Manuel Locatelli już dawno wyrwał serce kibicom Milanu, ale w tę niedzielę, w ten październikowy wieczór na San Siro, wziął i dodatkowo wyrzucił je na śmietnik. Środkowy pomocnik zdobył zwycięską bramkę dla Juventusu w hicie 9. kolejki Serie A.
Manuel Locatelli jako dwunastolatek trafił do Milanu, jako osiemnastolatek zadebiutował w Serie A, później strzelił zwycięskiego gola w starciu z Juventusu, a jako dwudziestolatek musiał szukać szczęścia gdzie indziej, bo w Rossonerich uznano, że to nie ten poziom.
Nie to nie, łaski bez, spakował manatki, ruszył do Sassuolo, w którym stał się środkowym pomocnikiem pełną gębą, trafił do kadry narodowej, zdobył mistrzostwo Europy, a jak przyszło, co do czego, chętnie przyjął ofertę Juventusu, któremu – jak się okazało – kibicował wraz z rodziną od dziecka i zasypiał w pokoju oblepionym plakatami z zawodnikami Bianconerich.
To już zabolało tifosich Milanu, ale jeszcze nie tak, jak dzisiejsze uderzenie w drugiej połowie rywalizacji na San Siro. Kiedyś wzgardzony Locatelli huknął z dystansu, piłkę podbił Rade Krunić i Antonio Mirante nie miał szans.
1:0.
A Locatelli wcale nie miał zamiaru hamować swojej radości, jak zwykle robią piłkarze. A gdzie tam! Wybuchł jak sztuczne ognie na Sylwestra i momentalnie utonął w objęciach kolegów, a fani miejscowych – we łzach.
Ależ to była symboliczna akcja.
22 października 2016 młodziutki Locatelli zdobywa decydującą bramkę dla Milanu z Juve.
22 października 2023 dojrzały Locatelli zdobywa decydującą bramkę dla Juve z Milanem, pokonując wychowanka Bianconerich między słupkami Rossonerich – Antonio Mirante.
Gospodarze nie byli w stanie odrobić strat, bo od 40. minuty musieli radzić sobie w osłabieniu. Malick Thiaw kompletnie stracił głowę, a w związku z tym miejscowi stracili zawodnika. Niemiec popełnił błąd w kryciu, źle ocenił sytuację, pozwoliłby uciec Moise Keanowi, który już zrywał się do sprintu w pole karne Mirante, ale nie dobiegł tam, bo stoper powalił go na murawę.
Po co? Na co? W tym momencie spotkania? Jeszcze Keana, który nie słynie ze skuteczności i kilka chwil później nie trafił z pół metra?
Czerwona murowana, a Milan musiał wymyślić, jak w niedowadze zamurować własną szesnastkę. I kto wie, może by mu się to udało, gdyby nie ten rykoszet, to kolano Krunicia, które zmyliło Mirante…
Ale goście skorzystali z prezentu. Do momentu wykluczenia Thiawa jak zwykle za Allegriego – częściej siedzieli na czterech literach na własnej połowie niż ruszali do przodu i chętniej oddawali piłkę niż ją odbierali, a gdyby nie absolutnie wspaniała interwencja Wojciecha Szczęsnego, przegrywaliby 0:1 po kapitalnym strzale Oliviera Giroud. Polak zachował się wyjątkowo – odbił futbolówkę koniuszkami palców, idealnie tak, by wyleciała na róg, a nie została odbita pod nogi czyhającego na dobitkę Christiana Pulisica.
Gdyby nie Szczęsny, pewnie nie było żadnego triumfu Starej Damy.
Bianconeri nawet w przewadze nie umieli przejąć pełnej kontroli na meczem, momentami dawali zepchnąć się we własną szesnastkę, Allegri pod koniec zerwał i marynarkę, i krawat i szalał przy linii nieprawdopodobnie. Cóż to były za sceny! Wrzaski, krzyki, napomnienia. Machanie rękami, wychodzenie na murawę, krążenie wzdłuż linii. Stary lis widział, że tutaj jeden błąd może kosztować trzy punkty i że jego zespół wcale „nie zabija” spotkania, tylko zostawia furteczkę przeciwnikom. Tu dośrodkowanie, tam kontra… To było balansowanie na linie i centymetry mogły zadecydować o upadku, jak przy uderzeniu Locatellego dla Rossonerich.
Ale w przypadku Juventusu nie było upadku. Udało się dowieźć korzystny wynik do mety, co stawia drużynę z Turynu w jakże korzystnym położeniu przed następną kolejką. Bianconeri mierzą się z fatalnym Hellasem Verona, podczas gdy liderujący Inter Mediolan musi uporać się z Romą, a wicelider – Milan – z mistrzowskim Napoli. Scenariusz, w którym za tydzień o tej porze to Stara Dama będzie przewodzić tabeli Serie A wydaje się jak najbardziej realny. I to wszystko osiągnięte w niesprzyjających okolicznościach, bo bez całkowicie sprawnych Dusana Vlahovicia oraz Federico Chiesy (obaj dzisiaj wystąpili jako rezerwowi, Arkadiusz Milik grał od początku i wypadł słabiutko).
A Rossoneri? Cóż, przyjęli solidny cios na początku wymagającego okresu – za pasem nie tylko potyczka z Napoli, lecz także z Paris Saint-Germain w Lidze Mistrzów. Trzy porażki? Niewykluczone, choć w Champions League będą mogli wystąpić zawieszeni w Serie A za kartki Theo Hernandez i Mike Maignan, więc powinno być łatwiej (choć Mirante nie zawiódł, a wręcz pomógł, broniąc z bliska strzał Vlahovicia). Trener Stefano Pioli ma o czym myśleć.
AC Milan – Juventus 0:1
Locatelli (63)
WIĘCEJ O WŁOSKIM FUTBOLU:
- Nie tańczcie jak Papu
- “Król paparazzich” chce wrócić na tron. Fabrizio Corona znów podpalił świat calcio
- Sto lat to za mało? Genoa ciągle czeka na sprawiedliwość
- Milik w Juve – rezerwowy bez perspektyw na podstawowy skład
foto. Newspix