Reklama

Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

20 kwietnia 2024, 12:52 • 5 min czytania 3 komentarze

Porażka z Koroną Kielce 0:4 jeszcze długo będzie dudniła w radomskim środowisku. Mecze z regionalnym rywalem, zwane tutaj „Świętą Wojną”, mają wyjątkowe znaczenie dla kibiców, którzy są sfrustrowani i wściekli nie tylko na wynik, ale i styl tej przegranej. Dochodzi do tego fakt, że wiosną Radomiak notorycznie zalicza większe lub mniejsze wpadki. Po końcowym gwizdku z naszymi pytaniami o kryzys zmierzył się Dawid Abramowicz.

Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Za piłkarzami Radomiaka nerwowy wieczór. Wstydliwa porażka z Koroną sprawiła, że pod siedzibę klubu zjechali się kibice, którzy oczekiwali wyjaśnień dotyczących słabej gry zespołu. Fani tłumaczyli zawodnikom, jak wielki zawód im sprawili i mieli pretensje o brak zaangażowania drużyny w ostatnich meczach. O tym wszystkim po końcowym gwizdku opowiadał nam Dawid Abramowicz, który w szatni Zielonych ma długi staż i jest jednym z kapitanów zespołu.

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

***

Co zawiodło w Kielcach?

Reklama

Zawiedliśmy my, na każdej płaszczyźnie. Kibiców, społeczność, ale przede wszystkim siebie i to boli najbardziej. Wszyscy wiedzą, że mecz z Koroną jest bardzo istotny i nie tak to powinno wyglądać pod kątem nastawienia, mentalności.

Trener mówił przed meczem, że Raphael Rossi czy Leandro powtarzali zwłaszcza zagranicznym zawodnikom, że to spotkanie dużej wagi. Nie wątpię w to, więc pytanie, dlaczego i tak nic to nie dało?

Motywacja to jedno, a czyny na boisku to drugie. Wróciłbym do genezy tego, jak zespół Radomiaka funkcjonował. Przychodząc tutaj, wchodziłem w buty, na których było napisane: silna wola, nieustępliwość, poświęcenie. To są fundamenty, od których powinniśmy zaczynać, dopiero później dokłada się do tego jakość oraz potencjał, który niby w nas drzemie. Może troszeczkę się narażę, ale w moim odczuciu lepszego momentu na powrót do tych fundamentów nie będzie. Balans jest zachwiany. Radomiak to była drużyna walcząca i wybiegana. Nie powiem, że drużyny, które z nami grały, miały pełne gacie, ale podchodziły do nas z respektem, szacunkiem. Byliśmy w szufladce zespołów nieprzyjemnych.

Warchoły kontra Scyzory. Skąd się wzięła „Święta Wojna” Radomia z Kielcami?

Takich, jak Korona w tym meczu.

Otóż to i szkoda, że nasza tożsamość jest może nie zatracona, ale niezbyt wyraźna. To najbardziej boli i wydaje mi się, że to główny problem.

Reklama

Pierwszą bramkę bierzesz w pełni na siebie czy zgonisz to trochę na Luisa Machado, Jardela? Patrzyłem na tę sytuację — skrzydłowy nie jest w swojej strefie, tylko na środku boiska. Napastnik, który powinien ją wypełnić, truchta dużo dalej od ciebie.

Nie o to chodzi, to jedna z wielu sytuacji. W końcu ktoś zobaczył, że Dawid Abramowicz to nie jest zawodnik, który będzie w stanie rozstrzygać o losach meczów w ofensywie, a w defensywie wygrywać każdy pojedynek. Na pewne kwestie, takie jak poczynania kolegów, nie mam wpływu. W tej sytuacji byłem przekonany, że Jacek Podgórski będzie szukał prawej nogi i mocnego wstrzelenia piłki po ziemi, bo dobrze go znam. Ułożyłem stopę po wektorze uderzenia piłki, z tym że ona i tak przeszła mi po stopie. Gdyby Luka Vusković jej nie trącił, Gabriel Kobylak złapałby ją w koszyk. Boli to, że strzelamy sobie bramkę sami, po części przez naszą lekceważącą postawę, myślenie „może kolega sobie poradzi”. Niestety jeden i drugi kolega sobie nie poradził, pomoc musi być większa.

