To bez wątpienia najlepsza gala boksu w tym roku, w której pięć pojedynków mogłoby zasługiwać na miano main eventu na każdym innym „normalnym” wydarzeniu. Ale nie 23 grudnia w Rijadzie, gdzie wielkich nazwisk w ringu zobaczymy tak dużo, jakbyśmy oglądali pięściarski odpowiednik meczu gwiazd NBA. Dojść powiedzieć, że pojedynek niepokonanego mistrza świata wagi półciężkiej Dimitrija Biwoła (21-0, 11 KO) będzie na karcie walk zaledwie trzecim od końca. Pogromca Saula Alvareza (60-2-2, 39 KO) pokaże się przed walkami Deontaya Wildera (43-2-1, 42 KO) i Anthony’ego Joshuy (26-3, 23 KO). A dla wielu uczestników tego wydarzenia, Day of Reckoning w istocie okaże się Dniem Sądu.
–
Spis treści
KTO, JAK NIE ARABOWIE?
Zanim jednak coś o samej gali, przedstawmy jej bohaterów. Poniżej karta walk ułożona od dania głównego, do pierwszego starcia wydarzenia. Zestawienie za stroną boxrec.com:
- Anthony Joshua (26-3, 23 KO) – Otto Wallin (26-1, 14 KO) – waga ciężka;
- Deontay Wilder (43-1-2, 42 KO) – Joseph Parker (33-3, 23 KO)– waga ciężka;
- Dmitrij Biwoł (21-0, 11 KO) – Lyndon Arthur (23-1, 16 KO) – waga półciężka;
- Jai Opetaia (23-0, 18 KO) – Ellis Zorro (17-0, 6 KO) – waga junior ciężka;
- Daniel Dubois (19-2, 18 KO) – Jarrell Miller (26-0, 22 KO) – waga ciężka;
- Arslanbek Machmudow (18-0, 17 KO) – Agit Kabayel (23-0, 15 KO) – waga ciężka;
- Frank Sanchez (23-0, 16 KO) – Junior Fa (20-2, 11 KO) – waga ciężka;
- Filip Hrgović (16-0, 13 KO) – Mark De Mori (41-2-2, 36 KO) – waga ciężka.
Rzecz jasna tylko szejkowie z Arabii Saudyjskiej mogli pozwolić sobie na zgromadzenie w jednej karcie tak dużych nazwisk. I jak widać, uwielbiają oni królewską kategorię wagową. Nie pierwszy raz zresztą pięściarze wagi ciężkiej zwrócili szczególną uwagę Saudyjczyków. Poprzednia gala, w której daniem głównym była walka Tysona Fury’ego (34-0-1, 24 KO) z Francisem Ngannou (0-1), także naszpikowana była bokserami z najcięższej kategorii.
A mowa tu o nie byle jakich pięściarzach. Już w trzeciej walce zobaczymy Arslanbeka Machmudowa. Rosjanin – a uściślając, Kumyk z Północnej Osetii – to jeden z największych prospektów wagi ciężkiej. Mierzy 197 centymetrów wzrostu i ma prawdziwe kowadła w łapach. Ale i jego rywal to nie gość z łapanki. Agit Kabayel także może poszczycić się mianem niepokonanego. Niemiec kurdyjskiego pochodzenia okupuje miejsca w pierwszej piętnastce w rankingach federacji WBC, IBF oraz WBO. Zestawienie takich zawodników mogłoby być nawet głównym wydarzeniem na mniejszej gali boksu. Albo co-main eventem podczas naprawdę dużego wydarzenia.
OBSTAW WYNIKI POJEDYNKÓW GALI W RIJADZIE NA FUKSIARZ.PL!
Jednak w tak znakomicie obsadzonej gali, to tylko jeden z wielu świetnych pojedynków. Kilka miesięcy temu na naszym portalu pojawił się tekst o tym, że 2023 może być dla fanów boksu wspaniałym rokiem. Nie wszystko z naszych przewidywań się sprawdziło, bowiem na walkę Tysona Fury’ego z Oleksandrem Usykiem (21-0, 14 KO) będziemy musieli poczekać do lutego następnego roku. Jednak pierwotnie pojedynek ten miał się odbyć właśnie 23 grudnia. I trzeba przyznać, że Saudyjczycy zamiast niego sprawili kibicom pięściarstwa równie dobry prezent pod choinkę.
AJ I BRONZE BOMBER W JEDNEJ GALI, ALE RÓŻNYCH WALKACH
Doprawdy każde zestawienie gali w Rijadzie zasługuje choć na kilka zdań omówienia. Zacznijmy zatem od dwóch najważniejszych pojedynków, czyli Deontaya Wildera z Josephem Parkerem oraz Anthony’ego Joshuy z Otto Wallinem. Amerykanin i Brytyjczyk są wyraźnymi faworytami swoich pojedynków, a ich wygrana byłaby idealnym scenariuszem dla samych organizatorów. Arabscy szejkowie planują bowiem zestawić AJ-a i Bronze Bombera naprzeciwko siebie w lutym następnego roku.
