Reklama

Szejkowie kupują golfa. Jon Rahm zarobi ponad pół miliarda dolarów

Łukasz Poznański

Autor:Łukasz Poznański

12 grudnia 2023, 10:29 • 11 min czytania 1 komentarz

Co byście zrobili, gdybyście wygrali parę baniek w najbliższym losowaniu Lotto? A gdybyście tak wygrywali co roku przez kolejnych kilkaset czy nawet tysiąc lat? Na co wydać właśnie taką kasę zastanawia się Jon Rahm. Golfista z Kraju Basków właśnie podpisał kontrakt na ponad pół miliarda dolarów. Nietrudno się domyślić, kto mu go zaoferował. Saudom znudziło się już kupowanie pojedynczych zawodników czy klubów. Teraz szejkowie kupują golfa i nie chodzi tu o kultowy samochód.

Szejkowie kupują golfa. Jon Rahm zarobi ponad pół miliarda dolarów

Na północnym wybrzeżu Hiszpanii wśród malowniczych gór rozciąga się kraina znana jako Kraj Basków. Mieszka w niej dumny lud o tajemniczym, niewyjaśnionym pochodzeniu. Są tam od zawsze, a przez tysiące lat historycznych zawirowań zdołali zachować swój unikalny język i kulturę. Choć region ten od wieków należy do Hiszpanii (i, częściowo, Francji), istnieją tam silne ruchy separatystyczne. W ostatnich latach głośniej być może było o niepodległościowych manifestacjach w Katalonii, jednak wcześniej, w latach 80. i 90., to Baskowie zyskali rozgłos z powodu krwawych działań terrorystów z nacjonalistycznej organizacji ETA. 

Jacy są górale znad Zatoki Biskajskiej? Według mieszkańców pozostałych regionów Hiszpanii odważni, wytrwali i zdeterminowani. Sami o sobie z kolei uważają, że cechuje ich szlachetność, solidarność i przedsiębiorczość. Ta ostatnia zaleta pasuje jak ulał do jednego z Basków, urodzonego w 1994 roku w małym miasteczku Barrika Jona Rahma Rodrigueza. To jemu Saudowie zaoferowali wręcz nieprzyzwoite pieniądze.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

560 milionów dolarów. Tyle nieoficjalnie ma w sumie zarobić golfista. Ma być to więcej o kilka milionów więcej niż ostatni kontrakt podpisany przez Cristiano Ronaldo z Al-Nassr. Jak wyliczono w hiszpańskim dzienniku sportowym „Marca”, ta kwota wystarczyłaby dwustu osobom przez całe ich życia albo odpowiadałaby wygranej w popularnej hiszpańskiej loterii świątecznej El Gordo przez kolejnych 1625 lat. Komu szejkowie zdecydowali się tyle zapłacić?

Reklama

“Głowa jest jego najlepszym kijem”

Eduardo, będę numerem jeden – miał powiedzieć pewnego dnia czternastoletni Jon do swojego pierwszego trenera, Eduardo Cellesa. Ten przypomniał o tym w rozmowie z mediami, gdy jego dawny podopieczny po raz piąty wdrapał się na szczyt rankingu najlepszych graczy golfa na świecie. Być może właśnie to nastawienie decyduje, że spośród dziesiątek dzieci trenujących jednocześnie w klubie, tylko jednostki zostają wyczynowcami.

Jon szybko się zdecydował. Nie jeździł na pole golfowe po lekcjach, żeby zażyć ruchu czy spotkać kolegów. W wieku piętnastu lat udzielił wywiadu baskijskiej gazecie „Deia”, w którym zadeklarował, że marzy o profesjonalnym graniu w golfa. W przypadku tego sportu, gdzie status zawodowca osiąga jedynie garstka najlepszych, jest to tym niezwykle odważna deklaracja. 

