Kurczę, a więc jednak, wciąż nie możemy uwierzyć. Czyli jednak to nie Kazimierz Moskal był głównym problemem ŁKS-u! Łódzki beniaminek w skali Ekstraklasy ma po prostu słabych piłkarzy, których prawdopodobnie nie stać na utrzymanie – bez względu na to, w jakiej konfiguracji wyjdą na boisko. Dziś Piotr Stokowiec wystawił od początku sześciu nominalnych obrońców, a skończyło się na tym, że Górnik Zabrze wbił jego drużynie pięć goli.
Tak, to ten Górnik, który dopiero przed tygodniem po raz pierwszym w tym sezonie zdobył więcej niż jedną bramkę w meczu ligowym. Przed piątkowym spotkaniem podopieczni Jana Urbana mieli na koncie dziewięć trafień w dwunastu kolejkach. W Łodzi zatem wyrobili normę na wiele tygodni do przodu.
ŁKS – Górnik Zabrze 0:5. Piękny centrostrzał Siplaka
Trzeba przyznać, że dość długo nic nie wskazywało na taki scenariusz. ŁKS nie zaczął źle, nawet dominował, ale w sumie poza pudłem Ramireza z bliska nie wypracował sobie konkretnych sytuacji. Górnik w tym aspekcie był nieco lepszy. Nieco. I nagle tuż przed przerwą Michal Siplak nawiązał do pięknych ekstraklasowych tradycji i najwyższej jakości centrostrzałem zaskoczył Aleksandra Bobka, który systematycznie zaciera dobre wrażenie z początku sezonu.
– Nie będę tu grał szefa, chciałem dośrodkować – przyznał Słowak przed kamerami Canal+. Brawa za szczerość.
Po zmianie stron ŁKS na początku próbował jeszcze coś zmienić. Może gdyby Kryspin Szcześniak mniej szczęśliwie blokował strzał Louveau (piłka przeleciała nieznacznie obok słupka), mecz potoczyłby się trochę inaczej. Przy wyniku 0:5 trudno jednak w jakikolwiek sposób dywagować.
Sebastian Musiolik kilkanaście sekund po wejściu w swoim pierwszym kontakcie z piłką wywalczył rzut karny po starciu z Adamem Marciniakiem. Yokota pewnie go wykonał i zaczęła się rzeź niewiniątek. Zawodnicy ŁKS-u sami dawali rywalom broń do ręki – na czele z Nacho Monsalve, który pięknie obsłużył Japończyka ustalającego wyniku spotkania. Końcówka już naprawdę ocierała się o sabotaż ze strony gospodarzy. A przecież mogło być jeszcze gorzej, gdyby Dadok z paru metrów trafił do bramki zamiast w Marcina Flisa.
Niepocieszony Krawczyk
I tylko Piotr Krawczyk w szeregach Górnika nie ma powodów do radości. Przy stanie 1:0 Louveau z Marciniakiem podarowali mu piłkę, wyszedł sam na sam i… W zasadzie nie wiemy, co się stało. Tak spudłować w takiej sytuacji – coś niebywałego. Równie niebywałe jest to, że wciąż oglądamy Krawczyka w Ekstraklasie. Facet jest już weryfikowany piąty sezon z rzędu. Ileż można? Musiolik w parę sekund zrobił więcej niż jego kolega z ataku przez ponad godzinę. To też dzięki pressingowi Musiolika Monsalve zagrał piłkę prosto pod nogi Yokoty.
W Poznaniu zmiany Piotra Stokowca pomogły ŁKS-owi poderwać się z Lechem. Dziś rezerwowi tylko pogorszyli sprawę. Po meczu przygnębiony Adam Marciniak mówił wprost, że problemem nie jest słabe zaangażowanie, a zwyczajny brak jakości. Kilka razy podkreślił o braku „na ten moment”, ale mamy przekonanie graniczące z pewnością, że tu już innego momentu nie będzie. Utrzymanie łódzkiego beniaminka już na tym etapie sezonu zaczyna się jawić jako cud.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Samiec-Talar: Każdy ma swoją drogę. Kiedyś byłem głupi, ale dojrzałem
- Anioł, diabeł, Josue
- Dwa lata ponad stan. Dlaczego praca Szulczka nie powinna powszednieć
- Mesanović: Podczas wojny ludzie chcieli po prostu żyć. Dziękuję rodzicom, że miałem piłkę
Fot. Newspix