18:14. Takim stosunkiem frejmów Kyren Wilson pokonał Jaka Jonesa – sensację tegorocznych mistrzostw świata w snookerze – i zdobył swój pierwszy tytuł mistrza świata. – To mistrzostwo to mnóstwo poświęceń – mówił po meczu „The Warrior”.
Finałowy mecz tegorocznych mistrzostw przebiegał tak, że im dalej w kolejne sesje, tym gra stawała się bardziej wyrównana. W pierwszej sesji Jones właściwie nie istniał, przegrywał już 0:7, ostatecznie ugrał tylko honorowego frejma na jej zakończenie. W drugiej minimalnie straty do Wilsona zmniejszył, a potem obaj wygrywali to po jednym, to po dwa frejmy, ale stale w tym samym schemacie, czyli na przemian. Stąd Kyren ostatecznie utrzymywał przewagę pięciu partii i zdawał się pewnie zmierzać po mistrzostwo świata w swojej drugiej próbie. Pierwszą – w 2020 roku – wyraźnie przegrał ze znakomicie dysponowanym wówczas Ronniem O’Sullivanem.
Teraz naprzeciwko siebie miał człowieka, dla którego był to pierwszy finał… jakiegokolwiek turnieju rankingowego. Jak Jones tylko raz grał wcześniej w półfinale i to w stosunkowo małym Gibraltar Open. Ale już w zeszłym roku, w debiutankim występie w Crucible Theatre, dotarł do ćwierćfinału. W tym sezonie znacznie przebił to osiągnięcie. I możliwe, że gdyby nie kiepski początek meczu, to byłby w stanie nawet wywalczyć mistrzostwo. W końcówce grał bowiem znakomicie.
CZYTAJ TEŻ: „NIE OCZEKIWAŁEM TAKIEGO SUKCESU”. SKĄD SIĘ WZIĄŁ JAK JONES?
Od stanu 11:17 – gdy Wilsonowi został tylko frejm do tytułu – Jak zaczął grać odważniej, a przy tym skuteczniej. Wygrał trzy kolejne partie, w jednej atakował nawet maksa, ale przy trudnym układzie poległ tuż przed przebiciem granicy stu punktów. W ostatniej partii obaj kilka razy podchodzili do stołu, wreszcie jednak szansę, jaką dostał, wykorzystał bardziej doświadczony z nich, który tuż po wbiciu bili na punktową przewagę głośno krzyknął, za co potem… przepraszał rywala. Bo mecz był właściwie jeszcze nieskończony, dopiero kilka chwil później Wilson mógł się w pełni ucieszyć z wywalczonego tytułu.
A Jak Jones i tak powinien być dumny z tego, co osiągnął. Zresztą w rozmowie po spotkaniu nie wydawał się smutny.
– Gratuluję Kyrenowi i jego rodzinie, wszyscy na to zasłużyli. Jeśli ktokolwiek zasługuje na ten sukces, to właśnie on – mówił Walijczyk. – Dla mnie to był niewiarygodny turniej. Miesiąc temu męczyłem się przecież w pierwszym meczu kwalifikacji. Przed ostatnią sesją? Nie miałem zbyt wiele wiary. Myślałem tylko, że spróbuję dać z siebie, co mam najlepszego. Kiedy grasz z kimś takim, jak Kyren, który jest niezwykle solidny, nie jest łatwo. Dziś nie było mi dane wygrać. Jak ten sukces zmieni moją karierę? Mam nadzieję, że na dobre i że pójdę do przodu. (śmiech) Chcę podziękować mamie, tacie i mojej żonie. Moja mama przyjechała zresztą po pierwszy raz w życiu na mój mecz. Tata z kolei był na każdym meczu. Bardzo mnie wspierali. Chcę dedykować ten sukces im.
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
Kyren Wilson z kolei – który do tej pory rozgrywał stosunkowo kiepski sezon – podczas wywiadu ocierał łzy wzruszenia. Trudno mu się jednak dziwić. Długo pracował i czekał na taki właśnie sukces.
– Czy jesteś w stanie zrozumieć, jak zawstydzające by to było, gdybym przegrał ten mecz na oczach własnych dzieci [Kyren ma dwóch synów – przyp. red.], mając taką przewagę po pierwszej serii? To mistrzostwo to mnóstwo poświęceń: zastawiony dom, wzięta hipotyka, tak rodzice finansowali moją karierę. To zasługa moich bliskich, całej rodziny. […] Kiedyś powiedziałem, że więcej nie będę płakał publicznie, ale nie mogę się powstrzymać. Wspólnie z Jakiem przechodziliśmy przez juniorskie rangi, rozegraliśmy wiele sparingów już przed laty. To jego pierwszy finał i od razu finał mistrzostw świata. Jestem przekonany, że tu wróci – mówił Kyren.
„𝐓𝐡𝐞 𝐖𝐚𝐫𝐫𝐢𝐨𝐫” 🏆 pic.twitter.com/Zkfkk8KywV
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) May 6, 2024
Dziś może świętować. A za rok zmierzy się z „klątwą Crucible”. Odkąd to tam przeniosły się mistrzostwa świata – czyli roku 1977 – żaden „pierwszorazowy” mistrz nie obronił tytułu. W tym roku Luca Brecel – triumfator sprzed roku – odpadł już w pierwszej rundzie, choć częściowo z powodu choroby. Jak za rok zaprezentuje się Kyren? Pewnie będzie o tym myśleć dopiero za jakiś czas. Teraz czas na szampana.
Fot. Newspix