Reklama

Blamaż z happy endem

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

15 lutego 2024, 21:14 • 4 min czytania 65 komentarzy

Z ręką na sercu – kto z was pomyślał sobie po trzeciej bramce Molde, że wiosna Legii Warszawa w pucharach potrwała tylko 24 minuty? Bo my tak. Ale Legia jest w grze. Przegrywała 0:3. Wyciągnęła na 2:3. Znów zafundowała swoim kibicom emocjonalny roller-coaster, ale wciąż może awansować.

Blamaż z happy endem

Co przed rozpoczęciem tego spotkania najbardziej kojarzyło nam się z Legią i Molde? Daniel Chima Chukwu. Wypadł tak dobrze w eliminacyjnym dwumeczu o Ligę Mistrzów tych drużyn, że klub z Warszawy ściągnął go później do siebie. Napastnik niestety nie podbił polskich boisk, a zasłynął głównie tym, że gdy miał się stawić na treningu w klubie, to pojechał na Stadion Narodowy.

Dlaczego o tym piszemy?

Bo Legia w pierwszej połowie to był właśnie ten poziom zagubienia.

Albo jeszcze większy. Norwegowie wyglądali wtedy przy Polakach jak jacyś bogowie futbolu. A to przecież tylko drużyna, która w zeszłym sezonie Eliteserien była piąta i kolejny zaczyna dopiero w kwietniu. To była istna kpina z piłki nożnej ze strony warszawian. Największy dramat był w środku pola. Wystarczyło, że piłkarze Molde wymienili proste podania i już mijali tę formację legionistów. W pewnym momencie zauważyli, że nawet podań nie muszą wykonywać, mogą po prostu biec przed siebie bez wykonywania zwodów i to w zupełności wystarczy. Dramatyczna była obrona. Dramatyczny był bramkarz. Jedynie napastnikom po tych 45 minutach może się upiec, ale tylko dlatego, że nie mieli piłki.

Reklama

Piłkarze Molde zapraszali do tańca, rozgrywali sobie piłkę i czekali na zły ruch. I chyba sami byli zszokowani, jak szybko te złe ruchy przychodziły. Przy pierwszej bramce wystarczyło zagrać z pierwszej piłki z środkowego koła na skrzydło i Legia już była ugotowana. Cała defensywa spóźniona, zaskoczona, bezradna. Proste podanie po ziemi do środka i tam Gulbrandsen dopełnił formalności. Drugi gol to już z gatunku „Helena, mam zawał”. Najpierw piłkarz Molde ma w środku pola tyle wolnego miejsca, że robi sobie, co chce. Ale daje stołecznym fory, bo posyła tylko niegroźne uderzenie sprzed pola karnego, takie, po którym bramkarz powinien podziękować rywalowi za tak lekką próbę. Ale nie Tobiasz. Jego to uderzenie przerosło. Nie tylko odbił je przed siebie, on je odbił prosto pod nogi Gulbrandsen. Trzeci gol? Ośmieszony Ribeiro, nawinięty Kapuadi, strzał Kaasy pod Tobiaszem, który znowu źle się rzuca…

Wszystkie te akcje wyreżyserował Magnus Wolff Eikrem, którego opisywaliśmy przed meczem. Ze względu na swoją chorobę (cukrzycę) piłkarz może grać tylko po kilkadziesiąt minut. Pomyśleliśmy sobie, że na Legię to i tak za dużo.

Dlaczego na taki mecz wychodzi Rosołek? Do tej pory 22-latek dał się zapamiętać najmocniej ze swojej próby w Mostarze, gdy zamiast do pustej bramki uderzył w przeciwnym kierunku. Dziś podtrzymał passę – posłał strzał, w którym trafił w swoją nogę. Kapuadi? Również dramatyczny. Jacek Zieliński szczycił się, że przyszła za niego oferta na 1,5 miliona euro i ją odrzucił. Popełnił błąd. Trzeba było sprzedawać. Zyba? Nie będziemy się nad chłopakiem pastwić, bo jest nowy, ale gdzie tu logika? W Chorzowie trener Runjaić postawił w środku pola na Augustyniaka, potem dał pograć Kapustce, a Zyba nie dostał od niego ani minuty. I debiut w takim meczu? Jeszcze na obcym terenie?

Dziwne. Na szczęście w drugiej połowie Legia wycisnęła z tego meczu absolutnego maksa. Czytaj: wróciła do gry. W rewanżu nie zagra o honor, ale o przejście do następnej fazy. Wiele dały zmiany (pojawiło się od razu czterech gości – Augustyniak, Kapustka, Burch i Morishita). Zwłaszcza ten drugi ożywił środek pola warszawskiego zespołu. Posłał trzy techniczne strzały, przy każdym pachniało bramką.

Ale trafiali inni, dwa razy. Pierwszy? Josue skorzystał z prezentu, posłał precyzyjny strzał z bezpańskiej piłki. Drugi? Elitim wrzucił jak Josue, a Augustyniak posłał główkę jak Pekhart. To za mało, by robić z legionistów nagle klasową drużynę, ale wystarczająco dużo, by stwierdzić, że naprawili to, co zepsuli.

Mecz o honor był już w drugich 45 minutach.

Reklama

Teraz za tydzień mecz o awans.

Molde FK – Legia Warszawa 3:2

(12’, 19’ Gulbrandsen, 24’ Kaasa – 64’ Josue, 71’ Augustyniak)

WIĘCEJ O MECZU LEGII Z MOLDE: 

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

65 komentarzy

Loading...