W dzieciństwie próbował swoich sił w kung fu, kajakarstwie i piłce nożnej. Do dziś jest zadeklarowanym kibicem baskijskiego Athleticu. Pośród świętości, jakie trzyma na szafce nocnej w swoim domu w Arizonie, znajduje się figurka Matki Bożej z bazyliki Begoña w Bilbao i bransoletka ukochanego klubu. Mają sprawić, by nie zapomniał o swoich korzeniach. Dwóm synom urodzonym w 2021 i 2022 roku nadał baskijskie imiona, Kepa i Eneko.

Na pierwszy trening golfa trafił w wieku ośmiu lat. Dlaczego zdecydował się uprawiać tę dyscyplinę? – Indywidualność golfa jest tym, co sprawiło, że zakochałem się w tym sporcie od najmłodszych lat – opowiadał w jednym z wywiadów. Jego pierwszy trener wskazuje w tym kontekście na jedną wyróżniającą cechę, która czyni z Rahma wyjątkowego zawodnika. Przytacza pewną anegdotę, gdy zabrał kiedyś Jona na zawody, żeby pomagał mu jako caddy. 

Rolą caddy’ego jest nosić torbę z kijami golfisty biorącego udział w zawodach, ale też orientować się świetnie w topografii pola, by móc doradzić graczowi optymalne rozwiązania. W pewnym momencie w trakcie turnieju Celles wskazał pomocnikowi miejsce, gdzie skieruje uderzenie na greenie, czyli w strefie krótko przystrzyżonej trawy wokół samego dołka. Eduardo bardzo się zdziwił, gdy Rahm uparcie odradzał mu wybrany przez niego sposób zagrania. Tym bardziej, że grali na polu, gdzie trener sam uczył się niegdyś gry. Caddy proponował inny kierunek uderzenia i Celles musiał finalnie przyznać, że ten pomysł był lepszy.

Reklama

Bask mocno podkreśla swoją samowystarczalność. Sam zajmuje się dokładnym studiowaniem charakterystyki danego miejsca rozgrywki i opracowaniem taktyki. Na turniejach jest jedynym zawodnikiem, któremu nie towarzyszy wielki sztab pomocników. 

To, że jest samowystarczalny, że doskonale rozumie to, co robi, i samą grę, jest spełnieniem misji [trenera] – mówi o Jonie trener Celles. – To jest moje wyzwanie z nim i ze wszystkimi moimi uczniami. Jeśli pewnego dnia będziesz moim uczniem, chciałbym, żebyś był samowystarczalny. Żebym dał ci możliwość pełnego poznania i zrozumienia twoich uderzeń, poczucie władzy nad nimi. Osiągnięcie tego jest jedną z najtrudniejszych rzeczy w golfie, ponieważ jest to sport, w którym dyspozycja często może zawieść. Jednego dnia czujesz się bardzo dobrze, innego gorzej… i chcesz szukać zmian. Są gracze, którzy zmieniają i szukają swojej gry przez cały dzień.

Głowa jest jego najlepszym kijem – puentuje w odniesieniu do charakteru i umiejętności swojego dawnego podopiecznego.

Nastawienie, talent, pasja i praca dały młodemu Hiszpanowi zwycięstwa w turniejach. Szybko, bo w wieku piętnastu lat otrzymał stypendium i przeniósł się do Madrytu, do szkoły Królewskiej Hiszpańskiej Federacji Golfa. Jako młodzieżowy reprezentant kraju wygrał między innymi w drużynowych mistrzostwach Europy chłopców w golfie. Trzy lata później ląduje w Ameryce, wtedy jego kariera nabiera rozpędu.

Podbój Ameryki

W golfie Rahm od początku studiów radzi sobie wyśmienicie. Jego uniwersytet, Arizona State, słynie z doskonałego programu golfowego, na czele którego stoi Tim Mickelson, brat słynnego golfisty Phila. Jon korzysta z pełnego stypendium, które otrzymał, mimo że nikt z uczelni nie widział wcześniej jego gry. Znano jedynie jego osiągnięcia sportowe.

