To nie mogło się inaczej skończyć. Robert Karaś przyznał się pół roku temu do przyjmowania środków dopingujących, a teraz w jego sprawie zapadł wyrok. Przedstawiciele ultratriathlonowej organizacji IUTA wlepili Polakowi dwuletnią dyskwalifikację.
Przypomnijmy, jak to wszystko wyglądało: Karaś w maju poprzedniego roku pobił rekord świata na dystansie dziesięciokrotnego Iron Mana. Niedługo później gruchnęła jednak informacja, że w jego organizmie znajdowała się zabroniona substancja, drostanolon.
Od Karasia błyskawicznie zaczęli odwracać się kibice, a także sponsorzy, a on sam udzielił wywiadu Tomaszowi Smokowskiemu, w którym tłumaczył się z zaistniałej sytuacji: – O tej substancji to w ogóle przeczytałem dwa dni temu. Wiedziałem, że to biorę, natomiast nie zagłębiałem się, co to jest, bo miałem to w dupie. Natomiast zapytałem, czy to jest legalne. Usłyszałem: 72 godziny i tego nie będzie w twoim organizmie. Więc wiedziałem, że to jest coś nielegalnego – opowiadał.
Linia obrony Karasia wyglądała generalnie tak, że choć faktycznie brał doping, to było to wyłącznie powiązane z jego startami w Fame MMA. Utrzymywał, że nigdy nie wspomagał się niczym niedozwolonym, przygotowując się do zawodów triathlonowych. No ale jak teraz widać: organizacji IUTA to nie przekonało.
Co jednak ciekawe, ta kara specjalnie nie dotknie Polaka. Nie będzie co prawda mógł startować w zawodach wspomnianego podmiotu, ale już innych – jak najbardziej. Nic nie stoi też na przeszkodzie, żeby rozwijał swoją karierę freakfightową.
Fot. Newspix.pl