Polski kibic ma na tyle niskie oczekiwania względem reprezentacji, że przyjąłby z Estonią już nawet wymęczone 1:0 – byleby się dostać na Euro i przeżyć jakiekolwiek emocje, choćby związane z oczekiwaniem na pierwszy mecz (a tam od razu w łeb). Tym milej, że kadra Probierza nie poszła po linii najmniejszego oporu i rozniosła Estonię.
Czy było łatwo? Tak, było łatwo. Nie jest naciąganym stwierdzeniem, że takiego rywala ograłby ktoś z czuba pierwszej ligi – Kowal na Twitterze pytał, czy to rolnicy ściągnięci ze strajku. Cóż, chyba nie, bo rolników podejrzewamy o większe – hehe – blokady przed swoją bramką. A u Estończyków autostrada.
No a jeszcze ci Estończycy wyłapali w pierwszej połowie czerwoną kartkę. Nic, tylko grać.
I właśnie: po 2023 roku jesteśmy sobie w stanie wyobrazić polską drużynę, która mimo tak sprzyjających okoliczności daje dupy. To znaczy – albo męczy bułę i wygrywa po karnym gwizdniętym z jakiejś pierdołowatej ręki, albo nawet nie wygrywa w podstawowym czasie, tylko remisuje, potem jest dogrywka i problemy, może połączone z porażką.
Czy to takie trudne do wyobrażenia? Absolutnie nie – wszyscy przeżyliśmy podobne katastrofy najpierw za Santosa, a potem za Probierza. Nikt nie byłby zaskoczony.
A jednak – i za to brawa – Estonia została rozbita. Wiele zrobić nie mogła, wiele nie zrobiła, strzeliła gola honorowego i nad tym trzeba się pochylić, bo niby dlaczego tak słaby zespół ładuje nam w dziesiątkę, ale też nie przesadzajmy. Za Nawałki strzelał nam Gibraltar, bywa.
Dziś, może wyjątkowo, korzystajmy, chwalmy. Dostaliśmy frajera, to go cisnęliśmy, bez większych obaw. Do przerwy było tylko 1:0, ale wszyscy wiedzieli, że to chwilowa sprawa, no i faktycznie po przerwie padły kolejne cztery sztuki. Widzieliśmy strzały z dystansu, widzieliśmy sensowne akcje, dośrodkowania kierowane do kogoś, a nie do bandy reklamowej (choć i takie się zdarzyło).
Najważniejsze: wyglądaliśmy jak drużyna, która chce jechać na Euro względem zespołu, który jest w barażach poprzez kuriozalny regulamin. Skala różnicy w umiejętnościach jak w Pucharze Polski – Ekstraklasa kontra 4. liga. Tam czasem nie widać, dlaczego jedni zarabiają w setkach tysięcy, a drudzy po prostu w setkach, a dziś – to wszystko obserwowaliśmy.
Pach, pach i po bólu.
Może to smutne, ale dotarliśmy do momentu, że taka wygrana z Estonią po prostu cieszy. Po Mołdawii, po Albanii myśleliśmy o wszystkim, co najgorsze. A tu łatwe zwycięstwo. Aż dziwne.
Pocieszmy się, korzystajmy póki czas. Zaraz wtorek i Walia. Tej do rolników nikt nie porówna – rolnicy nie ograliby Finlandii 4:1.
Nasza kadra pewnie też nie.
POLSKA – ESTONIA 5:1
Frankowski 22′ Zieliński 50′ Piotrowski 70′ Mets (s) 74′ Szymański 77′ – Vetkal 78′
- WIĘCEJ O MECZU POLSKA – ESTONIA:
Fot. Newspix