Interkontynentalny turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich w Paryżu to zawody o tyle specyficzne, że nawet niewielkie potknięcie, takie jak wygrana za 2 a nie 3 punkty, może skomplikować sytuację zespołu w tabeli. Dlatego, choć to wyświechtane hasło, w tych zmaganiach ważne jest naprawdę każde spotkanie, bowiem nigdzie nie można sobie pozwolić na wpadkę. I jak na razie, reprezentacja Polski znakomicie wywiązuje się z tego zadania. Dziś nasze siatkarki pokonały 3:0 Kolumbię i po trzech meczach mają na swoim koncie komplet zdobytych oczek.
Nie ulega wątpliwości, że największymi siatkarskimi bohaterami ostatnich dni jest reprezentacja mężczyzn. Ale i wobec sukcesów kadry Stefano Lavariniego nie można przejść obojętnie. W tym roku Biało-Czerwone pierwszy raz od 2009 roku przywiozły medal z wielkiej imprezy, zdobywając brąz Ligi Narodów. Parę tygodni później Polki nie zawiodły natomiast na mistrzostwach Europy. Owszem, w ćwierćfinale zawodów od Magdy Stysiak i spółki lepsza okazała się Turcja, a w fazie grupowej – Serbia. Jednak to zespoły ze ścisłej światowej czołówki. Potwierdza to ranking FIVB, w którym wspomniane kraje okupują dwie pierwsze lokaty.
Co natomiast cieszyło w rozgrywkach o europejski czempionat to fakt, że siatkarki znad Wisły nie zaliczały tam poważniejszych wpadek. Owszem, zdarzało im się wypuścić z rąk seta, jak w meczach z Ukrainą czy Węgrami. Ale wciąż były to zwycięstwa za trzy punkty. Taka regularność mogła napawać kibiców optymizmem, bowiem 16 sierpnia reprezentacja Polski rozpoczynała turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich w Paryżu.
– Igrzyska olimpijskie to marzenie dla każdego sportowca i oddałabym wszystko, by móc na nie pojechać. Dlatego myślę, że to będzie nasz najważniejszy dotychczasowy turniej – mówiła Magdalena Stysiak w wywiadzie, który ukazał się na naszym portalu przed startem turnieju.
Polki rozgrywają zawody u siebie, w Łodzi, co jest niewątpliwym atutem. Jednak bardzo ciekawie ułożył się terminarz spotkań naszych siatkarek. Sugerując się przywołanym wcześniej rankingiem FIVB można stwierdzić, że od dziś poziom ich rywalek będzie systematycznie wzrastał. We wtorek zagrały z Kolumbią (22. miejsce), jutro zmierzą się z Tajlandią (14.), a w piątek z Niemkami (12.). Zmagania zakończą w weekend, meczami z topowymi ekipami USA i Włoch – odpowiednio 3. i 5. reprezentacjami świata.
Z ośmiu drużyn, które grają w grupie C, dwie uzyskują bezpośredni awans na igrzyska. I tu wracamy do regularności, którą Polki zaprezentowały podczas mistrzostw Europy. W tego typu zawodach ważną kwestią jest by nie gubić punktów ze słabszymi rywalami. Przy takiej stawce mecz wygrany po tie-breaku bardziej można traktować jak stratę jednego punktu, niż dopisanie sobie dwóch oczek do tabeli. Dziś przekonały się o tym Niemki, które wygrały z rywalkami z Korei Południowej, ale właśnie – zaledwie 3:2. Zatem choć mają komplet trzech zwycięstw, to po dzisiejszej kolejce mogło okazać się, że w tabeli zajmują czwarte miejsce.
POLKI Z SERIĄ ZWYCIĘSTW
Nasze siatkarki świetnie rozpoczęły turniej – najpierw wygrały 3:0 ze Słowenią, a później 3:1 z Koreą Południową. Ale rywalek z Ameryki Południowej nie mogły zlekceważyć. Kolumbijki już w tych zawodach potrafiły urwać reprezentantkom naszych zachodnich sąsiadów seta. Nie należą do siatkarskich potęg, jednak są w stanie postawić się silniejszym ekipom.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Niestety, najbardziej pozytywną informacją z pierwszego seta mógł być wynik, bo wygrały go 25:21. Ale sama gra polskich siatkarek pozostawiała wiele do życzenia. Za głowę można było złapać się w szczególności widząc dramatyczną skuteczność w ataku. Nasze siatkarki nie potrafiły złapać odpowiedniego rytmu i grały szalenie nierówno. Znakomicie rozpoczęły spotkanie i wyszły na prowadzenie 8:1, by po chwili roztrwonić przewagę do zaledwie jednego punktu.
Początek drugiego seta był już jakąś zupełną abstrakcją. Tym razem to siatkarki z Kolumbii zaliczyły świetny start i prowadziły 6:1! Dopiero z czasem podopieczne Stefano Lavariniego zaczęły się rozkręcać. Wreszcie nieco bardziej do gry zaczęły podłączać się środkowe. Agnieszka Korneluk, która ma niesamowite atuty w ofensywie, w partii numer dwa zaliczyła dopiero pierwszy udany atak. I tak gospodynie konsekwentnie odrabiały straty, gra zaczęła się coraz bardziej zazębiać, a skuteczność ataku wzrastała. Więc niby wynik seta ponownie brzmiał 25:21, ale ostatecznie polski zespół na boisku prezentował się znacznie lepiej.
Partia numer trzy była już tylko formalnością. Owszem, można zarzucić Magdzie Stysiak i spółce, że w meczach mają momenty dekoncentracji. Że same potrafią prosić się o kłopoty. Ale zarazem trzeba im też oddać, że kiedy wejdą na swój optymalny poziom, to grają bardzo dobrą siatkówkę. Taką, której przeciętne ekipy – a do takich należy Kolumbia – nie są w stanie sprostać. Ostatni set, z rozkręconymi na dobre Biało-Czerwonymi, zakończył się pogromem 25:13.
Tym sposobem reprezentacja Polski po trzech spotkaniach ma na koncie komplet dziewięciu punktów oraz bilans setów 9-1 – taki sam, jak kadra Włoch. Dodajmy, że wieczorem do dwóch drużyn z kompletem oczek zapewne dołączą Amerykanki, które o 20:30 grają ze słabiutką Słowenią.
Z kolei Polska jutro o 17:30 zagra z Tajlandią. Zawodniczki z Azji tragicznie rozpoczęły zmagania w Łodzi, gdyż na koncie mają trzy porażki i zaledwie jednego wygranego seta. Ale warto zwrócić uwagę na to, że grały mecze z Niemkami (0:3), USA (0:3) i Włochami (1:3), czyli mocnym zestawem rywali. Z tego względu nie polecalibyśmy ich nikomu lekceważyć. Zwłaszcza Polkom, bo w Łodzi dekoncentracja na więcej niż jeden set w meczu może kosztować nawet bilet do Paryża.
Polska – Kolumbia 3:0 (25:21, 25:21, 25:13)
Fot. Newspix
Czytaj więcej o siatkówce: