Reklama

Deklasacja. Motor Lublin rozjechał Spartę Wrocław i został żużlowym mistrzem Polski

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

24 września 2023, 21:36 • 6 min czytania 16 komentarzy

Platinum Motor Lublin mógł podchodzić do rewanżowego spotkania finału PGE Ekstraligi z poczuciem delikatnego niepokoju. Owszem, na teren Beterdu Sparty Wrocław Bartosz Zmarzlik i spółka jechali z 12 punktami zaliczki. Ale zawsze pozostawała ta niepewność – co jeżeli Spartanie na własnym torze zaskoczą? I cóż, gospodarze w istocie zaskoczyli, ale przede wszystkim własnych kibiców. Drużyna gospodarzy miała dziś twarz Taia Woffindena. Żużlowcy WTS-u nawet nie postawili się gościom, szybko opadli z sił i ostatecznie, wyglądając na pogodzonych z losem, ponieśli bolesną porażkę. Tym samym Motor zwyciężył 55:35 (a 106:74 w dwumeczu) i obronił tytuł Drużynowego Mistrza Polski.

Deklasacja. Motor Lublin rozjechał Spartę Wrocław i został żużlowym mistrzem Polski

U SIEBIE LUBLIN NIE ZAMKNĄŁ KWESTII TYTUŁU

W rewanżowym spotkaniu finału żużlowej PGE Ekstraligi podopiecznych trenera Dariusza Śledzia czekało niełatwe zadanie. Przypomnijmy, że tydzień temu Sparta przegrała w Lublinie 39:51. Odrobienie dwunastu punktów straty może nie było misją z cyklu niemożliwych do wykonania, ale z pewnością należało do tych zadań, które w podręcznikach do matematyki zostałyby oznaczane gwiazdką. Innymi słowy – podjąć się go mogli tylko najwięksi żużlowi prymusi.

Dodajmy jednak, że WTS do meczu w Lublinie przystępował bez dwóch ważnych ogniw swego zespołu. Tak się bowiem złożyło, że kontuzje wyeliminowały z pierwszego spotkania Taia Woffindena oraz Macieja Janowskiego. Magic, który nabawił się urazu stawu skokowego w prawej nodze, nie pojawił się na motocyklu również dziś. Choć jak na kapitana przystało, w parkingu nie mogło go zabraknąć.

Za to drużynie gospodarzy w walce o mistrzowski tytuł na torze starał się pomóc Tajski. Taki ruch wiązał się ze sporym ryzykiem. Brytyjczyk od początku tego miesiąca zmagał się z kontuzją śródręcza:– Mówię szczerze. Jestem tu dziś dla fanów. Nie powinno mnie tu być. Mój stan zdrowia jest, jaki jest. Po wczorajszym treningu odczuwam duży ból. Sprawne są tylko trzy palce, które mogą trzymać sprzęgło. Jestem tu dla kibiców, dla których będę wykonywać swoją pracę – mówił przed zawodami Woffinden.

Reklama

A jak sprawy miały się w ekipie obrońców tytułu mistrza Polski? Pod względem zdrowotnym na pewno lepiej, gdyż Motor przystępował do rywalizacji w najsilniejszym możliwym składzie. Jednak żużlowcy prowadzeni przez trenera Macieja Kuciapę po pierwszym spotkaniu mogli trochę pluć sobie w brody. Owszem. dwanaście punktów to niezła zaliczka, ale w obliczu problemów kadrowych WTS-u Koziołki miały szansę u siebie zamknąć kwestię tytułu i wygrać nawet dwudziestoma oczkami. Stąd Bartosz Zmarzlik i spółka we Wrocławiu także mieli coś do udowodnienia. Chociażby Dominik Kubera – drugi najlepszy jeździec Motoru w tym sezonie – ubiegłotygodniowe zawody ukończył z zaledwie pięcioma oczkami na koncie. Jack Holder i Fredrik Lindgren również przywieźli jednocyfrowe zdobycze punktowe. A wspomniany Zmarzlik odniósł tylko jedno indywidualne zwycięstwo biegowe.

SPARTA NAWET SIĘ NIE POSTAWIŁA

Jeszcze w pierwszym biegu można było mieć nadzieję, że żaden zawodnik w tym meczu ani na moment nie odpuści rywalowi. Premierowy wyścig padł łupem Taia Woffindena, czym jeżdżący z nie w pełni sprawną dłonią Brytyjczyk zyskał jeszcze większy szacunek wrocławskich fanów. Ale ciekawie było też z tyłu stawki. Tam na ostatnim łuku czwartego okrążenia w walce o cenny punkt pomiędzy Fredką Lindgrenem a Artiomem Łagutą, Rosjanin wylądował na torze. Ku niezadowoleniu miejscowej publiczności, sędzia zawodów uznał jednak, że to zawodnik WTS-u był winny zaistniałej sytuacji.

Jednak wrocławianie mieli znacznie większe powody do zmartwień, niż premierowe zero byłego indywidualnego mistrza świata. Wyglądało bowiem na to, że cała drużyna Motoru Lublin od początku była znacznie lepiej spasowana do wrocławskiego toru. Lublinianie byli szybcy na trasie, a także lepiej radzili sobie pod taśmą startową. Wyjątkiem od reguły okazał się… Bartosz Zmarzlik, który przegrał walkę o 2 punkty z Danielem Bewleyem. Doprawdy młody Brytyjczyk ma patent na wygrywanie z polskim mistrzem. Tak się bowiem złożyło, że był to dziewiąty wspólny bieg obu żużlowców w tym sezonie Ekstraligi. Bewley był górą w aż siedmiu przypadkach. Z żadnym innym rajderem w lidze Bartosz nie ma aż tak złego bilansu.

Jednak cóż z tego, skoro w biegu o którym mowa i tak triumfował Dominik Kubera? A w drugiej serii ponownie przewiózł Bewleya, i to do spójki z Jarosławem Hampelem. Co z tego, że Łaguta w swoim drugim starcie przywiózł dwa punkty, skoro ponownie lepszy od niego okazał się Lindgren?

Wreszcie, cóż wrocławianom z powrotu na tor Woffindena, skoro Brytyjczyk w ekspresowym tempie tracił siły na motocyklu? W drugim występie zdołał jeszcze wyszarpać punkcik. Ale w trzecim w prostej sytuacji wtarabanił się w tylne koło Bartosza Bańbora, po czym sam zapoznał się z nawierzchnią. Tak banalny błąd nie przystawał do postaci trzykrotnego mistrza świata, jednak wynikał on z fatalnego stanu zdrowia jeźdźca Sparty. Trudno nie szanować Woffindena za to, że starał się pomóc drużynie. Ale dalszy udział Tajskiego w tym meczu stanowiłby zagrożenie dla niego samego, a także innych zawodników. Lekarz zawodów doszedł do tego samego wniosku i nie dopuścił Brytyjczyka do dalszych startów.

Reklama

W tym momencie spotkania należało pogodzić się z tym, że emocje związane z walką o tytuł zostały już pogrzebane. Po siódmym biegu Motor prowadził 28:14. Wrocławianie walczyli już tylko o honor, by fani na wypełnionym po brzegi Stadionie Olimpijskim nie opuścili stadionu z poczuciem zebrania okropnych batów od już prawie dwukrotnych mistrzów Polski.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Niestety, nie mogą tego o sobie powiedzieć. Motor Lublin już w dziewiątej gonitwie oficjalnie przyklepał sobie tytuł. Ta drużyna była dziś lepsza w absolutnie każdym elemencie. Liderzy nie zawiedli – Kubera był niepokonany przez zawodników gospodarzy, a Zmarzlik zrobił 9 punktów w czterech startach. Zawodnicy z drugiej linii praktycznie nie przyjeżdżali na ostatnich pozycjach. Nawet juniorzy Koziołków ponownie okazali się bardziej przydatni od swoich odpowiedników z Wrocławia. A przecież na własnym torze powinno wyjść na odwrót.

Tym sposobem Motor Lublin obronił wywalczony przed rokiem tytuł. Mistrzostwo, które zgarnia całkowicie zasłużenie. I wiemy, że być może kibice Sparty długo będą zaczynać wspomnienia z tegorocznego finału od zdania, co by było, gdyby WTS jechał w pełnym składzie?. Otóż drodzy Spartanie, pozwólcie że odpowiemy wam na to pytanie. Byłoby to samo, czyli tytuł pojechałby do Lublina. Bo tak potężnej różnicy pomiędzy zespołami nie da się sprowadzić do kontuzji dwóch zawodników. Koziołki pokazały, że w decydującej fazie sezonu są zespołem lepszym w każdym aspekcie żużlowego rzemiosła. W każdym punkcie budowy drużyny. Dość napisać, że lublinianie pobili rekord w wysokości zwycięstwa odniesionego na wyjeździe w finale Ekstraligi. I należą im się za to wielkie gratulacje.

Betard Sparta Wrocław – 35 pkt.
9. Tai Woffinden – 4+1 (3,1*,w,-,-,-)
10. Piotr Pawlicki – 10+2 (2,2,2,1,1*,2*)
11. Artiom Łaguta – 5 (u,2,3,-,-)
12. Connor Bailey – 0 (-,-,-,-)
13. Daniel Bewley – 9 (2,1,0,1,2,3)
14. Kevin Małkiewicz – 2 (0,0,2,0)
15. Bartłomiej Kowalski – 5+1 (1,0,1*,2,1)
16. Kacper Andrzejewski – 0 (0,0,0)

Platinum Motor Lublin – 55 pkt.
1. Jarosław Hampel – 10+1 (2,3,0,2*,3)
2. Dominik Kubera – 11+1 (3,2*,3,3,-)
3. Fredrik Lindgren – 5 (1,3,1,0)
4. Jack Holder – 9 (3,0,3,3,-)
5. Bartosz Zmarzlik – 9 (1,3,2,3,-)
6. Mateusz Cierniak – 5+2 (2*,1,0,2*)
7. Bartosz Bańbor – 6 (3,1,1,1)
8. Kacper Grzelak – 0 (0)

Czytaj więcej o innych sportach:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

16 komentarzy

Loading...