Reklama

Nałogowa zakupoholiczka. Dlaczego Granada stała się tak polskim klubem

Dominik Piechota

Autor:Dominik Piechota

02 lutego 2024, 12:42 • 5 min czytania 6 komentarzy

Granadę opuścił drugi najlepszy drybler ligi hiszpańskiej Bryan Zaragoza, który wkurzył kibiców transferem do Bayernu, ale i zostawił w klubowej kasie 20 mln euro. W jego miejsce przyszło aż trzech skrzydłowych – Facundo Pellistri, Kamil Jóźwiak i Theo Corbeanu – chociaż fani oburzają się, że Granada jest jak nałogowa zakupoholiczka i wrzuca do koszyka wszystko, co zobaczy na półce. Nie było aktywniejszej drużyny na rynku: podpisała 10 nowych graczy, pożegnała 8 nazwisk. Doszło do wstrząsu w szatni, by jakimś cudem odrobić 6 punktów straty i uratować LaLigę.

Nałogowa zakupoholiczka. Dlaczego Granada stała się tak polskim klubem

Korespondencja z Granady

Nie mogliśmy śledzić z bliska pierwszych kroków Kamila Jóźwiaka w Granadzie, bo zwyczajnie ten transfer był załatwiany „zdalnie”, a 25-letni skrzydłowy dopiero jest w drodze do miasta Alhambry. Dyrektor sportowy Matteo Tognozzi urządził sobie centrum dowodzenia na Nuevo Estadio de Los Carmenes, gdzie dosłownie się zamknął i zaczął masowe zakupy. Efekt? 18 ruchów wykonanych tylko w styczniu. 10 do klubu, 8 pożegnań, a efektem rozczarowanie kibiców. – Wywietrzył połowę szatni, a mam wrażenie, że mamy gorszą drużynę niż przed porażką 0:1 z Betisem, gdy debiutował Piątkowski. Jak robisz 18 transferów zimą, to po prostu wysyłasz sygnał światu: jestem bezradny – mówi nam dziennikarz Adrian Argente.

Reklama

Nie brakowało też żartów pod stadionem, gdzie dziennikarze czyhali na „złapanie” menedżerów albo nowych piłkarzy, że kolejny zlot ONZ odbędzie się właśnie w Granadzie. Patrzymy na narodowości graczy w tej kadrze: dwóch Polaków, Kanadyjczyk, Urugwajczycy, Francuzi, Kameruńczyk, Albańczyk, Argentyńczycy… no jest międzynarodowo. Połowy tych nazwisk trener „Cacique” Medina (Kacyk to ksywka trenera, ale od przywódcy plemienia indiańskiego, a nie od stylu życia, gwoli ścisłości) będzie się jeszcze uczył przed sobotnim meczem z Las Palmas.

Ale zostańmy przy Jóźwiaku. Ciąg przyczynowo-skutkowy w życiu jest czasem zaskakujący. Efekt motyla w wykonaniu Granady: Kingsley Coman doznaje kontuzji i nie zagra do maja -> Thomas Tuchel nie ma kim grać -> Bayern chce sprowadzić wcześniej kupionego za 14 mln euro Bryana Zaragozę -> Bawarczycy negocjują i dokładają 6 mln, aby dostać go pół roku wcześniej -> Granada zostaje na skrzydle z „emerytowanym” Jose Callejonem -> przychodzi trzech nowych skrzydłowych, w tym Kamil Jóźwiak.

Zainteresowanie było wcześniej, więc możliwe, że i bez tego trafiłby do drużyny z Andaluzji, ale na pewno nerwowe poszukiwanie następcy przyspieszyło wszelkie rozmowy, chociaż Granada miała na stole otwarte negocjacje z kilkoma bocznymi pomocnikami.

Nie będziemy wam ściemniać, że kibice są zachwyceni tymi ruchami. Kogo tu nie zapytamy, odpowiadają, że nie mają pojęcia, kim są Kanadyjczyk Theo Corbeanu ani Polak Kamil Jóźwiak. Najbardziej na ich wyobraźnię działa Facundo Pellistri, bo już grał w lidze hiszpańskiej, przychodzi na wypożyczenie z Manchesteru United i trzeba było się naczekać na zielone światło od Erika ten Haga.

Reklama

Ale do rzeczy: czy wychowanek Lecha Poznań pogra w jednej z najgorszych drużyn ligi hiszpańskiej?

Bryan Zaragoza odszedł do Bayernu, a Alvaro Carreras do Benfiki, więc trzeba ułożyć hierarchię na nowo. Jest trzech nowych i rozczarowujący 36-letni Jose Callejon, który wrócił w rodzinne strony. Na skrzydle może grać też Myrto Uzuni i to jest akurat pewniak do składu, chociaż Albańczyk lepiej czuje się w ataku. Powiedziałbym, że na dzień dobry skrzydła Granady będą wyglądać tak: 22-letni Facundo Pellistri i 28-letni Myrto Uzuni.

