Piłkarze Lecha Poznań idą va banque. Nie podszczypują poprzedniego trenera, Johna van den Broma, tylko są właściwie o krok od walenia w niego jak w bęben. I kto wie, może mają w swoich opiniach 100% racji, natomiast powinni sobie zdać sprawę z jednego: ta taktyka jest ryzykowna.
W ostatnich tygodniach większość mediów dostała choć jeden wywiad, w którym po głowie od swoich byłych zawodników wyłapał Holender.
Afonso Sousa w naszej rozmowie: John van den Brom nie był trenerem, który pracował wiele nad taktyką. Cieszymy się, że trener Mariusz Rumak przywiązuje dużą wagę do taktyki, że częściej nad tym pracujemy. Wiemy, co robić na boisku, poprawiamy się. John van den Brom wolał pracować nad czymś innym, a ja wolę poświęcać się sprawom taktycznym. (…) Uważam, że w poprzednim sezonie były momenty, w których byłem traktowany niesprawiedliwie. Grałem, strzelałem, a potem siadałem na ławce. Jako zawodnik musiałem jednak szanować decyzję trenera. Czułem się z tym źle, bo nie widziałem rozwoju i poprawy w mojej grze, komunikacja też nie stała na dobrym poziomie. Mam nadzieję, że teraz będzie to wyglądało inaczej, jako zespół złapaliśmy już dobry kontakt z trenerem Rumakiem.
Hotić dla Goal.pl: Moja opinia jest taka, że był zbyt zrelaksowany i miał problem z utrzymaniem wszystkiego w ryzach na boisku. Moim zdaniem to przyczyniło się do odpadnięcia z pucharów. Grając w Europie, gdzie występują najlepsze drużyny ze swoich krajów i dorzucają do tego jeszcze ekstra motywację, każdy może cię skrzywdzić. Wystarczy, że nie jesteś odpowiednio zorganizowany i nie trzymasz się taktyki. Wtedy przegrywasz tak, jak my przegraliśmy. Nie do końca było też jasne, czego oczekiwał. Weźmy ten dwumecz z Trnawą. Wygraliśmy pierwszy mecz 2:1, ale Trnawa na naszym tle zaprezentowała się bardzo słabo. Dominowaliśmy, bezpiecznie prowadziliśmy 2:0, powinniśmy wyżej, a oni w samej końcówce oddali właściwie jedyny strzał w meczu i sprawili, że w rewanżu już nie było tak komfortowo, jak mogłoby być. W szatni byliśmy bardzo źli. Wściekli. Przekaz od trenera był inny – wszystko jest w porządku, brawo, zagraliście dobry mecz, nie ma strachu przed drugim meczem. Nie sądzę, że to było właściwe podejście.
Salamon w Wyborczej: Jest duża zmiana w porównaniu do Johna van den Broma. Teraz trener Rumak robi wszystko, żeby wycisnąć z nas maksimum. Zmiany będzie widać nie tylko fizycznie, ale również taktycznie. Trener ma na nas pomysł i mam nadzieję, że wyniki oraz nasza gra potwierdzą zasadność tej zmiany.
Ishak w Goal.pl: Uważam, że nie byliśmy dobrze przygotowani na Legię. Nie wiem, dlaczego, pewnie trzeba by spytać naszego poprzedniego trenera. Robiliśmy parę dziwnych rzeczy, ale na pewno nie było nastawienia na remis. I po meczu wcale nie byliśmy zadowoleni z 0:0.
Pingot w TVP Sport (choć należy pamiętać, że on akurat jest teraz wypożyczony): Nie chcę wypowiadać się źle o trenerze, bo był dobrym człowiekiem. Uważam jednak, że nie potrafił w stu procentach wykorzystać naszego potencjału. Jakość w tym zespole jest ogromna, ale drużyna nie grała tak, jak mogła.
Zatem zdaniem zawodników, to, że Lech grał jesienią poniżej swojego potencjału, było w dużej mierze winą trenera. Oczywiście w tych rozmowach przewijają się też uderzenia we własne piersi, jednak zaraz po tym pojawia się magiczne „ale”. A jak wiadomo – jeśli tak konstruujesz zdanie, wszystko przed „ale” nie ma większego znaczenia.
Jestem tolerancyjny, ale…
No i według lechitów trener nie dojeżdżał przede wszystkim taktycznie, ponadto był zbyt zrelaksowany. Zespół dysponował odpowiednią jakością, ale nie był to samograj – trzeba jednak dobrego sternika na przedzie, by ten okręt płynął w słusznym kierunku z pełną prędkością.
Oczywiście można się zastanawiać, czy na przykład wiosną w Lidze Konferencji zawodnicy osiągnęli ćwierćfinał sami, a van den Brom jechał na gapę, czy jednak miał pozytywny wpływ na drużynę. Czy faktycznie trener był niezbędny, żeby nie rozwalić 3:0 z Jagiellonią – choćby poprzez idiotyczny faul w końcówce – czy jednak piłkarze powinni wziąć za to odpowiedzialność.
Ale w gruncie rzeczy to nie jest tekst o tym, czy zawodnicy mają rację. Bo może mają.
Chodzi o to, że można wylewać swoje żale w mediach i bardzo proszę, dla dziennikarzy to świetna wiadomość, ale dla zawodników to jednocześnie określone zobowiązanie – to nie nasza wina, że jesień była średnia, tylko trenera. Jego teraz nie ma, więc odpalimy.
Chwalą Rumaka? No chwalą – zatem szkoleniowiec na przestrzeni rundy wiosennej nie może być obciążeniem. Zwraca uwagę na taktykę, jest w tym dobry, dba o odpowiedni mental, wszystko musi zażreć.
Słowo klucz: musi. Teraz – po tych żalach – nie będzie usprawiedliwień. Lech wciągnął kotwicę, statek rusza, złego trenera nie ma, dobrzy piłkarze są, wszystko zagra bez grama fałszu.
Taki scenariusz jest dla zawodników Lecha wręcz obowiązkowy. Jeśli bowiem znów zawiodą i będą grać średnio, będziemy wiedzieć, że zimą znaleźli sobie kozła ofiarnego. A tak naprawdę problem od początku był w nich.
Zatem albo-albo. Sami wybraliście tę grę, panowie.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Cardenas: Historia, styl i filozofia Rakowa są atrakcyjne dla piłkarzy. Niewielu nam odmawia [WYWIAD]
- Lewandowski, Benzema, Suarez. Trzech gigantów, ale który jest największy?
- Dlaczego zimowe okno jest otwarte w Polsce do 27 lutego? „Nie ma w tym przypadku”
- Nałogowa zakupoholiczka. Dlaczego Granada stała się tak polskim klubem
- Kądzior: Chcemy mieć taką rundę jak Śląsk i Jagiellonia jesienią [WYWIAD]
- Trela: Nigdy nie spadnie. Dinozaury europejskiego futbolu
Fot. Newspix