Justyna Święty-Ersetic nie mogła zaliczyć ubiegłych dwóch lat do udanych. Jedna z twarzy „Aniołków Matusińskiego” długo zmagała się z kontuzjami. Problemy zdrowotne przełożyły się także na stan psychiczny Polki, która walczyła także z depresją. Dzisiaj podczas halowych mistrzostw Polski zdobyła srebrny medal i powoli wraca do dobrej dyspozycji. Celem Święty-Ersetic jest występ na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, a sama zainteresowana zapowiada:- Wierzę w to, że będzie dobrze, choć dużo osób postawiło na nas krzyżyk, bo jesteśmy starą sztafetą. Jak widać, te stare dziewczyny o mocnych charakterach potrafią dalej pokazać pazur na bieżni.
W Toruniu 31-letnia biegaczka ukończyła finał biegu na 400 metrów z czasem 52.31. Lepsza od niej okazała się Marika Popowicz-Drapała.
– Jako sportowiec mam niedosyt, bo zawsze chciałoby się być najlepszym. Wiem, jak ciężka była to dla mnie droga, by znaleźć się z powrotem na podium i ile musiałam przejść. Dlatego się cieszę i jestem mega szczęśliwa – powiedziała nam po starcie Święty-Ersetic. – Ze swojej perspektywy, w tym biegu nie mam sobie nic do zarzucenia. Zaczęłam odważnie, mocno i walczyłam. Na końcówce zapłaciłam tym szalonym dla mnie początkiem i zabrakło mi sił – analizowała swój występ zawodniczka.
Wprawdzie czas 52.31 to rezultat znacznie wolniejszy od halowego rekordu życiowego Justyny (51.04), lecz biegaczka zdaje się nie martwić porównaniami do samej siebie sprzed kontuzji.
– Znajdzie się wiele osób, które będą porównywały mnie do mojej najlepszej dyspozycji, ale ja się tym nie będę przejmowała. Cieszę się z tego, że wróciłam do na ten moment przyzwoitego biegania. Wiem, że wszystko idzie zgodnie z planem, a hala jest dla mnie przystankiem przed sezonem letnim. Cieszę się, że podjęłam decyzję, że tu występuję, bo w dalszym ciągu sprawia mi to ogromną frajdę – twierdzi Świety-Ersetic.
– Nie chciałabym porównywać swojej formy do reszty koleżanek, bo tu na halowych mistrzostwach Polski nie ma czołowych dziewczyn: Ani Kiełbasińskiej i Natalii Kaczmarek, które świadomie zrezygnowały z hali. Wierzę w to, że będzie dobrze, choć dużo osób postawiło na nas krzyżyk, bo jesteśmy starą sztafetą. Jak widać, te stare dziewczyny o mocnych charakterach potrafią dalej pokazać pazur na bieżni. Wierzę, że w tym roku też tak będzie – powiedziała biegaczka.
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
Polka ma też jasno określony cel na 2024 rok:- Oczywiście są to igrzyska olimpijskie w Paryżu. Byłyby to dla mnie już czwarte igrzyska, więc to mój główny cel na ten sezon. Wszystko przed Paryżem to będą przystanki, choć oczywiście, bardzo ważne.
Podopieczna Aleksandra Matusińskiego nie martwi się o to, jak pogodzić występ na igrzyskach ze starem na mistrzostwach Europy, które w czerwcu odbędą się w Rzymie:- W każdym roku olimpijskim było tak, że były też mistrzostwa Europy i trzeba było robić dwa peaki formy. U nas jeszcze do tego dochodzą nieoficjalne mistrzostwa świata sztafet, podczas których będziemy musieli być w bardzo dobrych dyspozycjach, by zakwalifikować się na igrzyska. Zapowiada się bardzo ciekawy, trudny sezon, ale ja lubię wyzwania. O moją formę się nie boję. To jest w głowie trenera, by wszystko zaplanować tak, aby szczytowa forma przyszła w sierpniu – powiedziała Święty-Ersetic.
Fot. Newspix