Reklama

Dominacja Zmarzlika i Motoru oraz klubowa bieda. Co przyniesie żużlowy rok 2024?

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

11 kwietnia 2024, 11:58 • 12 min czytania 10 komentarzy

W 2024 roku na żużlowych torach Bartosz Zmarzlik wydaje się nie mieć konkurentów do zdobycia piątego indywidualnego mistrzostwa świata. Ponadto zespół Polaka w PGE Ekstralidze – Orlen Oil Motor Lublin – jest głównym faworytem do ponownego sięgnięcia po tytuł drużynowego mistrza Polski. Czy mimo wszystko w tym sezonie znajdzie się zawodnik, który będzie w stanie zagrozić Zmarzlikowi, a któraś z pozostałych drużyn w najwyższej klasie rozgrywkowej ma szansę zdetronizować Koziołki? I dlaczego w niższych ligach w Polsce dzieje się sporo, ale… niekoniecznie dobrego? W zapowiedzi żużlowego sezonu postaramy się wam odpowiedzieć na te pytania.

Dominacja Zmarzlika i Motoru oraz klubowa bieda. Co przyniesie żużlowy rok 2024?

EKSTRALIGA. LUBLIN PO RAZ TRZECI?

W swoim zespole posiadają Bartosza Zmarzlika, obecnie najlepszego żużlowca na świecie, a także indywidualnego wicemistrza świata, Fredrika Lindgrena. Do tego dochodzą świetni Jack Holder i Dominik Kubera, którzy w zeszłym sezonie należeli do czołowej dziesiątki najlepszych zawodników PGE Ekstraligi.

Mało argumentów do zdobycia mistrzostwa? Reszta ligowej konkurencji przez jakiś czas mogła łudzić się, że Orlen Oil Motor Lublin będzie miał słaby punkt przynajmniej na pozycji juniora. Tak się bowiem złożyło, że w tym sezonie z uwagi na wiek do grona seniorów Koziołków dołączył Mateusz Cierniak. Mateusz w ubiegłym roku był bezsprzecznie najlepszym młodzieżowcem ligi, który zresztą dwa razy z rzędu zdobywał indywidualne mistrzostwo świata w tej kategorii wiekowej

. Wiele jednak wskazuje na to, że w juniorskiej formacji drużynowi mistrzowie kraju wciąż będą posiadali największego asa, gdyż udało im się pozyskać Wiktora Przyjemskiego. 18-latek uchodzi za ogromny talent, co udowodnił w poprzednim sezonie, kiedy na zapleczu Ekstraligi wykręcił najlepszą średnią biegopunktową spośród wszystkich zawodników.

Reklama

Żużlowcy Motoru od początku sezonu pokazują swoją siłę. I tak Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi padły łupem Bartosza Zmarzlika (Lindgren był trzeci, a Cierniak czwarty). Mistrz świata nieco gorzej spisał się w zawodach o Złoty Kask, ale te z kolei wygrał Kubera. Dominik okazał się też najlepszy w rodzinnym Lesznie, podczas Memoriału Alfreda Smoczyka, gdzie nie znalazł pogromcy. Mistrzostwa Polski Par Klubowych? Zgadliście, wygrał Motor i tym razem to Zmarzlik w każdym biegu dojeżdżał na pierwszym miejscu.

Dodatkowo Bartosz poprowadził Polaków do wygranej w Drużynowych Mistrzostwach Europy, choć należy dodać, że w zawodach w Grudziądzu Biało-Czerwoni ogólnie spisali się znakomicie.

W każdym razie, Lublin ponownie wygląda na zespół najbardziej kompletny. I owszem, plany obrony tytułu mistrza Polski Koziołkom zawsze mogą pokrzyżować kontuzje, ale to argument, który można wypowiedzieć w przypadku wyniku każdej ekipy.

W ubiegłym sezonie Motor Lublin zdobył mistrzostwo Polski. Wiele wskazuje na to, że tegoroczne ściganie będzie dla Koziołków powtórką z rozrywki.

JEŚLI NIE MOTOR, TO KTO?

