Reklama

Zrezygnowana twarz wroga narodu. Dlaczego Czesi nie zwolnili selekcjonera?

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

17 listopada 2023, 14:31 • 8 min czytania 2 komentarze

„Czy chciałby pan dokończyć z drużyną obecne eliminacje?”, został zapytany Jaroslav Silhavy w wywiadzie telewizyjnym świeżo po porażce w Albanii (0:3). „Poczekam na decyzje. Jestem gotowy na wszystko. Oczywiście mam kontrakt i dopóki federacja nie uzna, że mam odejść, to będę dalej przygotowywał zespół”, odpowiedział selekcjoner czeskiej reprezentacji. Odniósł klęskę w Tiranie. Zawiesił na włosku awans na Euro. Wymęczył zwycięstwo z Wyspami Owczymi u siebie. Ale nic nie zaszkodziło mu tak, jak ta rozmowa z czeską telewizją.

Zrezygnowana twarz wroga narodu. Dlaczego Czesi nie zwolnili selekcjonera?

Dziennik „Blesk” sporządził ranking wypowiedzi selekcjonerów, którzy są chwilę przed swoim zwolnieniem. Słowa Silhavy’ego zajęły drugie miejsce. Zrezygnowany szkoleniowiec ustąpił jedynie Karelowi Jarolimowi, który po przegranym sparingu z Rosją (1:5) we wrześniu 2018 roku zaprezentował samobiczowanie się godne Marcina Budzińskiego z najlepszych czasów: – Czuję się okropnie, zasługuję na publiczną egzekucję, bo to wszystko moja wina.

Do egzekucji nie doszło, ale Jarolim stracił pracę zanim dotarł do Czech. Zwolniono go jeszcze w samolocie. Silhavy nie podzielił jego losu. Choć kibice czeskiej reprezentacji wydali wyrok i pożegnanie cieniującego od dłuższego czasu trenera było dla nich oczywistością, to ten wcale nie pożegnał się z posadą.

Szkoleniowiec może podziękować Michałowi Probierzowi i polskiej reprezentacji. Gdyby nie nasz remis z Mołdawią (po świetnym meczu!), Czesi mieliby niewielkie szanse na awans.

Zemsta Polaków na Czechach? Kurs 50,00 na bramkę ekipy Michała Probierza

Reklama

Euro bez Czechów nie istnieje

Brak kwalifikacji na mistrzostwa Europy byłby dla naszych południowych sąsiadów wręcz katastrofą. Mundiale im nie idą. Wystąpili na nich tylko raz (!). Za to Euro? W 1996 roku doszli do finału. W 2004 roku skończyli na półfinale. W 2012 i 2020 roku – na  jednej czwartej finału. Po rozpadzie Czechosłowacji ani razu nie zdarzyło im się opuścić dużej imprezy na Starym Kontynencie.

Ale po klęsce w Tiranie to właśnie ten scenariusz wydawał się najbardziej prawdopodobny. „Ostatni taniec Silhavy’ego”. „Powody końca selekcjonera: niezdarność taktyczna i problemy z gwiazdami”. „Złamany człowiek Silhavy nie ma już nic do zaoferowania”. „Fousek to pseudoprezes, a Silhavy to słabeusz”. Nagłówki z czeskiej prasy z tamtego okresu chyba dobrze oddają nastroje, jakie panowały w czeskim społeczeństwie. Wtedy jeszcze nikt za południową granicą nie zakładał, że Polska znowu potknie się na Mołdawii. Nie u siebie. Nie po zmianie trenera. Nie, gdy Czesi sami wystawiają jej piłkę do pustej bramki.

A jednak.

Nawet nie muszą wygrać w Warszawie, żeby awansować. Wystarczą im trzy punkty z Mołdawią w Ołomuńcu.

W innym scenariuszu mogą pojechać na turniej po dwóch remisach.

Awans mogą przyklepać oczywiście także dziś. 

