Aleksander Zniszczoł po nieudanym wczorajszym konkursie w Oslo – gdy nie wszedł nawet do drugiej serii – dziś wrócił na swój poziom i zakończył zmagania w czołowej „10”. Do podium zabrakło mu jednak sporo, a konkurs wygrał reprezentant gospodarzy, Johann Andre Forfang.
Czasem bywa tak, że po największym sukcesie w karierze, przychodzi gorszy moment. Dla Olka Zniszczoła taki miał miejsce wczoraj, gdy na Holmenkollbakken po raz pierwszy w tym roku nie wszedł do drugiej serii konkursowej. Dziś jednak chyba się już ze skocznią w stolicy Norwegii polubił. O ile bowiem pierwszy skok nie był jeszcze idealny i dał mu 16. miejsce (126 metrów), o tyle w drugiej serii choć skoczył bliżej (124 m), to zrobił to w momencie, gdy większość rywali radziła sobie z trudnymi warunkami znacznie gorzej.
Tym samym wrócił do czołowej dziesiątki zawodów Pucharu Świata, z której ostatnio rzadko wypada. W tym sezonie – absolutnie rekordowym w karierze Olka – to już dla niego siódmy konkurs, w którym jest w TOP 10. Wcześniej w całej karierze zanotował takie… dwa. Z czego jeden ponad dekadę temu. Nie ulega więc wątpliwości, że postawa Zniszczoła to największy plus tej zimy w szeregach Biało-Czerwonych.
Minusów jest za to sporo. Dziś dostaliśmy, niestety, kolejny. Przed startem tegorocznego Raw Air było bowiem dwóch zawodników, którzy – odkąd powołano tę imprezę do życia – wystąpili we wszystkich możliwych seriach konkursowych w poprzednich sezonach. Po wczorajszych zawodach jeszcze się to nie zmieniło. Po tych rozegranych dziś – już tak. O ile Stefan Kraft wciąż ma stuprocentową skuteczność, o tyle po raz pierwszy w karierze serię konkursową w norweskim turnieju opuścił Kamil Stoch, który po skoku na 118.5 metra zajął dopiero 36. miejsce. Do drugiej serii nie wszedł też Dawid Kubacki, ale w jego przypadku to powtórka z wczoraj. Można jedynie zaśmiać się, że zanotował małą poprawkę. Wczoraj był bowiem 42., dziś zajął 41. miejsce.
Całkiem spory plusik możemy postawić za to przy nazwisku Macieja Kota. Polak wczoraj zapunktował po raz drugi w sezonie, ale zajął 30. miejsce. Dziś skończył za to na 21. pozycji i to jego najlepszy wynik tej zimy, a oba skoki w jego wykonaniu były całkiem solidne, jak na warunki, w których je oddawał i w porównaniu do rywali. W miarę dobrze poskakał też Piotr Żyła, ale gdy w pierwszej serii osiągał 126.5 metra i zajmował 13. miejsce, liczyliśmy, że powalczy o dziesiątkę. W drugim skoku poradził sobie jednak gorzej i ostatecznie spadł na 19. pozycję.
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
Konkurs wygrał – po raz drugi w tym sezonie – Johann Andre Forfang. Na podium, jak i wczoraj, stanął też Stefan Kraft, ale zamiast na pierwszej, skończył na trzeciej pozycji. Drugi był za to Ryoyu Kobayashi i to warto podkreślić, bo dla Japończyka to 14 raz na pudle w tym sezonie, przy czym po raz 10 (!) jest drugi. Wyżej wyrwał się tylko raz, w Wiśle. Z drugiej strony skoro Turniej Czterech Skoczni wygrał właśnie przez to, że czterokrotnie zajmował tam drugie miejsce, to narzekać na takie występy chyba nie może.
Fot. Newspix