Wszystko wskazuje na to, że Robinho już niedługo trafi do więzienia. Brazylijski sąd ma w najbliższych dniach zatwierdzić wyrok swojego włoskiego odpowiednika sprzed siedmiu lat, który skazywał byłego reprezentanta Brazylii na 10 lat pozbawienia wolności
Robinho w przeszłości był zawodnikiem takich klubów jak Real Madryt, Manchester City czy AC Milan. Rozegrał także 100 spotkań w barwach reprezentacji Brazylii. Karierę zakończył w 2020 roku, tuż po tym, jak wrócił do ojczyzny. Nie zakończyły się jednak jego problemy z prawem, które sięgają czasów gry we Włoszech. Piłkarz miał w 2013 roku brać udział w zbiorowym gwałcie na 22-letniej obywatelce Albanii.
Cztery lata po tamtych wydarzeniach Robinho został skazany przez włoski sąd na 10 lat pozbawienia wolności, ale z uwagi na to, że mieszkał już wówczas poza Półwyspem Apenińskim – najpierw w Turcji, a obecnie w Brazylii – nie trafił od razu za kratki. Z medialnych informacji wynika jednak, że w najbliższych dniach brazylijski sąd ma zatwierdzić wyrok włoskiego wymiaru sprawiedliwości sprzed siedmiu lat.
Robinho od samego początku zaprzeczał wszystkim zarzutom stawianym przez włoski sąd i nic się nie zmieniło do dziś. Brazylijczyk zarzuca teraz Włochom… rasizm.
– Grałem przez cztery lata we Włoszech i widziałem wystarczająco dużo przypadków rasizmu. Niestety, to zdarza się nadal. Był rok 2013, mamy rok 2024. Ci sami ludzie, którzy nie podejmują inicjatywy w walce z rasizmem, teraz potępiają mnie. Gdyby na moim miejscu był biały Włoch, to nie byłoby wątpliwości, że wszystko potoczyłoby się inaczej. Biorąc pod uwagę liczbę posiadanych dowodów, nie zostałbym skazany – powiedział 40-latek w rozmowie z telewizją Record.
Czytaj więcej na Weszło:
- Maszyna znowu pracuje. Renesans formy Lewandowskiego
- Jagiellonia w światowej czołówce. Tylko trzy kluby są od niej lepsze w tym aspekcie
- Trela: Klub niekonieczny. Czy „efekt Michała Świerczewskiego” uratuje Podbeskidzie od niebytu?
- Jakubas o odejściu Feio: Nie mam pretensji, stres w piłce jest duży
- Goncalo Feio odchodzi z Motoru Lublin w swoim stylu – toksycznie i z hukiem
Fot. Newspix