Reklama

Jak Silhavy zachował posadę?

Lukas Tumok, redaktor naczelny dziennika „Blesk”, obrazowo opisuje decyzję o pozostawieniu na stanowisku obecnego szkoleniowca. „Wiemy, że nie jest dobrze. Wiemy, że tracimy grunt pod nogami. Czujemy, że woda wlewa już nam się do butów. Ale wolimy nic z tym nie robić. Może jakimś zbiegiem okoliczności uda nam się wstać i uratować eliminacje”.

Trudno znaleźć zwolenników tego wyboru. „Aroganckie władze zupełnie oszalały”, czytamy w innym z felietonów. „Cały naród wzywa do zmiany trenera, bo niemoc sztabu szkoleniowego jest dosłownie gigantyczna”. Podobnie jak niemoc czeskiej federacji, która pod względem finansowym nie radzi sobie najlepiej (albo radzi sobie wręcz słabo). Czescy dziennikarze wyliczają powody, dla których Petr Fousek nie pożegnał niechcianego szkoleniowca. Pierwszym są pieniądze. Drugim brak innych opcji, czyli poniekąd też pieniądze.

Czesi sondowali wiele opcji. Tą najbardziej pożądaną był Jindrich Trpisovsky, czyli szkoleniowiec Slavii Praga, który od 2018 roku trzy razy sięgnął z nią po mistrzostwo i postrzegany jest jako aktualnie najlepszy trener w czeskiej piłce. Miał stać się kimś w rodzaju strażaka, który ratuje czeskiej kadrze eliminacje, ale przy tym wciąż pracuje w Slavii. Żeby go zatrudnić, trzeba słono zapłacić, bo klubowi z Pragi pieniędzy nie brakuje. A opcja z zatrudnieniem szkoleniowca na drugi etat to – jak oceniły czeskie media – zwyczajna utopia.

Kandydatur padało wiele. Jedną z mocniejszych medialnie był znany ze Śląska Wrocław Vitezslav Lavicka. Jego atutem miało być doświadczenie z kadry U-21. Ale i to, że nie byłoby trudno go przechwycić z rynku. Obecnie nie pracuje jako trener, a jako dyrektor akademii Sparty Praga.

Realni byli też kandydaci już zatrudnieni w związku. Jiri Chytry, asystent Silhavy’ego. Erich Brabec, dyrektor sportowy federacji. David Holoubek, trener młodzieżówki, który sam przyznał publicznie, że jeszcze za wcześnie dla niego na taką funkcję. Każdy z nich był na miejscu. I był tani.

W przeciwieństwie do – jak twierdzą czeskie media – Marka Papszuna, którego kandydatura również była grzana przez tamtejszych dziennikarzy. Polski trener pokazał się z dobrej strony podczas dwumeczu ze Slavią. Szybko porównano go do szkoleniowca drużyny z Pragi, nazywając go „polskim Trpisovskym”. I nie tylko dlatego, że, podobnie jak szkoleniowiec pucharowego rywala Rakowa, też zwykle nosi czapkę. Też pracował długo, też stale podnosił poprzeczkę swojej ekipy, też odnosił sukcesy nie wpadając w dołki, też stał się najbardziej gorącym nazwiskiem na rodzimym rynku.

„To dla mnie zaszczyt”, odpowiadał Papszun na te porównania. „Ludzie mający wiedzę o polskiej piłce mówią o nim z wielkim uznaniem. Gdy widzisz jego drużynę w różnych meczach, widzisz charakter pisma Papszuna”, komplementował sam Trpisovsky. „Czy przyjąłby pan ofertę czeskiej reprezentacji?”, zapytał polskiego trenera w tamtym miesiącu portal iSport.cz.

Papszun na to: – Trudne pytanie. Jestem nim zaskoczony. Nie wiem, nie mogę nic powiedzieć, bo taki temat się nie pojawił. Obecnie nie mam kontraktu, więc rozważyłbym każdą ofertę, ale obecnie temat nie istnieje, więc pytanie jest bezpodstawne.

Oferty nie ma i nie było.

Niektórzy czescy dziennikarze twierdzą w swoich tekstach, że Papszun to zbyt droga opcja. Czytamy, że miał kiedyś szansę odejść do Premier League, konkretnie do Brighton, ale temat upadł, bo nie zgodził się na zaproponowane warunki finansowe.

Bardzo ciekawe.

W składzie na Czechy będą niespodzianki. Szykuje się zaskakujący powrót [NEWS]

6,3 miliona koron w kieszeni

Czescy dziennikarze mają pretensje do Silhavy’ego, że ten samemu nie zrezygnował z piastowanej funkcji. Znacznie ułatwiłoby to wszystkim życie. Gdyby federacja zerwała jego kontrakt, musiałaby wypłacić odszkodowanie w wysokości 6,3 miliona koron (około 1,1 miliona złotych). Niby nie tak dużo, ale budżet federacji jest w mizernej kondycji.

Został, bo nie było innych opcji.

Został, bo tak było taniej.

– Z niektórych meczów i wyników nie byliśmy zadowoleni, ale trzeba wziąć pod uwagę fakt, że już za dziesięć dni trzeba wysłać powołania – argumentował Petr Fousek, prezes federacji, gdy wyszedł do mediów po kilku godzinach debaty nad losem selekcjonera.

Czy to remis Polski z Mołdawią uratował posadę Silhavy’ego?

Prezes federacji odpowiadał: – Nie przeceniałbym tego meczu. W tej grupie był znacznie więcej zaskakujących wyników. Nie używaliśmy tego jako argumentu. Kierowało nami dążenie do stabilizacji. Wiemy, że to nie jest rozwiązanie rewolucyjne. Ocenialiśmy stopień ryzyka. Nikt z nas nie ma kryształowej kuli. Inne rozwiązania niosłyby za sobą pewne ryzyko. Dwa listopadowe mecze odpowiedzą na wszystko.

Czeska centrala wynegocjowała jeden istotny aneks do umowy Silhavy’ego. Wcześniej jego kontrakt przedłużał się automatycznie w przypadku awansu. Ale teraz już nie. Oznacza to, że może awansować na mistrzostwa Europy i jednocześnie pożegnać się z czeską reprezentacją.

Na dziś to najbardziej prawdopodobny scenariusz.

Dlaczego Silhavy znalazł się na wylocie?

Istnieją dwie prawdy o Silhavym, tak samo jak o każdym trenerze, który pracuje w jednym miejscu przez pięć lat. Nie można odebrać mu zasług. Ćwierćfinał na poprzednim Euro to sukces, nawet jeśli Czesi pamiętają większe. To Silhavy wywindował reprezentację do Dywizji A Ligi Narodów. Ale ten sam selekcjoner spadł z tejże Dywizji A, ten sam selekcjoner omal nie stracił Euro, ten sam selekcjoner zawalił eliminacje na mundial i preferuje futbol, który już dawno przestał porywać kibiców. A przy tym wszystkim, o czym dowodzi wywiad telewizyjny, ale też inne wypowiedzi i mowa ciała, stracił pomysł na reprezentację.

To właśnie ta rezygnacja jest największym argumentem przeciwko selekcjonerowi. Wystarczy przywołać obrazki z meczu z Albanią. Po jednej stronie Sylvinho – żywiołowy, energiczny, nakręcający drużynę do kolejnych akcji. Po drugiej Silhavy – zrezygnowany, zaskoczony, niedający drużynie żadnego pozytywnego impulsu. To nie jest zły trener. Ale całe Czechy zgodnie twierdzą, że już kompletnie wyczerpany. Całe Czechy poza Fouskiem rzecz jasna.

