Reklama

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

25 kwietnia 2024, 12:08 • 8 min czytania 3 komentarze

Kryspin Baran to człowiek sukcesu. Jest prezesem Aluronu, jednego z największych producentów systemów aluminiowych w Europie. Jest też szefem klubu siatkarskiego, który w ostatnich latach przeszedł niewyobrażalną drogę. W 2010 roku drużyny nie było. Rok później z inicjatywy Barana nastąpiła reaktywacja siatkarskiej Warty Zawiercie. Na początku zespół był grupą znajomych, którzy grali głównie dla przyjemności. Pierwszy rok? Awans do III ligi. Kolejny? II liga. W tym sezonie Aluron CMC Warta Zawiercie bije się o mistrzostwo Polski w finałowej rywalizacji z Jastrzębskim Węglem. Pierwszy mecz co prawda przegrał, ale wciąż ma szansę na tytuł. Baran jest dumny z tego, co zbudował, ale sen z powiek spędza mu fakt, że zespół ciągle musi grać w małej, szkolnej hali, która na przestrzeni lat czasami wzbudzała śmiech czy politowanie.

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Bartosz Kwolek i Mateusz Bieniek – mistrzowie świata. Trevor Clevenot – Francuz, mistrz olimpijski. Karol Butryn – atakujący, jedna z gwiazd tego sezonu Plus Ligi, mówi się po cichu, że być może powinien być drugim atakującym reprezentacji Polski i pojechać na igrzyska w Paryżu. Luke Perry z Australii – jeden z najlepszych libero w lidze. Do tego znakomicie rozgrywający piłkę i serwujący Portugalczyk Miguel Tavares. Tacy zawodnicy wybiegają w pierwszej szóstce Aluronu CMC Warty, a prowadzi ich Michał Winiarski, mistrz świata z 2014 roku, uważany obecnie za najzdolniejszego polskiego trenera. Ekipa z Zawiercia domowe mecze gra jednak w obiekcie, który bardziej przypomina hale drużyn z trzeciego szczebla rozgrywek. Atmosfera jest, doping jest, ale pewnych rzeczy nie da się oszukać. A jeżeli nawet powstanie nowy obiekt, to raczej nie stanie się to prędko.

„To się musi zmienić”

Zdanie: „Zbudujemy halę” usłyszałem pierwszy raz od prezydenta Zawiercia 10 lat temu, gdy awansowaliśmy do I ligi. W międzyczasie przewinęło się już kilku prezydentów. Albo brakowało wiary w to, że nasz klub będzie się rozwijał, albo nie uważano tego tematu za niezbędny i skupiano się na prostych inwestycjach. Teraz klub ma swoją renomę i wizerunek, ale na początku naszej obecności w PlusLidze byliśmy przez kibiców, media, ale i inne drużyny oceniani głównie z perspektywy niewielkiej hali. Bo tak najprościej – najłatwiej jest ocenić kogoś po wyglądzie, ubiorze. To nie przynosiło pozytywnego wizerunku. Dziś cierpimy organizacyjnie, bo nasze mecze, nie tylko te w play-offach, mogłoby oglądać dwa razy więcej ludzi. To różnica cywilizacyjna. To się musi zmienić – mówi nam Baran.

Reklama

Kryspin Baran 

W 2017 roku drużyna awansowała do PlusLigi. Dwa lata później była o krok od rywalizacji o złoto: w półfinale zabrakło jej ledwie seta, by wyeliminować utytułowaną ZAKS-ę Kędzierzyn-Koźle. Ostatecznie ukończyła tamten sezon na czwartym miejscu. W sezonie 2021/2022 pierwszy duży sukces – brązowy medal PlusLigi. W obecnych rozgrywkach Aluron CMC Warta Zawiercie już sięgnął, trochę nieoczekiwanie, po Puchar Polski, pokonując w finale 3:1 Jastrzębski Węgiel. Ale zespół Michała Winiarskiego nie chce na tym poprzestać. W pierwszym spotkaniu wielkiego finału (rywalizacja do dwóch zwycięstw), przy ogłuszającym dopingu fanów, przegrał co prawda u siebie 0:3, ale gra się do dwóch zwycięstw. Wszystko rozstrzygnie się w sobotę albo w niedzielę (jeżeli dojdzie do trzeciego starcia) w Jastrzębiu. Zawodnicy Winiarskiego wciąż mogą napisać piękną historię.

Gdy spojrzy się z zewnątrz na halę przy ul. Blanowskiej w Zawierciu, raczej nikt nie pomyśli, że może w niej grać jedna z czołowych drużyn nie tylko Polski, ale i Europy. Stary, kameralny, szkolny obiekt jest znany z wyjątkowej atmosfery, którą tworzą kibice. „Na zawsze wierni, wierni i oddani” – śpiewają o sobie w jednej z przyśpiewek. W hali panuje taki hałas, że niektórzy sięgają po zatyczki do uszu. Trybuny są bardzo blisko, gdy przeciwnik idzie na zagrywkę, kibice z Zawiercia używają różnych środków, żeby go peszyć. A to krzyczą coś prawie do ucha, a to nagle, ostentacyjnie grupa kilkudziesięciu osób zaczyna… czytać gazetę. To ich stały numer. Chodzi o to, by zaskoczyć serwującego i puścić przekaz w stylu: „Hej, zobacz. Mamy cię gdzieś”. Drużynom przeciwnym nie jest tutaj łatwo. – Niski sufit i światła w rzędzie są jakimś problemem. Nasz atakujący Jean Patry mówił przed meczem, że trochę przeszkadza mu specyfika trybun – ocenił Norbert Huber, środkowy Jastrzębskiego Węgla. Mimo tych kilku korzyści, wydaje się jednak, że Aluron zdecydowanie powinien grać w większej, poważniejszej i bardziej nowoczesnej hali.

Tak w środku wygląda hala w Zawierciu 

Obietnice pani prezydent

Michał Kwietko-Bębnowski, dyrektor działu komunikacji klubu: – Hala ma pojemność 1500 miejsc. Około 90 procent hali jest sprzedanej w karnetach, więc do otwartej sprzedaży nie trafia wiele biletów. Myślę, że na finał, biorąc pod uwagę zainteresowanie, mogłoby przyjść pięć, może siedem tysięcy kibiców. Samo Zawiercie ma niespełna 50 tys. mieszkańców, ale mamy kibiców nie tylko tutaj. Są też kibice z powiatów ościennych: z Myszkowa, z Dąbrowy Górniczej. W Pucharze CEV mierzyliśmy się w tym sezonie z Asseco Resovią Rzeszów. Ze względu na halę, nie mogliśmy grać u siebie, występowaliśmy w Sosnowcu i udało nam się sprzedać wszystkie bilety, mimo że to jest 40 minut jazdy od Zawiercia i jesteśmy tam obcym organizmem. Weszły tam trzy tysiące, więc myślę, że tu przyszłoby przynajmniej dwa razy tyle ludzi. W Zawierciu i dla zawodników, i dla kibiców, i dla pracowników klubu przydałaby się lepsza infrastruktura.

Reklama

Aluron pierwszy raz występował w pucharach w sezonie 2019/2020. Grał wtedy w Pucharze Challenge, ale swoje spotkania, z wiadomego względu, musiał rozgrywać w Dąbrowie Górniczej.

Kibice Aluronu podczas finału 

Marcin Górski to znany w Zawierciu spiker. Był z drużyną, gdy ta awansowała do najwyższej ligi. Teraz po kilku latach wrócił do pracy i podczas kluczowych meczów o medale znów prowadzi doping. – Potrzebujemy nowej hali, nie ma dwóch zdań. Odebrałem przed meczem wiele telefonów z pytaniem, czy mogę załatwić komuś bilet, ale pojemność jest niestety bardzo ograniczona. Potrzebujemy pojemnego obiektu, ale myślę też, że powinien być to obiekt z podobną odległością trybun do boiska. Nasi fani są bardzo głośni i atmosfera, którą tworzą, udziela się zawodnikom jednej i drugiej drużyny – mówi nam Górski.

W marcu tego roku Łukasz Konarski, wtedy jeszcze prezydent Zawiercia, zaprezentował przed nadchodzącymi wyborami projekt nowej hali w Zawierciu. Mówił, że zostało uzyskane pozwolenie na budowę, koszt hali ma wynieść ok. 100 mln zł i teraz on i jego współpracownicy starają się o środki, a także wsparcie parlamentarzystów, do których zwrócą się o pomoc razem z przedstawicielami klubu kibica. Tyle że Konarski wybory przegrał.

W Zawierciu w drugiej turze zwyciężyła Anna Nemś z Koalicji Obywatelskiej. Nie jest jakoś mocno związana ze sportem, ale w lokalnym środowisku uchodzi za osobę, wspierającą tych, którzy chcą coś budować. 13 kwietnia wybrała się do Jaworzna, by podczas konferencji o rozwoju infrastruktury sportowej w regionie spotkać się z ministrem sportu i turystyki, Sławomirem Nitrasem. Na Facebooku opublikowała film, na którym stoi obok niego w szaliku Aluronu i mówi ministrowi o drużynie z Zawiercia. – Zaraz po wygranych, mam nadzieję, wyborach widzimy się w Zawierciu i porozmawiamy o hali – mówi jej Nitras. – Tak, ponieważ hala w Zawierciu jest potrzebna i taka będzie! – zapowiada Nemś.

Ludzie z klubu oglądali ten materiał. I mają nadzieję, że nowa prezydent spełni obietnicę. Nemś pojawiła się na trybunach podczas finału z Jastrzębiem. Siedziała wśród kibiców i sama gorąco dopingowała zespół. Widać było, że wczuła się w klimat.

Anna Nemś w Sejmie 

Nie spotkałem przez ostatni rok nikogo, kto byłby innego zdania, niż ci, którzy mówią, że to miasto potrzebuje hali widowiskowo-sportowej. To temat poza dyskusją. Nie spotkałem też jednak nikogo, kto podszedłby do tego poważnie w cyfrach i próbował chociaż mieć pomysł na sfinansowanie tego zadania. Skoro pani prezydent w drugim punkcie swojego programu wskazywała potrzebę budowania hali, to wierzę, że było to na poważnie. Nie mam powodów, żeby nie wierzyć. Ale to spore inwestycje i trzeba mieć pomysł na pozyskanie środków zewnętrznych i dofinansowań. Mam nadzieję, że pani prezydent będzie realizować swoje plany przedwyborcze – mówi nam Baran.

Nie wykorzystali setboli

Kiedy przyszedłem na halę ponad godzinę przed rozpoczęciem spotkania, Górski był już w swoim żywiole. W pewnym momencie, gdy siatkarze nie wyszli jeszcze na rozgrzewkę, puścił w hali hymn piłkarskiej Ligi Mistrzów. – W piosenkach, które lecą w danym momencie, nie ma przypadku – śmieje się. Aluron w tym sezonie wygrał trzy wcześniejsze mecze z Jastrzębskim Węglem: dwa w rundzie zasadniczej i jedno spotkanie w finale Pucharu Polski. Ale tutaj historia się nie powtórzyła. W pierwszym meczu finału walczył ambitnie, w drugiej partii miał nawet piłki setowe, ale ostatecznie górę wzięło doświadczenie jastrzębian, którzy wygrali 3:0.

Siatkarze Aluronu w akcji 

Widziałem głosy ekspertów, że po wymagającej batalii z Resovią w półfinale możemy się nie zregenerować i przegrać. Ale czuliśmy się dobrze i nie pękliśmy. Graliśmy całkiem niezłą siatkówkę. Zdarzały nam się niewymuszone błędy, ale generalnie prezentowaliśmy wysoki poziom w bloku i ataku – stwierdził Huber, który po raz kolejny w tym sezonie rozegrał bardzo dobry mecz.

W zespole gospodarzy zawiódł m.in. Clevenot. Francuski przyjmujący miał tylko 25 procent skuteczności w ataku (cztery skończone akcje na 16) i w trzecim secie dość wcześnie został zdjęty z boiska. Zastąpił go Patryk Łaba, który najczęściej jest rezerwowym, ale tym razem dostał dość dużą szansę pokazania się. –  Jastrzębie postawiło trudne warunki w polu serwisowym. Bardzo dobrze serwowali, my utrzymywaliśmy te piłki, ale chyba nie na tyle, żeby grać kombinacyjnie. Przy ich dobrym bloku zabrakło nam skuteczności na skrzydłach – przyznał po meczu Łaba.

Nie możemy jeszcze wieszać sobie złotych medali na szyi, bo to tylko sport, ale mamy teraz dwie szanse, by zdobyć mistrzostwo Polski w Jastrzębiu. Jesteśmy na to gotowi sportowo, zdrowotnie i mentalnie – dodaje Huber.

Na koniec Baran: – Zagrały ze sobą dwa najlepsze zespoły rundy zasadniczej. Nieprzypadkowo to Jastrzębski Węgiel prowadził przez większość tej rundy. Nie zagrali przeciwko nam magicznej siatkówki, a nam troszkę zabrakło. Ale spokojnie, przeciwnik musi teraz wygrać jeszcze jeden mecz, a my możemy go uszczypnąć na jego terenie.

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O SIATKÓWCE NA WESZŁO:

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
0
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Polecane

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
0
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

3 komentarze

Loading...