Najsilniejszy skład lublinian na papierze nie oznacza, że inne ekipy rozwiną przed nimi czerwony dywan do mistrzostwa. Jednak naszym zdaniem, każda z poniżej wymienionych drużyn posiada jakąś lukę, która w kontekście walki o tytuł może okazać się kluczowa.

Reklama

Weźmy na przykład Betard Spartę Wrocław. Podobnie jak Lublin, zespół z Dolnego Śląska stracił zdolnego juniora. I to z tego samego powodu, bowiem Bartłomiej Kowalski ma już 22 lata. Wrocławianie jednak nie znaleźli na tę pozycję godnego następstwa. Ich główną parą młodzieżowców będą słabiutki Kacper Andrzejewski i Jakub Krawczyk, który w ubiegłym roku jeździł w zespole z Ostrowa Wielkopolskiego, na zapleczu Ekstraligi. Dodajmy do tego słabszą postawę Maćka Janowskiego, który w zeszłym roku miał swoje problemy na torze, a i początek tego sezonu nie jest w jego wykonaniu olśniewający. Dodajmy Taia Woffindena, który coraz bardziej zdaje się bawić żużlem, niż traktować ten sport jak pracę, a wyjdzie na to, że Sparta może mieć problem z ponownym zameldowaniem się w finale rozgrywek.

W podobnej sytuacji – czyli z luką w formacji juniorskiej – znajduje się For Nature Solutions KS Apator Toruń. Walka o mistrzostwo kraju z Krzysztofem Lewandowskim będzie ciężka, choć kibiców z grodu Kopernika zapewne bardziej zastanawia forma ich krajowego lidera, Patryka Dudka. Ubiegły rok nie należał do wychowanka Zielonej Góry, który – podobnie jak wspomniany Janowski – nie zdołał utrzymać się w cyklu Speedway Grand Prix. Czasami jednak taka przerwa od startów wśród żużlowej elity potrafi pomóc. Początek sezonu w wykonaniu Patryka wygląda obiecująco. Polak dobrze zaprezentował się podczas DME, Złotego Kasku, a także na Memoriale Edwarda Jancarza. Jeżeli swoją formę z zeszłego roku utrzyma Emil Sajfutdinow (skuteczniejszy od niego w Ekstralidze był tylko Zmarzlik), a Robert Lambert i Patryk Przedpełski nie będą zawodzić, to Anioły z Torunia w 2024 roku mogą latać wysoko.

Z kolei pod Jasną Górą ponownie zdecydowano się postawić na kolaborację polsko-duńską. Formację seniorów stanowić będą Maksym Drabik, Kacper Woryna, a także Duńczycy Leon Madsen i Mikkel Michelsen, których wspomoże rodak Mads Hansen. Do tego Tauron Włókniarz Częstochowa w formacji młodzieżowej posiada utalentowanego Kajetana Kupca, który nie będzie sam wygrywał całych spotkań, ale stać go na zwyciężanie biegów z juniorami rywali.

No dobra, w takim razie gdzie tkwi haczyk, że nie ośmielimy się postawić pieniędzy na mistrzostwo Włókniarza? Ano w postawie Drabika, który miewa dziwne odpały. Najnowszy miał miejsce podczas tegorocznego Złotego Kasku. Drabikowi w Opolu nie szło, trzy razy dojechał do mety ostatni… po czym strzelił focha i stwierdził, że już na tor nie wyjedzie. Takie zachowanie nie spodobało się kibicom i ekspertom, którzy odebrali je jako brak szacunku do ludzi przychodzących na stadion i oglądających transmisję zawodów.

Podczas tegorocznego Złotego Kasku Maksym Drabik oglądał plecy rywali. Po trzecim starcie sfrustrowany zawodnik… po prostu postanowił zrezygnować z dalszej jazdy.

Co do pozostałych drużyn, ich włączenie się do walki o tytuł można odbierać w kategoriach science-fiction. Ebut.pl Stal Gorzów dysponuje przeciętnym składem, w dodatku inaugurację rozgrywek rozpocznie osłabiona brakiem Szymona Woźniaka, który podczas Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostw Ekstraligi zapoznał się z nawierzchnią łódzkiego toru i doznał kontuzji. ZOOleszcz GKM Grudziądz tkwi w wiecznym limbo przerośniętych ambicji, które zwykle kończą się brakiem wejścia do fazy play-off. Unia Leszno już dawno nie jest ekipą zdolną do walki o najwyższe cele. Leszczyńskim bykom bardziej niż blask medali, w oczy zagląda widmo spadku. W dodatku podczas przedsezonowego sparingu ze Stalą Gorzów kontuzji mostku doznał lider zespołu, Janusz Kołodziej. Z kolei NovyHotel Falubaz Zielona Góra powraca do Ekstraligi po dwóch latach przerwy. I choć drużyna spod znaku Myszki Miki dokonała niezłych transferów, to sami zainteresowani zapewne bardziej niż w medale, celują w spokojne utrzymanie się w elicie.

W NIŻSZYCH LIGACH BIEDA

Chociaż w nie wszystkich ekstraligowych zespołach wiedzie się idealnie, to jednak w najwyższej lidze kluby posiadają na tyle duże budżety, że te pozwalają im przynajmniej dokończyć sezon. Czego nie może o sobie powiedzieć wiele klubów z niższych lig.

Ale zanim o konkretnych ośrodkach, zacznijmy od nazewnictwa rozgrywek, bo to jest niezły cyrk. Najwyższa liga żużlowa od wielu lat nazywana jest Ekstraligą. Do zeszłego sezonu drugi poziom ligowy nosił nazwę 1. Ligi, a trzeci – 2. Ligi. Czyli podobnie jak w przypadku rodzimych rozgrywek piłkarskich, nic skomplikowanego, prawda? No to postanowiono wszystko utrudnić tak, żeby osoby nie siedzące w czarnym sporcie pogubiły się na wstępie. Otóż nazwa Ekstraliga przy najwyższej klasie rozgrywek została. Teraz jednak druga liga jest 2. Ekstraligą. I zyskała nawet sponsora tytularnego – Metalkas. Z kolei najniższe rozgrywki to od tego roku Krajowa Liga Żużlowa.

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

I cóż, poza elitą wiele klubów ledwie wiąże koniec z końcem, a ich sytuacja pogorszyła się wraz z exodusem z czarnego sportu firm będących spółkami skarbu państwa. W Metalkas 2. Ekstralidze najgłośniej słychać o problemach #OrzechowejOsady PSŻ-u Poznań, którego sponsorem była Enea. Spółka miała zapewnić tymczasowe oświetlenie w obiekcie na Golęcinie, jednak w ostatniej chwili wycofała się z tej umowy. A przecież ze względu na brak możliwości rozgrywania spotkań przy sztucznym świetle poznańskie Skorpiony już w zeszłym sezonie otrzymały warunkową licencję na jazdę. Całość inwestycji miała kosztować około 700 tysięcy złotych. Na szczęście dla poznańskiego speedwaya, na ratunek klubowi ruszyło miasto, które zasiliło budżet sumą 800 tysięcy złotych. Tę spożytkowano na reflektory, które zainstalowała firma Fogo.

Enea podjęła też decyzję o wycofaniu się ze sponsorowania Polonii Piła, występującej w Krajowej Lidze Żużlowej. Nieprzedłużenie umowy sponsorskiej przez Eneę oznaczało dla pilan utratę 600 tysięcy złotych. A skoro już przy najniższym poziomie rozgrywkowym jesteśmy, to napiszmy o nim coś więcej. Bo tam już jest totalna bieda.

