Bez większego echa przeszła informacja o zmianach w Regulaminie Dyscyplinarnym PZPN (jest dostępny TUTAJ). Weszły one w życie 1 października. Zgodnie z nowymi modyfikacjami wszyscy ludzie polskiej piłki – zawodnicy, trenerzy, sędziowie, działacze i członkowie sztabów medycznych – mają całkowity zakaz uczestnictwa w zakładach bukmacherskich na wszystkie mecze piłkarskie. Dotyczy to również ludzi z poziomów amatorskich, a więc poniżej III ligi. Grasz w A-klasie i obstawiasz u buka? Grozi ci dyskwalifikacja. Kluby nie mogą już też dodatkowo motywować innych klubów, żeby te pokonały ich rywali w lidze. Sędzia popełnia oczywisty błąd i się do niego nie przyznaje? PZPN teraz może go ukarać. O tych wszystkich nowych przepisach i zmianach porozmawialiśmy z rzecznikiem dyscyplinarnym PZPN – Adamem Gilarskim.
Rozmowa bardzo ciekawa i ważna, bo dotyczy całego środowiska piłkarskiego od C-klasy do Ekstraklasy. Intrygujący jest zwłaszcza temat zakazu obstawiania piłki przez wszystkie osoby aktywnie działające w świecie polskiego futbolu.
***
Nowy Regulamin Dyscyplinarny PZPN wszedł w życie 1 października i wprowadził ponad 80 zmian do poprzednich przepisów. Jedną z najbardziej kontrowersyjnych modyfikacji jest artykuł 80 1, który zakazuje uczestnictwa w jakichkolwiek zakładach bukmacherskich wszystkim osobom działającym przy polskiej piłce. Faktycznie obejmuje on zawodników, trenerów, sędziów, działaczy, prezesów, dyrektorów czy nawet członków sztabów medycznych?
Adam Gilarski (rzecznik dyscyplinarny PZPN): Tak, ten zakaz obejmuje wszystkie osoby polskiej piłki, podlegające pod jurysdykcję Polskiego Związku Piłki Nożnej i Regulamin Dyscyplinarny. Tak więc mogę potwierdzić, że dotyczy to wszystkich osób wymienionych przez pana i to na wszystkich poziomach rozgrywek.
W jaki sposób będzie to weryfikowane? W PZPN-ie macie do tego jakieś narzędzia? Sprawdzenie czy losowy piłkarz na przykład z A-klasy obstawia mecze Ligi Mistrzów czy reprezentacji Polski jest w ogóle możliwe?
Ten obecny przepis różni się od poprzedniego w zasadzie tylko tym, że wcześniej nie dotyczył zakazu obstawiania meczów zagranicznych rozgrywek. Chodziło o zagraniczne mecze klubowe i reprezentacyjne. Teraz przepis został zmieniony i rozszerzony – zakaz obstawiania dotyczy teraz wszelkich odmian rozgrywek piłkarskich. Zarówno w Polsce, jak i zagranicą. Tego typu rozwiązania obowiązywały już wcześniej w innych federacjach. Tam nie tylko ograniczali się do rodzimych rozgrywek, ale również do wszelkich rozgrywek piłkarskich na całym świecie. To obecnie obowiązuje też u nas. Weryfikacja tego wszystkiego na pewno będzie trudna. Ten przepis ma być przede wszystkim wskazówką i przestrogą dla osób, które w naszej piłce nożnej aktywnie uczestniczą, a w szczególności uprawiają ten sport, w przeciwieństwie do osób, które są jedynie kibicami.
W PZPN zdajemy sobie sprawę, że zakłady bukmacherskie stały się trwałym elementem całego fenomenu, jakim jest piłka nożna. Musimy jednak dokonać rozróżnienia na piłkarzy i aktywnych ludzi w świecie piłki w stosunku do kibiców. Jeżeli jesteś tylko kibicem, a nie piłkarzem, to możesz sobie grać w zakłady bukmacherskie. Z punktu widzenia związkowego nie ma do tego żadnych przeciwwskazań. Natomiast jeśli bierzesz udział w rozgrywkach, musisz z tego zrezygnować. Koniec, kropka.