W Ameryce kontynuuje passę. Zwycięża w jedenastu turniejach międzyuczelnianych, co jest drugim wynikiem w historii szkoły. Przez dwa lata z rzędu otrzymuje nagrodę Bena Hogana przyznawaną przez trenerów najlepszemu zawodnikowi rozgrywek akademickich. Nikt przed nim tego nie dokonał. Wreszcie 1 kwietnia 2015 roku awansuje na pierwsze miejsce w Światowym Rankingu Golfistów Amatorów (WAGR). Utrzymuje się na czele przez 25 tygodni, później spada i wraca na szczyt na kolejnych 35 tygodni. Daje to rekordowe w amatorskim golfie 60 tygodni. Wyczyn ten powtórzy później w zawodowym sporcie, choć nie utrzyma się na pierwszej pozycji tak długo.

Gorzej idzie mu z angielskim. Po przyjeździe do Stanów nie umie posługiwać się tym językiem. W grupie zawodników na uczelni jest jeden Meksykanin, z którym ciągle rozmawia po hiszpańsku. Wreszcie pewnego dnia trener nie wytrzymuje i wymusza na nich, by posługiwali się angielskim. Karą za użycie hiszpańskich wyrazów ma być wykonanie ćwiczenia nazywanego krokodylkami (ang. burpees). Dopiero to przekonuje Jona do mówienia po angielsku. Dziś świetnie rozmawia w tym języku.

Dobre wyniki są pokusą do przejścia na zawodowstwo. Rahm wstrzymuje się jednak do czasu ukończenia studiów, ponieważ obiecał to rodzicom. Wartości rodzinne to zresztą coś, co mocno pielęgnuje. Często dzieli się przemyśleniami o wsparciu jakie otrzymuje od najbliższych. Pierwszy wygrany U.S. Open zawdzięcza, jak mówi, swojemu małemu synkowi Kepie. – Pomaga mi w tym sensie, że niezależnie od tego, czy gram dobrze, czy źle, on mnie kocha. I oczekuje, że kiedy wrócę do domu, będę jego ojcem, nikim więcej. Jest taki mały, że nie rozumie, nie wie. Niezależnie od tego, czy gram dobrze, czy źle, kiedy mnie widzi, uśmiecha się. I to właśnie się liczy – opowiada Hiszpan. 

Pierwsze zwycięstwo w zawodowym sporcie Rahm odnosi w styczniu 2017 roku, po spektakularnym rozegraniu finałowego dołka. Zaliczył tak zwane eagle, czyli dostarczył piłkę do dołka w dwóch uderzeniach mniej, niż wynosił jego par – norma przewidziana na tym konkretnym dołku.

Zwycięstw w głównym Tourze (PGA) odniósł w sumie jedenaście, a do tego odnotował dziesięć wygranych w European Tour, cyklu rozgrywanym głównie na Starym Kontynencie. 

Rahm zwyciężał między innymi w U.S. Open (2021) czy Masters Tournament (2023) zawodach należących do golfowego Wielkiego Szlema. Kilka razy wskakiwał też na pierwsze miejsce Oficjalnego Światowego Rankingu Golfistów. W sumie najlepszym zawodnikiem świata był przez 52 tygodnie. Ma dopiero 29 lat, przed nim długa kariera, biorąc pod uwagę, że występujący ciągle Tiger Woods ma obecnie 48 lat i nie jest nawet najstarszy w stawce. Wielu komentatorów już teraz uważa jednak Hiszpana za najlepszego zawodnika w swojej generacji.

Ten na razie jednak nie poprawi wyników w amerykańskim tourze. Od przyszłego sezonu Jon będzie bowiem grać w LIV Golf. Oznacza to, że będzie musiał opuścić PGA Tour. Organizacja ta już wcześniej zastrzegła, że zawodnicy, którzy dołączą do nowej ligi, zostaną automatycznie relegowani z najbardziej prestiżowego cyklu.

Samo LIV nie powinno nam się kojarzyć z angielskim słówkiem live, a z zapisywaną na sposób rzymski liczbą 54. 54 to punktacja, jaką może uzyskać golfista, jeżeli zaliczy każdy dołek z wynikiem jednego uderzenia piłeczki poniżej jego par (czyli tzw. birdie).

