kosztów procesu. Wyrok uprawomocnił się 23 stycznia 2024 r. Były piłkarz udzielił komentarza w tej sprawie, twierdząc, „że ubolewa, że sprawy przybrały taki obrót, i żałuje tego, co zrobił. Dodaje, że złożył obszerne wyjaśnienia w sprawie i starał się pomóc śledczym w jej wyjaśnieniu. Podkreśla, że nie wzbogacił się w ten sposób ani o złotówkę. I dodaje, że uwikłał się w tę historię ze względu na ograniczenia w leczeniu i badaniach diagnostycznych wynikające z pandemii COVID-19.”
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Milik – historia tragiczna
- Buksa: Celem powinien być puchar i nie ma tutaj grama ironii
- Wielki Boruc, przeklęty Webb i pęknięty balonik. Polska, Beenhakker i EURO 2008
Fot. Newspix