Reklama

Byłem dziś na grzybach, więc największe emocje piątku mam za sobą

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

17 listopada 2023, 16:33 • 3 min czytania 19 komentarzy

Nieszczególnie czekam na dzisiejszy mecz. Poszedłem na grzyby, sporo zebrałem, naprawdę ładne okazy, więc zakładam, że największe emocje dzisiejszego dnia już przeżyłem. Spotkania reprezentacji Polski przecież w ostatnim czasie emocji nie dostarczają.

Byłem dziś na grzybach, więc największe emocje piątku mam za sobą

Jeszcze mamy jakieś tam szanse na bezpośredni awans, ale wymaga to od nas wygranej. Tutaj pojawiają się niestety schody – gdyby dało się robić wyniki poprzez przegrane i remisy, wtedy tak, wtedy moglibyśmy się czuć mocni w piłkę. Niestety: to jest taki złośliwy sport, że jednak trzeba wygrywać, a w tym aspekcie akurat nie jesteśmy najmocniejsi.

Jak pech, to pech. Biednemu zawsze wiatr w oczy. Ktoś kiedyś ustalił, że trzeba strzelać więcej niż przeciwnik, a nie tyle samo albo mniej i zrobił się problem.

Czy wierzę w ten bezpośredni awans? Nie. Czy bym go chciał? Też chyba nie, bo tak właściwie po co? Znowu by się chłopaki rozleniwili, poczuli jak panowie świata, bo wdrapali się na turniej, na który jedzie pół Europy i szybko zapomnieliby, że robili punkt z Mołdawią, że przegrywali z Albanią, że dostali od Czechów w trzy minuty. I że potrzebowali splotu niebywale sprzyjających okoliczności, by na tym turnieju się znaleźć.

Dostalibyśmy Czechów w formie, to już dawno byłoby pozamiatane. A oni nie, oni ostatnio gonią nas w gamoństwie, ale takich gamoni jak my, to jednak ze świecą szukać i mimo wszystko to pewnie oni na Euro się załapią.

Reklama

Dziś wolałbym, żebyśmy wzięli bilety do Niemiec po barażach. Tam rywali prostszych najpewniej nie będzie (bo też trudno sobie już takich wyobrazić). Niech w tych meczach nasi się sprawdzą – niech zawiążą wreszcie drużynę, pokonają kogoś mocniejszego. Wtedy taki awans by nawet cieszył i dawał nadzieję, że z tej grupy ludzi może coś jeszcze być.

A teraz… Jak mówię: psim swędem się dostaną, urosną w piórka, potem w czapkę na turnieju i zaczynamy od nowa.

Drużyna Nawałki do bycia reprezentacją, którą lubiliśmy, potrzebowała meczu założycielskiego z Niemcami. Za Engela była to Ukraina. Za Beenhakkera – Portugalia. A Probierz co, miałby Czechy, remis z Mołdawią i Wyspy Owcze na rozkładzie, potem modlenie się do telewizora? No trochę słabo.

Ktoś powie – nieważne jak, jechać musimy. Otóż nie. Myśleliśmy tak często, za często jak się okazało, a potem efekt na turniejach był podwójnie bolesny. Na nijakości i chaosie rzadko da się dojechać w sensowne miejsce. Czasem z chaosu powstaje coś fajnego, ale naprawdę w incydentalnych przypadkach. Raczej takie bagno jak ostatnio widzimy, czyli 2:3 z Mołdawią, 0:2 z Albanią i tak dalej.

Pokażcie jaja, wygrajcie baraże z kimś mocnym i wtedy będzie można znów wam z czystym sumieniem kibicować. Na razie zdecydowanie przegrywacie z grzybami.

Po porażce z Mołdawią to zresztą i tak był wyżej notowany rywal.

Reklama

WOJCIECH KOWALCZYK

Czytaj więcej o reprezentacji Polski:

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Media: Polski bramkarz może zmienić klub w Niemczech po sezonie

Patryk Stec
0
Media: Polski bramkarz może zmienić klub w Niemczech po sezonie

Felietony i blogi

Komentarze

19 komentarzy

Loading...