Ziraat Bankasi Ankara dziś zaprezentował się znacznie lepiej, niż w pierwszym spotkaniu, w którym Jastrzębski Węgiel pokonał turecki klub 3:0. Po gospodarzach widać było, że walczyli o życie, w dodatku byli wzmocnieni powrotem Matthew Andersona. Ale na nic to się zdało, bowiem w decydujących momentach spotkania zawodnicy Jastrzębia pokazali prawdziwe mistrzostwo. Mistrzowie Polski potrzebowali dwóch setów, by zamknąć kwestię awansu do finału Ligi Mistrzów. I choć decydowała gra na przewagi, to Pomarańczowi wykonali zadanie i drugi raz z rzędu zagrają w spotkaniu o tytuł!
PO SIATKARSKI HAT TRICK
Awans Jastrzębskiego Węgla do finału Ligi Mistrzów oznacza, że polski zespół zagra o najbardziej prestiżowe trofeum w europejskiej siatkówce klubowej po raz czwarty z rzędu. Mało tego, Tomasz Fornal i spółka powtórzyli własny wynik sprzed roku, kiedy już grali w meczu decydującym o tytuł. Wówczas jednak Jastrzębie okazało się gorsze od Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Ponadto gdyby Jastrzębski Węgiel dziś zdołał awansować, polska siatkówka znalazłaby się o krok od pewnego niesamowitego wyczynu. Tak się bowiem złożyło, że w tym roku w Pucharze Challenge triumfowali siatkarze Projektu Warszawa. Z kolei wczoraj Asseco Resovia Rzeszów wygrała Puchar CEV. W razie triumfu podopiecznych Marcelo Mendeza w Lidze Mistrzów, polskie kluby zaliczyłyby europejskiego hat tricka, wygrywając we wszystkich trzech rozgrywkach Starego Kontynentu.
By tego dokonać, najpierw trzeba było skończyć robotę w drugim meczu półfinałowym z Ziraatem Bankasi Ankarą. Do awansu Jastrzębski Węgiel potrzebował wyłącznie ugrania dwóch setów. Po pierwszym spotkaniu, wygranym przez Pomarańczowych 3:0, wydawało się to łatwe zadanie. Wówczas jednak w szeregach tureckiej drużyny zabrakło Matthew Andersona – lidera i atakującego Ankary. Jego powrót do gry zasiał w szeregach gospodarzy sporą dawkę optymizmu, że jeszcze nie wszystko w tym dwumeczu było stracone.
KLUCZOWY PIERWSZY SET
Trzeba przyznać Turkom, że z Amerykaninem na parkiecie nie byli już tą samą drużyną, która w poprzednim spotkaniu dostała do setowego zera. Nawet jeżeli Anderson osobiście nie zdobywał ogromnej liczby punktów, to z nim w składzie koledzy byli mentalnie gotowi do walki z polskim zespołem jak równy z równym.
Jednak po drugiej stronie siatki gospodarze wciąż mieli klasowych przeciwników. W polskim zespole błyszczał zwłaszcza Norbert Huber i Jean Patry, z którymi znakomicie współpracował rozgrywający Ben Toniutti.
Pierwszy set był niesamowicie wyrównanym widowiskiem, w którym na tablicy wyników obie drużyny przekroczyły trzydzieści punków. Turcy walczyli w nim jak o przetrwanie. Równocześnie czuć było, że jeżeli Jastrzębiu uda się wygrać tą partię, gospodarze mogą się już nie podnieść po tym ciosie. Jastrzębski Węgiel kilka razy był blisko, choć nie raz o zdobytych punktach decydowały niuanse. Jak minimalna obcierka ręki Oreola Camejo, dzięki której Jastrzębie zdobyło oczko po akcji blok-aut. Ostatecznie polska drużyna stanęła na wysokości zadania i wyrwała tę partię wygrywając 34:32!
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
NISKI LOT DO FINAŁU
Jakież musiało być niemiłe zaskoczenie kibiców mistrzów Polski, kiedy Ziraat Bankasi istotnie obniżył poziom swojej gry… a siatkarze Jastrzębia dostosowali się do rywali. Jasne, pierwszy set kosztował sporo sił także tych, którzy go zwyciężyli. Ale trudno było nie odnieść wrażenia, że podopieczni trenera Mendeza grali tak, jakby nie wkładali maksimum zaangażowania w każdą piłkę. Przez to powoli, systematycznie podawali gospodarzom tlen.
I doprawdy był to wyjątkowy popis siatkarskiej siły. W końcu mowa o półfinale Ligi Mistrzów. O secie, który może zapewnić twojej drużynie awans do najważniejszego meczu sezonu. I wiecie co jest najlepsze? Że mimo gry na nie najwyższych obrotach Jastrzębie kontrolowało wynik, nie pozwoliło uciec gospodarzom na tablicy punktowej.
Kiedy zaś set wkroczył w decydujący moment, siatkarzom Pomarańczowych jakby przełączył się ten pstryczek w głowie. Ponownie weszli na maksimum możliwości i koncentracji. I tak najpierw Fornal wyrównał wynik na 24:24. Kolejny punkt dla Jastrzębia zdobył świetny Rafał Szymura, a na 26:25 asa serwisowego dołożył grający znakomite zawody Huber. Decydująca partia skończyła się po akcji w której pomylił się Wouter Ter Maat, i tak sukces Jastrzębskiego Węgla stał się faktem. 2:0 w setach oznaczało, że nawet gdyby zespół z Ankary odwrócił losy tego meczu, to i tak awans do finału pozostawał w rękach polskiej drużyny!
Ostatecznie Turcy przegrali po tie-breaku, ale wówczas dokładny wynik tego spotkania był kwestią drugorzędną. Dla Jastrzębskiego Węgla najważniejsza była bowiem jedna informacja. Że finałowy mecz Ligi Mistrzów odbędzie się 5 maja w Stambule.
Jutro siatkarze mistrza Polski poznają swoich ostatnich przeciwników w walce o to trofeum, bowiem w meczu rewanżowym drugiego półfinału Cucine Lube Civitanova podejmie Itas Trentino. W pierwszym meczu włoskich ekip siatkarze Itasu wygrali 3:1.
Ziraat Bankasi Ankara – Jastrzębski Węgiel 2:3 (32:34, 25:27, 25:16, 25:21, 7:15)
Fot. Newspix
Czytaj też: