Reklama

Max Verstappen wrócił do wygrywania

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

07 kwietnia 2024, 10:00 • 3 min czytania 0 komentarzy

Po nieudanym Grand Prix Australii – gdzie z powodu awarii nie dojechał do mety – w Japonii Max Verstappen wrócił do tego, co robi najlepiej i na spokojnie wygrał wyścig. Holender odjechał wszystkim rywalom, a nie przeszkodziło mu nic, nawet czerwona flaga na początku rywalizacji. 

Max Verstappen wrócił do wygrywania

W Japonii zobaczyliśmy zresztą nie tylko wygraną Maxa, ale też trzeci w tym sezonie dublet Red Bulla. Wszystko zaczęło się jednak od wypadku już w drugim zakręcie. Daniel Ricciardo zahaczył wtedy Alexa Albona, ten wypadł z toru i uszkodził bandy na tyle, że sędziowie musieli zamachać czerwonymi flagami, by przerwać wyścig. I Australijczyk, i Taj już do niego zresztą nie wrócili.

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

Zirytowany mógł być Max Verstappen, który znakomicie wystartował, ale najpewniej ani trochę się tym nie przejął, bo gdy Grand Prix wznowiono, momentalnie zaczął odjeżdżać rywalom. I później nie było już nawet chwili, w której można by pomyśleć: „no, walka o zwycięstwo jest zacięta, może Maxowi się nie uda”. Nie, Holender jechał po swoje, a za jego plecami świetnie radził sobie też Sergio Perez.

Co działo się za plecami dwójki z Red Bulla? Nieźle radził sobie McLaren, który wczesnym pit stopem pomógł Lando Norrisowi. Słabo za to jechali kierowcy Mercedesa, bo i Lewis Hamilton, i George Russell wyraźnie odstawali od najlepszych zawodników. W przeciwieństwie do kierowców Ferrari – ci najwyraźniej nabrali nieco wiatru w żagle po tym, jak Carlos Sainz wykorzystał problemy Red Bulla w Australii i tam triumfował.

Reklama

Tym razem o wygranej nie było mowy. Ale Ferrari i tak może czuć, że wycisnęło z wyścigu maksimum.

Sainz startował przecież z czwartej pozycji, Leclerc dopiero z ósmej. A dojechali do mety odpowiednio na trzecim i czwartym miejscu. To zaskakujące o tyle, że na ogół „grande strategia” Ferrari zupełnie się nie udaje. Tym razem wypaliła i to podwójnie, bo zastosowali inne rozwiązania taktyczne u swoich zawodników. A na koniec koleżeństwem popisali się obaj kierowcy, bo gdy Sainz miał świeższe opony, Leclerc oddał mu pozycję, zgodnie z sugestią teamu.

I wszystko to zagrało. No brawo, chłopaki. Takie Ferrari chce się oglądać. Tym bardziej, że włoska ekipa regularnie radzi sobie w tym sezonie na poziomie. Gdyby nie to, że Red Bull odstaje i to znacznie, pewnie wierzylibyśmy nawet w zaciętą walkę o mistrzostwo. Na razie zresztą – głównie przez GP Australii – różnice w klasyfikacji generalnej nie są tak duże. Verstappen ma 77 punktów, Perez 64, Leclerc 59, a Sainz 55 (co tym bardziej imponujące, bo przecież ominął GP Arabii Saudyjskiej z powodu operacji wyrostka robaczkowego).

Dalej? Dalej to już nikt w walce o podium się na ten moment nie liczy. Podobnie jak w klasyfikacji konstruktorów, gdzie Red Bull ma 141 punktów, Ferrari 120, a trzeci McLaren ledwie 69.

Reklama

GRAND PRIX JAPONII. TOP 10:

  1. Max Verstappen
  2. Sergio Perez
  3. Carlos Sainz
  4. Charles Leclerc
  5. Lando Norris
  6. Fernando Alonso
  7. George Russell
  8. Oscar Piastri
  9. Lewis Hamilton
  10. Yuki Tsunoda

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Manchester United sprzeciwia się zmianom w regulacjach finansowych Premier League

Bartek Wylęgała
0
Manchester United sprzeciwia się zmianom w regulacjach finansowych Premier League

Formuła 1

Komentarze

0 komentarzy

Loading...