Reklama

Sukces stał się porażką. O zwolnieniu Skrobacza z Ruchu

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

06 listopada 2023, 14:10 • 4 min czytania 42 komentarzy

W tym sezonie Ekstraklasy wygrał tylko raz. Z równie beznadziejnym ŁKS-em. Ponad trzy miesiące temu. Niedługo wybiłoby pewnie szesnaście tygodni bez zwycięstwa. Denerwowałoby to tłoczących się na trybunach kibiców z Chorzowa. Im marzy się piętnaste mistrzostwo Polski. W takich warunkach łatwo zapomnieć, że Jarosław Skrobacz w dwa lata dokonał czegoś, co środowisko Ruchu rozkładało na niemal dekadę. 

Sukces stał się porażką. O zwolnieniu Skrobacza z Ruchu

4 października, nasza rozmowa z prezesem Sewerynem Siemianowskim: – Absolutnie nie zastanawiam się nad zwolnieniem Jarosława Skrobacza. Ma silną pozycję, uczestniczył w dwóch awansach z rzędu, naprawdę wariactwem byłoby przeprowadzanie jakichś nerwowych ruchów.

6 listopada, klub wydaje komunikat, w którym informuje, że Jarosław Skrobacz przestał pełnić obowiązki trenera Ruchu Chorzów.

Skrobacz nie zasłużył na zwolnienie

56-letni szkoleniowiec wiedział, że pracuje w niezwykle wymagającym środowisku. Już Łukasz Bereta, jego poprzednik, zwracał uwagę, że każde potknięcie wiąże się tam z krytyką i nienawiścią o nieproporcjonalnej skali do rangi przewinienia, presja jest olbrzymia, a oczekiwania rozdmuchane jak na warunki klubu, który w 2019 roku znalazł się na skraju bankructwa. I stoczył do III ligi, do której przystąpił zresztą z opóźnieniem, bo pojawił się pomysł, żeby wszystko w cholerę zakopać i proces obudowywania legendy rozpocząć od B-klasy.

Skrobacz nie bujał w obłokach. Nie dał się ponieść fantazji. Niczego nie obiecywał. Raczej tonował nastroje, wylewał kubły zimnej wody na rozpalone kibicowskie głowy. Podkreślał, że klubu nie stać na tworzenie kominów płacowych i zatrudnianie gwiazd. Albo że problemy finansowe i konieczność spłacania dawnych długów to wciąż gabinetowa codzienność. Właściwie można było czasami odnieść wrażenie, że jednym z jego głównych zadań była dbanie, żeby podrażniona chorzowska duma nie zgubiła Ruchu.

Reklama

W gorszych czasach Seweryn Siemianowski mówił, że optymistyczny plan zakłada awans do Ekstraklasy w ciągu dziesięciu lat. Optymistyczny: dziesięciu lat! Jarosław Skrobacz przyczynił się zaś do tego, że Ruch dokonał tego w pięć razy krótszym czasie. Przejął zespół w II lidze. Już tam byli większy i bogatsi. Do I ligi udało się wejść przez baraż: 1:0 w półfinale z Radunią Stężyca i 4:0 w finale z Motorem Lublin. Na zapleczu Ruch nie grał spektakularnie, nie czarował ofensywną filozofią, nie obiecywał fajerwerków, ale był przy tym bardzo solidny. Prześcignął i Bruk-Bet, i Wisłę Kraków, i Puszczę Niepołomicę…

Ekstraklasa brutalnie ten zespół zweryfikowała. Ruch był bezradny z Lechem czy Pogonią, dostał pięć bramek od Rakowa, nie potrafił wygrać z Puszczą, Stalą czy Wartą, czyli z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie. Na palcach jednej ręki wymienić można piłkarzy Niebieskich, którzy na aktualnych etapach swoich karier nadają się do tej ligi. Po nieuchronnym niemal spadku za prawie nikim nie będzie się specjalnie tęsknić. Skrobacz dysponuje więc słabym na ekstraklasowe warunki składem. I – jakież zdziwienie – z tego słabego na ekstraklasowe warunki składu nie potrafił ulepić średniaka.

Na pewno Skrobacz jest ofiarą własnego sukcesu. Bolesna prawda jest taka, że Ruch w tej chwili powinien być w I lidze. I to niekoniecznie w czołówce. Awans do Ekstraklasy zrobił szybciej niż ktokolwiek przypuszczał. Dużo szybciej. Dużo, dużo szybciej. Ten pośpiech przypłacił utratą posady.

Czy Ruch mógł zwolnić Skrobacza?

Słyszymy przy tym, że piłkarze Ruchu zwątpili w warsztat Jarosława Skrobacza. Że poziom jego pomysłów taktycznych i treningowych standardów nie przystawał do warunków Ekstraklasy. Ruch grał fatalnie. Dużo goli tracił, mało strzelał, głównie przegrywał. Ofensywa bez polotu, defensywa odstawiająca kryminał. Nie można całej winy za taki stan rzeczy zrzucać na 56-letniego trenera, ale niewątpliwie przez ostatnie kilka miesięcy pacjent chorował i nie rokował.

Najgorzej było po porażce z trzecioligowymi rezerwami Legii w Pucharze Polski. Później: 2:2 z Puszczą, 0:3 z Pogonią, 2:2 ze Śląskiem, 0:2 z Lechem. Moment na zwolnienie Skrobacza pewnie jest średnio fortunny i trochę niezrozumiały. Porażki z Portowcami i Kolejorzem wpisać można było Ruchowi jeszcze przed sezonem, zaś remis z kapitalnym Śląskiem w debiucie na Stadionie Śląskim to całkiem niezły wynik. Inna sprawa, że ktoś w gabinetach Niebieskich popatrzył na minione tygodnie holistycznie: sezon przemieniał się w „walkę o spadek”.

Reklama

Co dalej z Ruchem i Skrobaczem?

Skrobacz wykonał świetną pracę. Dwa awanse w dwa lata postrzegać można tylko w kategoriach sukcesu. Raczej trudno będzie mu jednak zakotwiczyć w Ekstraklasie. Pewnie niedługo dostanie jakąś atrakcyjną ofertę od stabilnego pierwszoligowca z ambicjami.

Dużo ciekawsze wydają się dalsze losy Ruchu. Jego władze najwyraźniej diagnozują, że Niebieskich stać na więcej niż strefę spadkową. Dużo o poważności ich przekonania powie wybór następcy Skrobacza. Jeśli będzie to wymysł z gatunku Valdasa Ivanauskasa czy innego Davida Badii, może skończyć się nie tylko spadkiem do I ligi, ale nawet dalszym lotem w dół…

Trzeba wierzyć, że w Ruchu pracują ludzie racjonalni, w co nie wątpimy, najlepszym dowodem odbudowa marki i filarów finansowych klubu, ale tak naprawdę nic nie wiadomo. Młody trener z pokolenia Szulczka, Siemieńca czy Szwargi? Doświadczony fachowiec typu Brosz? Strażak pokroju Ojrzyńskiego? Ktokolwiek to będzie, przyjdzie mu zmierzyć się z marzeniem o piętnastym mistrzostwie Polski. A to oznacza, że szybko będzie mógł skończyć jak Skrobacz.

Czytaj więcej o Ruchu Chorzów:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

42 komentarzy

Loading...