Jeżeli Jagiellonia zdobędzie swoje pierwsze w historii mistrzostwo Polski – a to scenariusz coraz bardziej prawdopodobny – będzie miała wielu bohaterów. Dużo mówi się o Wdowiku, Dieguezie, będącym w życiowej formie Romanczuku, Imazie, dającym konkrety Marczuku i Hansenie czy rozbijającym obrońców Pululu, ale gdybyśmy mieli wskazać postać numer jeden w tym zespole na tu i teraz, wybralibyśmy Nene.
Wychowany na Azorach pomocnik w zeszłym sezonie imponował przepięknymi golami po strzałach z dystansu. W tym imponuje… wszystkim. Nie unika czarnej roboty w środku pola, a jednocześnie jest niezwykle przydatny w ofensywie. W klubowej klasyfikacji kanadyjskiej to on dziś prowadzi ze swoimi sześcioma golami i siedmioma asystami, natomiast w skali całej ligi znajduje się na piątym miejscu. Wyprzedza nawet Imaza i Marczuka, którzy mają po 12 punktów. A nie zapominajmy o trafieniach ze Śląskiem Wrocław i Wartą Poznań w Pucharze Polski.
Nene świetnie wyczuwa moment, w którym trzeba podłączyć się do akcji i wbiec w pole karne lub jego okolice. Kapitalnie pokazywał to zwłaszcza z Puszczą, Rakowem i dopiero co z ŁKS-em. Nic, tylko podziwiać i bić brawo.
Nie przez przypadek Dani Pacheco, niedawno pytany przez nas o najlepszego zawodnika Ekstraklasy, pod nieobecność kontuzjowanego Iviego Lopeza, wskazał właśnie na Portugalczyka z Jagiellonii.
Co ciekawe, Nene przed przyjściem do Polski kompletnie nie istniał jako piłkarz dający liczby. W Santa Clarze zdążył uzbierać 69 występów w portugalskiej ekstraklasie. Nie zdobył w nich żadnej bramki, nie zaliczył żadnej asysty. Zanim zawitał do Białegostoku, przez całą seniorską karierę strzelił trzy gole. Przez niecałe dwa lata w barwach “Jagi” ma ich już 14. Kolosalna różnica.
W lutym, w rozmowie z Szymonem Janczykiem, tłumaczył to faktem, iż w Portugalii grał bliżej własnej bramki i miał znacznie mniej okazji do oddawania strzałów. Wskazywał też na potrzebę otrzymania zaufania od trenera. – W Portugalii brakowało mi konsekwencji, łapania serii. Grałem trochę meczów, potem siadałem na ławce, nie czułem właściwego rytmu. Jestem gościem, który stawia zespół ponad siebie. Staram się robić miejsce kolegom, dużo biegać, poświęcać się. Potrzebuję tylko zaufania. Pierwsze mecze w Polsce były dla mnie trudne, ale trener nie przestał na mnie stawiać. Gdyby mnie odstawił, pewnie grałbym słabiej. Zamiast tego zyskałem pewność siebie i wszedłem na wyższy poziom. Możesz być dobrym piłkarzem, ale to zaufanie pozwala ci to pokazać. Czasami czułem, że niektórzy dostawali więcej szans niż ja – mówił.
Dziś Nene odpłaca się z nawiązką, a Jagiellonia już powinna kombinować nad przedłużeniem jego kontraktu, który wygasa w czerwcu przyszłego roku.
Cieszy nas trzecie wyróżnienie dla Antoniego Klimka (drugie w tym roku). Młodzieżowiec Widzewa miał chaotyczne wejście do ligi, zdarzały mu się mecze, w których był aktywny, ale praktycznie wszystko robił źle. Przełom nastąpił jeszcze jesienią w Poznaniu, gdzie błysnął po raz pierwszy i proporcje w jego występach powoli zaczęły się zmieniać. Przeciwko Koronie zagrał już jak stary wyjadacz. Razem z nim nagradzamy Frana Alvareza, który od początku rundy imponuje dobrą, równą formą. Pod względem punktowania w “kanadyjce” już wyrównał swój rekord z sezonu 2021/22 (osiem punktów), gdy wywalczył z Albacete awans do drugiej ligi hiszpańskiej.
Oczekiwania zaczyna też spełniać Ante Crnac. Chorwat najwyraźniej coraz lepiej uczy się pozycji środkowego napastnika i w tym momencie jest na tej pozycji niekwestionowanym numerem jeden w hierarchii Dawida Szwargi.
Już po raz dziesiąty w kozakach ląduje Kamil Grosicki, a przecież do końca sezonu jeszcze osiem kolejek. Chapeau bas.
Do badziewiaków moglibyśmy władować prawie cały ŁKS, ale na aż taką łatwiznę nie idziemy. Antybohaterem kolejki zdecydowanie zostaje Adrien Louveau. Nie chodzi tylko o samą czerwoną kartkę w pierwszej połowie. Przede wszystkim raziło to, że brutalnie sfaulował Imaza w zupełnie niegroźnej sytuacji przy linii bocznej. Za głupotę się płaci, a w tym wypadku zapłacił nie tylko on, ale również cały ŁKS, który do tego momentu jeszcze mógł mieć nadzieję, że powalczy z liderem. Louveau zdarzają się lepsze chwile – jak w zasadzie każdemu, kto dużo gra – jednak w nieco szerszym ujęciu widać, że chłop nie nadaje się do poważniejszego futbolu i nie przez przypadek nigdy nie wybił się z rezerw RC Lens. Takich obcokrajowców w Polsce nie chcemy.
Oliwier Zych w ostatnich tygodniach sprawiał bardzo dobre wrażenie, nawet z Radomiakiem zaczął obiecująco, ale przepuszczenia do siatki zwykłego wybicia Gabriela Kobylaka nie tłumaczy nic. Wydarzyło się to w najgorszym momencie, gdy Puszcza, prowadząc, dopiero co zaczęła grać w przewadze po wykluczeniu Vagnera. Swoją droga, sporo można było sobie obiecywać po byłym skrzydłowym Nancy i Metz, zdarzały mu się już ożywcze wejścia, jednak całościowo na razie mowa o wyraźnym rozczarowaniu.
Zwraca uwagę słabsza forma Bartosza Nowaka. W tym roku, poza meczem z Lechem Poznań, trudno było go mocniej chwalić, bo nawet z Wartą Poznań, gdy został sfaulowany na rzut karny, który sam wykorzystał, generalnie nie imponował. A tu już wrócił Ivi Lopez i z tygodnia na tydzień powinien grać coraz więcej…
CZYTAJ WIĘCEJ:
- „Co za badziew!” Dokąd idzie Podbeskidzie? [REPORTAŻ]
- Największe okazje w historii Pogoni na wstawienie trofeum do klubowej gabloty
- Ennali: Kiedy doświadczyłem rasizmu, jeszcze na boisku zacząłem płakać [WYWIAD]
Fot. Newspix