Reklama

Bombardierzy. Dominatorzy. Mistrzowie Europy. Polscy siatkarze są wielcy!

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

16 września 2023, 22:58 • 3 min czytania 236 komentarzy

Raz bomby posyłał Norbert Huber. Po chwili Jakub Kochanowski. A kiedy Włosi myśleli, że mają chwilę oddechu, to mierzyli się z zagrywką Wilfredo Leona, która jest po prostu nie do przyjęcia. W finale mistrzostw Europy polscy siatkarze pokazali, jak można ustawić sobie (a nawet wygrywać) mecz serwisem. Mistrzowie świata z Italii zostali przez nich dzisiaj dosłownie rozbici. A to oznacza jedno: nasza reprezentacja sięgnęła po złoty medal! Po raz pierwszy od 2009 roku jest znowu najlepsza na Starym Kontynencie!

Bombardierzy. Dominatorzy. Mistrzowie Europy. Polscy siatkarze są wielcy!

W paru słowach warto wyjaśnić, o co jeszcze toczyła się dzisiaj rywalizacja. Włosi bronili tytułu sprzed dwóch lat i to na własnym terenie. A my chcieliśmy im się zrewanżować, ale za porażkę sprzed roku, na mistrzostwach świata. Wówczas sytuacja była odwrotna. To Polacy grali u siebie. I to Włochom udało się opanować nerwy na „terytorium wroga”, zgarniając najcenniejsze trofeum.

Jak rozpoczął się natomiast dzisiejszy mecz? Już początek pierwszego seta pokazał, w jakiej formie są Biało-Czerwoni. Reprezentanci Italii nie byli w stanie sobie poradzić z serwisem Norberta Hubera – ten zszedł z zagrywki dopiero, kiedy Biało-Czerwoni mieli kilkupunktową przewagę.

Przewagę, którą oczywiście dałoby się zmarnować, ale nie kiedy Wilfredo Leon czy Jakub Kochanowski też posyłali kolejne asy. Serwis w inaugurującej partii funkcjonował w zespole Nikoli Grbicia wręcz perfekcyjnie. A wiemy, na czym często polega siatkówka. Kiedy drużyna przeciwna nie była w stanie odpowiedzieć pięknym za nadobne (bo Włosi serwowali głównie w siatkę), to wynik mógł być tylko jeden: Biało-Czerwoni pewnie objęli prowadzenie w meczu.

Inna sprawa, że pod koniec seta nasi rywale złapali trochę powietrza. Dali sygnał, że powoli zaczynają czuć się na boisku swobodniej. Kolejna partia zatem od początku wyglądała już inaczej, była bardziej wyrównana. Co jednak ponownie okazało się decydujące? Przy stanie 15:15 na zagrywce pojawił się Wilfredo Leon. I kiedy nawet nie zdobywał bezpośrednio punktów, to serwował tak, że Simone Giannelli miał problem z szybkim i dokładnym rozegraniem. A to prowadziło nas do seryjnie zdobywanych punktów.

Reklama

Nie ma co ukrywać, Włosi grali lepiej od Słoweńców, z którymi Biało-Czerwoni mierzyli się w czwartek. Mieli swoje momenty. Nieprzypadkowo jako jedyny zespół obok Polski byli – do dzisiaj – niepokonani na ME. Ale, najzwyczajniej w świecie, ustępowali poziomem Biało-Czerwonym. Nie serwowali tak skutecznie i mocno. A kiedy akurat w finale rozgrywanym w Rzymie pojawiała się dłuższa akcja, to zazwyczaj nasi reprezentanci wykazywali się w niej większym sprytem albo ofiarnością.

Tak więc: zanim się obejrzeliśmy, tablica wyników pokazywała już dwusetowe prowadzenie Polaków. Gospodarze turnieju byli pod ścianą. Nie chcemy mówić, że musieli liczyć na cud… ale chyba musieli. Potrzebowali w końcu nie tylko wygrać jednego seta, ale aż trzy z rzędu. Wydawało nam się, że odwrócić wyniku przeciwko tak grającym Polakom się właściwie nie da.

I mieliśmy rację. Włosi w trzecim secie walczyli jak lwy. Nie chcieli przegrać do zera. Ale niczego nie zdołali wyczarować. W drugiej części partii znowu „pokarały” ich punktowe zagrywki Hubera i Leona. A potem reprezentacja Nikoli Grbicia nie zdjęła nogi z gazu. Potwierdziła swoją dominację, odniosła kolejny wielki sukces w tym sezonie reprezentacyjnym. Sięgnęła po mistrzostwo Europy, nawiązując do sukcesu sprzed 14 lat!

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Włochy – Polska 0:3 20:25, 21:25, 23:25

Reklama

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Inne sporty

Polecane

Jastrzębski potwierdził, że jest najlepszy. Drugie mistrzostwo Polski z rzędu!

Sebastian Warzecha
0
Jastrzębski potwierdził, że jest najlepszy. Drugie mistrzostwo Polski z rzędu!
Siatkówka

Mistrz PlusLigi jeszcze nieznany! Siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie nadal w grze o tytuł

redakcja
0
Mistrz PlusLigi jeszcze nieznany! Siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie nadal w grze o tytuł
Polecane

Świetny sportowiec może być kruchy psychicznie. „Szedł na zagrywkę blady jak ściana”

Jakub Radomski
2
Świetny sportowiec może być kruchy psychicznie. „Szedł na zagrywkę blady jak ściana”

Komentarze

236 komentarzy

Loading...