Reklama

Było blisko. Magdalena Fręch pokonana przez Jelenę Rybakinę

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

21 lutego 2024, 13:43 • 5 min czytania 1 komentarz

0-10. Tak do tej pory prezentował się bilans Magdaleny Fręch z zawodniczkami z czołowej dziesiątki rankingu WTA. Dziś w trzeciej rundzie turnieju w Dubaju Polka miała szansę na to, by w końcu zanotować pierwsze zwycięstwo z tenisistką notowaną w TOP 10, bowiem jej rywalką była Jelena Rybakina. Lecz choć Magda starała się i robiła naprawdę dużo, by pokonać bardziej renomowaną przeciwniczkę, to po dwóch godzinach i czterdziestu minutach meczu ostatecznie opuściła kort jako przegrana.

Było blisko. Magdalena Fręch pokonana przez Jelenę Rybakinę

Mamy dopiero koniec lutego, ale już możemy stwierdzić, że 2024 rok jest najlepszym w karierze Fręch. 26-latka na polskim podwórku długo znajdowała się w cieniu Igi Świątek, a także swojej imienniczki, Magdy Linette. Jednak w styczniu Fręch z bardzo dobrej strony pokazała się podczas Australian Open, gdzie doszła do czwartej rundy turnieju. Ten sukces zaowocował rekordowo wysoką pozycją Polki w rankingu WTA, która po AO została sklasyfikowana na 51. miejscu.

W Dubaju Fręch potwierdziła, że znajduje się w życiowej formie, a styczniowy sukces na wielkoszlemowej scenie nie był przypadkiem. Magdalena poradziła sobie w kwalifikacjach do tego turnieju. Z kolei w drabince głównej ograła Jekaterinę Aleksandrową (17. rakieta WTA) oraz Petrę Martić (61.). Jednak dziś na drodze polskiej tenisistki stanęła Jelena Rybakina. Mając po drugiej stronie siatki jedną z najlepszych obecnie zawodniczek na świecie, Fręch nie była faworytką tego meczu.

RYBAKINA CIERPIĄCA, ALE ZWYCIĘSKA

Jednak nie znaczyło to, że Polka miała zamiar rozłożyć ręce i skapitulować bez walki z bardziej renomowaną rywalką. Już w pierwszym gemie pokazała Kazaszce, że ta nie będzie miała z nią łatwej przeprawy. Fręch mogła bowiem przełamać rywalkę. Ogólnie w pierwszym secie Rybakina wyglądała, jakby nie mogła wejść na swoje optymalne obroty. Faworytka była nieco ospała, nie potrafiła znaleźć dobrej odpowiedzi na forehand, którym Fręch znakomicie operowała.

Reklama

Ale kryzys Rybakiny to jedno. Przede wszystkim brawa należały się Magdzie, która potrafiła wykorzystać niedyspozycję bardziej renomowanej tenisistki. Polka trzymała wysoką jakość własnego podania, a w siódmym gemie udało jej się przełamać czwartą rakietę rankingu WTA. Tym samym Fręch w końcówce pierwszego seta znalazła się w znakomitej sytuacji.

Całkiem niedawno, kiedy Iga Świątek grała w ćwierćfinale turnieju w Katarze, pisaliśmy, że mistrzostwo ma różne oblicza. Dominacji i cierpienia w meczu, ostatecznie zakończonego sukcesem. Wtedy bowiem Iga pokazała obie te twarze. Dziś Rybakina chciała udowodnić, że także potrafi zwyciężać w trudnych partiach. I niestety dla Fręch, triumfatorka Wimbledonu sprzed dwóch lat pokazała, że należy do grona mistrzyń. Popełniała mnóstwo błędów, w tie-breaku przegrywała już 2-5, ale i tak zdołała wyciągnąć tego seta. Niestety dla Fręch, Jelena nie pierwszy już raz udowodniła, że grając na miarę swoich faktycznych możliwości, jest poza zasięgiem Polki.

UTRZYMAĆ BEZPIECZNĄ PRZEWAGĘ

Czy zatem istniał sposób na to, by Fręch jednak zdołała odwrócić losy tego meczu? Ano tak, choć łatwiej było to powiedzieć, niż zrobić. Magda musiała wypracować sobie w drugim secie na tyle dużą przewagę, by nawet nie móc dać wejść rywalce na obroty przy ciasnym wyniku. Wiedzieliśmy, że to możliwe, bo już w pierwszym secie Jelena potrafiła przespać pierwsze gemy, a w drugim było podobnie. Kazaszka irytowała się, wdawała w dyskusje z trenerem Stefano Vukovem, a najładniejszym elementem jej tenisa były śliczne buty z naszytym Big Benem, upamiętniające triumf w Wimbledonie z 2022 roku.

W dodatku Fręch kolejny raz nieźle weszła w partię. Polka prowadziła już 3:0 i miała ogromną szansę na poskromienie rywalki. Napędzić jeszcze bardziej mógł ją szósty gem, w którym ponownie przełamała przeciwniczkę. Po Rybakinie widać było ogromne nerwy, ponieważ dwukrotnie wyrzuciła poza kort zdawałoby się proste piłki. Tym samym Magdalena potrafiła ujarzmić zapędy faworytki. I choć Jelena miała przebłyski dobrej gry, to Polka perfekcyjnie zrealizowała zadanie utrzymania bezpiecznej przewagi. Zgarnęła seta, oddając rywalce tylko trzy gemy.

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

WCIĄŻ BEZ WYGRANEJ Z ZAWODNICZKĄ Z TOP 10

Tym samym, choć wszyscy oczekiwali dość łatwego zwycięstwa Rybakiny, po dwóch godzinach meczu obie zawodniczki rozpoczynały trzecią partię. Zaś organizatorzy, którzy zapewne nie spodziewali się takiego spotkania, podrzucali coraz bardziej zmęczonym tenisistkom batony energetyczne.

Reklama

Wydawało się, że Fręch w trzecim secie może nawet zyskać delikatny handicap. W końcu przy większym zmęczeniu gra może toczyć się nieco wolniej, a to lepszy scenariusz dla tenisistek preferujących defensywę. Do takich zaś należy Polka (która w ostatnim czasie i tak rozwinęła jednak znacząco swoje możliwości w ofensywie). Z drugiej strony Rybakina to tenisistka dysponująca świetnym serwisem i jedna z najmocniej uderzających zawodniczek w stawce. A grając w pełni swych możliwości, już w pierwszym secie pokazała Fręch, jak trudną do ogrania jest rywalką.

Niestety, trzecia partia od początku była bardzo wyrównana, a jak już ustaliliśmy – Kazaszka mająca nóż na gardle, często pokazuje na korcie najlepszą wersję samej siebie. W dodatku tenisistka z Polski w swojej grze zdradzała coraz więcej oznak zmęczenia (podkreślmy raz jeszcze: dla niej był to piąty mecz w turnieju). I chociaż walczyła zaciekle, to jednak musiała uznać wyższość bardziej renomowanej rywalki. Szkoda, bo pierwsze w karierze Fręch zwycięstwo z zawodniczką z czołowej dziesiątki rankingu WTA było blisko. Pozostaje mieć nadzieję, że Magda w przyszłości – oby jak najbliższej – dokona tej sztuki. Jednak nie nastąpi to podczas turnieju w Dubaju.

Magdalena Fręch – Jelena Rybakina 1:2 (6:7, 6:3, 4:6)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Tenis

Komentarze

1 komentarz

Loading...