Historycznych oraz politycznych animozji, wojennych dramatów i wszelkich konfliktów nie da się tak po prostu wymazać. Patrząc jednak na to, ilu utalentowanych zawodników z Serbii, Chorwacji czy Słowenii trafiło w ostatnich latach do NBA, można zastanowić się: jak w 2023 roku wyglądałaby koszykarska reprezentacja Jugosławii? Postanowiliśmy – w ramach czystej zabawy – odpowiedzieć na to pytanie.
Na ten moment w samej najlepszej lidze świata gra piętnastu zawodników z Bałkanów. Znajdziemy w niej dwóch Bośniaków, czterech Chorwatów, jednego Czarnogórca, sześciu Serbów oraz dwóch Słoweńców. To jednak nie wszyscy koszykarze, na których warto zwrócić uwagę. Bo przecież wielu znakomitych graczy z tych rejonów świata znajdziemy w Eurolidze, a sterta młodych talentów puka już do NBA.
CZYTAJ TEŻ: Na co byłoby dziś stać piłkarską reprezentację Zjednoczonej Jugosławii?
Nietrudno zatem odpłynąć w alternatywną rzeczywistość, w której podczas nadchodzących igrzysk w Paryżu Luka Doncić i Nikola Jokić połączyliby siły i walczyliby jak równy z równym z Amerykanami oraz innymi światowymi potęgami. Szczególnie że, cofając się do XXI wieku: Jugosławia naprawdę potrafiła namieszać w międzynarodowych imprezach.
“We were brothers”
Lata sześćdziesiąte, siedemdziesiąte czy osiemdziesiąte w globalnym baskecie to w dużej mierze rywalizacja USA z ZSRR. To te dwa mocarstwa wygrywały najwięcej i stworzyły najbardziej niezapomniane historie – jak choćby tę z igrzysk w 1972 roku, kiedy według Amerykanów doszło do historycznego przekrętu, a według Sowietów do historycznego sukcesu.
Jugosławia zawsze jednak gdzieś tam była. Kręciła się koło podium, grała w finałach, a czasem nawet wygrywała. Licząc wyłącznie złote krążki: reprezentacja stworzona z Serbów, Chorwatów, Słoweńców, Czarnogórców, Macedończyków i Bośniaków została mistrzem olimpijskim w 1980 roku, mistrzem świata w 1970, 1978 i 1990 roku, a na Eurobaskecie triumfowała w XX wieku aż pięciokrotnie: w 1973, 1975, 1977, 1989 i 1991 roku.
Choć jej barwy reprezentowali zawodnicy urodzeni w nieco innych kulturach, mający często inne wyzwanie czy reprezentujące inne wartości, to potrafili stworzyć drużyny, które stanowiły jedność. W 1989 roku w finale Eurobasketu Jugosławię do triumfu poprowadzili Chorwat Drażen Petrović, który zdobył 28 punktów i zanotował 12 asyst, Serb Vlade Divac, w którego ręce wpadło 10 zbiórek, oraz Słoweniec Jure Zdovc, który aż 8-krotnie przechwytywał piłkę. To była nie tylko szalenie utalentowana, ale po prostu zgrana i rozumiejąca się ekipa, która spokojnie mogła myśleć o sięgnięciu po złoty medal igrzysk w Barcelonie.
W pewnym momencie jednak w jej szeregi wkradły się rzeczy poważniejsze niż sport. W 1990 roku poróżniła się dwójka najważniejszych zawodników Jugosławii – Divac i Petrović. Ci sami gracze, którzy ledwie dwa lata wcześniej nawiązali przyjaźń, kiedy w trakcie obozu przygotowawczego do igrzysk przez niemal trzy miesiące byli współlokatorami. Ci sami gracze, którzy na początku przygody w NBA rozmawiali ze sobą codziennie, dzieląc się doświadczeniami i dając sobie rady. Byli nierozłączni, ale jeden moment na zawsze zmienił ich relacje.
O czym mówimy? W 1990 roku, w trakcie celebrowania przez zawodników złotego medalu mistrzostw świata, na parkiet przedostał się kibic, który w rękach trzymał flagę nie Jugosławii, a Chorwacji. Po chwili został zatrzymany przez Divaca, który wyrwał mu ją z rąk i rzucił na ziemię. Po czym wrócił do świętowania zwycięstwa ze swoimi kolegami.
