Reklama

Odrodzenie Jadona Sancho. Borussia w ćwierćfinale Ligi Mistrzów!

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

13 marca 2024, 23:11 • 4 min czytania 1 komentarz

Takiego obrotu spraw nie spodziewali się nawet najbardziej optymistycznie nastawieni do życia kibice Borussii Dortmund. W środowy wieczór na Signal Iduna Park działa się magia – nie dość, że ich ukochana drużyna bez większych problemów ograła PSV i wywalczyła awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, to jeszcze jedną z dwóch decydujących bramek w tym starciu zdobył nie kto inny, jak Jadon Sancho. Anglik nieśmiało, ale zdaje się wracać do żywych. 

Odrodzenie Jadona Sancho. Borussia w ćwierćfinale Ligi Mistrzów!

Sancho poniekąd zrujnował sobie nieźle zapowiadającą się karierę wielomilionowym transferem do Manchesteru United, choć niemal każdy był przekonany, że jest to ruch naturalny i potrzebny obu stronom. 23-latek spalił się jednak totalnie, nie uniósł ciężaru oczekiwań, a przecież postrzegano go jako jeden z największych talentów nie tylko angielskiej, ale w ogóle światowej piłki. W końcu w Borussii wyczyniał cuda, duet z Erlingiem Haalandem był jednym z najbardziej elektryzujących w Europie. Gość w bardzo młodym wieku robił takie rzeczy, których nie powstydziłyby się największe gwiazdy futbolu.

Mimo wszystko – nie dał rady. Haaland walczy dzisiaj o Złotą Piłkę, a on po beznadziejnym okresie w Manchesterze, zakończonym gorącym konfliktem z Erikiem ten Hagiem, wrócił odbudowywać się do Dortmundu. I to już nie było to samo.

Borussia – PSV 2:0. Sancho chyba wrócił do żywych

Aż do teraz. Może przedwczesne jest ogłaszanie, że oto wrócił Jadon Sancho, dziejowa nadzieja angielskiej piłki, ale rzeczywiście coś tam zaczyna się tlić. W miniony weekend 23-latek zaliczył swoje pierwsze trafienie od styczniowego powrotu do Borussii i w ogóle pierwsze od maja ubiegłego roku. Zagrał średnio, żeby nie powiedzieć słabo, ale przynajmniej w końcu mógł sobie wpisać cokolwiek do statystyk. Pierwszy raz w tym sezonie.

Dziś Anglik poszedł za ciosem i to w niezwykle ważnym momencie. Borussia wcale nie była faworytem dwumeczu z PSV w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Pokazało to już pierwsze starcie z Holendrami, które zakończyło się remisem 1:1, ale z pewnym wskazaniem na lidera Eredivisie. Lidera, który wyprzedza drugi Feyenoord o dziesięć punktów i generalnie nie ma sobie równych w całej stawce.

Reklama

W środowy wieczór Sancho wszedł na boisko i trochę poczarował. Jego koledzy również od początku weszli w mecz mocno nabuzowani. Pierwsze sekundy to było dość intensywne natarcie na bramkę Waltera Beniteza. I tuż przed upływem trzech minut to właśnie Anglik popisał się precyzyjnym uderzeniem obok słupka. Piłka wpadła do siatki, a fani zgromadzeni na Signal Iduna Park unieśli się nad ziemię. Choć na chwilę mogli sobie przypomnieć piękne chwile sprzed dwóch sezonów, kiedy 23-latek popisywał się takimi strzałami niemal co weekend.

Oczywiście nie tylko Sancho wyglądał w środę nad wyraz dobrze. W środku pola szefa grał Marcel Sabitzer, którego kariera w Borussii Dortmund to seria wzlotów i upadków. Na początku miewał problemy z najprostszymi zadaniami, ale w końcu się rozkręcił. I oprócz tego, że potrafi powstrzymać rywala, to nawet uda mu się czasami nieźle porozdzielać piłki. Tak było właśnie tego wieczoru.

Borussia – PSV 2:0. Marco Reus zamknął mecz

Podobnie można powiedzieć o defensywie BVB, która była dzisiaj nie do przejścia, choć nie ustrzegła się błędów. Mats Hummels miał kilka zagrań, które mogły przyprawić o zawał serca Edina Terzicia, ale na jego szczęście kończyło się tylko na strachu. Ani on, ani Niklas Suele nie wywinęli żadnego numeru, nawet w momencie, kiedy PSV mocniej nacisnęło, bo taki też w tym meczu był. Drużyna z Eindhoven zdawała się jednak nie mieć pomysłu na to, co zrobić w ostatniej fazie ataku, przez co niespecjalnie zagrażała Gregorowi Kobelowi. Holendrzy oddali kilka celnych strzałów, ale żaden nie sprawił mu większych problemów.

Nieźle spisywał się też na prawym skrzydle Donyel Malen, strzelec bramki w pierwszym meczu. Dzisiaj też był blisko trafienia, szarżował dość odważnie, czego w zasadzie można się było po nim spodziewać. Na drodze zawsze stawała mu jednak boczna siatka albo bramkarz Benitez, który pokazał, że jest w wyśmienitej dyspozycji. Gdyby nie on, mecz zostałby zamknięty zapewne znacznie wcześniej. A tak stało się to dopiero w ostatnich sekundach dzięki Marco Reusowi, który zastąpił wcześniej na boisku Sancho, bo ten … doznał urazu. Niemiec wykorzystał dobre podanie Fuellkruga po błędzie defensywy rywali i w sytuacji sam na sam nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Dla niego to również wyjątkowe wydarzenie, bo wiemy, że niedługo pożegna się z BVB.

Borussia po raz kolejny pokazała, że problemy to ona ma głównie w Bundeslidze. Na Ligę Mistrzów potrafi się odpowiednio zmotywować, nawet do tego stopnia, że jej bohaterem zostaje niemrawy Sancho. Dortmundczycy zagrają w ćwierćfinale i choć trudno dopatrywać się tam dla nich szansy, zważywszy na siłę rywali, na których mogą trafić, to takich pięknych momentów, jak ten dzisiejszy, nikt im nie zabierze.

Borussia Dortmund – PSV Eindhoven 2:0 (1:0)

Sancho 3′, Reus 90+5′

Reklama

Czytaj więcej na Weszło:

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

1 komentarz

Loading...