54 odpowiada też liczbie dołków podczas każdego turnieju LIV Golf. Składają się na to trzy dni rywalizacji i trzy rundy po osiemnaście dołków. Jak najlepszy wynik stara się osiągnąć 48 golfistów. W odróżnieniu od turniejów PGA Tour, które mają około 120 uczestników, nikt nie odpada po pierwszych dwóch rundach. W LIV zawodnicy oprócz klasyfikacji indywidualnej zdobywają też punkty do tabeli drużynowej. W poprzedniej edycji wystąpiło dwanaście czteroosobowych teamów. 

Teraz liczba uczestników się powiększy – w przyszłym roku do rywalizacji ma dołączyć trzynasty zespół. Z kapitanem Jonem Rahmem. 

Pieniądze nie śmierdzą

Na pół miliarda dolarów, które ma otrzymać Rahm, składają się wynagrodzenie i udziały w nowym klubie, w którym będzie występować, w ramach rozgrywek LIV Golf. Umowa Rahma od początku budzi spore kontrowersje. Po pierwsze ze względu na jego wcześniejsze wypowiedzi. 

Wszystko, co mogę powiedzieć jako młoda osoba, która ma przed sobą całą przyszłość, to że nie wydaje się to mądre – mówił na temat dołączenia do LIV w lutym zeszłego roku. – Jedyny atut, jaki widzę, to pieniądze, prawda? Tak więc, jak powiedziałem wcześniej, myślę, że w PGA Tour można grać o wiele więcej, niż tylko pieniądze. Historia, dziedzictwo, wygrywanie turniejów i gra z najlepszymi na świecie. Po to tu jestem – dodał.

Innym razem odnosił się do sposobu rozgrywania nowego touru, który miał mu zupełnie nie odpowiadać. Był też cytat, gdzie deklarował, że “nie sprzeda się za 400 milionów dolarów”. Czy coś oprócz wypłaty mogło przekonać go do zmiany frontu?

Jon Rahm i Team Europe z trofeum za zwycięstwo w Ryder Cup, rywalizacji golfistów z USA z europejskimi. Fot. Newspix

Od powstania nowego Touru, finansowanego przez saudyjski fundusz inwestycyjny Public Investment Fund (PIF) – ten sam, który przejął angielski klub piłkarski Newcastle United – świat golfa jest podzielony. Saudyjczycy zdołali już namówić kilkunastu z najlepszych zawodników do występów w ich lidze. Z najbardziej znanych nazwisk przeszli tam między innymi Phil Mickelson (45 zwycięstw w PGA Tour, wymieniany na listach najlepszych golfistów wszech czasów), Brooks Koepka (spędził 47 tygodni na szczycie rankingu najlepszych golfistów) czy Dustin Johnson (24 zwycięstwa w PGA Tour), zwycięzca pierwszej edycji ligi. 

LIV ma przewagę nad pozostałymi cyklami w postaci kontraktów podpisywanych na kolejne sezony i gwarantujących sportowcom stałe wpływy, a co za tym idzie stabilność finansową. Jest to nowość w świecie golfa. W PGA Tour golfiści ponoszą spore koszty związane z udziałem w turniejach i jeśli nie osiągają wysokich miejsc gwarantujących dobre zarobki, mogą znaleźć się w… dołku. 

Przez jakiś czas mówiło się nawet, że Arabowie połączą siły z PGA Tour. Amerykanie potrzebują pieniędzy, niedawno wyszły na jaw dokumenty, z których wynika, że organizacja zmaga się z finansowymi problemami. Saudowie w zamian mogliby otrzymać prestiż. Strony podpisały nawet porozumienie dotyczące zjednoczenia organizacji golfowych. Ten ruch i zakulisowe rozmowy, jakie prowadziło PGA z PIF, wywołały spory niesmak wśród zawodników cyklu, mocno przeciwnych fuzji. Na razie o żadnym połączeniu Tourów nie ma więc mowy. Spekuluje się jednak, że niesmak wywołany działaniami PGA mógł mieć wpływ na decyzję Rahma.

Druga kontrowersja związana z transferem Baska do LIV Golf ma bardziej moralną naturę. Nie wiadomo, skąd dokładnie pochodzą pieniądze, które otrzyma. Wiadomo za to, po co zaoferował mu je Mohammed Bin Salman, stojący na czele PIF. To niezawoalowany sportswashing, ocieplenie wizerunku Arabii Saudyjskiej poprzez sport. Kraj oskarżany o nieprzestrzeganie praw człowieka, morderstwa, więzienie dziennikarzy i przedstawicieli opozycji, nie mówiąc już o zarzutach dotyczących finansowania organizacji terrorystycznych, chce wybielić swoją reputację, poprzez skojarzenie się z pozytywnymi sportowymi emocjami.

Największe inwestycje saudyjscy szejkowie poczynili do tej pory w piłkę nożną. Nic dziwnego, światowa popularność tej dyscypliny daje im największy zwrot. W lidze tego kraju występują gwiazdy futbolu: Cristiano Ronaldo, Sadio Mane czy Karim Benzema. Arabowie płacą nawet Leo Messiemu za to, że Argentyńczyk odwiedzi w wakacje ich państwo i wrzuci relację na Instagrama. Jest to element większej strategii. Pustynny kraj ma się kojarzyć z wypoczynkiem, rozrywką, nowoczesnymi technologiami oraz przyciągać inwestorów, wczasowiczów, a nawet studentów. Chętnie w tę grę gra choćby FIFA. Ostatnio przyznała Saudom prawo organizacji piłkarskich mistrzostw świata w 2034 roku. Promocja sportu nie idzie jednak w parze z promocją sportowych wartości.

Rory McIlroy, drugi zawodnik Oficjalnego Światowego Rankingu Golfistów, z zaniepokojeniem patrzy na to, co się dzieje. W wypowiedzi dla Sky Sports podkreślał, że najlepiej byłoby, gdyby wszyscy najlepsi zawodnicy rywalizowali w jednym cyklu, a działania LIV tworzą niepotrzebne podziały. Jego zdaniem cała dyscyplina na tym straci.

Będzie mi brakować rywalizacji z nim tydzień po tygodniu – mówił o grze przeciwko Rahmowi. – Ma ogromny talent, jest nieustępliwy, a poza tym jest świetnym kolegą z drużyny w Ryder Cup. Uświadomiłem sobie jednak, że nie można osądzać kogoś za podjęcie decyzji, która według niego jest dla niego najlepsza.

Rory McIlroy. Fot. Newspix

Pecunia non olet, czyli pieniądze nie śmierdzą, miał powiedzieć cesarz starożytnego Rzymu Wespazjan, po wprowadzeniu podatku od toalet publicznych. Historia lubi się powtarzać, a kolejnym, który może wypowiedzieć to zdanie, niemal dwa tysiące lat później, jest Jon Rahm. Jego kontrakt przez chwilę był zresztą absolutnie rekordowy w świecie sportu. Już jednak przebił go baseballista Shohei Ohtani. Japończyk za to 10 lat gry w Stanach Zjednoczonych ma otrzymać 700 milionów dolarów.

ŁUKASZ POZNAŃSKI

Fot. Newspix

Stara się wcielić w życie ideał człowieka renesansu. Multilingwista. Pasjonat podróży autostopowych i noclegów pod gołym niebem. Przeżeglował morze (na razie jedno), przewspinał góry. Zaśpiewa, zagra. Trochę gorzej z tańcem, chyba że jest to taniec z piłką koszykową. Uwielbia się uczyć. Marzy, by w każdej dziedzinie umiejętności, myśli i wiedzy ludzkiej zdobyć choć podstawową orientację. W sporcie najbardziej pasjonuje go przekraczanie granic. Niezłomna wola, która pozwala zdyscyplinować każdą komórkę organizmu, by w określonej sekundzie osiągnąć powzięty cel.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Ekstraklasa

Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

AbsurDB
2
Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

Komentarze

1 komentarz

Loading...