Reklama

Mykolas i Kristjan. Następca mistrza i kolos o twarzy informatyka

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

08 czerwca 2024, 10:43 • 7 min czytania 2 komentarze

Pierwszy z nich ma 21 lat, w tym roku zdominował rzut dyskiem, pobił długowieczny rekord świata, a do Rzymu przybył jako obrońca tytułu mistrza Europy. Tym samym kontynuuje rodzinną tradycję, bowiem jego ojciec był dwukrotnym mistrzem olimpijskim w tej samej konkurencji. Drugi posiada znakomite warunki fizyczne (mierzy aż 206 cm), choć z twarzy wygląda bardziej jak student informatyki, niż sportowiec. Zdążył już jednak wywalczyć tytuł mistrza świata, a wczoraj dość niespodziewanie zgarnął złoto mistrzostw Europy. Mykolas Alekna i Kristjan Ceh. Ich rywalizacją pierwszego dnia mistrzostw żył cały lekkoatletyczny świat. Nie ma bowiem wątpliwości, że Litwin i Słoweniec zawładną konkurencją Piotra Małachowskiego na długie lata. I pewnie ustanowią przy okazji kilka niezłych rekordów.

Mykolas i Kristjan. Następca mistrza i kolos o twarzy informatyka

Uwielbiamy oglądać dominatorów. Herosów, potrafiących w wielkim stylu pokonać wszystko i wszystkich. Do tego stopnia, że w każdym występie bardziej niż z rywalami, stawiają czoła własnym granicom, biją kolejne rekordy. Tacy ludzie posiadają rzesze sympatyków, ale zarazem pokaźną grupę antyfanów, którzy tylko czekają na ich pomyłkę. Jednak najlepsza kombinacja następuje wtedy, kiedy sport posiada dwóch (lub więcej) równorzędnych herosów. Taka rywalizacja napędza potrafi napędzić całą dyscyplinę. Leo Messi i Cristiano Ronaldo w piłce nożnej. Roger Federer i Rafa Nadal w tenisie (do których oczywiście później dołączył Novak Djoković). Magic Johnson i Larry Bird. Przykłady można mnożyć.

W rzucie dyskiem przed laty też mieliśmy kilku znakomitych zawodników. Virgilijus Alekna w Sydney i Atenach zdobywał mistrzostwo olimpijskie. Gerd Kanter dokonywał tego w Pekinie, a Robert Harting ozłocił się w Londynie. Nie zapominajmy też o naszym Piotrze Małachowskim, który dwa razy zdobywał olimpijskie srebro, a w 2015 roku zostawał mistrzem świata. Oni wszyscy ze sobą rywalizowali.

Później nastała dominacja Daniela Stahla. Szwed długo był bezkonkurencyjny w męskim dysku. Wręcz brakowało mu w tym wszystkim wielkiego rywala. Niczym jego rodak, Mondo Duplantis, Daniel zwyciężał wszędzie.

Reklama

Do czasu, aż wyrosło dwóch zawodników, którzy stali się jeszcze więksi.

NASTĘPCA

Ma 21 lat. Jak na dyskobola jest jeszcze dzieckiem, bowiem w takich konkurencjach szczyt formy przychodzi dopiero wtedy, kiedy sportowiec zbliża się do trzydziestki. Na ten temat mógłby mu coś poopowiadać… jego ojciec, Virgilijus. Tak, ten sam wspomniany już dwukrotny mistrz olimpijski z Litwy. Dziś Virgilijus jest posłem w litewskim parlamencie, ale w kole do rzutu dyskiem pozostawił godnego następcę.

Mykolas wprawdzie jest nieco niższy od ojca, ale ze wzrostem 196 centymetrów trudno nazwać go ułomkiem. Już w ubiegłych sezonach Litwin zdradzał swój ogromny potencjał, kiedy jego rzuty zapewniały mu medale mistrzostw świata w Eugene i Budapeszcie. Jednak wówczas w kole byli od niego lepsi.

