To widok, za którym tęskniliśmy od początku września aż do dzisiaj. Iga Świątek ponownie znalazła się na pierwszym miejscu w rankingu WTA. A patrząc na to, jak tenisowa rywalizacja będzie układać się w najbliższych miesiącach, możemy spekulować, że prędko nie da się dogonić Arynie Sabalence oraz reszcie stawki.
Aby wyprzedzić Białorusinkę, Polka potrzebowała dojść w WTA Finals najdalej, jak się tylko dało. I faktycznie to zrobiła, miażdżąc wczoraj w finale turnieju Jessicę Pegulę. Rzut oka na globalne zestawienie powie nam, że wygląda to teraz tak: Iga ma 9295 punktów, a więc o 245 więcej od Sabalenki. W teorii bardzo niewiele, ale i tak aż do lutego powinna być spokojna o swoją pozycję.
Skąd to przekonanie? Jak wiemy, w świecie tenisa liczy się nie tyle co zdobywanie punktów, a bronienie dorobku z poprzedniego sezonu. Z racji, że WTA Finals zwieńczyło tegoroczne zmagania, kolejne ważne turnieje czekają nas dopiero na początku stycznia. A wówczas Sabalenka najpewniej zagra w Adelejdzie, gdzie ostatnio triumfowała, oraz w Australian Open, które też padło jej łupem. Tak więc: Białorusinka, o ile nie wciśnie do swojego kalendarza dodatkowego turnieju, nie poprawi obecnego dorobku 9050 punktów. Ba, równie dobrze Arynie może poślizgnąć się noga. A co jeśli to stanie się w Melbourne? Cóż, to będzie dla niej naprawdę spory cios.
Oczywiście na baczności będzie musiała się mieć również Iga, która w Australii też będzie bronić swoich punktów. Ale po prostu, nie ma ich aż tyle co jej rywalka – bo mówimy o wyłącznie 125 oczkach z United Cup oraz 240 z Australian Open. Jeśli w tych drugich zawodach Polka awansuje przynajmniej do ćwierćfinału (co nie ukrywajmy, jest bardzo prawdopodobne), to jeszcze wzmocni swój ranking.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Schody dla Świątek zaczną się dopiero później, bo tradycyjnie w okresie od lutego do kwietnia polska tenisistka prezentowała się bardzo dobrze. Wygrała zawody WTA w Katarze, grała w finałach w Dubaju i Stuttgarcie, a przygodę w prestiżowym Indian Wells zakończyła dopiero na półfinale. Wówczas będzie zatem musiała obronić masę punktów (z drugiej strony jednak z powodu urazu opuściła turniej w Miami, gdzie do podniesienia jest nawet 1000 oczek). Ale… coś podobnego możemy powiedzieć o Sabalence, która też rzadko w pierwszej części minionego sezonu zaliczała nieudane występy.
Co ciekawe, do rywalizacji o pozycję numer jeden w rankingu włączyć może się również Cori Gauff. Ona na ten moment ma na koncie “tylko” 6580 oczek, ale w pierwszej połowie 2023 roku nie wygrała żadnego prestiżowego turnieju, rangi WTA1000 albo nawet WTA500. Australian Open zakończyła natomiast na 1/8. Jeśli zatem zbuduje wysoką formę, będzie mogła niespodziewanie przeskoczyć w światowym rankingu zarówno Igę, jak i Arynę. Z analitycznego punktu widzenia – znajdzie się po prostu w bardzo dobrej pozycji do “ataku”. Tylko czy faktycznie będzie w stanie grać na początku przyszłego sezonu, tak jak to robiła choćby w tegorocznym US Open? To pytanie, na które trudno odpowiedzieć.
Na koniec najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest zatem raczej ten, w którym Iga Świątek, mająca za sobą fenomenalne WTA Finals, trochę jeszcze w kobiecym tenisie polideruje. Tym samym będzie mogła zbliżyć się do bariery 100 tygodni na szczycie rankingu – dzięki czemu wspięłaby się na pozycję numer dziewięć w historycznym rankingu, wyprzedzając Lindsay Davenport.
To jednak tylko spekulacje, na temat przyszłości. Obecnie liczy się, że Iga Świątek ponownie jest na fotelu liderki WTA, z którym po raz pierwszy w karierze zapoznała się w kwietniu 2022 roku, po tym, jak karierę skończyła Ashleigh Barty. A z racji, że Polka ma wciąż tylko 22 lata, strach pomyśleć, ile jeszcze będzie w stanie w najbliższych sezonach osiągnąć.
Czytaj więcej o tenisie:
- Iga jest najlepsza na świecie. A my powinniśmy bardziej jej ufać
- Od Kłapouchego do “najlepszego trenera w historii”. Brad Gilbert wrócił i prowadzi Coco Gauff do sukcesów
- Juan Carlos Ferrero i Carlos Alcaraz. Jak były mistrz stworzył nowego geniusza
- Przekleństwa, rzucanie rakietami i wygrany Wimbledon. Jak Federer z gniewnego dziecka stał się mistrzem
Fot. Newspix.pl