Vlade nie wiedział jednak, że jego zachowanie wywoła burzę w chorwackich mediach. Nie wiedział też, jak mocno zaboli Petrovicia. Kiedy Serb wrócił do USA, nie był już w stanie swobodnie rozmawiać z urażonym Drazenem. I nigdy też nie naprawił z nim stosunków, bo w 1993 roku “Mozart koszykówki” tragicznie zginął w wypadku samochodowym na obszarze Niemiec.
– Boli mnie wciąż po tych wszystkich latach, że nie miałem okazji usiąść z nim i porozmawiać o wszystkich problemach, które mieliśmy. Zanim to wszystko się wydarzyło, byliśmy współlokatorami w reprezentacji. Mieliśmy te same cele oraz wspieraliśmy się nawzajem – wspominał Vlade Divac.
Nienaprawiony konflikt dwóch gwiazd koszykówki z Bałkanów to pewnie najsłynniejsza historia, jaka została po koszykarskiej reprezentacji Jugosławii. Ale choć dziś na zawodnikach z tamtego regionu ciąży też historia i wciąż żywe rany po wojnie, to wciąż nie zostało kompletnie wymazane, to koszykarze z różnych zakątków Bałkanów ponownie potrafią nawiązać bliższe relacje.
Trzymają się razem
Większość graczy, którzy obecnie występują w NBA, nie pamięta początków rozpadu Jugosławii, ani nawet konfliktów zbrojnych, które miały miejsce na Bałkanach. O historycznych zaszłościach słyszeli co najwyżej z opowieści swoich krewnych. Ale co ciekawe – Serbowie, Chorwaci czy Słoweńcy zarabiający na życie w Stanach trzymają się naprawdę blisko. Przykładów jest mnóstwo.
Luka Doncić, w czasach, gdy w jego zespole grał jeszcze Boban Marjanović, często odnosił się do niego mianem “starszego brata” oraz “najlepszego przyjaciela”. 24-letni lider Mavericks jest też dobrym kumplem z Jokiciem – był jedyną osobą (razem ze swoją partnerką), spoza wąskiego grona rodziny Nikoli, którą ten zaprosił na swoje urodziny w 2022 roku. Na zdjęciach można było zobaczyć Lukę obejmującego Strahinję, starszego brata Jokicia.
Przyglądając się natomiast relacjom gwiazdy Denver Nuggets: oprócz Doncicia łączy go też bliska znajomość z Nikolą Vuceviciem, Czarnogórcem z Chicago Bulls. Jak sam wspominał: regularnie grają razem w… Counter Strike’a. Jokić od lat świetnie dogaduje się również z Vlatko Cancerem, który jest jego kolegą z drużyny z Nuggets. Tu zresztą pojawia się pewna “kontrowersja”. – Nienawidzę, kiedy ludzie myślą, że jest w tym zespole tylko dlatego, że to mój przyjaciel – opowiadał Nikola o mniej utytułowanym Słoweńcu.
Bliską znajomość zawodników z Bałkanów da się obserwować również podczas takich wydarzeń jak Weekend Gwiazd. Albo w 2020 roku w trakcie “bańki” w Orlando, kiedy z powodu pandemii zespoły NBA były na parę miesięcy zamknięte w jednym ośrodku. Doncić, Jokić i spółka korzystali z wolnego czasu, spotykając się na wspólnych obiadach. Jak opowiadali sami zainteresowani: na głośnikach grywała wówczas pasująca do wydarzenia muzyka, jak “Slavija” Serba Džeja Ramanadowskiego albo “Ne Moze Nam Niko Nista” Bośniaka Mitara Miricia. Plus, co nie jest zaskakujące: goście prędko nie rozchodzili się do domów. – Zamieniliśmy restaurację w klub nocny. To była szalona noc – opowiadał w 2020 roku dla “The Athletic” Goran Dragić.
Kto z grona Serbów, Słoweńców czy Chorwatów bywa największą duszą towarzystwa? Wątpliwości odpowiadając na to pytanie nie miał Ivica Zubac: – Jokić to żartowniś. Zawsze jest tą osobą, która robi sobie żarty. Każdy jest do nich skłonny, ale on i Boban najbardziej. Cały czas nabijają się z innych chłopaków.