Mogą się jednak przeliczyć. Bo o ile niszczycielska siła ciosu pięściarza z Alabamy powinna posłać Nowozelandczyka na deski, tak naszym zdaniem Szwed to jeden z najbardziej niedocenianych pięściarzy w wadze ciężkiej. Poniekąd wynika to z faktu, że Wallin nie jest królem nokautu, za to w praktycznie każdym elemencie bokserskiego rzemiosła jest co najmniej solidny. W zawodowej karierze przegrał tylko raz. W 2019 roku na punkty pokonał go Tyson Fury, ale w tamtym pojedynku Szwed i tak pozostawił po sobie dobre wrażenie.
– Joshua zatrudnił na trenera Bena Davisona, ale pamiętajcie, że to właśnie po walce ze mną Fury zwolnił tego szkoleniowca – mówił pewny siebie Wallin parę dni przed walką: – Udowodniłem już kilka razy, że jestem dobrym zawodnikiem. A skoro przyjąłem ten pojedynek, to znaczy, iż jestem pewny zwycięstwa. Kiedy Joshua był na początku zawodowej kariery, po prostu niszczył swoich rywali, dziś jednak nie jest już tym samym zawodnikiem. Stracił trochę pewność siebie, ja z kolei ją nabrałem i stałem się dużo lepszym bokserem. Mam wokół siebie znakomity zespół i naprawdę jestem przekonany o wygranej. I choć wiem, że jeśli wygram, czekają na mnie największe możliwe walki, to nie odczuwam żadnej presji. To Fury jest numerem jeden, a stoczyłem z nim dobre dwanaście rund. Doświadczenie z tamtej walki, ale również tych następnych, na pewno teraz procentują, podobnie jak sparingi z najlepszymi na świecie. Joshua natomiast, w przeciwieństwie do mnie, odczuwa ogromną presję i widać to było na konferencji prasowej. Ludzie mówią o walce Joshuy z Wilderem, ale jestem przekonany, że pokonam Joshuę, a i Wilder może mieć kłopoty z Parkerem.
Poza pojedynkami dwóch byłych mistrzów wagi ciężkiej, w ringu zaprezentuje się też Dimitrij Biwoł. Jego rywalem będzie Lyndon Arthur, lecz mistrz federacji WBA nie ukrywał, że do udziału w wydarzeniu skusił go projekt Saudyjczyków, który sięga dalej, niż tylko jednej walki. Arabowie myślą o możliwości przeprowadzenia unifikacyjnego starcia Rosjanina z jego rodakiem, Arturem Beterbijewem (19-0, 19 KO).
– Kiedy podpisywałem z Saudyjczykami kontrakt na walkę z Arthurem, to nie był ich główny cel względem mnie. Oni chcą doprowadzić do walki o status bezdyskusyjnego i absolutnego mistrza wagi półciężkiej, dlatego też jestem tutaj i zawalczę na tej sobotniej gali. Mam więc nadzieję, że pokonam Arthura, a w kolejnym występie zaboksuję już o wszystkie pasy wagi półciężkiej – mówił Biwoł.
Po walce Biwoła z Arthurem w ringu obejrzymy także starcie Jaia Opetai. Były już mistrz federacji IBF w kategorii junior ciężkiej miał walczyć z Mairisem Briedisem (28-2, 20 KO). Jednak Łotysz ze względu na kontuzję nie mógł wziąć walki na gali zaplanowanej na 23 grudnia. Australijczyk stanął więc przed dylematem – odpuścić udział w wydarzeniu i czekać na obronę mistrzowskiego pasa, czy odpuścić… sam tytuł. W końcu związał się z Saudyjczykami kontraktem na trzy pojedynki, opiewającym na sumę ponad dwóch milionów dolarów. Sporo jak na wagę cruiser. Ostatecznie zrezygnował z pasa IBF i woli walczyć już dziś, z mniej znanym Ellisem Zorro. Walka może i bez tytułu, ale za to za większą kasę i z bezpiecznym rywalem. Z biznesowego punktu widzenia to bardzo dobra decyzja.
Interesująco zapowiada się także pojedynek Daniela Dubois z Jarrellem Millerem. 26-latka z Wielkiej Brytanii mogliśmy zobaczyć w sierpniu we Wrocławiu, gdzie zmierzył się z Oleksandrem Usykiem. Daniel przegrał ten pojedynek w dziewiątej rundzie, jednak jego obóz twierdził, że ich zawodnika oszukano. Wszystko przez zdarzenie z piątej rundy, kiedy jeden z ciosów pretendenta wylądował poniżej pasa Ukraińca. Jednak promotor Dubois Frank Warren po pojedynku twierdził inaczej: – Myślę, że wiele osób już sprawdziło, gdzie dokładnie wylądował ten cios. Czyli na wysokości pasa spodenek. To nie był cios poniżej pasa. Na rules meeting wyjaśniono nam, że talia to środek bioder. To był legalny cios.
WALKI OLEKSANDRA USYKA TO DLA UKRAINY COŚ WIĘCEJ, NIŻ BOKS [REPORTAŻ Z WROCŁAWIA]
Ostatecznie protest grupy Queensberry o unieważnieniu wyniku walki nie został uznany. Jednak pomimo porażki Dubois dał się poznać jako solidny pięściarz, stąd nie dziwi nas, że pojawia się na kolejnej dużej gali. Tym razem jego rywalem będzie dobrze znany Polakom Jarrell Miller. Ten sam, który prawie odesłał na emeryturę Tomasza Adamka. Prawie, bo Góral ostatnio zdecydował się na osiemdziesiąty dziewiąty powrót do boksowania. Ponadto Miller kilka razy wpadł na stosowaniu środków dopingujących. Ale po ostatnim zawieszeniu zdołał już powrócić, wygrać parę walk i ponownie stał się interesującym nazwiskiem w wadze ciężkiej. Poza tym, jakby to określili ludzie jarający się walkami celebrytów, Amerykanin lubi poddymić do innych zawodników. Na przykład w hotelu uciął sobie uroczą pogawędkę z Anthonym Joshuą, którego Miller od dłuższego czasu ma na swoim celowniku.
– Dziesięć walk na dziesięć przegrywasz ze mną przed czasem.
– Już dwukrotnie się poddałeś, jesteś zwykłą ci*ą.
– Dziękuję ci Danielu, że byłeś takim cymbałem i podpisałeś kontrakt […] Mamy takie powiedzenie w Nowym Jorku – wyczuwam w nim sukę! I tego się już nie pozbędziesz.
To z kolei słowa Millera wypowiadane w kierunku Dubois, który nie pozostawał dłużny swojemu rywalowi: – Twoje gadanie nie ma żadnego znaczenia, na koniec liczy się to, co wydarzy się w ringu. A w ringu ułożę cię do snu. Nazywasz siebie dużym dzieciakiem, ale każdy dzieciak ma ojca. Ja będę w sobotę kimś takim i dam ci ojcowskiego klapsa.
A przecież jeszcze nie wspomnieliśmy o tym, że w Rijadzie zobaczymy Filip Hrgovicia, który niedługo być może otrzyma szansę na walkę o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej. Albo że jednym z pierwszych starć na karcie jest walka Franka Sancheza. Kubańczyk ma za sobą świetną karierę amatorską (rekord 214-6) i do tej pory nie znalazł pogromcy na ringach zawodowych. Za niedługo o Kubańskim Błysku może być bardzo głośno w świecie boksu. Całość zestawienia prowadzi nas zatem do jednego wniosku. Day of Reckoning jest najlepiej obsadzoną galą boksu w tym roku. Arabowie po raz kolejny zamknęli grę.
JEDNO SŁOWO – SPORTSWASHING
Oczywiście to wydarzenie jest tylko jedną z wielu imprez wpisujących się w projekt Saudi Vision 2030. To ogromne przedsięwzięcie, będące oczkiem w głowie Muhammada ibn Salmana – księcia oraz następcy tronu Arabii Saudyjskiej. Projekt ten ma uczynić z bliskowschodniego państwa jeden z najnowocześniejszych i najbardziej atrakcyjnych do życia krajów na świecie. Arabia Saudyjska ma jawić się światu jako wzór w sektorze urbanistyki, turystyki, zbilansowanej gospodarki opartej nie tylko na wydobyciu ropy naftowej, a także kultury i rozrywki.
W rozwój tej ostatniej wpisują się ogromne inwestycje przeznaczone na sport. Według artykułu Guardiana z lipca tego roku, Saudyjczycy tylko od początku 2021 roku wydali na inwestycje związane ze sportem co najmniej 6,3 miliarda dolarów. Na tę kwotę złożyły się między innymi zakup klubów piłkarskich (jak Newcastle United), gigantyczne transfery do saudyjskiej ligi (na czele z Cristiano Ronaldo), czy po prostu opłaty za samą promocję kraju w mediach społecznościowych (tu kłania się Leo Messi). A piszemy wyłącznie o piłce nożnej – największej na świecie, lecz tylko jednej dyscyplinie sportu. Szejkowie gigantyczne kwoty zainwestowali także w inne sporty. Na przykład w Formułę 1, czy też golfa – co opisaliśmy niedawno w tym miejscu.
Arabia Saudyjska przeznacza także krocie na boks. Anthony Joshua dziś będzie walczył tam po raz trzeci. Hitowy pojedynek Fury’ego z Ngannou także miał miejsce w tym kraju.
Takie przedsięwzięcia mają na celu przedstawienie Arabii Saudyjskiej w świetle kraju nowoczesnego. Umocnienia wizerunku Saudyjczyków jako sprawdzonych partnerów biznesowych i dobrych inwestorów, którzy chętnie wydają morze gotówki na ciekawe projekty. Bez zbędnych pytań interesantów, czy owe pieniądze przypadkiem nie są zbrukane krwią…
Arabia Saudyjska bowiem na ogromną skalę uprawia sportswashing. Głośnymi wydarzeniami sportowymi (na czele z organizacją piłkarskiego mundialu w 2034 roku) tamtejszy rząd chce przykryć to, że na Bliskim Wschodzie łamane są prawa człowieka. W szczególnie złej sytuacji w tym kraju znajdują się kobiety. Z jednej strony, w ostatnich latach uzyskały one prawo do prowadzenia pojazdów mechanicznych czy też udziału w wydarzeniach sportowych, co w tak konserwatywnym społeczeństwie jest jakimś sukcesem. Jednak z drugiej, według Raportu Global Gender Gap z 2022 roku Arabia Saudyjska pod względem równości płci znalazła się na 127. miejscu spośród 153. sklasyfikowanych krajów. Według organizacji praw człowieka, kroki w celu poprawy sytuacji kobiet przez arabskie władze to czyste pozoranctwo, które nie zmienia zasad ich funkcjonowania we własnym kraju.
Moglibyśmy w tym miejscu ponarzekać na proceder wybielania się przez wydarzenia sportowe. Jako kolejni wynosić na sztandary hasła o tym, że za sportem powinny stać szlachetne idee, nie wojny (igrzyska i mundial w Rosji), łamanie praw człowieka (igrzyska w Chinach), czy system społeczny w którym najbiedniejsi robotnicy budujący areny sportowych zmagań są niemalże niewolnikami (MŚ w Katarze). Jednak wtedy wyszlibyśmy na hipokrytów, bowiem 23 grudnia sami zasiądziemy przed ekranami telewizorów, by obejrzeć Wildera, Joshuę i innych wojowników. Dokładnie tak, jak wcześniej oglądaliśmy piłkarskie mistrzostwa w Katarze i Rosji. I nie oszukujcie się – wy też się nimi emocjonowaliście.
TYLKO DLACZEGO TAK DROGO?
Karta walk Dnia Sądu prezentuje się niczym menu dobrej restauracji… szkoda tylko, że jej cena także przywołuje takie skojarzenia. W Polsce za galę trzeba bowiem zapłacić aż 89,99 złotych! Wszystko dlatego, że platforma DAZN postanowiła ujednolicić cenę za to wydarzenie dla prawie całego świata.
Prawie, bowiem klienci w Stanach Zjednoczonych za pakiet pay-per-view zapłacą 39,99 dolarów. Widzowie z Wielkiej Brytanii będą musieli wyłożyć 19,99 funtów. Z kolei w innych krajach fani boksu będą musieli zapłacić równowartość 21,99 USD.
Z tego względu nieco współczujemy stałym subskrybentom platformy DAZN w Polsce. Obecnie można takowym zostać na jednym z trzech warunków: wybierając pakiet roczny, w którym pierwszy miesiąc kosztuje 4 złote, a każdy następny 22,99, wykupując płatność od razu na dwanaście miesięcy za 224,99 PLN, lub wariant z możliwością rezygnacji po trzydziestu dniach za 20 PLN miesięcznie.
Szkoda tylko, że sama subskrypcja DAZN daje zaledwie możliwość zakupu oglądania gali. W takiej chwili trochę szkoda stałych subskrybentów platformy, którzy jakiś czas temu wykupili do niej dostęp z przekonaniem, że za tę cenę będą mogli zobaczyć dobry boks. Jak się jednak okazuje, tym razem abonenci będę musieli dodatkowo zapłacić za możliwość obejrzenia danego wydarzenia. Nie po raz pierwszy DAZN stosuje taką praktykę, bowiem w październiku za galę z udziałem Tysona Fury’ego i Francisa Ngannou także trzeba było zapłacić ekstra.
Poniekąd można zrozumieć taką politykę dystrybutora, gdyż poza USA i Wielką Brytanią cena gali dla widzów z reszty świata jest taka sama. Z drugiej strony, blisko 90 złotych za transmisję to spory wydatek jak na polskiego konsumenta i stąd jesteśmy ciekawi, ilu fanów boksu znad Wisły skusi się na obejrzenie dzisiejszej gali.
SZYMON SZCZEPANIK
Fot. Newspix