Aż nastał rok 2024, który Litwin totalnie zdominował. Alekna od pierwszych rzutów wygrywał wszystko i wszędzie. A rozpoczął od prawdziwego trzęsienia ziemi w dysku. Pobił bowiem najdłużej utrzymujący się rekord lekkoatletyczny wśród mężczyzn – 74,08 m, które w 1986 roku rzucił Jurgen Schult. Mykolas posłał dysk na 74,35 m! I jasne, możemy mówić, że dokonał tego dosłownie w szczerym polu, a nie na stadionie. Że pomagał mu wiatr, na który też trochę czekano. To wszystko prawda. Ale i tak trudno tego rezultatu nie docenić. Może Aleknie pomagał wiatr. Lecz Schultowi, reprezentantowi ówczesnego NRD, prawdopodobnie pomagało wiele innych rzeczy…

Do Rzymu 21-letni Ltwin przyjechał więc jako wielki faworyt. Zresztą bronił tu tytułu wywalczonego dwa lata temu w Monachium. – Te mistrzostwa są dla mnie ważne. Oczywiście nie tak, jak igrzyska olimpijskie, ale wciąż chciałbym wygrać te zawody i obronić tytuł – powiedział po kwalifikacjach, kiedy udało mi się zamienić z nim parę słów.

A kwalifikacje wygrał bez trudu, zapewniając sobie udział w finale już w pierwszym rzucie. To sprawiło, że Mykolas był głównym kandydatem do złota. Nawet pomimo sypiącego się koła, które było typowo włoską robotą. Już po sesji eliminacyjnej zaczęła się w nim robić dziura, co mogło wpływać na komfort rzutów.

Reklama

– To będą bardzo specyficzne zawody, bo wieczorem już mamy finał, więc zależy, jak kto zareaguje na taką sytuację. To jest chyba to pierwsza w historii imprezy mistrzowskiej taka sytuacja, że w dysku mamy eliminacje i finał w ten sam dzień. Kto zostawi najwięcej energii na wieczór, ten wygra. Ale myślę, że Alekna jest takim tutaj pewniaczkiem. Ceh trochę się gubi, więc w jego przypadku może być różnie. Stahl jest stabilny, ale nie prezentuje jakiejś rewelacyjnej formy. Będzie ciekawie, mogą być niespodzianki, ale jakbym miał typować kogoś do złota, to wskazałbym Aleknę – mówił dziennikarzom po kwalifikacjach polski dyskobol, Robert Urbanek.

Tym samym Mykolas mógł poprawić kolejny rezultat swojego ojca. Virgilijus w swoim dorobku posiada bowiem jeden tytuł mistrza Europy. Wczoraj w Rzymie jego potomek mógł wywalczyć dla siebie drugie złoto.

– Tak naprawdę, to nie myślę o osiągnięciach swojego taty. Oczywiście mam ogromne szczęście, że posiadam takiego ojca, jednak nie zwracam uwagi na historię. Po prostu staram się rzucać tak daleko, jak to tylko możliwe – powiedział mi 21-latek.

KOLOS O TWARZY INFORMATYKA

– Trudno mi się porównywać do Kristjana. Na tym poziomie wszyscy jesteśmy świetnymi sportowcami. Może jestem szybszy w kole, ale on jest naprawdę wysoki i tak samo utalentowany – wyrażał się z szacunkiem o Cehu Mykolas.

O Słoweńcu jeszcze po porannych eliminacjach było cicho. Owszem, kilka lat wcześniej to on był typowany jako kandydat do tego, by poprawić wspomniany już rekord świata Jurgena Schulta. W końcu w wieku 23 lat zostawał mistrzem świata. Wtedy wszyscy myśleli, że jeżeli ten kolos z biegiem czasu się rozwinie, to zmiecie całą konkurencję.

Kristjan Ceh posiada bowiem perfekcyjne warunki ku temu, by panować w rzucie dyskiem. Mierzy aż 206 centymetrów wzrostu. Przy tym jak na swoje gabaryty jest naprawdę szybki w kole. Chociaż celowo nie używam słowa „agresywny”, bo pomimo rozmiarów Słoweńca, nie ma drugiego określenia, które tak bardzo nie pasowałoby do jego aparycji. 25-latek jest bowiem bardzo serdecznym człowiekiem, a w okularach z szerokimi oprawkami prezentuje się raczej jak programista. Dobry chłopak z sąsiedztwa, który naprawi telewizor, pomoże przeinstalować Windowsa, a w razie konieczności – wniesie lodówkę na piąte piętro. Sam. Taszcząc sprzęt pod pachą.

Ludzie którzy wieszczyli, że Słoweniec jest zdolny do rzeczy wielkich, w zasadzie się nie mylili. Kristjan bowiem z roku na rok notuje progres. Jego najlepsze wyniki w kolejnych pięciu latach to: 68,75, 70,35, 71,27, 71,86 i 70,48. Pamiętajmy przy tym, że obecny sezon dopiero się rozkręca, więc prawdopodobnie Ceh poprawi ten ostatni rezultat.

