Jeszcze niedawno nie wszyscy wierzyli, że faktycznie złapał wiatr w żagle. W Szanghaju początkowo ogrywał bowiem zawodników, których nazwiska na nikim nie robiły wrażenia. W ten weekend Hubert Hurkacz pokazał jednak, jak kapitalnym potrafi być tenisistą. Wczoraj pokonał Sebastiana Kordę, pogromcę Daniiła Miedwiediewa. A dzisiaj rozprawił się z Andriejem Rublowem, siódmą rakietą świata. Tym samym został pierwszym od 2019 (!) roku zwycięzcą chińskiego turnieju rangi Masters.
Jasne, drabinka w Szanghaju bardzo mu sprzyjała. Hurkacz grał głównie z nierozstawionymi zawodnikami i dopiero w półfinale trafił na – w teorii – naprawdę groźnego rywala, czyli Sebastiana Kordę. Pięciu spotkań z rzędu nie wygrywa się jednak przypadkiem. Hurkacz w Chinach prezentował się po prostu bardzo solidnie, nawet kiedy nie miażdżył każdego rywala (szczególnie spotkanie z Zhizhenem Zhangiem było “na noże” i mogło pójść w obie strony). Na koniec najważniejsze było po prostu, że szedł w Chinach od meczu do meczu.
Co w jego grze imponowało? Jak już nas przyzwyczaił – serwis. Hubert potrafił ustawiać sobie sety kapitalną postawą przy własnych podaniach. Było to szczególnie zauważalne w pojedynku z Kordą, który – mimo tego, że w poprzedniej fazie turnieju pokonał Daniiła Miedwiediewa – przeciwko Hurkaczowi nie uzyskał nawet jednego break pointa.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Mogliśmy śmiało założyć, że przeciwko Rublowowi nie będzie tak łatwo. I nie było. Co by o Rosjaninie nie mówić, to prezentuje dość kompletny tenis. W wymianach potrafi mieć takie przebłyski, na które odpowiedzieć jest trudno jakiemukolwiek tenisiście na świecie. I choć z turniejami wielkoszlemowymi się nie lubi (nigdy nie grał w ich półfinale, za to mnóstwo razy w ćwierćfinale), tak w zawodach rangi ATP 1000 czy ATP 500 był w stanie zaskakiwać najlepszych. Mówimy przecież o zawodniku, który w 2022 roku w finale w Belgradzie pokonał… Novaka Djokovicia.
Rublow i dzisiaj stanął na wysokości zadania. Ale Hurkacz też. To był naprawdę świetny mecz pod kątem poziomu gry, choć trzeba przyznać, że emocje zaczęły budować się przede wszystkim w trzecim secie. Wcześniej obaj tenisiści raczej wygrywali swoje podania bardzo szybko i sprawnie. Jedno przełamanie wystarczało, żeby kwestia zwycięzcy partii się rozstrzygała.
Ostatecznie więc sprawy zawędrowały do tie-breaka trzeciego seta. I wtedy naprawdę zaczęło się dziać. Hurkacz rozpoczął ten fragment meczu nie najlepiej, bo to Rosjanin wygrał pierwsze trzy piłki. Potem jednak Polakowi włączył się tryb wybitnego serwowania. A Rublow popełnił ten jeden czy dwa błędy za dużo. Pasjonująca była szczególnie ostatnia wymiana w meczu. Andriej posłał mocną zagrywkę i przeszedł do ofensywy. Hubert jednak bronił się kapitalnie. I w końcu doczekał się uderzenia w siatkę swojego rywala.
A to oznaczało, że tytuł w Szanghaju trafił w jego ręce. Polak został pierwszym od 2019 roku triumfatorem tego turnieju, bo w ostatnich latach w dużej mierze z powodu pandemii (a także zamieszania z Peng Shuai) męskie oraz damskie toury omijały Chiny.
– Nie wiem, co powiedzieć. To była taka bitwa – opowiadał Hurkacz w rozmowie pomeczowej. – On miał kilka meczbolów, ja miałem kilka. Andriej grał świetnie. Starałem się na to odpowiadać. To był jeden z tych meczów, w których emocje budowały się do samego końca. Jestem zadowolony z tego, jak zagrałem. Gwiazdy wygrywały tu w przeszłości? Tak, widziałem Rogera na trybunach. On też tu grał i triumfował. Cieszę się, że mogłem pójść w jego ślady.
Dla Hurkacza to drugi tytuł rangi Masters w karierze. Triumf w Szanghaju sprawia też, że Hubert ma wciąż szansę na awans do prestiżowego ATP Finals. Kluczowe będą następne turnieje, począwszy od Tokio, który zaczyna się już jutro. Na ten moment sytuacja w ATP Race wygląda tak, że Polak musi wyprzedzić Caspera Ruuda, Taylora Fritza oraz Holgera Rune. Do tego ostatniego traci 335 punktów.
Przy takiej formie, jaką w ostatnich dniach prezentował, jest to możliwe.
Hubert Hurkacz – Andriej Rublow 6:3, 3:6, 7:6 (8)
Fot. Newspix.pl