Reklama

Hurkacz nie zwalnia tempa. Polak w trzeciej rundzie w Monte Carlo

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

10 kwietnia 2024, 16:05 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jeszcze jesteśmy w tych opiniach ostrożni, ale wygląda na to, że Hubert Hurkacz naprawdę gra w tym sezonie na mączce lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej. W Estoril po raz pierwszy w karierze – fakt, że rangi ATP 250, ale jednak – wygrał turniej na tej nawierzchni. W Monte Carlo tymczasem odprawił już dwóch rywali i jest w trzeciej rundzie tamtejszego “tysięcznika”. 

Hurkacz nie zwalnia tempa. Polak w trzeciej rundzie w Monte Carlo

Wczoraj Hubi miał co prawda dużo problemów z Jackiem Draperem. Problemów, dodajmy, które zapewnił sobie na własne życzenie. W trzecim secie prowadził już z Brytyjczykiem z przełamaniem, ale w kluczowym momencie zaciął się mu serwis. I dopiero w tie-breaku odblokował go w sposób fenomenalny, pewnie wygrywając tego decydującego, trzynastego gema trzeciej partii. Dziś wyzwanie było… no właśnie, trudno stwierdzić jakie. Bo po drugiej stronie siatki stanął tenisista znacznie bardziej doświadczony i taki, który na mączce – choć, o dziwo, nie jest to jego ulubiona nawierzchnia – poczyna sobie raczej lepiej od Drapera. Z drugiej strony aktualnie notowany dużo niżej i mający najlepszy okres w karierze ewidentnie za sobą.

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

Rywalem Huberta był bowiem Roberto Bautista Agut. Weteran światowych kortów, niemal 36-letni Hiszpan. Aktualnie 90. w światowym rankingu, ale w przeszłości gracz pierwszej dyszki. I to taki, z którym Hubi miewał problemy – przegrał bowiem ich trzy pierwsze starcia. Ale gdy Roberto zaczął zjeżdżać z formą, to Hubi zaczął wygrywać. W zeszłym sezonie okazywał się lepszy w ich dwóch meczach, w obu przypadkach granych w hali. W Rotterdamie było to prawdziwe widowisko, zakończone w trzech setach: 7:5, 6:7, 7:6 dla Hurkacza. W Paryżu, na początku listopada, Polak triumfował jednak łatwo.

Dziś obaj to wyśrodkowali. I zagrali spotkanie, które można by ustawić gdzieś pomiędzy tymi dwoma sprzed roku.

Reklama

Wygrał bowiem Hubert, który tym samym wyrównał stan rywalizacji z Hiszpanem na 3:3. Ale wcale nie było mu łatwo. W pierwszym secie obaj zawodnicy mieli problemy przy swoim podaniu. Często dochodziło do wyrównanych gemów, w których szala zwycięstwa mogła równie dobrze przechylić się na stronę serwującego, co returnującego. Długo jednak zdarzało się wyłącznie to pierwsze. Choćby w trzecim gemie, gdy Hubi miał dwa break pointy, ale Bautista Agut jakoś się wybronił. Dopiero od stanu 3:3 obaj serwujący nieco się opanowali, poprawili statystyki podania i zmierzali w stronę tie-breaka. A przynajmniej tak się wydawało.

W jedenastym gemie sprawy we własne ręce wziął bowiem Hurkacz. Po kilku zaciętych wymianach doprowadził do break pointa i ostatecznie zamienił go na przełamanie. A przy swoim serwisie poszedł już na pewniaka, wygrał szybko i sprawnie, przez co zapisał na swoim koncie całego pierwszego seta. Drugiego z kolei… rozpoczął od starty serwisu. Bautista Agut wyszedł dzięki temu na prowadzenie 2:0 w gemach, ale nie był w stanie utrzymać tej przewagi. Sam stracił podanie ledwie gema później, a potem Hubi już dobrze kontrolował wydarzenia we własnych gemach.

I tym razem wszystko zmierzało w stronę tie-breaka, którego ostatecznie faktycznie dostaliśmy. W nim lepszy był Hubert, choć z pomocą Hiszpana, który dwukrotnie pomylił się w stosunkowo łatwych sytuacjach. Polakowi trzeba jednak oddać, że dobrze kontrolował wydarzenia przy swoim serwisie. I ostatecznie wygrał 7:4.

W trzeciej rundzie – dochodząc do niej wyrównał już zresztą osiągnięcie sprzed roku – zagra albo z Chilijczykiem Alejandro Tabilo, albo ze specjalistą od mączki i turniejową ósemką – Casperem Ruudem. Faworytem naturalnie jest Norweg, z którym Hurkacz ma bilans 1:1 – przegrał w 2022 roku w Roland Garros (Ruud doszedł potem do finału), ale wygrał kilka miesięcy później na kortach twardych w Montrealu.

Reklama

Hubert Hurkacz – Roberto Bautista Agut 7:5 7:6 (4)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuje się sfrustrowany

Mikołaj Wawrzyniak
1
Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuje się sfrustrowany

Tenis

Komentarze

0 komentarzy

Loading...