Charakter, który zawodnicy pokazują na boisku, nie zawsze odzwierciedla ich zachowania poza nim. Regularnie kłócący się z sędziami i ekspresyjny Doncić w gronie bałkańskich kolegów… woli pozostać z boku. – Luka jest spokojny. Jest trochę cichy. Zazwyczaj po prostu słucha. Ale jak czasem wyskoczy z jednym żartem, to wszyscy zaczynają się śmiać – opowiadał Dragić.
Po jednej z takich “bałkańskich posiadówek” Bośniak Jusuf Nurkić określił siebie oraz swoich kolegów mianem “Balkan Boys”. – Tak, podoba mi się ta nazwa. Nie słyszałem o niej wcześniej, ale jest fajna. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i jesteśmy z Bałkanów, więc nie mam z nią żadnych problemów – podkreślał Zubac dla “The Athletic.
To słowa, które na pewno spodobałyby się pokoleniu Vlada Divaca. Ale dobrze, przejdźmy do głównego tematu: jak wyglądałaby obecnie koszykarska reprezentacja Jugosławii?
Olimpijscy faworyci w alternatywnej rzeczywistości?
Obrońcy
W czyich rękach w fikcyjnej drużynie Jugosławii najdłużej przebywałaby piłka? Tu oczywiście kandydat może być tylko jeden. Luka Doncić jest liderem w NBA, jeśli chodzi o tak zwane “time of possession” – czyli właśnie czas w trakcie meczu, w którym jest przy piłce (drugie miejsce zajmuje Trae Young, a trzecie Jalen Brunson). Jeśli chodzi o kreatywność i wizję gry Słoweniec jest geniuszem – pewnie nawet w skali całej historii koszykówki.
Tak jednak jak Doncić w Dallas Mavericks dzieli się obowiązkami z Kyriem Irvingem, tak w naszej fikcyjnej drużynie musimy dobrać gracza, który dałby mu chwilę oddechu. Kimś takim w teorii mógłby być jego rodak (i stary kompan z reprezentacji) Goran Dragić, który jednak wypadł już z NBA, więc w 2023 roku miałby raczej potencjał sprawdzić się co najwyżej w roli zawodnika “na kilka minut”.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Stąd bardziej przekonuje nas Nikola Topić – to 18-letni Serb, który na ten moment jest typowany do miejsca w pierwszej siódemce draftu najlepszej ligi świata w 2024 roku. Mówimy zatem o kimś, kto ma nawet potencjał na gwiazdę NBA. Czego nie możemy powiedzieć o Vasilije Miciciu – byłym MVP Euroligi, grającym obecnie ogony w Oklahoma City Thunder.
Koniec końców w kadrze Jugosławii sporo rozgrywałby też na pewno Bogdan Bogdanović. A więc w teorii rzucający obrońca, ale sprawnie poruszający się z piłką w ręce. No i od lat bardzo solidny gracz NBA.
Z braku laku jednak do naszej drużyny weźmiemy też Micicia, który być może z czasem zyska większą rolę w najlepszej lidze świata. Szczególnie że od Thunder otrzymał całkiem syty kontrakt, warty łącznie 23 i pół miliona dolarów. To pokazuje, że są w stosunku do niego pewne oczekiwania.
Obrońcy: Luka Doncić (Dallas Mavericks), Nikola Topić (Mega Basket), Bogdan Bogdanović (Atlanta Hawks), Vasilje Micić (Oklahoma City Thunder).
Honorowe wzmianki: Milos Teodosić (Crvena Zvezda), Goran Dragić (bez klubu), Klemen Prepelič (Galatasaray), Aleksa Avramović (Partizan), Marko Gudurić (Fenerbahce).
Skrzydłowi
Na skrzydłach wśród zawodników z Bałkanów panuje największy nieurodzaj. Ani Serbowie, ani Chorwaci, ani Słoweńcy czy tym bardziej Czarnogórcy, Bośniacy oraz Macedończycy nie zdołali “wyprodukować” w ostatnich latach kompletnego skrzydłowego – który z jednej strony potrafi seryjnie zdobywać punkty, a z drugiej znakomicie odnajduje się w grze w obronie i imponuje fizycznymi możliwościami.
Bojan Bogdanović to chorwacki strzelec wyborowy, który w tym, jak i poprzednim sezonie NBA zdobywał ponad 20 punktów na mecz. Na pewno zatem znajdzie się w naszym składzie, ale też nie ukrywajmy: jest to raczej zawodnik dość jednowymiarowy. Dzanan Musa z Realu Madryt w przeciwieństwie do niego natomiast potrafi też świetnie kreować grę pod kolegów z drużyny. Ale i on nie jest gościem, który wybitnie czuje się po drugiej stronie parkietu.