I to niezależnie od poziomu rozgrywek? Dobrze rozumiem, że chodzi również o piłkarzy-amatorów z A-klasy, B-klasy, C-klasy czy Ligi Okręgowej?
Dokładnie tak.
Tylko w jaki sposób organy dyscyplinarne PZPN będą sprawdzały, czy przykładowy napastnik Jan Kowalski z a-klasowej drużyny z Pcimia Dolnego puszcza zakłady na Ekstraklasę, Ligę Mistrzów czy spotkania reprezentacji?
Dowód musi być wiarygodny i niebudzący większych wątpliwości, aby organ dyscyplinarny mógł nałożyć sankcję. W ostatnich latach mieliśmy już takie sprawy. Zawodnik z Ligi Okręgowej, siedząc na ławce rezerwowych, obstawiał wynik meczu swojej drużyny. Powiązaliśmy jego dane, które otrzymaliśmy od legalnej polskiej firmy bukmacherskiej, z informacją, że dokonał on właśnie zakładu. Kupon został puszczony przez telefon i zostawił w ten sposób ślad, który odnotowała wspomniana firma bukmacherska. To była sytuacja, w której bukmacher przyjął zakład, ale od razu go zablokował. W związku z tym sprawa nie nadawała się do prokuratury, bo ten piłkarz nie miał wpływu na przebieg spotkania. Siedział przecież na ławce rezerwowych.
OK, ale tutaj mówimy o przypadku skrajnym, bo chodzi o człowieka, który obstawiał zakłady na spotkanie, w którym w jakimś stopniu uczestniczył, bo przecież mógł wejść na boisko z ławki. Mnie chodzi o coś innego. W niższych ligach są przecież zawodnicy, którzy obstawiają mecze Ekstraklasy, lig zagranicznych czy reprezentacji Polski. Rozumiem, że od 1 października, kiedy znowu piłkarz, działacz czy trener z niższych lig puści sobie taki kupon i zostanie udowodnione mu, że to zrobili, to będzie ukarany?
Tak, takie osoby będą podlegać sankcji dyscyplinarnej. To ma mieć też charakter pewnej prewencji. Chcemy wyłapywać tych ludzi polskiej piłki, również z niższych klas rozgrywkowych, którzy regularnie obstawiają wyniki meczów. Ma to też na celu ograniczenie uzależnienia od gier hazardowych u ludzi ze środowiska piłkarskiego. Jest to również poparte doświadczeniami i badaniami innych federacji. Na wielu poziomach są osoby uzależnione od obstawiania meczów. Mamy chociażby teraz przykład tego, co dzieje się we Włoszech.
Do tej sprawy jeszcze przejdziemy, ale wróćmy jeszcze do tego nowego zakazu uczestnictwa w zakładach bukmacherskich. Ciekawi mnie możliwość weryfikacji tożsamości osób obstawiających mecze. Jak będziecie dochodzić, czy kupony puszczają aktywnymi piłkarze, trenerzy czy działacze z niższych lig? PZPN ma swój system ewidencji zawodników czy trenerów – Extranet. Są tam podawane różne dane piłkarzy – na przykład daty urodzenia. Czy na podstawie tych informacji będziecie sprawdzać, czy dane pokrywają się z danymi, którymi ktoś zarejestrował się na stronie poszczególnych bukmacherów i później puścił jakiś kupon?
