Reklama

Dlaczego Polacy nie powtórzą sukcesu z Tokio? Ruszają mistrzostwa sztafet

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

04 maja 2024, 13:47 • 12 min czytania 6 komentarzy

W dniach 4-5 maja – a licząc na polski czas, 5-6 maja w godzinach nocnych – odbędą się zawody, których wynik w przypadku większości sztafet zadecyduje o udziale w igrzyskach olimpijskich. World Ahletics Relays nazywane są wręcz nieoficjalnymi mistrzostwami świata biegów sztafetowych. Do Nassau na Bahamach udała się także mocna grupa polskich biegaczy. Lecz chociaż w wielu przypadkach mamy nadzieję na to, że nasi reprezentanci wywalczą bilety do Paryża, to z góry uprzedzamy: tam będzie już bardzo trudno o powtórkę z Tokio, gdzie polskie sztafety wywalczyły złoty i srebrny medal. Dlaczego?

Dlaczego Polacy nie powtórzą sukcesu z Tokio? Ruszają mistrzostwa sztafet

CZYM SĄ MISTRZOSTWA SZTAFET?

Na początek musicie poznać trochę historii tej imprezy. Ale obiecujemy – tylko trochę. Tak się bowiem składa, że historia mistrzostw sztafet jest krótka niczym lista sukcesów Mariusza Rumaka w Lechu Poznań. Wydarzenie wystartowało w 2014 roku w Nassau, gdzie rozegrano pierwsze trzy edycje. Czwarta odbyła się w japońskiej Jokohamie, a ostatnia na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Zatem w tym roku zawody powróciły do korzeni, czyli na Bahamy.

Czy te mistrzostwa same w sobie są prestiżową imprezą? Nie będziemy gadać wam bzdur i mówić, że czarne jest białe. Nie są. W gruncie rzeczy, już samo nazywanie jej mistrzostwami świata sztafet jest niepoprawne. Oficjalnie to nie są bowiem żadne mistrzostwa globu.

Określanie tak tego wydarzenia wynika chyba z dwóch kwestii. Po pierwsze, rzeczywiście występują tam najlepsze sztafety na świecie. Kwalifikacje do Nassau otrzymało osiem czołowych ekip w każdej konkurencji sztafetowej z mistrzostw świata z Budapesztu. Kolejne zespoły – do maksymalnego limitu 32 na konkurencję – miały szansę uzyskać wstęp do udziału w zawodach w terminie od 1 stycznia 2023 do 7 kwietnia 2024 roku. Po drugie, wiąże się z samą nazwą World Athletics Relays. Domorośli lingwiści mogą przetłumaczyć ten skrót na „Światowe sztafety lekkoatletyczne”, co sugeruje laikom, że to impreza rangi mistrzostw globu. Choć pierwsze dwa słowa po angielsku wzięły się po prostu od nazwy federacji.

Reklama

To może chociaż jest z tych występów dobra kasa? Tu, jak na standardy lekkiej atletyki, jest nawet nieźle. Licząc w tysiącach dolarów, zespoły od pierwszego do ósmego zarobią kolejno 40, 20, 10, 8, 6, 4, 3 i 2 tysiące zielonych. Dla porównania, wygrany występ indywidualny w serii cyklu Diamentowej Ligi wynosi 10 tysięcy dolarów.

Czyli wychodzi na to, że poza niezłym hajsem, nie ma się tam czym ekscytować?

Bynajmniej nie.

DO PARYŻA PRAWIE WYŁĄCZNIE PRZEZ BAHAMY

Dla każdego sportowca, który udał się do Nassau, najcenniejszą zdobyczą będzie bowiem kwalifikacja olimpijska. Co więcej, w tym sezonie World Athletics położyła mocny akcent na to, by reprezentacje uzyskiwały możliwość występu w Paryżu właśnie na Bahamach. W stolicy tego karaibskiego państwa rozegranych zostanie pięć konkurencji: 4 x 100 metrów kobiet i mężczyzn, 4 x 400 metrów pań i panów, a także sztafeta mieszana 4 x 400 m. Innymi słowy: wszystkie drużynowe dystansy sprinterskie, które zobaczymy w Paryżu.

Ale to jeszcze nie wszystko. W każdej z wymienionych konkurencji na igrzyskach wystąpi 16 zespołów. Z czego aż 14 miejsc będzie do wywalczenia w dniach 4-5 maja! Pozostałe dwa zostaną przydzielone zespołom będącym najwyżej w rankingu, które nie wywalczyły kwalifikacji na Bahamach. Taki podział możliwych do zdobycia miejsc sprawia, że do Nassau przyjechały najlepsze sztafety na świecie. Choć – z różnych względów – nie wszystkie w swoich możliwie najsilniejszych składach.

Reklama

A o tym, jak dokładnie wygląda system kwalifikacji olimpijskich sztafet w Nassau, na łamach TVP Sport opowiedział trener sztafety 4 x 400 m kobiet Aleksander Matusiński: – [4 maja] są cztery biegi eliminacyjne i pierwsze dwa zespoły z każdego biegu automatycznie kwalifikują się do finału i na igrzyska olimpijskie. Chcielibyśmy to załatwić już w pierwszym dniu. W drugim są tak zwane repasaże. Znowu sztafety są podzielone na trzy kolejne biegi i kolejne dwa pierwsze zespoły z każdego biegu awansują do igrzysk. Wiele zależy tak naprawdę od losowania, ale wierzę w dziewczyny, że już po pierwszym dniu będzie temat załatwiony.

Zatem możemy już poczuć prawdziwy klimat igrzysk olimpijskich. Być może nasi reprezentanci pojadą na nie poprzez repasaże. Ale zgodnie ze słowami trenera Matusińskiego, upragniony bilet do Paryża każda ze sztafet może wywalczyć już pierwszego dnia.

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

O co w takim razie będą rywalizować te reprezentacje, które 5 maja wystartują w finale? Przecież każda z nich będzie już miała zapewniony udział w igrzyskach. Wtedy do gry wchodzą wspomniane już powyżej gratyfikacje finansowe. Ale nie tylko. Czołowe ósemki poszczególnych konkurencji powalczą o rozstawienie torów na biegi w Paryżu. A to może być spory handicap nawet dla silniejszych sztafet, które w eliminacjach do igrzysk zwykły wystawiać rezerwowe składy.

POLSKIE NADZIEJE…

Wiemy, że w związku z możliwością uzyskania na Bahamach czternastu na szesnaście możliwych miejsc w każdej konkurencji, rywalizacja będzie spora. Z tego względu także Polacy podeszli do tematu sztafetowych zmagań bardzo poważnie, wystawiając dość mocny skład. Ale nie możliwie najmocniejszy.

Reprezentacja Polski na World Athletics Relays 2024:

Kobiety:

4 x 100 metrów

  • Kriscina Cimanouska
  • Martyna Kotwiła
  • Magdalena Niemczyk
  • Monika Romaszko
  • Magdalena Stefanowicz
  • Ewa Swoboda

4 x 400 metrów

  • Iga Baumgart-Witan
  • Aleksandra Formella
  • Kinga Gacka
  • Natalia Kaczmarek
  • Marika Popowicz-Drapała
  • Justyna Święty-Ersetic
  • Alicja Wrona-Kutrzepa

Mężczyźni:

4 x 100 metrów

  • Albert Komański
  • Przemysław Słowikowski
  • Oliwier Wdowik
  • Patryk Wykrota
  • Marek Zakrzewski
  • Łukasz Żok

4 x 400 metrów

  • Igor Bogaczyński
  • Kajetan Duszyński
  • Patryk Grzegorzewicz
  • Mateusz Rzeźniczak
  • Daniel Sołtysiak
  • Maksymilian Szwed
  • Karol Zalewski

Biało-Czerwoni bardzo serio potraktowali przygotowania do tej imprezy. Zwykle występowali na niej z marszu, traktując jako swego rodzaju trening. W tym roku towarzyszyło im zupełnie inne podejście. – Zawody na Bahamach traktujemy ze wszech miar priorytetowo. Najpierw lecimy na dwutygodniowe zgrupowanie aklimatyzacyjne organizowane w Miami, tak aby odpowiednio przygotować się do startu w innej strefie czasowej oraz warunkach klimatycznych – mówił Matusiński, cytowany przez stronę PZLA.