Najgłośniej pod kątem kłopotów finansowych było o Unii Tarnów, której losy przystąpienia do ligi rozstrzygały się w zasadzie do ostatnich dni przed inauguracją KLŻ. Jaskółki przez lata wręcz historycznie związane były z Zakładami Azotowymi w Mościcach. Jednakże w obliczu ujawnionych danych o zadłużeniu spółki sięgającym blisko 10 miliardów złotych, Grupa Azoty zdecydowała się na ograniczenie swojej aktywności w ramach marketingu sportowego. I tak Unia została z kolosalną dziurą w budżecie, sięgającą 3,5 miliona złotych – na tyle bowiem miała opiewać umowa z Azotami, której ostatecznie nie podpisano. Chociaż Tarnów przystąpił do rozgrywek, to dziury nie udało się w całości zasypać, więc działacze cały czas mozolnie pracują nad pozyskiwaniem nowych sponsorów. Od tego może zależeć, czy Jaskółki w ogóle będą w stanie dokończyć sezon.

Unia Tarnów przegrała inauguracyjny mecz Krajowej Ligi Żużlowej ze Startem Gniezno, jednak kibice Jaskółek mogą mieć powody do zadowolenia, że ich drużyna w ogóle przystąpiła do rozgrywek ligowych.

Ale to jeszcze nie wszystko. Pierwotnie bowiem w Krajowej Lidze Żużlowej miało jeździć więcej ekip. Na początku roku stało się jednak jasne to, o czym w środowisku trąbiło się od dawna. Z ubiegania się o licencję na start zrezygnował Kolejarz Rawicz. Klub przez ostatnie lata długo działał jako satelicka drużyna Unii Leszno, której młode talenty mogły objeżdżać się na niższym poziomie rozrywkowym. Od momentu powstania Ekstraligi U-24 – która de facto jest rozgrywkami dla rezerw klubów z elity – taka współpraca przestała mieć sens.

Ostatecznie Rawicz ledwo dokończył ubiegłoroczne rozgrywki, rozliczając się z zawodnikami… poprzez wydawanie im części motocykli pozostałych w klubie. Mało tego, w listopadzie aresztowano Sławomira K. Jak się domyślacie, jego nazwisko wcześniej było nieco dłuższe, lecz prezes klubu i współzałożyciel Metaliki Recykling – byłego sponsora tytularnego drużyny – usłyszał zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, która zajmowała się nielegalnym obrotem odpadami. K., któremu grozi do pięciu lat pozbawienia wolności, do tej pory nie opuścił aresztu.

Teraz możecie poczuć się niczym w telezakupach, bo – tak, zgadliście – to jeszcze nie wszystko, co w przerwie pomiędzy sezonami zdarzyło się na najniższym poziomie rozgrywkowym. Otóż jeszcze na początku marca wydawało się, że w KLŻ ponownie pojedzie zespół Speedway Wandy Kraków, który zniknął z mapy Polski w 2019 roku. Ale 25 marca – czyli na tydzień przed startem ligi – okazało się, że w Nowej Hucie żużel pojawi się tylko 1 kwietnia, w turnieju o Puchar Prezydenta miasta Krakowa. Bo samej drużyny ostatecznie nie udało się zgłosić do ligi.

Podsumowując, jeszcze we wrześniu 2023 roku można było mieć nadzieję na to, że do rozgrywek trzeciej ligi przystąpi osiem zespołów. Obecnie jest ich sześć. Z czego prawo do awansu mają tylko cztery, bowiem dwa – Optibet Lokomotiv Daugavpils i Trans MF Landshut Devils, to kluby zagraniczne, odpowiednio z Łotwy i Niemiec, które nie mogą wejść wyżej, nawet jeśli wygrają rozgrywki! Kuriozum.

GRAND PRIX, CZYLI ZMARZLIK JAK VERSTAPPEN W F1

Skoro już mamy za sobą omówienie tego, co dzieje się na krajowym podwórku, to zakończmy wątkiem o zmaganiach o tytuł indywidualnego mistrza świata. Nie będzie to wątek długi, a jeżeli mielibyśmy go zamknąć w jednym określeniu, to powiedzielibyśmy: nuda, panie, nuda.

Bartosz Zmarzlik jest bowiem zdecydowanym faworytem do zdobycia kolejnego tytułu. Polak jest najlepszy pod względem umiejętności, a także posiada najwyższej klasy sprzęt, na który przed tym sezonem wydał półtora miliona złotych. Od początku sezonu widać, że czterokrotny mistrz świata jest najszybszym gościem w stawce. I tak też powinno być w Grand Prix.

