Reklama

Dwa minusy dają plus. ŁKS kiepsko, Warta nieskutecznie, a było ciekawie

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

11 marca 2024, 21:12 • 4 min czytania 19 komentarzy

Przed pierwszym gwizdkiem sędziego wydawało się, że to jedno z tych spotkań, których nie poleciłbyś w ciemno jakiemuś koledze z innego kraju, który o polskiej piłce ligowej słyszał tylko to, co najgorsze. Na pewno nie takiemu, któremu akurat chcesz pokazać, jak pięknie rozwinęła się nasza kochana Ekstraklasa. Infrastruktura, gorąca atmosfera na trybunach, kultura gry, technika królująca nad mało atrakcyjną łupanką — tego, to nikt się tu nie spodziewał. Mogliśmy się więc tylko pozytywnie zaskoczyć. A ŁKS nieoczekiwanie wygrał z Wartą 1:0.

Dwa minusy dają plus. ŁKS kiepsko, Warta nieskutecznie, a było ciekawie

Kto nie oczekuje niczego, nigdy nie będzie rozczarowany…

I na całe szczęście naprawdę podeszliśmy do tego szlagieru bez żadnych oczekiwań. Trudno chyba o lepszą receptę na dobrze spędzony poniedziałkowy wieczór z Ekstraklasą w wydaniu najsłabszej drużyny tego sezonu i ekipy, która punkty ciuła na, jak to się mówi, zabijaniu gry w piłkę. Jeśli zastanawiacie się czasem, czy na pewno chcecie poświęcić swoje dwie godziny spotkaniu takiej Warty z takim ŁKS-em, to spróbujcie podejść do owego widowiska bez nadziei na fajerwerki. Tylko tyle i aż tyle.

Dziś zadziałało. Gdy zamkniecie głowę na wszystko, co najlepsze w Ekstraklasie, nie przypomnicie sobie, że nasza rodzima liga potrafi uraczyć kibiców naprawdę niezłym widowiskiem, to nawet spotkanie ligowych słabiaków ma swoje plusy. Warta wygląda wówczas całkiem nieźle – kreuje zgrabne akcje w ofensywie, ma do zaoferowania kilka sprytnych schematów rozegrania stałego fragmentu, potrafi wyprowadzić fajną kontrę, choć jest w tym wszystkim bardzo nieskuteczna. ŁKS też… ten, no… w polu ma Huseina Balicia, który po spadku łodzian powinien znaleźć sobie zatrudnienie w Ekstraklasie. Austriak pełni w drużynie rolę tej jedynej kasjerki, która pamięta kod na kajzerkę. Widać też po nim, że chciałby przekazać wiedzę kolegom, ale ci są nadal bardzo oporni. Dziś czegoś tam razem próbowali, ale niezbyt im wychodziło

Warta — ŁKS 0:1. Taki mecz może być naprawdę fajny

Na szczęście dla łodzian i zgodnie z filozofią ekipy z Poznania, w piłce nożnej nie przyznaje się punktów za styl. Nie ma telemarków, nikt nie wymaga od ciebie potrójnego axla, ani żadnych innych fikołków. Czasem do remisu wystarczy nic nie spaprać. Wyjść, zagrać i wrócić do domu z punktami na koncie.

Reklama

Warta wyglądała dziś na bardzo zdziwioną tym, jak wiele swobody zostawili jej piłkarze ŁKS-u. Goście po prostu oddali piłkę rywalom i postanowili odpierać wszystkie mniej i bardziej składne ataki. Zdecydowali się reagować na kolejne ruchy przeciwników i zagrali… jak Warta Poznań. Z zachowaniem wszelkich przywar, z których znamy ŁKS.

Efekt? Całkiem niezłe spotkanie. Tak jak w matematyce dwa minusy dają plus, tak dziś ze starcia zmuszonej do ataku pozycyjnego Warty z pokracznym ŁKS-em obie drużyny zrobiły solidne widowisko. Jasne, że to gospodarze dominowali w tym meczu, ale żeby wreszcie mogli rozwinąć skrzydła i zagrać kilka miłych dla oka akcji, goście musieli im sprawić do tego warunki. Można powiedzieć, że to była po prostu gra zespołowa.

Wielkie brawa Olku Bobku!

Nieco na wyrost doceniliśmy Balicia, to nie możemy nie pochwalić Bobka. Bramkarz ŁKS-u zwykle nie ma łatwej roboty, bo jego koledzy nie czują się zbyt pewnie we własnym polu karnym. Dziś przegrali mnóstwo pojedynków w pobliżu bramki, dając Bobkowi naprawdę wiele okazji do wykazania się umiejętnościami. Dla golkipera taki mecz to jak figloraj – mając przed sobą rozbrykanych kolegów, naprawdę można bawić się całkiem nieźle.

Ostatecznie to był po prostu świetny występ Olka Bobka. Młodzieżowiec wybronił swojej drużynie pierwsze w tym sezonie punkty na wyjeździe. Tak jest, powtórzmy – mamy marzec i ŁKS po raz pierwszy przywiózł do Łodzi jakiekolwiek punkty z meczu wyjazdowego.

Czy Warcie powinno dziś być wstyd?

Oczywiście, że powinno. Podopieczni Dawida Szulczka zdominowali to spotkanie, mieli wiele okazji do strzelenia gola i powinni bez większych problemów ograć ekipę gości. A że los bywa złośliwy, to nieobecny przez całe spotkanie Janczukowicz wpakował im dziś gola z niczego i dał ŁKS-owi zwycięstwo, na które łodzianie, poza Bobkiem, kompletnie nie zapracowali.

Reklama

Zrobili Warcie Wartę i nic bardziej przewrotnego nie mogło się w tej kolejce wydarzyć.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Ekstraklasa

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Komentarze

19 komentarzy

Loading...