Nie znaczy to jednak, że powyższy skład jest w pełni optymalny. Z dużych nazwisk polskich sprintów zabraknie choćby Anny Kiełbasińskiej, która w kwietniu zmagała się z problemami zdrowotnymi. 33-latka ostatnio była nieodłącznym elementem Aniołków Matusińskiego. W ubiegłym roku spośród Polek, szybciej od Anny na 400 metrów biegała tylko Natalia Kaczmarek. Niestety, kontuzje nie wybierają i obecnie Kiełbasińska woli popracować indywidualnie na powrotem do dobrej dyspozycji. Kontuzje od początku tego roku nie oszczędzają też Dominika Kopcia – najlepszego polskiego stumetrowca. 29-latek w lutym tego roku podczas Orlen Copernicus Cup naciągnął mięsień czworogłowy. Od tego momentu wrócił już do treningu, ale wciąż nie znajduje się w dyspozycji umożliwiającej start w którym trzeba dać z siebie maksimum.

Z kolei Pia Skrzyszowska odpuściła występ w Nassau zupełnie świadomie. Polka, która wraz z Kiełbasińską, a także Ewą Swobodą i Mariką Popowicz-Drapałą dwa lata temu pobiegła po srebro mistrzostw Europy w sztafecie 4 x 100 metrów, w rozmowie z nami tak tłumaczyła swoją decyzję:

– Tegoroczny kalendarz jest jednak bardzo napięty. W marcu skończył się sezon halowy, w czerwcu już mamy stadionowe mistrzostwa Europy, a w sierpniu igrzyska olimpijskie. Z tego względu nie ma czasu na trenowanie, a bieg sztafetowy jednak trochę przeszkadza w przygotowaniach do biegu przez płotki. Może nie jest to takie oczywiste, ale bieg sprinterski zaburza mi rytm płotkarski i staramy się tego teraz nie łączyć. Co nie zmienia faktu, że bardzo lubię biegać w sztafecie. Mamy teraz tak mocny skład, że nie widzę żadnego zagrożenia, żeby dziewczyny nie zakwalifikowały się na igrzyska.

Powyższe absencje nie zmieniają faktu, że Biało-Czerwoni wystawili mocną ekipę. Do Nassau pojechało sześć naszych najlepszych biegaczek na setkę z ubiegłego roku. Przy czym celowo spoglądamy tu na zeszłoroczny sezon, bo w tym stadionowe bieganie dopiero się zaczyna.

Podobnie jest ze sztafetą 4 x 400 pań. Wprawdzie ta diametralnie różni się od składu, który w Tokio biegł po srebrny medal. Lecz Aleksander Matusiński wciąż rzucił do Nassau wszystkie możliwe siły, by Polki osiągnęły tam wynik dający kwalifikację olimpijską. W zasadzie o każdym składzie polskiej sztafety możemy powiedzieć, że pojechali najmocniejsi. A przy poprzednich edycjach World Athletics Relays to nie była reguła w naszej kadrze.

Jakie zatem szanse na awans ma pięć naszych sztafet? Biorąc pod uwagę wyniki poszczególnych reprezentacji za okres od 1.01.2023-7.04.2024, część z nich jest naprawdę blisko celu. Przypomnijmy, że w Nassau o awansie nie będzie decydował czas, ale miejsce które reprezentacja zajmie w pierwszym biegu oraz repasażach. Ale wyniki czasowe osiągane przez poszczególne kadry są sporym wyznacznikiem tego, czego możemy się po nich spodziewać. W przypadku polskich sztafet wyglądają one następująco:

  • 4 x 100 metrów kobiet – 8. miejsce (czas 42.65)
  • 4 x 100 metrów mężczyzn – 22. miejsce (czas 38.74)
  • 4 x 400 metrów kobiet – 8. miejsce (czas 3:24.05)
  • 4 x 400 metrów mężczyzn – 21. miejsce (czas 3:02.36)
  • 4 x 400 metrów mieszana – 7. miejsce (czas 3.12.87)

Innymi słowy, w trzech przypadkach możemy mieć spore nadzieje na to, że zobaczymy te sztafety w Paryżu. I znaczna w tym zasługa kobiet.

…I BOLĄCZKI, CZYLI POWTÓRKI Z TOKIO NIE BĘDZIE

Trzy lata temu w Tokio biegi sztafetowe były tymi konkurencjami, które dostarczały nam najwięcej radości. W końcu żeńska sztafeta, od lat zaliczana do światowej czołówki, w Tokio zrealizowała wielkie marzenie o olimpijskim medalu. W finale lepsze od Natalii Kaczmarek, Igi Baumgart-Witan, Małgorzaty Hołub-Kowalik i Justyny Święty-Ersetic były tylko Amerykanki.

Sztafeta4x400-Tokio-2021

Sztafeta 4 x 400 metrów kobiet z IO w Tokio. Od lewej: Małgorzata Hołub-Kowalik, Justyna Święty-Ersetic, Natalia Kaczmarek, Iga Baumgart-Witan.

Ale prawdziwe show Polacy zrobili w sztafecie mieszanej 4 x 400 metrów. Tam już w biegu eliminacyjnym Iga i Małgorzata, a także Dariusz Kowaluk i Kajetan Duszyński, wykręcili najlepszy czas serii i ustanowili nowy rekord Europy – 3:10.44. W finale Biało-Czerwoni zaskoczyli wszystkich, w tym faworyzowanych Amerykanów. Zespół w składzie Karol Zalewski, Natalia Kaczmarek, Justyna Święty-Ersetic i Kajetan Duszyński z czasem 3:09.87 zapewnił Polsce złoto. Mistrzostwo historyczne tym bardziej, że wywalczone w konkurencji debiutującej na olimpijskiej scenie.

Do tego dodajmy kolejny świetny występ, o którym często się zapomina, pamiętając głównie medalowe zdobycze. Sztafeta męska 4 x 400 metrów zakwalifikowała się do finału tej konkurencji. Tam panowie zajęli wysokie, piąte miejsce.

Niestety, takie wyniki w Paryżu w tej chwili pozostają w sferze marzeń. Zgodnie z dżentelmeńską zasadą „Panie przodem”, zacznijmy najpierw od sztafety 4 x 400 metrów kobiet. Owszem, Aniołki Matusińskiego mają duże szanse na występ w Paryżu. Ale od występu do potencjalnego medalu jest jeszcze daleka droga. Zresztą siła naszej damskiej sztafety obecnie jest znacznie mniejsza od tej sprzed trzech lat.

Wystarczy wspomnieć, że Polki do Tokio jechały jako liderki światowych list. Dziś, poza Natalią Kaczmarek która przez trzy lata poczyniła ogromny progres, reszta dziewczyn z tamtego składu biega wolniej. Justynę Święty-Ersetic po igrzyskach kontuzje trapiły do tego stopnia, że biegaczka popadła nawet w depresję myśląc, że już nie wróci do sportu. Należy docenić jej udany powrót do dobrej dyspozycji psychicznej i fizycznej, ale czasy osiągane przez Justynę mówią jasno – przed falą kontuzji biegała o sekundę szybciej. W ubiegłym sezonie uraz wykluczył z biegania także Igę Baumgart-Witan. To boli tym bardziej, że doświadczona biegaczka po Tokio zdawała się wręcz przyspieszać i jeszcze bardziej rozwijać.

Z kolei Małgorzata Hołub-Kowalik ubiegły sezon odpuściła, ale z radosnych powodów. Biegaczka została bowiem mamą. Obecnie chce powrócić na wysoki poziom biegania, a w rozmowie z nami zapowiedziała, że chce zakończyć karierę występem na igrzyskach w Paryżu. Jednak jak na razie jej dyspozycja wciąż znacznie odbiega od tej, którą prezentowała w Tokio. Oczywiście, poza biegaczkami które dały nam medal w Tokio, Aleksander Matusiński ma do dyspozycji także inne sprinterki. Jednak na razie nie prezentują na tyle wysokiego poziomu, by polska sztafeta z nimi w składzie mogła myśleć o olimpijskim krążku.

Zostając wyłącznie przy paniach, z optymizmem możemy za to spoglądać na rywalizację w sztafecie na 100 metrów. W Tokio Polkom w tej konkurencji nie poszło. Pomimo startu w znaczne słabiej obsadzonym drugim biegu eliminacyjnym (w pierwszym biegły sztafety z USA, Jamajki i Wielkiej Brytanii), Biało-Czerwone zajęły czwarte miejsce, za Niemkami, Szwajcarkami i Chinkami.

