Ależ dobrze się tę Jagiellonię ogląda! Polot, fantazja, świetne rozgrywanie akcji od tyłu, dobra skuteczność, indywidualne błyski – dziś wszystko się w tej drużynie zgadza. Efekt jest taki, że Stal Mielec szybciutko wróciła na ziemię. Niestety dla niej, nie można codziennie grać z Legią przy Łazienkowskiej.
Ósmy domowy mecz w tym sezonie, ósme zwycięstwo (licząc Puchar Polski). Pozycja lidera Ekstraklasy. To był dla Adriana Siemieńca wieczór niemal idealny.
Jagiellonia – Stal Mielec 4:0. Wdowik czołowym strzelcem ligi
Jego flagowi polscy zawodnicy znów odgrywali pierwszoplanowe role. Bartłomiej Wdowik przechodzi samego siebie w skuteczności z rzutów wolnych. Strzelił swojego czwartego gola bezpośrednio ze stojącej piłki, co budzi uznanie jeszcze większe, gdy przypomnimy sobie, że wszyscy pozostali ligowcy w ten sposób łącznie zdobyli jedną bramkę (Josue fartownie z Puszczą Niepołomice). Do tego Wdowik kolejny raz pewnie wykonał rzut karny i ma już na koncie osiem goli. Erik Exposito może czuć się zagrożony.
Dominik Marczuk kolejny raz dawał konkrety z przodu. Asystował przy golu Hansena, uprzednio zaliczając przechwyt na własnej połowie, a chwilę później wywalczył karnego. Faulujący 40-letni Leandro grał w tym meczu jak zestresowany, debiutujący junior. Każdy kontakt z piłką doświadczonego Brazylijczyka pachniał nerwowością. Trudno uwierzyć, że Kamil Kiereś nie zdecydował się go zmienić w przerwie i jeszcze pozwolił mu się pokręcić po boisku przez kilkanaście minut drugiej połowy.
Wspomniany Hansen kapitalnie wykorzystał okres niedyspozycji Jesusa Imaza.
-
- w Krakowie dwa gole i asysta
- gol z Lechem
- dziś gol ze Stalą
W Widzewie pewnie nie dowierzają, że tak łatwo zrezygnowali z takiego zawodnika, zwłaszcza iż Janusz Niedźwiedź znajdował się już wtedy na wylocie, a to głównie o nieporozumienia między trenerem a Norwegiem chodziło.
Powroty Imaza i Pululu
Liderzy z poprzednich tygodni dziś wrócili. Imaz wszedł, prawie strzelił gola (ostatecznie to samobój Matrasa, bo piłka nie leciała w światło bramki) i miał duży udział w akcji, która dała rzut wolny Wdowikowi na 4:0. To on zagrał do Tomasza Kupisza, którego faulował Esselink. Szymon Marciniak początkowo podyktował kolejną jedenastkę, ale po podpowiedzi z wozu VAR przyznał rzut wolny z siedemnastu metrów. Dla Wdowika to w zasadzie jak karny, różnicy nie było.
Gorzej wypadł Afimico Pululu, mocno grający pod siebie i zwalniający ataki. W obliczu takiego wyniku można przymknąć na to oko.
I wszystko byłoby w idealnym porządku, gdyby nie niepokojąco wyglądająca kontuzja Jarosława Kubickiego, który rządził w drugiej linii. Noga po jednym ze starć tak brzydko mu się wykręciła, że od razu stało się jasne, że na boisko nie wróci. Koledzy kontynuowali fiestę, a on siedział markotny na ławce. Oby to nie było nic poważnego.
Stal Mielec? Tym razem nie potrafiła skorzystać z błędów rywali, a ci od czasu do czasu się wystawiali. Dotyczy to zwłaszcza Adriana Diegueza, który popełnił dwa groźne błędy w rozegraniu, a pod koniec spotkania skiksował w polu karnym, z czego użytku nie zdołał zrobić Szkurin.
Kamil Kiereś szybko od jakiegoś młodego człowieka może usłyszeć nowe pytanie dotyczące pomysłu na wyjście z kryzysu. Stal doznała piątej porażki w ostatnich sześciu kolejkach i jeśli trójka beniaminków ma szukać jakiegoś pozytywnego punktu zaczepienia w kontekście swoich szans na utrzymanie, to chyba takiego, że mielczanie tym razem jesienią natłuką mniej punktów niż zwykle, a wiosną tradycyjnie zwolnią.
Fot. Newspix