No i poza kilkoma najważniejszymi reprezentantami. Nawet, jeśli Silhavy stracił poparcie opinii publicznej, to szatnia – na czele z Tomasem Souckiem, kapitanem, który w końcówce meczu z Wyspami Owczymi strzelił z karnego na 1:0 – wciąż darzy go kredytem zaufania. To też miało być dla federacji istotnym argumentem, choć z wieloma piłkarzami Silhavy nie potrafił się dogadać. Ale ich w kadrze już nie ma.

Gebre Selassie, Pavel Kaderabek i Vladimir Darida – oni sami zrezygnowali, choć mieli jeszcze wiele do zaoferowania drużynie narodowej. Z hukiem wyleciał Antonin Barak. Silhavy przestał go powoływać ze względu na złamanie wewnętrznego regulaminu. Na obecne zgrupowanie nie powołał pierwotnie Tomasa Cvancary, 23-letniego napastnika z Borussi Moenchengladbach, argumentując to słabą formą zawodnika, który zagrał w dwóch ostatnich meczach eliminacyjnych. Pominięty piłkarz trafił do siatki w meczu z Wolfsburgiem, wygranym przez BMG 4:0. I został dowołany.

Czarne kalendarium. Jak upadała reprezentacja Polski?

  Odpowiedział na moje słowa o jego formie w najlepszy możliwy sposób, otwierając wynik w meczu Bundesligi. Dobrze się spisał. Wspominałem, że wyobrażam sobie taką reakcję. Byłoby wspaniale, gdyby powtórzył to w meczu z Polską lub Mołdawią – tłumaczył Silhavy na konferencji prasowej, a czescy kibice próbują doszukać się logiki w tym wszystkim, bo Cvancara, początkowo pominięty, staje się od razu jednym z najpoważniejszych kandydatów do gry na szpicy.

Inni napastnicy też nie są w formie.

A gdyby Silhavy chciał pominąć wszystkich, którzy zawiedli w meczach z Albanią i Wyspami Owczymi, to musiałby skonstruować kadrę z debiutantów.

– Jestem pełen energii i gotowości, by zrobić ostatni krok – rozpoczął zgrupowanie przed meczem z Polską i Mołdawią obecny wciąż selekcjoner czeskiej reprezentacji. Awans na Euro ma prawie pewny. Ale sam awans nie wystarczy do tego, by poprowadził czeską kadrę narodową na turnieju w Niemczech.

Musi pokazać energię i gotowość. Nie tylko w wypowiedziach, ale i przy linii bocznej.

WIĘCEJ O MECZU POLSKA – CZECHY:

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Media: Gavi miał zastrzeżenia do gry Lewandowskiego w meczu z Atletico

Bartosz Lodko
0
Media: Gavi miał zastrzeżenia do gry Lewandowskiego w meczu z Atletico
Piłka nożna

ŻEBRAŁ W FAWELACH, DZIŚ JEST GWIAZDĄ. NIEZWYKŁA DROGA RAPHINHI NA SZCZYT [VLOG]

Kamil Warzocha
0
ŻEBRAŁ W FAWELACH, DZIŚ JEST GWIAZDĄ. NIEZWYKŁA DROGA RAPHINHI NA SZCZYT [VLOG]

Piłka nożna

Hiszpania

Media: Gavi miał zastrzeżenia do gry Lewandowskiego w meczu z Atletico

Bartosz Lodko
0
Media: Gavi miał zastrzeżenia do gry Lewandowskiego w meczu z Atletico
Piłka nożna

ŻEBRAŁ W FAWELACH, DZIŚ JEST GWIAZDĄ. NIEZWYKŁA DROGA RAPHINHI NA SZCZYT [VLOG]

Kamil Warzocha
0
ŻEBRAŁ W FAWELACH, DZIŚ JEST GWIAZDĄ. NIEZWYKŁA DROGA RAPHINHI NA SZCZYT [VLOG]

Komentarze

2 komentarze

Loading...