W każdym razie: tę dwójkę wziąć do składu musimy. A kogo jeszcze możemy dobrać? Pewnie Vlatko Cancara z Denver Nuggets, który miał w NBA solidne momenty, ale obecnie jest w trakcie rehabilitacji po zerwaniu więzadeł w kolanie. Pewien potencjał ma też Nikola Jović, zaledwie 20-letni gracz Miami Heat, czekający na większą rolę w drużynie. Choć na ten moment raczej nie jest lepszym koszykarzem od choćby Mario Hezonji z Realu Madryt czy Nikoli Kalinicia z Barcelony, z czasem powinien ich przerosnąć. A na tyłach ławki być może przyda nam się trochę “młodzieńczego błysku”. Dlatego też – bierzemy Jovicia.
Chętnie postawilibyśmy zresztą na kogoś jeszcze, ale niestety: Bałkany skrzydłowymi nie stoją.
Skrzydłowi: Bojan Bogdanović (Detroit Pistons), Dzanan Musa (Real Madryt), Nikola Jović (Miami Heat), Vlatko Cancar (Denver Nuggets).
Honorowe wzmianki: Mario Hezonja (Real Madryt), Aleksej Pokusevski (Oklahoma City Thunder), Nikola Kalinić (Barcelona), Nemanja Bjelica (Crvena Zvezda), Aleksandar Lazić (JDA Dijon).
Środkowi
Na koniec przechodzimy do środkowych. I tu nie ma co ukrywać: na Bałkanach wiedzą, jak szkolić graczy o imponujących warunkach fizycznych.
Nikola Jokić to prawdopodobnie najlepszy obecnie koszykarz na świecie. Podobnie jak w przypadku Doncicia – mówimy o zawodniku, który stanowi “jednoosobową ofensywę”. W fikcyjnym zespole Jugosławii musiałby oczywiście dzielić się obowiązkami ze swoim kolegą, ale z racji, że mówimy o dwójce bardzo inteligentnych graczy, jesteśmy pewni, że doszliby na parkiecie do porozumienia.
Innym zawodnikiem z Bałkanów, który w przeszłości grał w Meczu Gwiazd, jest Nikola Vucević z Chicago Bulls. On co prawda najlepsze lata ma już za sobą, ale trudno nam nie wybrać do składu kogoś aż tak doświadczonego i utalentowanego. To samo możemy powiedzieć w przypadku Jusufa Nurkicia, obecnie grającego w Phoenix Suns.
W ten sposób doszliśmy do momentu, w którym w kadrze Jugosławii zostaje nam jedno wolne miejsce. Komu one przypadnie? Ivica Zubac jest podstawowym graczem Los Angeles Clippers, ale trudno byłoby nam znaleźć w składzie minuty dla gracza o podobnych warunkach i mobilności do naszych pozostałych środkowych.
Dlatego też postawimy na wszechstronność i wybierzemy Dario Saricia. Gracza, który w NBA debiutował jako skrzydłowy, ale z czasem stał się coraz mocniej “wpychany” pod kosz. I obecnie jest niejako rezerwowym środkowym Golden State Warriors. Ale wciąż: dalej komfortowo czuje się parę metrów od kosza. Potrafi podać, rzucić, zebrać, powalczyć o bezpańskie piłki czy w obronie. To wszystko na pewno przydałoby się kadrze Jugosławii. Na nim więc zamykamy nasz skład.
Środkowi: Nikola Jokić (Denver Nuggets), Jusuf Nurkić (Phoenix Suns), Nikola Vucević (Chicago Bulls), Dario Sarić (Golden State Warriors).
Honorowe wzmianki: Luka Garza (Minnesota Timberwolves), Ivica Zubac (Los Angeles Clippers), Boban Marjanović (Houston Rockets), Nikola Milutinov (Olympiacos), Luka Samanić (Utah Jazz).
***
Drużyna Jugosławii XXI wieku: Luka Doncić, Nikola Topić, Bogdan Bogdanović, Vasilje Micić, Bojan Bogdanović, Dzanan Musa, Nikola Jovic, Vlatko Cancar, Nikola Jokić, Jusuf Nurkić, Nikola Vucević, Dario Sarić.
Fot. Newspix.pl
Czytaj więcej o koszykówce: