Reklama

Ostatnie słowo należało do Igi. Polka wygrała wyczekiwany hit

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

06 listopada 2023, 01:36 • 4 min czytania 8 komentarzy

Na ten mecz czekaliśmy dobrych kilka miesięcy. I okazało się, że… musimy poczekać jeszcze dzień dłużej, bo pojedynek Igi Świątek z Aryną Sabalenką, który miał odbyć się w sobotę, z powodu warunków atmosferycznych został przerwany i przesunięty na niedzielę. Kiedy jednak aura się już uspokoiła, nie mieliśmy powodów do narzekań, delikatnie mówiąc. Polka zagrała koncert i pokonała zawodniczkę, z którą rywalizowała na dobrą sprawę cały sezon. Co to oznacza? Jutro zagra o triumf w WTA Finals i stanie przed szansą odzyskania pozycji liderki rankingu!

Ostatnie słowo należało do Igi. Polka wygrała wyczekiwany hit

Jeszcze w 2022 roku nikt nie mówił o takiej rywalizacji, jak Świątek vs Sabalenka. Trudno zresztą było te dwie tenisistki porównywać, skoro Polka zazwyczaj ogrywała 25-latkę bez większych problemów. Ten stan rzeczy zmienił się tak naprawdę dopiero… w ubiegłorocznych WTA Finals. Wtedy Aryna zdołała przerwać dominację Igi, niespodziewanie pokonując ją w półfinale turnieju. Następnie minęło kilka miesięcy, a Sabalenka triumfowała w Australian Open. Było jasne, że urosła do roli zawodniczki, która ma potencjał na wielkie rzeczy. No i faktycznie: zaczęła dokonywać – wydawałoby się – niemożliwego, konsekwentnie goniąc Świątek w rankingu WTA.

We wrześniu Białorusinka finalnie została pierwszą rakietą świata. Ale już wcześniej była wielokrotnie zestawiana z raszynianką. Ba, czasem dało się odnieść wrażenie, że polskich kibiców poza meczami Igi najbardziej interesują… właśnie spotkania Sabalenki. Liczyliśmy pieczołowicie punkty, które je dzielą. Zastanawialiśmy się, która jest w wyższej formie. A niektórzy nawet zaczęli mocno zaciskać kciuki za porażki Białorusinki.

Cóż, tak to działa: dzisiaj już nie da się nie mówić o tym, że Świątek oraz Sabalenka są wielkimi rywalkami. W takim świetle widzą je media oraz kibice. Oczywiście same panie pozostają w raczej koleżeńskich relacjach. Ale trudno też im nie motywować się dodatkowo na mecze przeciwko sobie, skoro są jedynką oraz dwójką w światowym rankingu.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Reklama

Tak więc: dzisiejszy mecz (pierwszy między Igą a Aryną od maja) miał po prostu spore znaczenie. Nie tylko dlatego, że – tak jak rok temu – mówiliśmy o starciu w półfinale WTA Finals.

Czy obie tenisistki się jednak stawiły na niego w dobrej formie? Zanim w ogóle zdążyliśmy na to odpowiedzieć, pogoda w Cancun już nie po raz pierwszy nas “zaskoczyła”. Potężny deszcz spowodował przerwanie spotkania. Następnie kort osuszono. Po czym ponownie zaczęło padać. I tak w kółko. W sobotę tego pojedynku po prostu nie dało się rozegrać.

Co prawda z opóźnieniem, ale tenisistki ponownie na kort wyszły w niedzielę (czasu miejscowego, bo w Polsce było już po północy). I w nieco lepszej sytuacji w teorii znajdowała się Iga, bo przy stanie 2:1 była o dwie piłki od przełamania Białorusinki. Ta musiała utrzymać nerwy na wodzy, ale tego nie zrobiła. Zanim zasiedliśmy wygodnie w fotelach, Polka prowadziła już 3:1 w gemach. A na dodatek grała tak dobrze, że bez większych problemów przyszło jej bronienie się przy swoich podaniach oraz zamknięcie seta.

Druga partia zaczęła się bardzo podobnie co poprzednia. Czyli od wymienienia się gemami, po czym przełamania ze strony Igi. Tak, wszystko  zmierzało w świetnym kierunku. A potem, już przy stanie 4:2 w gemach, znowu mieliśmy problemy Białorusinki. I jeszcze raz pewną siebie, dominującą w wymianach Polkę, która uzyskała drugie przełamanie w secie i praktycznie przechyliła szalę zwycięstwa na swoją stronę. Nie trzeba było długo czekać: po chwili nasza tenisistka zamknęła mecz. Ku euforii dopingujących ją trybun w Cancun.

Z powodów, które wyżej wymieniliśmy, to zwycięstwo musiało smakować wyśmienicie. Ale sprawa turnieju wciąż nie została zamknięta. W poniedziałek Iga zmierzy się z Jessicą Pegulą w jego finale. Czy należy ją uznać za faworytkę? Naturalnie. Ale Amerykanka w trwających zawodach… nie przegrała jeszcze żadnego seta. Łatwo zatem na pewno nie będzie. Iga jednak ma dodatkową motywację – w finale zagra bowiem nie tylko o trofeum, ale też o odzyskanie pozycji liderki rankingu. Jeśli wygra, powróci na szczyt tego zestawienia.

I spędzi na nim czas co najmniej do stycznia. Jest o co walczyć.

Reklama

Iga Świątek vs Aryna Sabalenka 6:3, 6:2

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
0
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Tenis

Komentarze

8 komentarzy

Loading...