PZPN od dłuższego czasu działa tak, że zrobiłby sobie problem nawet przy okazji podpisania miliardowego kontraktu – to oczywiście przykład czysto teoretyczny, gdyż związek za Kuleszy prędzej ten miliard by zgubił albo zepsuł. Ktoś zapyta jak można zepsuć miliard i słusznie, bo nie do końca wiadomo, ale jednocześnie wiadomo, że w PZPN-ie znaleźliby sposób. Tutaj nie należy już mówić o poruszaniu się w stylu słonia w składzie porcelany, a o słoniu pijanym, na trzech wrotkach, ponieważ czwarta kończyna jest złamana i siedzi w gipsie. Jedyne co można pochwalić, to konsekwencję – jeśli coś da się zepsuć, jest to psute.
Czy można było zwolnić Kubę Kwiatkowskiego? Oczywiście. Nikt nie jest przyspawany wiecznie do stołka (a przynajmniej nie powinien być), decyzje kadrowe to naturalne działania każdej organizacji. Dużej, średniej, małej, obojętnie. Ktoś z zewnątrz może się z jakąś decyzją nie zgadzać, ale na końcu to ktoś z zewnątrz, a nie z wewnątrz. Zatem jeśli jesteś szefem, masz święte prawo dobierać sobie podwładnych według własnego uznania; oczywiście po to, by firma się rozwija.
Warto te truizmy przypomnieć, gdyż faktycznie pożegnanie pracownika wcale nie jest jakąś wielką filozofią. Nie mówimy tu o locie w kosmos, o odkrywaniu oceanicznych głębin, o opracowywaniu lekarstw na nieuleczalne choroby, o kontrolowaniu, kto wchodzi z piłkarzami i działaczami na pokład samolotu i czy przypadkiem nie jest skazany za korupcję. Skala trudności zdaje się być zdecydowanie mniejsza.
A jednak znów przerosła Polski Związek Piłki Nożnej.
Niech każdy ocenia Kwiatkowskiego, jak chce. Dobrze, źle, przeciętnie – nie ma to absolutnie żadnego znaczenia. Znaczenie ma to, że facet przepracował w związku 11 lat, więc najwyraźniej rzeczywiście pracował, a nie sabotował pracę przez ponad dekadę. Jeśli by tak było – szybko dostałby kopa w dupę. Oczywiście można założyć, że jest doskonałym podwójnym agentem i zaraz wyląduje w służbach, ale chyba nie trzeba.
Zatem: pracował. Lepiej, gorzej. Ale pracował. Jedenaście długich lat. I co, nie zasłużył nawet na zwykłe „dziękujemy” w oficjalnym oświadczeniu? Zasłużył za to na ten dramatyczny wpis, wyklepany na kolanie między ziemniakami a kotletem?
Komunikat PZPN ⤵️ pic.twitter.com/z7EmA2VeXw
— PZPN (@pzpn_pl) December 7, 2023
PZPN to obecnie komunikacyjny piroman i z każdej bzdury potrafi zrobić sobie pożar. Napisałby tam jeden z drugim „dzięki Kuba, powodzenia w przyszłości” i nie byłoby sprawy. A teraz Internet huczy, że związek nie ma klasy, kompromituje się i nie umie niczego załatwić. Oczywiście absolutnie słusznie, bo klasy tam za grosz.
Zresztą co do klas, to nawet Marcinek z 5C czy Justynka z 6D dokonaliby prostej analizy – co nam to da? Komu zrobimy na złość? Kwiatkowskiemu czy nam samym? To jest pięć sekund konsultacji jednej szarej komórki z drugą, naprawdę, nie trzeba robić tłoku z zapraszaniem trzeciej i czwartej. Nie trzeba też dyplomów i habilitacji, wystarczy opanować myślenie na tyle, żeby się samodzielnie podcierać.
A jednak – nie, nie da się. Nie podziękowali temu „cholernemu” Kwiatkowskiemu i mają. Tysięczny już pożar komunikacyjny, bo chcieli pokazać, że są panami sytuacji. Niestety: miał być wpierdol, a wyszedł wpierdol w drugą stronę, ponieważ o ile opinia publiczna niespecjalnie broniła Kwiatkowskiego po pierwszych informacjach o rozstaniu (albo przynajmniej rozkładało się to 50/50), tak teraz jest oburzona, że pracownik z takim stażem nie może liczyć nawet na głupie „dziękujemy”.
Śmiejemy się często z polskich klubów, ale nawet one ogarniają te działania na poziomie dwa plus dwa. Prosty przykład – Lechia żegnała Davida Badię, który dla niej nic nie zrobił, był pozorantem, koszmarem wynalezionym nie wiadomo po co. A jednak po rozstaniu pisała: „Dziękujemy i życzymy powodzenia!”.
Nie było za co dziękować, a jednak miejsce na podziękowania się znalazło. Szczere czy nieszczere – nieważne. Prosta kalkulacja: nic nie wygramy, ale przynajmniej też nic nie możemy przegrać. I tak się dzieje wszędzie: żegna się i dziękuje każdemu, nawet najgorszym trenerom, piłkarzom, prezesom, którzy w klubach byli czasem parę tygodni i jedyne co ogarnęli, to kilka przelewów dla siebie.
Oczywiste jest, że Kwiatkowski najgorszy nie był, inaczej nie spędziłby tyle czasu w związku (i to nie tym kierowanym przez Kuleszę, bo u Kuleszy mógłby pracować naćpany Miś Yogi). Natomiast to w omawianej kwestii też nie jest najważniejsze, bo najważniejszy jest fakt, że poświęcił tej pracy 11 lat życia. I możecie się z nim w PZPN-ie już nawet nienawidzić, ale nie zmienia to tego, że na zwykłe podziękowania zasłużył.
A teraz gaście kolejny wywoływany przez was pożar. I do następnego. Bo że następny będzie, to nikt nie ma wątpliwości.
Odbierz do 3755 zł na start w Superbet
- Tydzień bez ryzyka: Cashback do 3500 zł
- Freebet 100% od pierwszego depozytu do 200 zł
- Freebet 35 zł tylko z naszym kodem SUPERWESZŁO
- Freebet na aplikację 20 zł
Kod promocyjny
18+ | Graj odpowiedzialnie tylko u legalnych bukmacherów. Obowiązuje regulamin.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- PZPN podjął decyzję o rozstaniu z Kwiatkowskim
- Koźmiński o zwolnieniu Kwiatkowskiego: Amatorzy zwolnili profesjonalistę
- Cash o Kwiatkowskim: Będzie nam ciebie brakowało przyjacielu
Fot. Newspix