Piast przez cały sezon kocha remisy, pragnie ich, myśli o podziale oczek 24 godziny na dobę, zasypia i budzi się przy jednym punkcie, gdy treningowo gra w siatkówkę, też remisuje. Gliwiczanie i remis to duet tak kultowy, że Batman i Robin wyglądają na dwie popierdółki. No i gdy cała liga chce Piasta uhonorować, docenić wkład w atmosferę ogólnej sympatyczności – bo przecież przy Piaście nikt nie przegrywa! – i planuje wszystkie spotkania zakończyć remisami, to król remisów wychodzi na boisko i… wygrywa.
Ekstraklaso, jesteś wspaniała.
Ta liga wymyśla takie scenariusze, na które nie wpadliby najbardziej wykręceni scenarzyści. A może inaczej – wpadliby, ale nikt z góry by im tego nie klepnął, uznając te pomysły za zbyt absurdalne. Bo remisować z taką pasją, a potem wygrać przy okazji remisowego benefisu? Nie no, wyciąganie brata z więzienia na podstawie tatuażu – pewnie, naturalnie, ale to – bez przesady.
Oczywiście nie było tak, że Piasta nie korciło, żeby i w Poznaniu zremisować. Owszem, korciło – skupiał się na defensywie, wychodził z atakami bardzo rzadko, niby Mrozek coś tam musiał odbić, ale zrobiłby to obudzony nawet w środku nocy, niskiej jakości były to próby. Niemniej skoro Lech, a konkretnie Ishak, na złotej tacy wręczył Piastowi możliwość wygrania meczu, to nawet taki fanatyk podziału punktów musiał skorzystać.
Ciężko powiedzieć, co miał Ishak w głowie, ale jedno jest pewne – niewiele. Wcale przecież nie musiał pchać Huka we własnym polu karnym, mógł zachować się na sto tysięcy innych sposobów, lecz mimo wszystko wybrał ten najgłupszy. Ewidentna odcinka, o tyle dziwna, że przecież nie jest to piłkarz nierozsądny, tylko raczej z tych inteligentniejszych. A tu… Jak podchmielony facet w tłocznym barze. Przepchnąć, popchnąć, poszukać zaczepki.
A to nie bar, tylko własne pole karne. Zatem jedenastka dla Piasta – przyznana po godzinie obrad i chyba też po telefonie do prezydenta, tyle to trwało. Ostatecznie do piłki podszedł jednak Dziczek i nie dał szans Mrozkowi.
A kto wie, może nie dał też szans van den Bromowi na utrzymanie posady. Bo przegrać to jedno, przegrać drugi meczu u siebie z rzędu to drugie, ale prezentować się tak fatalnie – to trzecie i najważniejsze. Tak, Lech miał przewagę, tak, Lech mógł strzelić jakąś bramkę, ale jednocześnie nikt nie może mówić o niesprawiedliwym wyniku.
Piast poczekał na swoją szansę i ją dostał, ale też nie był przez przeciwnika gnieciony, to żadne memiczne starcie z FM-a; po prostu rzetelne zwycięstwo ekipy Vukovicia. Kolejorz był zdecydowanie za wolny, zdecydowanie za bardzo pozbawiony pomysłu, jakości, błysku. Bardzo chciał przejść przez Piasta na stojąco, nie wysilić się zbytnio, ale tak się nie da.
Nawet zremisować!
To, co mogło w środku tygodnia wystarczyć na pierwszoligową Arkę, nie mogło być okej wobec zespołu z Ekstraklasy. Po raz kolejny pod wodzą van den Broma jego zespół wyglądał jak przypadkowa zbieranina, która modli się do jednego gościa w kolorowych włosach, by ten coś zrobił. Velde pomógł w Gdyni, starał się pomóc przeciwko Piastowi, ale nie dał rady kolejny raz wyciągnąć swoich kolegów za uszy.
Piłka nożna jest jednak sportem drużynowym i wypadałoby, żeby reszta załogi chociaż próbowała swojego kolegę wesprzeć. A w Lechu nie – jak mu wyjdzie, to jest fajnie, jak nie wyjdzie, trudno, nie mamy punktów.
Wygląda to naprawdę źle. Mniej więcej na poziomie Marchwińskiego, który od dłuższych chwil nawiązuje do czasów – wydawało się – słusznie minionych. Dziś właściwie każda jego decyzja była błędna. Mógł podać na kontrę – to w aut. Mógł strzelić – to piłka mu odskoczyła i Piast się uratował.
Natomiast nie ma co wieszać psów na jednym gościu, bo cały mechanizm rzęzi. Symptomatyczna była końcówka i błaganie, nie, żebranie do Arysa o karnego. Obrońcy Piasta mogli kichnąć, a Ishak i spółka już biegliby do sędziego „eee, karny, karny, skandal!”.
Żenujące.
Jak i dyspozycja Lecha, który bez pucharów miał odjechać w lidze. Niestety trzeba zmienić środek lokomocji oraz pasażera. Nie wyjazd, tylko wylot. I nie Lecha, tylko van den Broma.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- PZPN-em kierują komunikacyjni piromani
- PSG ma problem. Gianluigi Donnarumma zawieszony na dwa spotkania
- Adam Matysek zrezygnował z funkcji prezesa Górnika Zabrze
Fot. Newspix