Później robi się kolejka do wejścia. I tu Jóźwiak może liczyć na regularne minuty. Plusem jest to, że Antonio Puertas jest rzucany po pozycjach, a Pellistri czy Corbeanu lepiej czują się na prawej stronie. Polski skrzydłowy powinien się szarpać o minuty z Jose Callejonem, ale jego CV nie powinno straszyć, bo nie ma ani formy, ani zdrowia, żeby dograć całe spotkanie. I jest tam bardziej przez sentymenty, niż realną jakość piłkarską. Przez pół roku dał gola w Pucharze Króla, gdzie zostali wyeliminowani za wystawienie nieregulaminowo bramkarza, a także jedną asystę w LaLiga.

Plusy tego ruchu? Lista byłaby długa. To jednak liga hiszpańska. Promocja zależy wyłącznie od ciebie. Klimat dla piłki jest tutaj świetny i chociaż Granada jest jedną z najmniej atrakcyjnych drużyn ligi (nieprzypadkowo gra głównie w piątki i poniedziałki), to kibice prawie zawsze wypełniają stadion i do końca wierzą w sukces. „Wieczna walka” – to główne hasło promocyjne na ten sezon. I tak będą wyglądać te rozgrywki. Cztery miesiące marzeń, że uda się oszukać przeznaczenie i nie spaść na zaplecze LaLiga. 6 punktów nie wygląda tak strasznie. Gorzej jednak jest z rzeczywistością ekipy Mediny.

Granada wygrała dwa mecze na 22 kolejki. To póki co mówi samo za siebie. Posłużymy się statystykami, czyli językiem faktów: w całej historii ligi hiszpańskiej, odkąd zaczęto przyznawać trzy punkty za zwycięstwo, były tylko cztery gorsze drużyny niż aktualna Granada. Na tym etapie sezonu gorzej punktowały wyłącznie Osasuna 16/17, Elche 22/23, Sporting Gijon 97/98 i… tegoroczna Almeria. Oni są jeszcze gorsi, chociaż paradoks tej sytuacji polega na tym, że nie grają brzydko w piłkę. Po prostu nie interesuje ich wygrywanie meczów.

Logika wskazuje na spadek do drugiej ligi hiszpańskiej, ale przecież w futbolu nie chodzi wyłącznie o logikę. Matteo Tognozzi namieszał w kotle, po studencku ekonomicznie wrzucił wszystkie najtańsze produkty, jakie dostał i liczy, że stworzy danie, o którym będzie się mówić latami. Bo jeśli Alexander Medina uratuje utrzymanie, to będzie się o tym wspominać w Andaluzji latami. Póki co jest w tym mieście bardzo dużo wiary i stosunkowo mało argumentów, ale może szalone, nałogowo zakupy przyniosą efekt.

Co do Tognozziego, ewidentnie lubi polski rynek: to on do spółki z Giovannim Manną zamykał sprowadzenie Arkadiusza Milika do Juventusu, to on był zaangażowany w transfer nastoletniego Patryka Mazura ze Stali Rzeszów do Juve, teraz to on osobiście zdecydował się na duet Kamilów Piątkowskiego & Jóźwiaka. Pan Matteo ma dobre zdanie o naszych zawodnikach i zobaczymy, jak na tym wyjdzie w aktualnym projekcie.

My na pewno będziemy zasiadać do oglądania „polskiej Granady”, bo to spore odświeżenie dla tego rynku zmonopolizowanego przez Roberta Lewandowskiego. A pewnie nie raz, nie dwa zdarzy się tak, że Kamil Piątkowski oraz Kamil Jóźwiak będą grać od początku. O tym dlaczego to kapitalny wybór do życia jeszcze wam opowiemy na dniach, ale na razie chodzi o coś ważniejszego: ratowanie jednej z najgorzej punktujących drużyn LaLiga.

WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:

Kiedy tylko może, ucieka do Ameryki Południowej, żeby złapać trochę fantazji i przypomnieć sobie, w jak cywilizowanym, ułożonym świecie żyjemy. Zaczarowany futbolem z krajów Messiego i Neymara, ale ciągnie go wszędzie, gdzie mówią po hiszpańsku albo portugalsku. Mimo że w każdym tygodniu wysłuchuje na przemian o faworyzowaniu Barcelony albo Realu, od dziecka i niezmiennie jest sympatykiem wielkiej Valencii. Wierzy, że piłka to jedynie pretekst, aby porozmawiać o ważniejszych sprawach dla świata, wsiąknąć w nową kulturę i po prostu ruszyć na miejsce, aby namacalnie dotknąć tego klimatu. Przed ołtarzem liga hiszpańska, hobbystycznie romansuje z polskim futbolem.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

6 komentarzy

Loading...