Reklama

Inter wygrał, Lautaro strzelił bramkę. To pewne jak śmierć i podatki

Paweł Wojciechowski

Autor:Paweł Wojciechowski

28 stycznia 2024, 23:09 • 4 min czytania 0 komentarzy

Ten Inter wygląda w Serie A, jakby trochę przerósł tę ligę. Strzela tyle ile musi, żeby pokonać rywala jak najmniejszym nakładem sił. W niedzielny wieczór zrobił to, co robi regularnie. Odprawił z kwitkiem bezzębną Fiorentinę, która nie potrafiła nawet wykorzystać rzutu karnego. A jedyną bramkę strzelił nie kto inny jak lider tabeli strzelców Lautaro Martinez. 

Inter wygrał, Lautaro strzelił bramkę. To pewne jak śmierć i podatki

Przed tym meczem każda z drużyn miała swoje szanse. Inter mógł wskoczyć z powrotem na fotel lidera, mając wciąż jeden mecz zaległy do rozegrania, spychając z niego prowadzący Juventus. Fiorentina z kolei mogła wdrapać się na upragnione czwarte miejsce, na które chrapkę ma co najmniej siedem drużyn sąsiadujących w tabeli Serie A z drużyną z Florencji.

Na papierze zdecydowanie większe szanse miał Inter, bo Simone Inzaghi stworzył maszynę niemal perfekcyjną. Grają szybko, składnie i do bólu skutecznie. Transfery zagrały na plus i drużyna wygląda na dużo lepszą niż rok temu, kiedy była w finale Ligi Mistrzów. Na ten moment na Inter we Włoszech nie ma mocnych, a jedyny mecz w lidze podopieczni Inzaghiego przegrali we wrześniu i patrząc na ich dyspozycję na krajowym podwórku, nie zdziwilibyśmy się, jakby kolejny też przegrali dopiero we wrześniu. Zespół z Florencji notuje za to słaby początek 2024 roku. Zaledwie jedno zwycięstwo w czterech meczach nie pomogło drużynie walczącej o Ligę Mistrzów.

Błysk Lautaro

Inter w pierwszej połowie przegrywał walkę o środek pola. Widoczny był brak Calhanoglu i Barelli pauzujących za żółte kartki. Zwłaszcza porównanie nieobecnego Turka z zastępującym go Asllanim wypadło bardzo blado dla Albańczyka. Co z tego jednak, kiedy wystarczył jeden błysk kapitana i absolutny hegemon w klasyfikacji strzelców w tym sezonie dał prowadzenie mediolańczykom. Fiorentina, mimo tego, że miała swoje sytuacje, to zawsze czegoś brakowało. A to gol ze spalonego, a to parada Sommera, a to pech Mbala Nzoli. Tak można długo wymieniać, ale to właśnie to dzieli Fiorentinę od tych największych w Serie A, bo Inter, mając swoją okazję, wykorzystał ją, a potem po prostu nie dał rywalowi za mocno się rozpędzić.

W drugiej połowie piłkarze Interu byli lepsi z piłką i bez piłki. Wyszło tu ich doświadczenie, bo doskonale wiedzieli, jak zarządzać meczem i na ile mogą pozwolić Fiorentinie. Ta znów miała swoje szanse, ale cały czas miało się poczucie, że jakby było trzeba, to gracze z Mediolanu włączyliby wyższy bieg i strzelili tyle, ile trzeba, żeby wygrać. Jedynie głupi błąd Interu mógł odebrać punkty Nerazzurrim.

Reklama

Superman punch Sommera

I taki błąd się wydarzył. Yann Sommer podczas interwencji zabawił się w Supermana i przy piąstkowaniu zamiast w piłkę trafił w twarz Nzoli. Superman punch przyniósł karnego dla Violi, który dał jej nieoczekiwaną szansę na odwrócenie losów spotkania. Karny jednak ma to do siebie, że trzeba go wykorzystać, a w tej kolejce w Serie A nie było o to łatwo. Nicolas Gonzalez był jednak pod takim wrażeniem Super-Sommera, że patrząc mu w oczy podczas oddawania strzału z jedenastu metrów, po prostu oddał mu piłkę, strzelając tak słabo, że Szwajcar nie musiał się nawet specjalnie rzucać, łapiąc futbolówkę. Piąty niewykorzystany rzut karny w jednej kolejce Serie A jest rekordem wszechczasów, a ta seria spotkań się jeszcze nie zakończyła.

Mimo że końcówka meczu należała do Violi, to wynik już się nie zmienił. Obrońcy Interu może i kilka razy musieli nerwowo interweniować we własnym polu karnym, ale co z tego. Inter kasuje trzy punkty i w fotelu lidera będzie czekał za tydzień na Juventus, czyli bezpośredniego rywala w walce o scudetto. Jeśli za tydzień wygra, to tytuł mistrzowski dla innej drużyny niż podopieczni Inzaghiego będzie trzeba rozpatrywać w kategorii piłkarskiego cudu.

Fiorentina – Inter 0:1 (0:1)

L. Martinez 14′

WIĘCEJ O SERIE A:

Reklama
 Fot. Newspix

Kibic FC Barcelony od kiedy Koeman strzelał gola w finale Pucharu Mistrzów, a rodzice większości ekipy Weszło jeszcze się nawet nie znali. Fan Kobe Bryanta i grubego Ronaldo. W piłce jak i w pozostałych dziedzinach kocha lata 90. (Francja'98 na zawsze w serduszku). Ma urodziny tego dnia co Winston Bogarde, a to, że o tym wspomina, potwierdza słabość do Barcelony i lat 90. Ma też urodziny tego dnia co Deontay Wilder, co nie świadczy o niczym.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Piotr Rzepecki
1
Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Włochy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...