Reklama

„Zieliński, skacz z nami!”. Klub Kokosa na pożegnanie z Neapolem?

Dominik Piechota

Autor:Dominik Piechota

23 stycznia 2024, 14:34 • 8 min czytania 12 komentarzy

Piotr Zieliński przesiedział cały finał Superpucharu Włoch na ławce rezerwowych, obserwując, jak jego potencjalny nowy pracodawca – Inter Mediolan – ogrywa Napoli w końcówce. To pierwsza taka sytuacja dająca do myślenia w kontekście dalszej części sezonu. 29-latek był zdrowy i gotowy do gry, ale został przyspawany do ławki. Brzmi to jak początek rezygnacji z usług Polaka, który poinformował Napoli, że nie przedłuży wygasającej umowy. Czas na cztery miesiące klubu kokosa czy tym razem Aurelio De Laurentiis nie pójdzie w swoje stare metody?

„Zieliński, skacz z nami!”. Klub Kokosa na pożegnanie z Neapolem?

Przez całe spotkanie utrzymywał się bezbramkowy remis, ale w końcu Lautaro Martinez w doliczonym czasie gry zagwarantował Interowi kolejne trofeum. Dało jednak do myślenia, że polski rozgrywający nie pojawił się na murawie ani na chwilę, bo kiedy tylko był w kadrze meczowej, zawsze oglądaliśmy go w akcji. Jeszcze nie zdarzyło się, aby całe spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych.

Dlaczego nie zagrał z Interem?

Trener Walter Mazzarri w środku pola postawił na Stanislava Lobotkę (co jest dość oczywiste) oraz Jensa Cajuste (co już bardziej zaskakuje). Kiedy jednak szukał impulsu w końcówce i kazał się przebierać połowie ławki rezerwowych, wolał wysłać do gry 23-letniego Duńczyka Jespera Lindstroema i Włocha Gianlukę Gaetano. Czy są lepsi niż Zieliński?

Pierwszy uzbierał 214 minut przez całą rundę Serie A, a drugi jeszcze mniej, bo 124 minuty. Do tego Lindstroem jest jednym z winnych straconej bramki w końcówce, bo nie wrócił za swoim przeciwnikiem, więc niekoniecznie zaprocentował w oczach szkoleniowca.

Reklama

W momencie gry o trofeum mogące osłodzić sezon Napoli, Mazzarri wolał zwrócić się do wiecznych rezerwowych. Absolutnie nie chodziło tu o kwestie sportowe ani zdrowotne, po prostu nie wyobrażał sobie wystawienia polskiego pomocnika, który prowadzi negocjacje z drugą stroną i zaraz może biegać w koszulce Interu. Nie podejrzewalibyśmy go o suwerenne decyzje w tej kwestii, najpewniej dostał przykaz z góry, jaka powinna być polityka wobec Polaka.

Raczej trudno sobie wyobrazić, by Mazzarri uznał nagle, że Lindstroem czy Gaetano są lepszymi pomocnikami. Na pewno nie dało się tego odczuć w poprzednich kilkunastu spotkaniach 62-letniego trenera.

Zieliński fizycznie czuje się dobrze i ma się lepiej. Ostatnio zagrał tylko przez chwilę, więc zobaczymy, na ile będzie gotowy tym razem i ile zagra. Ocenimy to na spokojnie – mówił tuż przed meczem w Rijadzie. I ocenił, że nie zagra w meczu o puchar.

Reklama

W Neapolu nie brakuje głosów, że chociaż Mazzarri może to tłumaczyć potrzebami meczu, w rzeczywistości chodzi wyłącznie o zasady i kwestię honoru. Wiedząc, ile rozmawia się o przejściu Zielińskiego do Mediolanu i jego wygasającym kontrakcie, doświadczony menedżer wolał postawić na gorszych piłkarzy, niż stawiać na człowieka, który lada chwila może reprezentować ich rywala.

Sam 29-latek chciał grać, był gotowy i miał nadzieję, że powalczy o swój pierwszy Superpuchar w życiu, co pomogłoby mu skompletować gablotę włoskich trofeów: parę lat wcześniej wygrał Coppa Italia, a w minionym sezonie cieszył się ze scudetto.

Jak wyglądał początek roku Zielińskiego?

86-krotny reprezentant Polski ciągle czeka na wyjaśnienie swojej przyszłości, a jego przedstawiciele prowadzą teraz kluczowe rozmowy. Aurelio De Laurentiis usłyszał już jednak, że Zieliński nie przedłuży wygasającej w czerwcu umowy na proponowanych przez niego warunkach.

Póki co, tylko w pierwszym spotkaniu 2024 roku Polak wyszedł w pierwszym składzie, ale w przerwie został zmieniony przez Pasquale Mazzocchiego. – Wędrował środkiem pola, jakby zgubił kompas. Cień samego siebie. Cały jego występ to nuda – pisali dziennikarze Il Mattino. – Spacerował. Koniec kontraktu z Napoli nie może tego usprawiedliwiać – dodała La Gazzetta dello Sport.

Cały jego styczeń wygląda mizernie, do czego absolutnie 29-latek nas nie przyzwyczaił. Jeszcze przed chwilą odsłaniali mu murale w Neapolu, a on z całym miastem świętował upragnione mistrzostwo Italii. Teraz szykuje się gorzkie pożegnanie. Kibice zastanawiają się, czy klub próbuje przykryć jego sytuację, czy chodzi o zakulisowe gierki, czy rzeczywiście Zieliński jest w zbyt słabej formie. Największym sympatykom neapolitańskiej drużyny trudno jednak uwierzyć, aby chodziło wyłącznie o aspekty sportowe. Tak oficjalnie wygląda początek roku w wykonaniu Polaka:

  • Torino 0:3 (45 minut)
  • Salernitana 2:1 (przemęczenie)
  • Fiorentina 3:0 (18 minut)
  • Inter 0:1 (ławka rezerwowych)

Możemy się spodziewać, że w najbliższych tygodniach więcej będzie takich komunikatów jak „przemęczenie” Polaka. Nie jest prawdą, że Zieliński został odsunięty od drużyny, trenuje na uboczu czy jest szykanowany, ale niewątpliwie rozmowy kontraktowe wpłynęły na jego postrzeganie przez trenera. Skoro zaraz ma się żegnać, po co na niego stawiać. Aurelio De Laurentiis znany jest z osobliwych pomysłów i strategii, Arkadiusz Milik przekonał się o tym najlepiej, gdy został odsunięty od Napoli na kilka miesięcy, gdy nie chciał zostać w klubie.

Jak będzie z Zielińskim? Pokażą najbliższe tygodnie. Nie zmienia się to, że jest w dynamice drużyny Waltera Mazzarriego, lecz niewątpliwie jego pozycja będzie słabnąć. De Laurentiis przeszarżował. Nie zadbał o zabezpieczenie jego przyszłości odpowiednio wcześnie i teraz może czuć się przegranym. Nie dość, że najpewniej straci zawodnika, to jeszcze na nim nie zarobi, bo dotychczas odrzucał wszelkie propozycje za Polaka.

– Zastanawiam się, dlaczego klub zaproponował mu kontrakt w wysokości 5 milionów, jak przeczytałem w gazetach, dopiero wtedy gdy dowiedzieli się o dużym zainteresowaniu Interu. Wcześniej nie byli tak aktywni w rozmowach. Mogliśmy spróbować uprzedzić rzeczywistość. Moim zdaniem De Laurentiis próbuje zrekompensować teraz błędy popełnione latem – mówił były gracz Napoli Stefan Schwoch w Televomero.

Dlaczego Inter to krok do przodu?

Włosi są już przekonani, że to tylko kwestia czasu, kiedy Zieliński zamieni Neapol na Mediolan. Od kilku tygodni podają, że wszystkie szczegóły kontraktu mającego trwać od 2024 do 2027 roku są już ustalone. Aurelio De Laurentiis publicznie opowiadał, że nie rozumie jego decyzji. Ironicznie komentował, że nie rozumie polskich preferencji, skoro Piotr woli życie we mgle, niż neapolitańskie morze, pokazując, że rozmowy nie przebiegają po jego myśli.

Napoli miało mu oferować roczne przedłużenie kontraktu, nieznaczną podwyżkę do 5 mln euro i klauzulę wykupu w wysokości 20 mln euro, aby mógł odejść z klubu na określonych warunkach. Ale to wersje kolportowane przez ludzi De Laurentiisa. Nic jednak dziwnego, że bardziej atrakcyjne wydają się propozycje z Interu, tym bardziej kiedy środkowy pomocnik będzie miał kartę na ręku i przynajmniej trzyletnią umowę na stole.

Aurelio De Laurentiis bardzo późno obudził się z rozmowami i tradycyjnie chciał je rozgrywać na swoich warunkach, wierząc, że po mistrzostwie Polak musi zostać. Napoli dawno jednak przestało być drużyną o jakości na mistrzostwo Italii po wszystkich perturbacjach związanych z odejściem Luciano Spallettiego. Same okoliczności wyboru nowego trenera, nietrafiona decyzja z Rudim Garcią, wyciągnięcie z szafy Mazzarriego pokazują, że De Laurentiis pogubił się w swoich decyzjach.

Eksperci od transferów, tacy jak Ciro Venerato z RAI, nie mają wątpliwości: Zieliński już wybrał Inter. – Jego agent dogadał już wszystko z Nerazzurri. Oto prawdziwe liczby jego kontraktu: trzyletnia umowa z opcją przedłużenia o czwarty sezon, 3 miliony netto podstawy z licznymi bonusami, które pozwolą mu dojść do 4 milionów pensji. Zieliński jest gotowy na nową piłkarską przygodę – mówił Venerato w ostatnim programie.

Niedawny finalista Ligi Mistrzów stoi na znacznie silniejszych fundamentach, jeśli chodzi o projekt sportowy. To Inter walczy o mistrzostwo z Juventusem, podczas gdy Napoli zajmuje 9. miejsce i nie jest pewne gry w Champions League w przyszłym sezonie. Mediolańczycy nie tylko mogą się pochwalić bilansem 21 zwycięstw – 6 remisów – 2 porażki we wszystkich rozgrywkach, ale też wiele obiecują sobie po Lidze Mistrzów, a przed momentem wygrali Superpuchar Italii. Tylko 10 bramek straconych w Serie A pokazują, że maszyna Simone Inzaghiego jest w innym miejscu pod względem organizacji gry.

„Zieliński, skacz z nami” – śpiewała garstka kibiców Interu po końcowym sukcesie w Arabii Saudyjskiej. I mnóstwo było zastanowień, co tak naprawdę musiało się dziać w głowie Zielińskiego. Jego ukochany klub przegrywa finał, on wkurzony nie wchodzi na boisko, jego aktualny pracodawca sugeruje się rozmowami kontraktowymi, chcąc dać Polakowi prztyczka w noc, a na jego oczach świętuje drużyna, w której lada chwila może występować.

Ponoć w temacie Zielińskiego nie wszystko jest jeszcze zamknięte, ale niewątpliwie to Inter jest na pole position, a szanse na pozostanie w Neapolu są minimalne. To trzecie tak przeciągające się i męczące negocjacje między Aurelio Laurentiisem a przedstawicielami Polaka w ostatnich latach. W Neapolu bez wątpliwości został już legendą, ale kwestia jak teraz zostanie zapamiętany, gdy przy jego odejściu właściciel klubu może zacząć rysować jego wizerunek.

Najbliższe tygodnie pokażą, czy Napoli będzie stopniowo odstawiać Zielińskiego, czy będzie dostawał ogony, czy przez trudną sytuację sportową Mazzarri będzie zmuszony nim grać. Pamiętajmy, że póki co to Napoli jest poza strefą europejskich pucharów, a gra neapolitańczyków jest chaotyczna i pozostawia wiele do życzenia. Tracą jedynie trzy punkty do miejsc gwarantujących Ligę Mistrzów, ale tłok w Serie A jest konkretny. Być może dla ratowania rozgrywek Polak pozostanie ważny na tym statku.

Nie ma drugiego klubu w Italii tak uzależnionego od widzimisię właściciela, jak Napoli Aurelio De Laurentiisa. I to od niego będzie zależało, czy przez ostatnie cztery miesiące sezonu będziemy oglądali w akcji Zielińskiego, jednego z autorów ostatniego mistrzostwa Napoli. Na razie opuścił pierwszy ważny mecz i wcale nie chodziło o zdrowie czy formę Polaka.

DOMINIK PIECHOTA

Czytaj więcej na Weszło:

Fot. Newspix

Kiedy tylko może, ucieka do Ameryki Południowej, żeby złapać trochę fantazji i przypomnieć sobie, w jak cywilizowanym, ułożonym świecie żyjemy. Zaczarowany futbolem z krajów Messiego i Neymara, ale ciągnie go wszędzie, gdzie mówią po hiszpańsku albo portugalsku. Mimo że w każdym tygodniu wysłuchuje na przemian o faworyzowaniu Barcelony albo Realu, od dziecka i niezmiennie jest sympatykiem wielkiej Valencii. Wierzy, że piłka to jedynie pretekst, aby porozmawiać o ważniejszych sprawach dla świata, wsiąknąć w nową kulturę i po prostu ruszyć na miejsce, aby namacalnie dotknąć tego klimatu. Przed ołtarzem liga hiszpańska, hobbystycznie romansuje z polskim futbolem.

Rozwiń

Najnowsze

Włochy

Komentarze

12 komentarzy

Loading...