Ale czy to wina Zmarzlika, że inni żużlowcy zwykle oglądają jego plecy? Postronni kibice pewnie mogą narzekać na to, że zapewne po połowie sezonu zawodnik Motoru Lublin będzie miał ogromną przewagę nad resztą stawki. Jednak my, Polacy, możemy się z tego tylko cieszyć. W czarnym sporcie doczekaliśmy się człowieka na miarę Maxa Verstappena w Formule 1. Gościa, który ma zadatki na to, by wymazać z kart historii wszystkie dotychczasowe rekordy wygranych biegów, poszczególnych turniejów i wreszcie – zdobytych mistrzostw. Jak na razie, rekordzistami pod tym względem są Ivan Mauger i Tony Rickardsson, którzy mają ich po sześć. Ale przed Bartoszem, który 12 kwietnia będzie obchodził 29. urodziny, jeszcze wiele lat jazdy. A kryzysu formy Polaka nie widać.

Co w takim razie będzie działo się za plecami Bartosza? W całej stawce jak zwykle doszło do przetasowań, trudno powiedzieć, aby cała piętnastka zawodników walczących o mistrzostwo była na papierze mocniejsza od tej w ubiegłym roku. Po dziewięciu latach nieprzerwanej jazdy w cyklu SGP, pożegnano się z Maćkiem Janowskim, który zaliczył fatalny ubiegły rok i w klasyfikacji generalnej uplasował się tylko przed Andersem Thomsenem. Duńczyka także nie uświadczymy w tym roku, podobnie jak Kima Nilssona, Patryka Dudka i Maxa Fricke’a.

Za nich szansę walki o mistrzostwo otrzymali Andrzej Lebiediew, Jan Kvech, Kai Huckenbeck, Szymon Woźniak i Dominik Kubera. Największe nadzieje na zamieszanie w stawce można wiązać z ostatnim z wymienionych. Reszta najprawdopodobniej będzie robić za turniejowy dżemik i dostarczycieli punktów dla lepszych riderów. Łotysz, Czech i Niemiec nigdy nie należeli do czołówki polskiej Ekstraligi, nie mówiąc już o topie wśród SGP. Woźniak od lat jest solidnym ligowcem, ale już na początku sezonu doznał kontuzji. Ale nawet kiedy powróci do ścigania, to naszym zdaniem podzieli w tym cyklu los Piotra Protasiewicza czy Janusza Kołodzieja. Czyli gości, którzy przez lata wymiatali na polskich torach, ale jazda w Grand Prix zwykle kończyła się dla nich niepowodzeniem.

Tym sposobem dochodzimy do wniosku, że na Zmarzlika zapewne najbardziej będą starali się naciskać ci sami goście, co w ubiegłym roku. Czyli jego kolega z Lublina Fredrik Lindgren, Leon Madsen czy Martin Vaculik. Być może kolejny krok do przodu w swojej karierze postawią też Brytyjczycy Robert Lambert i Dan Bewley i któryś z nich skutecznie włączy się do walki o medal mistrzostw świata. Czy jednak zanotują aż taki progres, by nagle postawić się Polakowi w walce o tytuł? Szczerze wątpimy.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj więcej o sportach motorowych:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Oficjalnie: Adam Laskowski przestaje pełnić funkcję prezesa Górnika Łęczna

Damian Popilowski
0
Oficjalnie: Adam Laskowski przestaje pełnić funkcję prezesa Górnika Łęczna

Polecane

Ekstraklasa

Rockmani Siemieńca. „Jaga” ma ofensywę na miarę wielkiej Wisły Kraków

Kamil Warzocha
19
Rockmani Siemieńca. „Jaga” ma ofensywę na miarę wielkiej Wisły Kraków
1 liga

Chłopak z Bronksu. Jakub Krzyżanowski to nowy diament Wisły Kraków

Szymon Janczyk
12
Chłopak z Bronksu. Jakub Krzyżanowski to nowy diament Wisły Kraków

Komentarze

10 komentarzy

Loading...