Jude Bellingham we wtorkowy wieczór znów zachwycił świat. Jego bramka na 2:1 w meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów z Napoli będzie wspominana latami. Ta swoboda, lekkość, pewność siebie, którą emanował 19-latek, biegnąc przez kilkadziesiąt metrów, po drodze wkręcając w ziemię kilku przeciwników, a na koniec oddając precyzyjny strzał, sprawiała, że ręce same składały się do oklasków. Jednak Anglik nie musiał tego robić, żebyśmy zdawali sobie sprawę, że jest on kimś niezwykłym. W końcu, mimo że nadal jest nastolatkiem, zapisał się na kartach historii w Birmingham, Dortmundzie i pracuje nad tym, żeby podobnie było w Madrycie. Przyjrzyjmy się bliżej jego karierze w naszym stałym cyklu „Niezły numer”, który tworzymy wraz z naszymi partnerami z Lotto.
6 – tyle bramek zdobył Jude Bellingham w siedmiu pierwszych występach w LaLiga
Powiedzieć, że Bellingham wszedł do hiszpańskiej piłki z drzwiami, to jakby nie powiedzieć nic. Już w jego pierwszym występie w LaLiga było widać, że ten chłopak ma coś w sobie i nie będzie potrzebował zbyt wiele czasu na aklimatyzację, nawet w tak wielkim klubie. Potwierdził to zresztą bardzo szybko, bo już po niespełna 36 minutach starcia z Athletikiem Bilbao, kiedy to pokonał Unaia Simona po zagraniu Davida Alaby. Strzelić bramkę w debiucie, to dla każdego zawodnika coś wyjątkowego, ale można jeszcze powiedzieć, że to się zdarza.
Bellingham nie zamierzał się jednak zatrzymywać. W kolejnym meczu (z Almerią) bramki zdobył dwie i do tego dołożył asystę, trafiał także w następnych meczach z Celtą Vigo i Getafe. W dodatku były to trafienia na wagę zwycięstw. Później faktycznie zrobił sobie chwilę przerwy (trzy mecze), ale w miniony weekend znów strzelił i znów asystował – tym razem w starciu z Gironą.
Bilans? Siedem meczów, sześć bramek. Osiągnięcie niezwykłe, a już w szczególności, gdy sprawdzimy, że dokładnie takim samym wynikiem po siedmiu pierwszych spotkaniach w LaLiga mógł się pochwalić sam Cristiano Ronaldo. Może i z samej uwagi na boiskową pozycję nie ma co oczekiwać od Bellinghama, że dorówna liczbom Portugalczyka w barwach Królewskich na dłuższą metę, ale nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z jednostką wybitną.
A nie zapominajmy przecież, że to nie jest wszystko, czego dokonał Anglik, odkąd trafił na Santiago Bernabeu. Wspominaliśmy już o trafieniu z Napoli w Lidze Mistrzów, ale Bellingham trafił również dwa tygodnie wcześniej w pierwszym grupowym meczu z Unionem. I znów – była to bramka na wagę zwycięstwa.
Wonderkid.
16 – tyle lat (i 38 dni) miał Jude Bellingham, kiedy zadebiutował w seniorskiej piłce
O wyjątkowości Bellinghama przekonani byli już trenerzy, którzy mieli z nim do czynienia, kiedy ten był jeszcze dzieckiem. W końcu nieprzypadkowo Anglik już w wieku siedmiu lat trafił do akademii Birmingham City. Skauci wypatrzyli go w Stourbridge Juniors, klubie specjalizującym się w szkoleniu młodych talentów, przede wszystkim z całego hrabstwa West Midlands.
Bellingham bardzo szybko rozwinął skrzydła w barwach Blues i już będąc świeżo po 16. urodzinach, dołączył do pierwszej drużyny, prowadzonej wówczas przez Hiszpana Pepa Cloteta. Był to początek okresu przygotowawczego do sezonu 2019/2020. Na debiut długo czekać nie musiał, bo udało mu się to już na początku sierpnia. Utalentowany nastolatek wyszedł od pierwszej minuty w meczu pierwszej rundy Pucharu Ligi Angielskiej przeciwko Portsmouth (0:3). Miał dokładnie 16 lat i 38 dni, co sprawiło, że został najmłodszym zawodnikiem, który zagrał w Birmingham City i tak pozostaje do tej pory.
Nie jest to zresztą jedyny rekord Jude’a Bellinghama powiązany pośrednio z jego wiekiem. Anglik jest też przecież najdroższym 17-latkiem w historii, dzięki temu, że Borussia Dortmund zapłaciła za niego w 2020 roku aż 25 milionów funtów. Jest również między innymi najmłodszym zawodnikiem, który zanotował 50 zwycięstw w Bundeslidze i tak dalej, i tak dalej. Tego typu rekordy można by było wyliczać mu w nieskończoność.
Był też najmłodszym zawodnikiem, który wystąpił na mistrzostwach Europy, ale tydzień później tego miana pozbawił go… Kacper Kozłowski.
22 – z takim numerem na plecach grał Jude Bellingham, dopóki nie został zawodnikiem Realu Madryt
Wielu zawodników przywiązuje wielką wagę do tego, z jakim numerem na plecach występują na boisku. Większość młodych chłopaków zwykle marzy o tym, aby być „dziesiątką”, „siódemką” czy „dziewiątką”. Nie inaczej było w przypadku Bellinghama, który zawsze chciał występować z tym pierwszym numerem. Niestety, kiedy w wieku 13 lat gra w juniorach Birmingham City wchodziła na poważniejszy poziom, zostało mu to uniemożliwione, ponieważ „dycha” była już zarezerwowana dla kogoś innego.
Bellinghamowi to się nie podobało i wyszedł z tego niemały problem. Sztab szkoleniowy zdołał jednak jakoś na niego wpłynąć, przedstawiając mu dość nieszablonową koncepcję. – Uważamy, że robisz sobie niedźwiedzią przysługę. Naszym zdaniem jesteś w stanie zrobić wszystko jako pomocnik. Wpadliśmy więc na pewien pomysł – myślimy, że możesz być numerem 22 – usłyszał 13-letni Jude, co wspominał jeden z jego trenerów w akademii Mike Odds w rozmowie z talkSport.
Dlaczego akurat taka propozycja? – Jego oczy się rozjaśniły i wiedzieliśmy, że od tego czasu wciągnęliśmy go w nasz pomysł! Powiedzieliśmy mu, że może być ryglem defensywy, taką boiskową czwórką. Uważaliśmy, że potrafi odnaleźć się jako gracz typu box-to-box, czyli ósemką, ale również pomyśleliśmy, że nadaje się do roli strzelca i kreatora gry, a więc typowej dziesiątki – tłumaczył Odds.
4+8+10 = 22. Proste.
Bellingham to łyknął i od 13. roku życia aż do teraz, faktycznie grał z numerem 22 na plecach. Dopiero po transferze do Realu Madryt przejął numer 5, choć wcześniej wyłamywał się w tej kwestii także w reprezentacji Anglii.
Numer ten stał się również symbolem w samym Birmingham City, bo po transferze Bellinghama do Borussii Dortmund władze klubu zdecydowały się go zastrzec. Nie wszystkim się to spodobało, przede wszystkim dziennikarzom, ale także niektórym kibicom. Nie wszyscy potrafili zrozumieć, jak można zdecydować się na taki gest wobec zawodnika – jasne, wyjątkowego – ale takiego, który rozegrał w barwach Blues zaledwie 44 spotkania… Słusznie, czy niesłusznie, decyzja nie została zmieniona.
***
Sprawdź, ile możesz wygrać w Lotto! Aktualne kumulacje znajdziecie na www.lotto.pl!
Czytaj więcej na Weszło:
- Czesław Michniewicz i Arabia Saudyjska – co poszło nie tak?
- Zastaw się, a postaw się. Jak Galatasaray wróciło do Europy
- Prezes Ruchu: Bać się można śmierci, a nie spadku z Ekstraklasy
- Marco Burch – wielki talent naznaczony życiowymi udrękami
Fot. Newspix