Nawiązując do tej sytuacji i problemów z byciem w odpowiednim miejscu — jako zespół macie jakieś braki, jeśli chodzi o zrozumienie taktyki? Później padł gol po kontrataku, po stałym fragmencie gry, gdy rywale wyszli dwóch na dwóch i jeden przegrany pojedynek stworzył im okazję.

W ciągu dwóch lat mieliśmy trzech różnych szkoleniowców. Nie zrzucam na to winy, każdy ma pomysł na zespół i wszystko jest w naszych nogach, jako wykonawców tych pomysłów, ale każdy trener to zmiana. Inna idea, inne funkcjonowanie i w młynie musi upłynąć trochę wody, żeby produkt wszystkich satysfakcjonował. Żeby być powtarzalnym, trzeba być wiernym swojej idei i trzeba czasu. Każdy zawodnik, który do nas przychodzi, funkcjonował w innych ramach taktycznych, musi się przestawić, żeby to przyniosło korzyść na boisku. Wrócę do trenera Banasika: było widoczne gołym okiem, jak na przestrzeni czasu automatyzmy, nad którymi pracowaliśmy, przekładały się na wyniki. Dlatego każdy jego następca — a trener Maciej Kędziorek ma na nas fajny pomysł — potrzebuje czasu. Niestety, gdy wyniki są takie jak teraz, zaczynają się dywagacje, zwątpienie, brak wiary w tę koncepcję.

Wy w to nie wątpicie?

Ja nie. Kiedy trener przychodził i miał na mnie nowe pomysły, jak zejście do środka i funkcjonowanie jako rozgrywający, było to coś innego, co pozwala rozwinąć zawodnika, podnieść umiejętności. To musi być cel nadrzędny, bo jeżeli piłkarz idzie do przodu, to podnosi też wartość całego zespołu.

Pytałem o to na konferencji, bo ten temat powtarza się wśród kibiców, spytam też ciebie. Czy są jakieś pozaboiskowe, organizacyjne tematy, które zaprzątają wam głowę? Choćby spóźnione wypłaty?

Nie jestem osobą kompetentną, żeby opowiadać, jak to wygląda. Jak przychodziłem do Radomiaka, mówiło się w środowisku, że ten klub pozwala hartować charaktery i budować mentalność. Czasami zdarzają się poślizgi, jak w każdym klubie, jednak w moim odczuciu jako dorośli ludzie powinniśmy być rozsądni jeśli chodzi o nasze funkcjonowanie. Nienawidzę argumentacji, że zawodnik X wygląda słabiej, bo spóźnia mu się przelew. Każdy dźwiga swój krzyż, nosi na plecach swoje nazwisko i chce być odbierany tak, że mimo problemów poświęca się, jest wzorem. Przynajmniej ja tak mam i wydaje mi się, że każdy powinien tak postępować. Co nie zabije, to wzmocni.

W takiej sytuacji trudno o pozytywy, ale kibice chcieliby wiedzieć, w czym upatrywać nadziei na poprawę wyników, bo przed nami jeszcze kilka kolejek.

Po takim blamażu ciężko znaleźć jakikolwiek pozytyw, ale na pewno będzie nim to, że wracamy do domu i będziemy mieli wsparcie naszych kibiców. Nie chcę szerzej komentować naszej gry, bo wynik odzwierciedla wszystko. Był katastrofalny, niedopuszczalny. Parafrazując: prawdziwych facetów poznaje się w biedzie. Trzeba się otrząsnąć, pozbierać, wziąć sprawy w swoje ręce i pokazać rzetelne cechy wolicjonalne, podejść charakternie do kolejnych przeszkód. Zostało jeszcze trochę punktów do zdobycia i wypada godnie się zaprezentować.

WIĘCEJ O RADOMIAKU RADOM:

ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK

fot. własne

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Niemcy

Karbownik to ma jednak pecha. Zaczął grać na środku pomocy i złapał uraz

Szymon Piórek
1
Karbownik to ma jednak pecha. Zaczął grać na środku pomocy i złapał uraz

Komentarze

3 komentarze

Loading...