Jeszcze niedawno mówiło się o Krychowiaku, że kolejni selekcjonerzy żyją przeszłością i łudzą się, że ten jeszcze wróci do formy z Sevilli, a wiadomo było: nie wróci. Ale może dziś żyjemy tą przeszłością my wszyscy, sądząc, że tę kadrę stać na nawiązanie do wyników sprzed paru lat? Może emocje w starciach z Mołdawią to obecnie nasz poziom?
Za jednego selekcjonera mieliśmy 2:0 z Wyspami Owczymi, za drugiego też. Za jednego przegraliśmy mecz na styku z Mołdawią 2:3, za drugiego zrobiliśmy tylko kroczek do przodu i wciągnęliśmy remis. No jest powtarzalność, bez znaczenia, kto stoi przy linii. Czy zblazowany Portugalczyk, czy szalejący Polak. Jak było źle, tak jest dalej.
Cóż, kiedyś emocjonowaliśmy się 1/8 ze Szwajcarią, potem ćwierćfinałem z Portugalią, zastanawialiśmy się, czy gdyby nie porażka w rzutach karnych, to przypadkiem nie sięgnęlibyśmy po finał, bo przecież Walia była do walnięcia. Ona zmęczona, my mocni i tak dalej. Potem łatwo awansowaliśmy na mundial, nawet jeśli po drodze wyłapaliśmy od Danii czy najedliśmy się strachu z Armenią. Jeszcze później Brzęczek w cuglach robił awans na Euro.
Zostaliśmy przyzwyczajeni do pewnego poziomu – cokolwiek by się nie działo, my na duży turniej musimy jechać. Jesteśmy na tyle mocną reprezentacją, że choć znamy swoje granice, to jednak zdecydowanie wystajemy poza europejską średnią. To już nie te czasy, kiedy kolejne mistrzostwa oglądaliśmy w pozycji siedzącej przed telewizorem. Polska grać na nich musi.
A może właśnie już nie musi? Może wraz z albo już dokonanym, albo nadchodzącym odejściem tamtego pokolenia należy pogodzić się z tym, że nasza rola w reprezentacyjnym futbolu maleje?
Krychowiaka z Sevilli nie ma. Piszczka z Borussii nie ma. Błaszczykowskiego na skrzydle nie ma. Glik już nie gra w Monaco, tylko przyjmuje kolejne sztuki z Cracovią. Lewandowski czasu nie oszuka i po prostu będzie coraz słabszy. Już jest. Szczęsny przebąkuje o swoim końcu w kadrze.
Szkieletu nie ma, zostały pojedyncze kości. Trudno więc się dziwić, że ciało nie porusza się tak zgrabnie jak kiedyś, a ostatnio to po prostu wlecze się po ziemi.
Oczywiście – mówimy, niżej podpisany również, że część zawodników gra w naprawdę porządnych klubach. Nie musimy się wstydzić za Zielińskiego, Szymańskiego, Milika i tak dalej. Nasi reprezentanci nie kopią się po okręgówkach, tylko na papierze robią wrażenie (aczkolwiek trzecioligowcem nie gramy przez przypadek). Niemniej to najwyraźniej nie jest to co kiedyś i jednak z jakiegoś powodu każdy, nawet najbardziej przeciętny rywal sprawia nam kłopot.
Dziwi zatem, że choć należy rozliczać Lewandowskiego za jego marne kapitaństwo, to niektórzy lekką ręką chcą się takiego napastnika z kadry pozbywać. Teraz nie przyjechał i co, było lepiej? Niespecjalnie. Naprawdę ktoś woli kopiącego się po czole Milika – on by chyba mógł grać w All Stars, a i tak na kadrze byłby beznadziejny – niż gościa, który regularnie dowozi tej drużynie konkrety?
Można i należy krytykować Lewandowskiego za to, jak nieudolnie tą drużyną rządzi poza boiskiem. Jednak na nim – jest niezastąpiony i w czasach wspomnianych na początku tekstu był po prostu kluczowy. Mogłoby nie być Euro 2016 bez niego, tym bardziej mogłoby nie być mundialu dwa lata później. To w dużej mierze on robił z solidnej drużyny zespół na nieco wyższym poziomie.
Zatem – można się bać, co będzie dalej. I z przodu, gdzie takiej gwiazdy nie będziemy mieli przez lata (przy całym szacunku do ciekawego jak zwykle Świderskiego), i z tyłu, gdzie liderów też nie widać. Trudno budować obronę wokół rezerwowego Arsenalu. Niech on będzie nawet w Realu, ale na końcu – jest rezerwowym. To widać po przyjeździe na zgrupowanie.
W tych eliminacjach zapewne czekają nas baraże, w kolejnych o awans na mundial przecież nie będzie łatwiej – nie da się wylosować już śmieszniejszej grupy ze śmieszniejszymi zasadami niż ta.
Co najmniej dwa turnieje z rzędu bez nas? Scenariusz jak najbardziej prawdopodobny. Smutny, ale spójrzmy prawdzie w oczy…
Jesteśmy słabi. I tyle.
WIĘCEJ O MECZU POLSKA – MOŁDAWIA:
- Mazurek ze Stadionu Narodowego: Nie zasługujemy na nic
- Kolejny wstyd. Gdzie nam na EURO?
- Beznadziejny Dziczek, słabiutki Milik, nędzny Szymański. Noty po meczu z Mołdawią
Fot. FotoPyk