RZYM ROZGRZAŁ PARYŻ

To, że o Kristjanie nie mówiło się aż tyle w 2024 roku, jest sprawką… Alekny. To Litwinowi, ze względu na pobicie przez niego rekordu świata i seryjne zwycięstwa, poświęcano najwięcej czasu. Inni w tym roku byli tylko tłem.

Wydawało się, że sytuacja w Rzymie nie ulegnie zmianie. Alekna w kwalifikacjach rzucił w pierwszej próbie 67,50 metra i mógł już myśleć o wieczornych zmaganiach. Ceh zajął w nich drugie miejsce, ale z rezultatem wynoszącym zaledwie 65,64 m. Wszystko wskazywało zatem na to, że do niespodzianki nie dojdzie, a przewidywania Roberta Urbanka się sprawdzą.

Tymczasem w drugiej próbie Słoweniec posłał dysk na odległość 68,08, czym postawił Litwina pod ścianą! Mykolas nie znalazł na tę próbę odpowiedzi. Owszem, starał się, ale ostatecznie nie mógł wstrzelić na tyle, na ile potrafi. Mało tego, rezultat 67,48 zapewnił mu dopiero trzecie miejsce, bowiem w piątej kolejce wyprzedził go Austriak Lukas Weißhaidinger.

Po zawodach Alekna był zły na siebie, że konkurs potoczył się w ten sposób. Nie miał zamiaru jednak narzekać na stan koła.

– Ceh oddał dobry rzut na 68 metrów, ale wierzyłem, że mogę go pokonać. W połowie konkursu mentalnie przeszedłem długą drogę – powiedział Alekna, który po porażce nie był najbardziej rozmowną osobą na świecie.

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl

– Nie mam zastrzeżeń co do stanu koła, dla mnie było bardzo dobre. Owszem, w kwalifikacjach było zakurzone i trochę się ślizgało, ale jak je wyczyścili, było wszystko w porządku – mówił z kolei Ceh. – Czułem się dziś naprawdę dobrze. Myślę, że byłem stabilny technicznie, co pozwoliło mi rzucać kilka razy ponad 67 metrów. Dziś 68 wystarczyło do zwycięstwa, więc jestem bardzo zadowolony z zawodów.

W naszej rozmowie nie mogło zabraknąć tematu Alekny, którego Kristjanowi w tym roku wreszcie udało się pokonać.

– W tym sezonie to Mykolas jest człowiekiem, którego każdy chce pobić. Jest rekordzistą świata, jego forma jest najstabilniejsza, regularnie pozwala mu rzucać ponad 70 metrów. Ale ja też lubię zwracać na siebie uwagę, żywię się tym! Więc kiedy cała atencja była skupiona na Mykolasie, byłem bardzo głodny sukcesu. Chciałem wygrać, żeby pokazać: hej, ja też tu jestem, nie zapomnijcie o mnie! Dziś mi się to udało – mówił uradowany Ceh.

– Myślę, że ten brązowy medal da mi jeszcze więcej motywacji przed igrzyskami w Paryżu. Otrzymałem tutaj bardzo cenną lekcję –powiedział z kolei Alekna.

I pozostaje trzymać obu dyskoboli za słowo. Przez rozstrzygnięcia w Rzymie, rywalizacja o olimpijskie złoto w Paryżu nabierze jeszcze większych rumieńców.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o lekkoatletycznych ME w Rzymie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Małecki: Od początku mówiłem, że sztuczna inteligencja nie sprawdzi się w piłce nożnej

Bartosz Lodko
5
Małecki: Od początku mówiłem, że sztuczna inteligencja nie sprawdzi się w piłce nożnej

Lekkoatletyka

1 liga

Małecki: Od początku mówiłem, że sztuczna inteligencja nie sprawdzi się w piłce nożnej

Bartosz Lodko
5
Małecki: Od początku mówiłem, że sztuczna inteligencja nie sprawdzi się w piłce nożnej
Ekstraklasa

Trela: Plusy wąskiej kadry. Czy Pogoń Szczecin brak transferów przekuje w atut?

Michał Trela
2
Trela: Plusy wąskiej kadry. Czy Pogoń Szczecin brak transferów przekuje w atut?

Komentarze

2 komentarze

Loading...