Reklama

Xabi Alonso – dlaczego kibice Liverpoolu chcą tylko jego?

Przemysław Rudzki

Autor:Przemysław Rudzki

28 stycznia 2024, 18:18 • 9 min czytania 6 komentarzy

Żaden z kibiców Liverpoolu jeszcze dwa lata temu nie pomyślałby nawet o tym, że Juergen Klopp zaskoczy przedwczesnym odejściem ze stanowiska menedżera. W wyobrażeniach fanów miało to przecież nastąpić w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości, najlepiej jak najdalszej, a jeśli już ktokolwiek miałby zastąpić Niemca, to tym kimś mógłby być tylko Steven Gerrard. Dziś brzmi to absurdalnie. Były kapitan The Reds skompromitował się w roli trenera Aston Villi i wylądował w śmiesznej lidze w Arabii Saudyjskiej. Kandydatem marzeń stał się teraz Xabi Alonso, wykonujący fantastyczną pracę w Bayerze Leverkusen. Nie ma sensu porównywać statusu Hiszpana w Liverpoolu z tym, co zbudował tam Gerrard, tak jak bezsensowne jest zestawianie obecnej pozycji obu panów na rynku trenerskim. Nikogo nie dziwi więc, że to do Baska wzdycha dzisiaj Anfield.

Xabi Alonso – dlaczego kibice Liverpoolu chcą tylko jego?

Xabi Alonso był świetnym piłkarzem i co do tego nikt nie ma wątpliwości. Z przełożeniem boiskowego lśnienia na warsztat szkoleniowy i umiejętność prowadzenia zespołu różnie bywa, o czym dobitnie przekonał się nie tylko wspomniany Gerrard, ale także choćby jego kumple z reprezentacji – wyrzucony niedawno z Birmigham City Wayne Rooney czy Frank Lampard, jeszcze parę lat temu obiecujący trener, dziś pozbawiony szans na posadę w poważnym klubie.
Według jednej z teorii wielki piłkarz ma problem z zostaniem poważanym i odnoszącym sukcesy menedżerem, ponieważ szybko dopada go frustracja – bowiem to co jemu samemu wydaje się łatwe do zrobienia podczas treningów i meczów, niekoniecznie potrafią wykonać jego piłkarze.

I nie chodzi tutaj o zderzenie Gerrarda z saudyjskimi zawodnikami, to akurat zbyt skrajny przykład. Ale nawet na najwyższym, europejskim poziomie, wybitne jednostki sprzed lat, reprezentanci krajów i gwiazdy wielkich klubów, mają kłopoty, bo zastają w kadrze niewielu zdolniejszych od siebie, a czasem nie ma w niej żadnego takiego gracza. Xabi Alonso sobie z tym poradził. Nie on pierwszy zresztą – wystarczą przykłady Zinedine’a Zidane’a czy Carlo Ancelottiego.

MENTALNOŚĆ ZWYCIĘZCÓW

Kiedy świat obiegł viralowy filmik, na którym opiekun Bayeru zagrywa podczas treningu idealną piłkę, nikt nie twierdził, że zamierza zdołować tym swoich zawodników, czy stosuje tanie efekciarstwo. Uznano po prostu, że pewnych rzeczy się nie zapomina, jak jazdy na rowerze. A że Alonso zawsze słynął z tego typu podań, nie powinno to wzbudzać żadnej sensacji. Co innego wyniki prowadzonej przez niego drużyny, która stała się rewelacją Bundesligi i dziś poważnie zagraża Bayernowi Monachium w walce o tytuł, choć kiedy Hiszpan trafił do Leverkusen, klub wyraźnie dołował.

Xabi Alonso zbudował nie tylko zespół grający efektowny, nowoczesny, ofensywny futbol, ale przede wszystkim wpoił piłkarzom mentalność zwycięzców. Było to o tyle trudne, że w Niemczech większość zespołów zaczyna sezon na debecie w kwestii psychologicznej, bowiem już sama myśl o zmierzeniu się z Bayernem w batalii o mistrzostwo może paraliżować. Absolutnie nikt nie miał więc prawa oczekiwać, że Aptekarze rzucą wyzwanie bawarskiemu potworowi. Tymczasem jest styczeń, a Bayer wciąż nie zanotował porażki w lidze.

Reklama

W większości niemieckich klubów obowiązuje podobny kod: reprezentują one ciężko pracującą klasę robotniczą. Leverkusen ma natomiast wizerunek rodzinnego, przyjaznego miejsca i jest czyste jak zagrania Alonso w najlepszych latach. Choć sam Bayer bywa z pogardą traktowany jako plastikowy klub, szczególnie przez hardkorowych kibiców innych niemieckich ekip, warto pamiętać, że miasto ma jednak mocno industrialne tradycje. Sam fakt, że Alonso wylądował akurat tam, mógł niektórych zaskoczyć. Dziś dużo łatwiej mówić o tym, że 114-krotny reprezentant Hiszpanii dokonał właściwego wyboru, zaczynając w miejscu, które da mu bezcenne doświadczenie i trampolinę do wielkiej trenerskiej kariery, ale umówmy się – to miało prawo nie wypalić.