W pewnym sensie – tak. Będziemy mogli brać pod uwagę podejrzane zachowania boiskowe i łączyć to z zakładami, zwłaszcza jeżeli zawodnik będzie obstawiał swój mecz. Bukmacherzy od dziesięciu lat tworzą bazę danych piłkarzy, sędziów czy trenerów obstawiających mecze piłki nożnej. Oczywiście, nie były to spotkania z ich udziałem. Wiemy jednak, że legalni bukmacherzy w Polsce zbierali informacje o takich osobach, które regularnie puszczają zakłady, a są częścią aktywnego środowiska piłkarskiego. Podkreślam, z punktu widzenia prawa powszechnego obstawianie nie jest przestępstwem i wykroczeniem, o ile ktoś nie obstawia meczu ze swoim udziałem i ma wpływ na wynik lub przebieg meczu. Natomiast formalnie jakiekolwiek obstawianie jest teraz zakazane przez nowy Regulamin Dyscyplinarny PZPN. Chcemy w ten sposób ograniczyć liczbę osób, które są związane z ligową piłką i regularnie obstawiają zakłady na spotkania piłkarskie. Tacy ludzie nie mogą teraz uczestniczyć w zakładach bukmacherskich.
Według mnie w jakimś stopniu ten przepis będzie możliwy do wprowadzenia na poziomie centralnym, czyli w Ekstraklasie, I, II i III lidze. PZPN bezpośrednio nadzoruje te poziomy rozgrywek. Weryfikacja nie będzie łatwa, ale pewnie będzie można wypracować jakieś rozwiązania. Natomiast w ligach niższych będzie to niezwykle trudne do wykrycia. Przypominam, że w Polsce mamy 5700 klubów. Nie wszystkie mają drużyny seniorów, ale może to być 5000 klubów i w każdym 20 zawodników. To daje 100 000 osób do sprawdzenia, jeżeli chodzi o samych piłkarzy, a do tego jeszcze trenerzy i działacze. Przyzna pan – tak obiektywnie – że obstawianie meczów przez piłkarzy z A-klasy czy B-klasy będzie niezwykle trudne, a być może nawet niemożliwe do wykrycia…
Uważam, że wykrywanie tego, że ludzie z niższych szczebli puszczają kupony, będzie możliwe tylko dzięki współpracy PZPN-u z legalnymi firmami bukmacherskimi działającymi w naszym kraju. Takie firmy będą musiały sprawdzać, czy czasem sędzia, piłkarz, działacz czy trener nie obstawiają u nich meczów. Tylko przy pomocy samych bukmacherów jako PZPN będziemy w stanie ustalić, że ktoś z A-klasy czy Ligi Okręgowej puścił kupon na przykład na mecze Ligi Mistrzów. Być może na pierwszy rzut oka brzmi to dość dziwnie. Powtarzam jednak – takie przepisy funkcjonują w innych federacjach. Jeżeli jesteś nawet piłkarzem-amatorem, to masz zakaz obstawiania wyników wszystkich meczów w całej dyscyplinie i na całym świecie. Takie są wytyczne i oczekiwania UEFA. To ma służyć takiej szeroko rozumianej prewencji ogólnej. Oczywiście zgadzam się z tym, że weryfikacja takich przypadków, zwłaszcza w niższych ligach, nie będzie łatwa.
Dlatego zastawiam się, czy ten przepis już w momencie jego wprowadzenia nie stał się w jakiejś części martwym przepisem…
Jeżeli chodzi o obstawianie wyników meczów polskich drużyn, to ten przepis już obowiązywał przed 1 października. Nie sprawiało to, że mieliśmy dużo tego typu spraw w organach dyscyplinarnych PZPN i wojewódzkich ZPN. Pojedyncze sprawy jednak do nas trafiały. Teraz myślę, że podobne przypadki również będą rozpatrywane. Mamy w tej chwili bardzo szeroki katalog kar: od finansowych poprzez zawieszenia i dyskwalifikacje, a nawet po wykluczenie ze struktur PZPN. Być może te kary będą miały wymiar odstraszający lub ostrzegawczy. Na to też liczymy.
Rzecznik dyscyplinarny PZPN – Adam Gilarski (pierwszy od prawej).
Ktoś z jednego klubu – powiedzmy z Ligi Okręgowej lub IV ligi – zobaczy w punkcie bukmacherskim przedstawiciela czy zawodnika innego klubu z tej samej ligi i nagra go telefonem jak puszcza zakłady na mecze piłkarskie, żeby później go zdyskwalifikować. To będzie dla was podstawa do wszczęcia postępowania czy dyskwalifikacji? Nie zacznie się jakieś donoszenie na rywali? Przecież to będzie absurd.
Takich sytuacji nie oceniam absolutnie jako absurd. Nie chcę teraz wymieniać nazwiska, ale na pewno pamięta pan zawodnika ekstraklasowego klubu, którego jakiś kibic nagrał w kolekturze bukmacherskiej. Wspomniany piłkarz puścił wtedy kilka zakładów i tłumaczył się tym, że obstawiał tenis czy koszykówkę. Formalnie nie został ukarany, ale swoiste „piętno” pozostało.
Inny przypadek – to znany przed laty ekstraklasowy sędzia piłkarski, którego „namierzenie” w kolekturze zakończyło natychmiast jego karierę sędziowską. W tej chwili wydaje mi się, że jest jakaś taka nieformalna zmowa milczenia na temat tego, że w rzeczywistości naprawdę spora grupa zawodników z niższych lig uczestniczy w zakładach bukmacherskich. Za mało mówi się u nas w kraju ogólnie na temat uzależnienia od „bukmacherki”. To może mieć konsekwencje na kariery poszczególnych piłkarzy czy sędziów w przyszłości. A wszystko właśnie zaczyna się już od tego, kiedy młody chłopak gra w A-klasie czy „Okręgówce” i regularnie obstawia mecze. Większość przechodzi nad tym do porządku dziennego. Właśnie temu chcemy przeciwdziałać.
Może jakimś pomysłem byłoby oddzielenie zakładów na ligi zawodowe od rozgrywek amatorskich? Być może w ofertach bukmacherów powinny być maksymalnie mecze trzecioligowe? Niewiele klubów IV ligi podpisuje z zawodnikami profesjonalne kontrakty.
Jeżeli chodzi o legalnych polskich bukmacherów, to od jakiegoś czasu nie oferują oni rozgrywek poniżej IV ligi. To jest ten najniższy szczebel rozgrywek, z którego mecze można obstawiać u legalnych polskich firm bukmacherskich. Zresztą mam informacje, że nie każdy mecz IV ligi finalnie znajduje się w ofertach. Na pewno nie wszystkie firmy mają te rozgrywki. Widocznie z uwagi na znacząco mniejsze zainteresowanie. III liga jest dostępna w zasadzie u wszystkich liczących się legalnych bukmacherów.
Oczywiście, PZPN musi weryfikować te informacje w miarę na bieżąco i wpływać – jeżeli jest to możliwe – na ofertę bukmacherów. Nie może być tak, aby możliwym było obstawianie piłki młodzieżowej np. meczów Centralnej Ligi Juniorów. Jako PZPN nie mamy żadnego wpływu na zagranicznych bukmacherów na przykład azjatyckie firmy, które prowadzą działalność w internecie, a których „strony www.” powinny być blokowane. Przypominam, że z uwagi na polskie przepisy prawa powszechnego puszczanie zakładów w takich podmiotach jest całkowicie nielegalne. Uważam jednak, że częstotliwość puszczania takich zakładów przez ludzi podległych Regulaminowi Dyscyplinarnemu PZPN jest zdecydowanie mniejsza niż u legalnych firm bukmacherskich w Polsce.
Nie do końca mnie pan przekonał, że w tych niższych ligach ten zakaz puszczania zakładów będzie wiążący, ale przejdźmy dalej. Kolejna nowość w Regulaminie Dyscyplinarnym to dokładniejsza definicja match-fixingu. Chodzi o różne podejrzane zachowania boiskowe przez zawodników. Wprowadzenie tych przepisów jest związane z tym, co jesienią ubiegłego roku działo się na wielu meczach III ligi?
Tak, te doświadczenia, które zebraliśmy rok temu w trakcie postępowania doprowadziły nas do wprowadzenia takich regulacji. Z całą pewnością jesienią ubiegłego roku mieliśmy do czynienia z próbami ustawiania wyników w III lidze. To jest fakt. Musieliśmy zareagować i wprowadzić w Regulaminie Dyscyplinarnym takie zmiany, żeby jasno pokazać, że chcemy z tym walczyć i nie będziemy na to pozwalać. Aby skutecznie nakładać kary dyscyplinarne powinniśmy potrafić połączyć podejrzane zachowanie boiskowe danej osoby z tym, co działo się na rynku zakładów bukmacherskich. Chodzi tu przede wszystkim o tzw. zakłady przyjmowane „na żywo” w trakcie spotkania.
Przypomnę, że w tej aferze chodziło nie tylko o wyniki czy liczbę strzelonych goli, ale również o celowe „złapanie” żółtej lub nawet czerwone kartki.
Tak, ale najbardziej charakterystycznym zachowaniem w tej aferze, w III lidze sprzed roku były intencjonalne faule we własnym polu karnym, które kończyły się przyznaniem rzutu karnego. Często były to zachowania, które nie były wymuszone sytuacją boiskową. Oczywiście trudno jest udowodnić bezpośredni zamiar, bo zawsze ktoś może popełnić błąd. Natomiast takie dziwne zachowanie, jakim jest sprowokowanie rzutu karnego zagraniem ręką czy celowo przewracając przeciwnika, w powiązaniu z dziwnymi zakładami obstawianymi „on-line”, jest podstawą do wszczęcia postępowania, które powinno zakończyć się ukaraniem obwinionego.
Okolicznością, w której jest domniemanie popełnienia przewinienia match-fixingu, to na przykład sytuacja, w której na dane zdarzenia boiskowe, ktoś na świecie – dajmy na to w Azji – przyjmuje przykładowo dwadzieścia razy większe kwoty na jakiś zakład niż ma to miejsce przy okazji innych normalnych meczów. To już jest podstawa do dyscyplinarnego ukarania zawodnika i to nawet nie mając innych mocnych dowodów. Były już takie przypadki na świecie. W lidze szwedzkiej był zawodnik, który wybronił się z takich zarzutów w sądzie powszechnym, a mimo to na podstawie podobnych przepisów, jakie teraz wprowadziliśmy, został zdyskwalifikowany na cztery lata przez szwedzką federację. Kara została rozszerzona na cały świat przez FIFA.
Ilu tak naprawdę zawodników zostało ukaranych za ten match-fixing w III lidze sprzed roku?
Mogę powiedzieć o trzech piłkarzach, których dyscyplinarnie zmusiliśmy do zakończenia udziału w jakichkolwiek rozgrywkach piłkarskich w Polsce. Ponadto pięciu zawodników – z którymi kluby rozwiązały umowę – wyjechało z naszego kraju i teraz grają w innych zagranicznych ligach. Przekazaliśmy informacje na ich temat do UEFA. Ich działalność ma być dalej obserwowana. Karą główną z naszej perspektywy było to, żeby ci piłkarze nie mogą już grać w piłkę u nas w kraju. Udało się to zrobić. Nie udowodniono im match-fixingu na podstawie przepisów Regulaminu Dyscyplinarnego PZPN sprzed 1 października bieżącego roku. Otwarta jest sprawa ich udziału w ramach zorganizowanej grupy przestępczej, ustawiającej mecze piłkarskie w polskiej III lidze. Cały czas jednak toczy się postępowanie prokuratorskie. Komisja Dyscyplinarna i ja czekamy na efekty tego postępowania. Możliwe są kolejne kary i wykluczenia, jeżeli organy państwowe dotrą do nowych dowodów w tamtej sprawie.
Teraz świeży temat. Czy PZPN ma jakieś narzędzia, żeby sprawdzić czy w dwóch meczach drugoligowego Hutnika Kraków doszło do match-fixingu? Przypomnę, że klub wydał oświadczenie w tej sprawie i poprosił o interwencję związku. Chodzi o spotkania z Lechem II (3:4) i Kotwicą Kołobrzeg (3:5), w których krakowski klub prowadził 3:0, a mimo to oba przegrał.
Bardzo niepokojące jest, iż problem ten dotarł do II ligi. Oczywiście mówię, póki co tylko o podejrzeniu. Jesteśmy w trakcie bardzo szerokiej weryfikacji, czy w związku z tymi meczami były nietypowe podejrzane zakłady bukmacherskie, które mogą być decydującą przesłanką ukarania podejrzanych zawodników. Przypomnę, że na podstawie umowy z firmą SPORTRADAR monitorujemy zarówno polskich bukmacherów oraz przede wszystkim azjatycki rynek zakładów bukmacherskich. Weryfikujemy również zakłady w sąsiednich krajach – w Słowacji i w Czechach.
Artykuł 80 2 zabrania też tzw. „pozytywnej motywacji”. Niektórzy nazywali to również „podpórkami”. Chodzi o to, że w ostatnich latach pojawiały się sygnały w opinii publicznej, że jakiś trzeci klub oferował dodatkową premię innemu klubowi, żeby ten wygrał lub zremisował mecz z innym klubem, z którym rywalizował na przykład o miejsce w tabeli ten trzeci „motywujący” klub. Działo się to w przypadku walki o utrzymanie czy chęci awansowania do wyższej ligi. Do 1 października nie było to zakazane. PZPN traktował takie zachowania jako nieetyczne i niemoralne, ale nie groziła za to żadna sankcja w Regulaminie Dyscyplinarnym. Teraz się to zmieniło. Skąd taka modyfikacja? To przyznanie się PZPN do tego, że coś takiego faktycznie miało miejsce? Przypomnę, że w ostatnim roku w przestrzeni publicznej pojawiały się plotki, że takich metod dopuszczały się Kotwica Kołobrzeg czy Wieczysta Kraków. Nikt jednak oficjalnie nie udowodnił takich działań tym klubom.
Z punktu widzenia dyscyplinarnego jest to zupełna nowość. Teraz są już przewidziane za to konkretne kary dyscyplinarne. W tej chwili nie jest to już tylko zachowanie nieetyczne. A tak były rozpatrywane te podejrzenia w przypadkach klubów, o których pan wspominał. Najczęściej z braku dowodów takie postępowania wyjaśniające były umarzane. Sygnały o tym, że ktoś takie działania podejmuje dochodziły do nas. Kluby, które miały być pokrzywdzone w tym procederze wiedziały, że nie mają szans, żeby winni zostali ukarani. Rzadko próbowały przedstawić jakieś dowody. Teraz przepis w tym zakresie istnieje i ma on stanowić oręż do walki z tego typu zachowaniami.
To z reguły dotyczy meczów z drugiej połowy rundy wiosennej. Mieliśmy sygnały, że były kluby, które działały już odpowiednio wcześniej i nie czekały do ostatnich kolejek na tzw. „niedziele cudów”. Mogę powiedzieć, że im wyższa klasa rozgrywkowa, tym wyższe będą kary za takie zachowania. Taka „dodatkowa motywacja” nie jest podejściem sportowym. Nie jest to też w duchu „fair play”. Często było tak, że zawodnicy dostawali jakąś ekstra premię od swoich właścicieli, w związku z dobrymi wynikami w samej końcówce sezonu, ale tak naprawdę nawet dla piłkarzy było jasne, że pieniądze na ten bonus pochodziły w rzeczywistości od tego trzeciego klubu, który miał interes w tym, że oni osiągnęli dobry rezultat.
Mam świadomość, że tak się działo. W tych postępowaniach, o których mówiłem, takie nieoficjalne stwierdzenia się pojawiały. Zawodnicy w niektórych przypadkach byli o tym nawet informowani oficjalnie przez władze swojego klubu. Teraz sobie nie wyobrażam, żeby piłkarze dostawali takie informacje od działaczy swoich klubów. W obecnym stanie prawnym jest to po prostu przewinienie, za które będą surowe kary. Mamy teraz całkowity zakaz „podpórek”. Wcześniej były przekazy ze środowiska: „Ale przecież to nie jest zabronione”. Teraz już jest. Dla mnie to zawsze było wątpliwe i to nie tylko moralnie, bo piłkarze mieli rzekomo lepiej grać pod warunkiem, że dostali „motywację” od trzeciego klubu. Brak tego przepisu rodził wiele niedomówień i dziwnych sytuacji. Mam nadzieję, że zakończymy takie działania, a środowisko nie będzie dawało na to swoistego przyzwolenia.
Mówi pan, że prowadziliście postępowanie w tym zakresie. Może pan zdradzić o jaki klub chodziło?
Mieliśmy na przykład wielomiesięczne postępowanie związane z Kotwicą Kołobrzeg, o którym również donosiły media. Przesłuchanych było naprawdę wiele osób. Nikt nie przedstawił jednak jakiegoś twardego dowodu w postaci: bezpośredniego świadka zdarzenia, nagrania czy potwierdzenia przelewu. Większość stwierdzeń bazowało tylko na przypuszczeniach. Ktoś mówił o tym, że słyszał o „podpieraniu” i „wspieraniu finansowym” przeciwników ze strony bezpośredniego ligowego rywala, ale „nikt nikogo za rękę nie złapał”.
W nowym Regulaminie Dyscyplinarnym zostały zwiększone też sankcje za obrażanie sędziów. To nadal jest problem naszej piłki?
W tym zakresie kary zostały zwiększone. Chodzi o ataki słowne, fizyczne i obsceniczne gesty. To nadal ma miejsce, ale bardziej w niższych ligach. Będziemy na to patrzeć zdecydowanie surowiej, ale też będziemy odróżniać obrażanie arbitrów od uzasadnionej dozwolonej krytyki. Rozważana była też kwestia tego czy sędziowie nie powinni być traktowani jako funkcjonariusze publiczni. Nie jest to jednak prosta sprawa. Musieliby to też zaakceptować sami sędziowie. Na pewno jest to sprawa do rozważania również przez parlamentarzystów, bo pojawiają się takie pomysły.
Kolejna kwestia to także zakaz komentowania decyzji sędziowskich i to nawet tych obiektywnie złych w trakcie meczów. Jest to zakazane wprost i będzie karane. Wynika to ze światowych przepisów gry w piłkę opracowanych przez IFAB, które zakazują podważania decyzji sędziowskich, tak aby arbitralnie można było rozstrzygać sytuacje boiskowe. Podobnie jest z komentowaniem czy krytykowaniem decyzji po meczu, ale powtarzam – uzasadniona krytyka nie powinna być karana. Czasami arbiter faktycznie popełnia oczywisty błąd, a mimo to się do niego nie przyznaje. Nie chodzi oczywiście o to, że zrobił to celowo, ale po prostu zdarza się, że podejmie złą decyzję. Co ciekawe w takich przypadkach sędziowie też będą mogli być teraz ukarani dyscyplinarnie. To jest nowość. Podkreślam jednak, że chodzi o oczywiste błędy i brak przyznania się sędziego do takiej pomyłki.
Z pana punktu widzenia są jeszcze jakieś zmiany w Regulaminie Dyscyplinarnym, które są dość istotne, a ich nie poruszyliśmy?