Ale w Kraju Kwitnącej Wiśni ta sztafeta musiała radzić sobie bez Ewy Swobody. Królowa polskiego sprintu do Japonii nie pojechała ze względu na kontuzję. Dziś Ewa jest jeszcze szybsza niż trzy lata temu. Progres poczyniły też Pia Skrzyszowska, Martyna Kotwiła i Magda Stefanowicz. Ponadto skład polskiej kadry zasiliła Kriscina Cimanouska, która otrzymała obywatelstwo naszego kraju. To wszystko powoduje, że w Paryżu możemy liczyć na znacznie lepszy wynik sztafety 4 x 100 metrów, niż w Tokio, a finał jest bardzo realny. Lecz potencjalny polski medal w tej konkurencji wciąż będzie trzeba traktować w kategorii niespodzianki.

Jeszcze większą sensacją okazałaby się obrona mistrzowskiego tytułu przez sztafetę mieszaną 4 x 400 metrów. Jak wspomnieliśmy, ta konkurencja debiutowała na igrzyskach. Jest to więc wciąż rywalizacja stosunkowo młoda, stąd nie wszystkie reprezentacje wystawiły w niej najmocniejsze składy. To oczywiście nie umniejsza sukcesowi Polaków. W końcu Amerykanom w finale nikt nie bronił biegać Michaelami Cherrym i Normanem czy Sydney McLaughlin-Levrone. Sami wystawili przeciętnych (jak na ich warunki) Vernona Norwooda czy Kaylin Whitney. No i przecież w największym stopniu nasi sportowcy zawdzięczają sukces własnej wybitnej formie. O żeńskiej części już napisaliśmy, ale nasi panowie w Tokio też prezentowali się znakomicie. Przecież finisz Kajetana Duszyńskiego z finału tejże sztafety przeszedł do historii polskiej lekkoatletyki.

Niestety, dziś „Kajetano Kapitano” biega o sekundę wolniej niż trzy lata temu. Karol Zalewski – czyli drugi z Polaków występujących w finale miksta – także jest znacznie wolniejszy. Z kolei Dariusz Kowaluk, który pobiegł w eliminacjach, praktycznie zniknął z radarów.

Tym sposobem przechodzimy do sztafety 4 x 400 metrów mężczyzn. By zmierzyć siły tamtej i obecnej ekipy, porównajmy sumę najlepszych czasów indywidualnych na pełne kółko czterech najlepszych polskich biegaczy z sezonów 2021 i 2023. W pierwszym przypadku (Duszyński, Zalewski, Kowaluk, Mateusz Rzeźniczak), łączny wynik daje 3 minuty 2 sekundy i 10 setnych. Suma SB najlepszej czwórki A.D. 2023 (Igor Bogaczyński, Maksymilian Szwed, Karol Zalewski, Mateusz Rzeźniczak) wynosi 3:04:46. 2.36 sekundy wolniej. To przepaść. Oczywiście w roku olimpijskim forma naszych biegaczy może wzrosnąć. Ale nie należy się po nich spodziewać tego, że w Paryżu nawiążą oni do piątego miejsca w finale w Tokio. Bo nawet wywalczenie finału igrzysk nie jest takie pewne. Choć samego udziału tej grupy w najważniejszych zawodach czterolecia należy oczekiwać.

W przypadku ostatniej omawianej sztafety – 4 x 100 metrów mężczyzn – sytuacja jest jeszcze inna. Królewski dystans sprinterski od dawna nie jest tym, w którym Polacy by błyszczeli. Wystarczy napisać, że ostatni raz nasza sztafeta 4 x 100 na igrzyskach wystąpiła w 2012 roku w Londynie. Pomimo ustanowienia rekordu kraju (38.31 s) Robert Kubaczyk, Dariusz Kuć, Kamil Masztak i Kamil Kryński odpadli tam w biegu eliminacyjnym.

Dziś rekord wynosi 38.15 i należy do składu: Adrian Brzeziński, Przemysław Słowikowski, Patryk Wykrota, Dominik Kopeć. Biało-Czerwoni ustanowili go na mistrzostwach Europy w Monachium, gdzie wywalczyli brązowe medale. Dlaczego zatem na podobny wynik na igrzyskach nie ma co się napalać, a już sam ich udział w Paryżu będzie sukcesem? Odpowiedź jest prosta: bo w Nassau pobiegną bez lidera – Dominika Kopcia. Nawet w optymalnym składzie, awans naszych sprinterów byłby nie lada sukcesem. Bez niego – to będzie bardzo miła, ale jednak spora niespodzianka.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj więcej o lekkoatletyce:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Lekkoatletyka

Komentarze

6 komentarzy

Loading...