PRZYJACIEL ARTETA

Kiedy Xabi Alonso trafił do Liverpoolu, przed rozpoczęciem sezonu 2004/05, musiał pożegnać się z Realem Sociedad, a warto wiedzieć, że jego związek z tym klubem był niezwykle emocjonalny, bo przecież jego tata grał w nim z dużymi sukcesami. Periko Alonso dwukrotnie sięgał tam po tytuł, a później przeniósł się do Barcelony i dołożył kolejne mistrzostwo. Na dodatek w Sociedad szykowano właśnie transfer Mikela Artety, który jest przyjacielem Xabiego z dzieciństwa. Razem spędzali długie godziny na piaszczystych, baskijskich boiskach i rywalizowali – kto pokaże lepszą sztuczkę.

Gdyby więc latem 2024 roku Alonso w istocie trafił na Anfield jako menedżer, mógłby ponownie zmierzyć się ze starym druhem, ale tym razem o dużo większą stawkę niż podziw. I tak jak Pep Guardiola powiedział publicznie, że po odejściu Kloppa będzie dużo spokojniej spał przed meczami z Liverpoolem, tak Arteta może być rozdarty – gdyby kumpel faktycznie przeniósł się do Anglii, przed jego Arsenalem wciąż stałoby wielkie wyzwanie w konfrontacjach z The Reds. Xabi był twarzą przemian, jakie w czerwonej części Merseyside chciał dwie dekady wstecz przeprowadzić Rafa Benitez. Trener, który znakomicie znał umiejętności swoich rodaków, a który sam prowadził wcześniej Valencię, w pierwszym rzucie transferowym pozyskał właśnie Alonso i Luisa Garcię.

Ten pierwszy bardzo szybko zaaklimatyzował się na Anfield. Dodał grze Liverpoolu najwyższej jakości, a angielska prasa często zachwycała się tym, w jaki sposób wpływa na drużynę w trudnych momentach. Jego gra była znakomitym połączeniem prostoty z rozwiązaniami godnymi wirtuoza. Dla Alonso zawsze najważniejsza była ta piłka, która otworzy zespołowi szansę na zdobycie bramki, natomiast z politowaniem traktował sam odbiór, nie dorabiał do tego ideologii, czemu dał wyraz w jednym z wywiadów.

Przeczytałem w programie meczowym Liverpoolu wywiad z jednym z młodych chłopaków. Pytano go o wiek, boiskowych bohaterów, mocne strony – na to ostatnie odpowiedział: strzał i odbiór. Nie potrafię pojąć, jak futbolowa edukacja może kwalifikować odbiór jako umiejętność, coś czego się naucza, co cię charakteryzuje – śmiał się w 2011 roku Alonso. – Jak to w ogóle może być sposób patrzenia na piłkę nożną? Odbiór to ostatnia rzecz do jakiej się uciekasz, oczywiście będziesz tego potrzebował. Ale na pewno nie jest to umiejętność, do której powinieneś aspirować – dodał.

Słowa wypowiedziane przed laty przez obecnego trenera Bayeru są o tyle interesujące, że właściwie cała filozofia gegenpressingu, którego profesorem jest Juergen Klopp, opiera się na odbiorze. Odbierz i graj potem swoje, atakuj wysoko. Jeśli odbiór nie jest umiejętnością, to dlaczego do takiej rangi wyrosła postać N’Golo Kante? Malutkiego, francuskiego defensywnego pomocnika, który sięgał po mistrzostwo z Leicester City i Chelsea, a także złoto mistrzostw świata z Francją? Być może zwyczajnie Alonso nie docenił wówczas tej sztuki, nie przewidział, że młody chłopak z programu meczowego jest przypadkowym wizjonerem?

Reklama

Odbiór piłki Klopp wyniósł w Liverpoolu na najwyższy możliwy poziom. Często mogliśmy oglądać charakterystyczny obrazek: trwa końcówka meczu, piłkarze mają już sporo kilometrów w nogach, ale jego zawodnicy zdają się tego nie odczuwać i atakują strefę obronną rywala. Ta nieustępliwość, to bezustanne dążenie do spacyfikowania przeciwnika, zabiegania go, odebrania mu ochoty do czegokolwiek, to symbolika Liverpoolu. Gracze The Reds nie mają prawa do odpoczynku w trakcie meczu, muszą harować, jakby to była ciężka dniówka w dokach nad rzeką Mersey. Na tym wyrosła ambicja kolejnych pokoleń w klubie, od Billa Shankly’ego począwszy.

JAK ŁÓDŹ PODWODNA

Xabi Alonso dobrze zna całą tę filozofię. Dlatego jest tak mocnym i tak dobrym kandydatem. Na murawie nigdy nie odpoczywał. Bywał na Anfield sercem i płucami drużyny. Z łatwością znajdował się w tych sektorach boiska, w których był akurat potrzebny drużynie. Często oglądaliśmy go w roli dowodzącego działem kreacji, by już po chwili wykonywał tę jakże banalną, zupełnie naturalną czynność, którą pogardzał – odbierał piłkę przeciwnikowi. Playmaker ze skłonnościami do niezwykle głębokiego zanurzenia na własnej połowie, atakował jak łódź podwodna: najpierw peryskop, później zanurzenie i torpeda. Podania krótkie czy długie, nie stanowiło to różnicy. Piekielnie mocne strzały z dystansu, stałe fragmenty gry bardzo groźne dla każdego muru i bramkarza.