Jest jeszcze sprawa szybszego podejmowania decyzji i kończenia spraw przez organy dyscyplinarne. Nie będą z urzędu sporządzane już uzasadnienia w sprawach oczywistych. Trzeba pamiętać, że od kilku lat PZPN prowadzi również rozgrywki III ligi, a co za tym idzie organy dyscyplinarne muszą podejmować decyzje również w sprawach tego poziomu rozgrywkowego. Dotyczy to również centralnych rozgrywek juniorskich oraz kobiecych. Dlatego spraw bieżących – na przykład dotyczących czerwonych kartek po każdej kolejce – jest bardzo dużo. Czasami trafiają się postępowania o charakterze szerszym. One wymagają na przykład przesłuchania szeregu świadków. Przykładem może być chociażby postępowanie, które trwa wobec trenera klubu Motor Lublin. Takie sprawy cierpią na tym, że Komisja Dyscyplinarna ma tyle bieżącej pracy. Rezygnacja ze spisania uzasadnienia każdej decyzji posłuży temu, że postępowania o „większym kalibrze” będą szybciej rozpatrywane.
Poruszył pan temat postępowania w sprawie trenera Feio. Wszystko zaczęło się w marcu, a mamy obecnie przełom października i listopada. Finalnej decyzji nadal brak. Czy to nie trwa już za długo? Kiedy można spodziewać się jakichś rozstrzygnięć w tej konkretnej sprawie?
Rzecznik dyscyplinarny jest w PZPN takim wewnętrznym prokuratorem, więc z mojej strony zawsze zależy mi na tym, żeby takie sprawy były jak najszybciej rozstrzygane. W tym przypadku trzeba brać pod uwagę, że należy przesłuchać naprawdę sporą liczbę świadków. Pojawiają się też wątki poboczne. Jeżeli Komisja Dyscyplinarna na każdym posiedzeniu będzie miała czas, żeby przesłuchiwać świadków, to takie postępowania powinny być zamykane w kilka tygodni. Tak jak mówiłem, ten czas nie zawsze jest. Mam nadzieję, że ten horyzont zakończenia tej sprawy jest już bardzo blisko.
Wspomniał pan o sprawie afery bukmacherskiej we Włoszech. Na razie nie do końca wiadomo jaki udział w całej sprawie mógł mieć Nicola Zalewski. Pojawiły się oskarżenia, które później były wycofywane we włoskiej opinii publicznej. Fabrizio Corona twierdził, że jakieś dowody na Zalewskiego mimo wszystko ma. Naszemu rodakowi grozi nawet trzy lata dyskwalifikacji we Włoszech. A z punktu widzenia PZPN też może dostać jakieś sankcje, jeżeli oczywiście zostanie formalnie oskarżony w Italii?
Trudno mówić o tym wszystkim nawet hipotetycznie. Włoskie władze piłkarskie nie prowadzą wobec polskiego reprezentanta żadnego oficjalnego postępowania. My nie mamy żadnych przesłanek do tego, żeby prowadzić jakiekolwiek czynności. Obserwuję to, co dzieje się we Włoszech. Są tam doniesienia medialne, ale mają one różną temperaturę i powagę. Jesteśmy też w tej sprawie w kontakcie z UEFA. Wiemy, że europejska federacja przygląda się całościowo tej aferze. Jeżeli mielibyśmy podejmować jakieś działania, to na pewno dostaniemy jakieś wytyczne od UEFA. Na razie nic takiego nie miało miejsca.
Rozmawiał MACIEJ WĄSOWSKI
WIĘCEJ PODOBNYCH TEKSTÓW:
- To nowa afera korupcyjna? Gilarski: Na poziomie III ligi – absolutnie tak, mamy aferę match-fixingową
- Trener Hutnika: Nie chce mi się wierzyć w winę zawodników. Mam nadzieję, że PZPN wyjaśni sprawę
- Hutnik bada match-fixing. Piłkarze odpowiadają na oskarżenia [KULISY]
- Sędzia Trochimiuk ma ponownie stanąć przed sądem. PZPN na razie będzie go uwzględniał w obsadzie
Fot. Newspix, FotoPyk