Reklama

Świetny Ferran, doskonały Isco. Barca obnażyła braki Betisu

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

21 stycznia 2024, 20:53 • 5 min czytania 7 komentarzy

Dobre chęci to w futbolu bardzo dużo. Jeśli nie chce wam się grać, to zwykle dostajecie w czapę i z radością schodzicie z boiska szczęśliwi, że to już koniec. Niektórzy z podopiecznych Manuela Pellegriniego chcieli, nie można im odmówić woli walki. Problem w tym, że w grupie chętnych do gry nie było ani jednego obrońcy. Betis wypadł bardzo kiepsko na tle – nie grającej wcale niczego niezwykłego – Barcelony.

Świetny Ferran, doskonały Isco. Barca obnażyła braki Betisu

A ta była do ugryzienia. Duma Katalonii robiła w tym meczu to, co miała robić i ani odrobiny więcej. Gdy rywal gra w obronie tak źle, jak dziś gospodarze, to po prostu trzeba zrobić to mityczne swoje, wygrać i zapomnieć. Nie można nic skopać, nie można rzucić tonącemu koła ratunkowego. Jeśli nic dziwnego nie wymyślisz, taki mecz wygra się sam. Oczywiście, fani Barcelony bardzo dobrze wiedzą, że ekipa Xaviego potrafi sama sobie narobić niezłego bigosu, ale dziś jako pierwszy kij w szprychy włożył sobie Betis.

Bo nie da się inaczej nazwać tak nonszalanckiego podejścia do gry obronnej. Linia defensywna gospodarzy była w tym meczu rozmemłana jak stary, powyciągany sweter. Gdzieniegdzie dziurawy. Z katastrofalnego ustawienia zawodników Betisu Barcelona skorzystała już przy jednej z pierwszych okazji.

Real Betis – FC Barcelona 2:4. Pierwszy celny strzał i pierwszy gol

Szybko, łatwo i przyjemnie. Goście weszli w pole karne jak w masło zostawione na noc poza lodówką. Piłkę na prawej stronie zagarnął Pedri, który od razu podniósł głowę i zaczął szukać kolegów. I niby obrońcy Betisu byli cały czas w pobliżu, wydawało się, że mogą jeszcze coś zdziałać…

Jak jednak świadczy o nich gol Ferrana Torresa. Uderzenie najlżejsze z możliwych, z piątego metra, po podaniu po ziemi. Wykonane przez zawodnika, którym nikt się za bardzo nie przejmował, którego ktoś bez krycia wpuścił w strefę, w której większość strzałów kończy się golem. Rozlazły, bardzo rozlazły ten Betis.

Reklama

Wiąże się z tym golem pewna kontrowersja, ale i tak nie wiemy czy Ferran był czy nie był na minimalnym spalonym. Jakkolwiek trudno o zaufanie do hiszpańskich sędziów, musimy tym razem zdać się na nich.

Ferran Torres strzela gole. Tak po prostu

Zmiana stron, nowe nadzieje, Betis wierzący, że można jeszcze wrócić do tego meczu i zgarnąć komplet punktów, że nie tylko obroną żyje człowiek i genialny Isco wystarczy. No nie, nie zawsze wystarczy. Tuż po przerwie ważący pewnie nie więcej niż torba z zakupami Lamine Yamal, przepchnął sobie Abnera Viniciusa i doholował piłkę do samej linii końcowej. Nie myśląc długo uderzył z całej siły na bramkę Betisu, obijając bliższy słupek.

Szesnastolatek miał mnóstwo szczęścia, bo piłka posłana przez niego w obramowanie bramki trafiła do Ferrana Torresa, który popisał się refleksem i od razu zapakował drugiego gola.

Zapytacie pewnie: czy Ferran był tym razem pilnowany przez rywali?

Reklama

Otóż nie, nie był. Obrońcy Betisu postanowili solidarnie wbiec w pole bramkowe i czekać tam na nie wiadomo co, podczas gdy zawodnik Barcelony uderzył sobie spokojnie z jedenastego metra.

Lewandowski nie zapadł nam w pamięć

Cotygodniowy raport z występu naszego rodaka – Polak zszedł dziś z boiska po godzinie gry i tak naprawdę nie zapisał się w tym spotkaniu niczym szczególnym. Kilka razy ładnie zagrał z Ferranem, kilka razy zrobił trochę miejsca kolegom, ale prawda jest taka, że liczyliśmy dziś chyba na trochę więcej. Kapitan naszej reprezentacji ma już w tym roku kalendarzowym kilka goli i szkoda – tak po prostu, po ludzku szkoda – że i dziś nie zdołał znaleźć drogi do siatki. Przy tak dysponowanych obrońcach rywali aż się prosiło o gola, ale Polak nie miał większego udziału przy żadnej akcji bramkowej Blaugrany. Więcej! Robert Lewandowski zaliczył dziś tylko piętnaście kontaktów z piłką. Mniej więcej jeden na cztery minuty. Wykonał też dwanaście podań, ale tylko pięć razy zdołał podać celnie. No nie był to najlepszy występ.

Plus jest taki, że przez prawie pół godziny gry równie niewiele pokazał dziś zmiennik naszego napastnika, młody Vitor Roque. Pozycja Lewandowskiego zdaje się na ten moment niezagrożona.

Isco One Man Band

Betisowi nie pomógł nawet ten Isco, choć bardzo próbował. Najsilniejsza karta w talii trenera Pellegriniego napędziła Barcy wielkiego stracha i wykorzystała niefrasobliwość podopiecznych Xaviego. Najpierw Hiszpan posłał z prędkością kosmiczną pocisk nie do zatrzymania dla bramkarza gości. Dobrze, że bramki mają siatki.

Później Isco pokazał, dlaczego jest swojej drużynie niezbędny. Gola na 2:2 należy uznać za niezwykły błysk asa Betisu. Po trafieniu jeszcze chwilę trwała wideoweryfikacja, ale ostatecznie sprytny lob wyrównał stan rywalizacji i podpiął gospodarzy do tlenu.

Isco to taki piłkarz, któremu można zlecić wszystko. Poda, strzeli, zaczaruje. Jakby musiał, to umyłby nawet klubowy autokar. Pojawia się, kiedy jest potrzebny. Nosi na barkach ogromny ciężar, uprawiających dziś inną dyscyplinę sportu kolegów z obrony. Nie zadaje zbędnych pytań – bierze piłkę i po prostu działa.

Na ratunek Joao Felix. Barcelona i tak wygrała

W samej końcówce Barcy udało się znów zaskoczyć tych „czereśniaków” udających dziś obrońców na poziomie La Ligi. Trudno to racjonalnie wytłumaczyć. Betis był jak strój na dzień spędzony w home office – od pasa w górę koszula i krawat, od pasa w dół majty i tylko majty. Joao Felix po prostu uderzył, a Hector Bellerin udawał, że coś jeszcze może zdziałać.

Czy to był ostatni akcent meczu? Jasne, że nie! Betis ruszył do szaleńczego ataku walcząc o remis, ale nadział się na kontrę. Hat-tricka skompletował sobie Ferran Torres i podsumował doskonale to, co wszyscy widzieli jak na dłoni – drużyna Manuela Pellegriniego nie rozumie, że gra w piłkę, to coś więcej niż Isco.

Real Betis – Barcelona 2:4 (0:1)

Isco 56′, 59′ – Ferran Torres 21′, 48′, 90’+2, Joao Felix 90′

WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Michał Kołkowski
0
Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Hiszpania

Anglia

Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Michał Kołkowski
0
Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Komentarze

7 komentarzy

Loading...