Był właściwie piłkarzem kompletnym. Nic dziwnego, że Gerrard uważał go za najlepszego gracza, z jakim przyszło mu występować. Czytał futbol, dysponując nieziemską inteligencją boiskową, może tylko niekiedy tracąc głowę i dopuszczając się ostrej gry. Porównywano jego sposób poruszania się po boisku do tego, co prezentował w czasie kariery Guardiola, zresztą sam menedżer Barcelony, Bayernu i City tak mówił o nim w jednym z wywiadów: – To jeden z najlepszych pomocników, jakich widziałem w życiu.

LIVERPOOL W SERCU

Oczywiście Liverpool nie jest jedynym klubem, który chętnie widziałby na stanowisku trenera Xabiego Alonso. Pojawiła się w mediach informacja, że w kontrakcie z Bayerem ma on zawartą klauzulę, umożliwiającą odejście, za konkretną kwotę, rzecz jasna, do któregoś z byłych pracodawców, ale szefowie Leverkusen temu zaprzeczyli, twierdząc, być może zgodnie z ogólnie przyjętym wizerunkiem tego miejsca, że o wszystkim decyduje szczerość intencji i przyjacielskie relacje. Został więc wysłany sygnał, że Alonso, owszem, może być do wzięcia, ale niekoniecznie sam się do tego pali. A jeśli już podejmie taką decyzję, to z niewolnika nie ma pracownika. Na razie w Leverkusen myślą o tym, by wygrać wyścig z Bayernem.  Smaczku całej historii z Liverpoolem dodaje fakt, że oba kluby mogą się zmierzyć w finale Ligi Europy. Angielscy dziennikarze już ostrzą sobie zęby na taką historię, czy mogłoby być coś lepszego niż przekazanie sterów w takich okolicznościach?

Fani The Reds czekają na rozwój wypadków. Ci młodsi przypominają sobie dzięki YouTube filmiki z zagraniami Xabiego, piłkarza znanego im tylko z opowieści ojców. I pewnie z każdą obejrzaną minutą przecierają oczy ze zdumienia. Alonso zawsze chciał zostać wielkim graczem. Upłynęło sporo czasu, od kiedy z Artetą występowali w San Sebastian, w lokalnym zespole Antiguoko. W weekendy ich popisy ściągały na trybuny skautów z całej Hiszpanii. Kiedy Xabi miał 20 lat, walijski menedżer Realu Sociedad, John Toshack, uczynił go kapitanem drużyny. Wymyślił nawet specjalne metody treningowe, mające na celu podnieść umiejętności pomocnika, ponieważ widział w nim olbrzymi potencjał.

Lata później Carlo Ancelotti przywitał Alonso w szatni Realu Madryt słowami: – Jesteś mi winien Puchar Europy. Było to oczywiście nawiązanie do słynnego finału Ligi Mistrzów w Stambule, w którym Milan pod wodzą Ancelottiego uległ Liverpoolowi, choć prowadził 3:0. W tamtym spotkaniu Xabi był jednym z bohaterów angielskiej drużyny, choć karny strzelony przez niego Didzie na raty z pewnością mógł stać się punktem zwrotnym.

Dług wobec Włocha spłacił. Real wygrał Ligę Mistrzów w 2014 roku. Choć z niepełnym sukcesem Alonso, którego nieposkromiona natura znów dała znać o sobie, a faul na Bastianie Schweinsteigerze w starciu z Bayernem, kosztował go wykluczenie z finału w Lizbonie, wygranego przez Królewskich po dogrywce.
Nawet występując w Madrycie, czy później w Monachium, nie wyparł się przywiązania do Liverpoolu. Opowiadał o tym, że kiedy tylko czas mu pozwala, lata na mecze na Anfield, by oglądać swój były klub w akcji. – Jestem fanem Liverpoolu i zawsze nim będę – wyznał na łamach Timesa przed laty.

Czy trzeba więcej dodawać? Fani The Reds potrzebują, by pustkę w ich sercach po odejściu Kloppa zapełnił ktoś, kto ma wizję, potrafi obronić klub przed spadkiem w hierarchii, wie też jakie obowiązują wartości na Anfield i potrafi być liderem, tak jak w Stambule i wielu innych meczach. Zresztą, kiedy miał opuścić Liverpool, kibice podchodzili do niego w miejscach publicznych i prosili, by został. Ta więź zawsze była tak mocna, że Xabi Alonso właściwie wróciłby do domu.

Czytaj więcej o Liverpoolu:

Fot. Newspix

Dziennikarz Canal+

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Anglia

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Komentarze

6 komentarzy

Loading...